miał, nie wiem, chyba w grobie. Grób jest jego dziedzictwem, toć najlepszą radą, Kiedy go w pretensyjach swych prędko zajadą. Nie darmo mówię: prędko; zwłaszcza do grabieży Siła na prawie, więcej na czesie należy. 190 (F). FLAKI
Dotąd obiad spokojny mieliśmy i cichy. Ledwie flaki postawią, aż panny: Chy, chy, chy. Z czego się śmieją, zgadnąć nie mogę do razu, Aż koniecznie musiały powiedzieć, że z ślazu. Tylko mi na to z ręki nie wypadnie łyżka:
Co też, pomyślę sobie, ma przed ślazem kiszka? Podobniejszy do śmiechu czepiec, rzekę, w
miał, nie wiem, chyba w grobie. Grób jest jego dziedzictwem, toć najlepszą radą, Kiedy go w pretensyjach swych prędko zajadą. Nie darmo mówię: prędko; zwłaszcza do grabieży Siła na prawie, więcej na czesie należy. 190 (F). FLAKI
Dotąd obiad spokojny mieliśmy i cichy. Ledwie flaki postawią, aż panny: Chy, chy, chy. Z czego się śmieją, zgadnąć nie mogę do razu, Aż koniecznie musiały powiedzieć, że z ślazu. Tylko mi na to z ręki nie wypadnie łyżka:
Co też, pomyślę sobie, ma przed ślazem kiszka? Podobniejszy do śmiechu czepiec, rzekę, w
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 89
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miła, na przedmieściu spała. NA RAKI
Prosił na bankiet towarzysz niejaki, Ozdobą miały być bankietu raki; Potem, nieborak, ochraniając sraki, Jechał z matusią i uwiózł nam raki. Wierę, postępek to dość lada jaki, Że wolał w pole niż nam warzyć raki; Niechże też sobie idzie w rzyć po flaki, A my się sobie zdobędziem na raki.' DO JEDNEJ DAMY
Jeszczem nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego; I teraz nie ślę płaszcza na poprawę, Niech sobie inszą wynajdzie zabawę. A jeśli zechce gwałtem mi w tym służyć, Niechże na koniec i w tym się
miła, na przedmieściu spała. NA RAKI
Prosił na bankiet towarzysz niejaki, Ozdobą miały być bankietu raki; Potem, nieborak, ochraniając sraki, Jechał z matusią i uwiózł nam raki. Wierę, postępek to dość lada jaki, Że wolał w pole niż nam warzyć raki; Niechże też sobie idzie w rzyć po flaki, A my się sobie zdobędziem na raki.' DO JEDNEJ DAMY
Jeszczem nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego; I teraz nie ślę płaszcza na poprawę, Niech sobie inszą wynajdzie zabawę. A jeśli zechce gwałtem mi w tym służyć, Niechże na koniec i w tym się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 28
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wszytka hasło bierze, Byście mieli początku upominki w wierze. Sadło na olej stopcie jak mędrzej umiecie, Którym na ministrostwo polewać będziecie, Złych nauk i bluźnierskich administratory, Nie dbajcie, choć z katów mieć będziecie doktory. Bóg ludźmi nie brakuje, chyba ludzie niemi, Co wyświecą Rzymianie, tedy my przyjmiemy". Flaki zasię ministrom polskim rozesłali, A oni wtenczas w Okszej wszyscy sejmowali. Bo jako flaki w sobie nie miewają kości, Tak ich wiara bezecna nie ma mieć trwałości. O, nieszczęśliwa Polsko! Która te bluźnierce Chowasz w sobie i żywisz czci Bożej odzierce! W tej gromadzie ci niżej ministrowie byli, Którzy tej nieszczęśliwej nauki
wszytka hasło bierze, Byście mieli początku upominki w wierze. Sadło na olej stopcie jak mędrzej umiecie, Którym na ministrostwo polewać będziecie, Złych nauk i bluźnierskich administratory, Nie dbajcie, choć z katów mieć będziecie doktory. Bóg ludźmi nie brakuje, chyba ludzie niemi, Co wyświecą Rzymianie, tedy my przyjmiemy". Flaki zasię ministrom polskim rozesłali, A oni wtenczas w Okszej wszyscy sejmowali. Bo jako flaki w sobie nie miewają kości, Tak ich wiara bezecna nie ma mieć trwałości. O, nieszczęśliwa Polsko! Która te bluźnierce Chowasz w sobie i żywisz czci Bożej odzierce! W tej gromadzie ci niżej ministrowie byli, Którzy tej nieszczęśliwej nauki
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 368
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, aby skosztowali Tej zwierzyny, której nam gdańszczanie przysłali. Wszakeś sama kuchmistrzem tej potrawy była, Wierzę, żeś jej korzeniem dobrze dosadziła. Przed szlachetną drużynę kiszek z kiełbasami Przymknij, krajczy, niechaj się nie bawią flakami. Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają, Gdy widzą, a młodzieńcy flaki obierają. Jedzcie, panowie moi, wszytkie te przysmaki. Niech się u mnie dziś żaden nie chowa na raki, Bo ich nie masz, a słyszę, co mi ich młynarka Kąsek była przyniosła, wykipiały z garnka. Snadź kucharz był gdzieś odszedł, gdy w brytfanie wrzały, Powyłaziwszy z panwie, do łasa bieżały
, aby skosztowali Tej zwierzyny, której nam gdańszczanie przysłali. Wszakeś sama kuchmistrzem tej potrawy była, Wierzę, żeś jej korzeniem dobrze dosadziła. Przed szlachetną drużynę kiszek z kiełbasami Przymknij, krajczy, niechaj się nie bawią flakami. Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają, Gdy widzą, a młodzieńcy flaki obierają. Jedzcie, panowie moi, wszytkie te przysmaki. Niech się u mnie dziś żaden nie chowa na raki, Bo ich nie masz, a słyszę, co mi ich młynarka Kąsek była przyniosła, wykipiały z garnka. Snadź kucharz był gdzieś odszedł, gdy w brytfanie wrzały, Powyłaziwszy z panwie, do łasa bieżały
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 256
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
też samemu, to jak bestia — jako Arystoteles mówi.
Więc każdy mię pyta: — „Jak się Wmć masz?” Dobrze. — „A pani Wmci?” Musi być niezła. A to czemu? Boby pewnie nie pytał i nie dodawał mi utrapienia, utrapionemu.
Kto nie jada jeno raki, flaki a ślimaki, Nie chowa tylko kozy, kaczki, a koty, Nie sieje, oprócz jarmużu, jarkę, a tatarkę, Do tego ma żoneczkę, Barbarkę, Nie pytaj go, jak się ma. Jeno, jeśli jeszcze żyw. Kto urąga, ranę w ranie czyni. Kto zły, gorszy co chwila.
też samemu, to jak bestya — jako Arystoteles mówi.
Więc każdy mię pyta: — „Jak się Wmć masz?” Dobrze. — „A pani Wmci?” Musi być niezła. A to czemu? Boby pewnie nie pytał i nie dodawał mi utrapienia, utrapionemu.
Kto nie jada jeno raki, flaki a ślimaki, Nie chowa tylko kozy, kaczki, a koty, Nie sieje, oprócz jarmużu, jarkę, a tatarkę, Do tego ma żoneczkę, Barbarkę, Nie pytaj go, jak się ma. Jeno, jeśli jeszcze żyw. Kto urąga, ranę w ranie czyni. Kto zły, gorszy co chwila.
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 188
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wszelakie toż robią. Mięsa wszelakie stare/ k temu pieczone wołowe żywot zatwardzają/ i dla tego w przód ich jeść nie trzeba/ jednakże ich cale nie porzucać/ jeść co w przód miękkiego abo wypić; chyba na ten czas/ gdyby zatwardzenie żywota było wszytkich potraw suchych i pieczonych zaniechać. Zatwardzają żywot gorzej/ flaki/ nogi/ głowy bydląt wszelakich/ i kruszki cielęce/ ale o tych toż rozumiej/ co i o pieczystym. W zatwardzeniu gwałtownym i ciężkim klistera nalepsza/ może i taką dać jako wyższej/ polewka z piwa z żółtków z masła i cukru/ a gdzie nie gorąca wątroba miodu przaśnego przydać. Dla gorącej zaś wątroby
wszelákie toż robią. Mięsa wszelákie stáre/ k temu pieczone wołowe żywot zátwárdzáią/ y dla tego w przod ich ieść nie trzebá/ iednákże ich cále nie porzucáć/ ieść co w przod miękkiego ábo wypić; chybá ná ten czás/ gdyby zátwárdzenie żywotá było wszytkich potraw suchych y pieczonych zániecháć. Zátwárdzáią żywot gorzey/ flaki/ nogi/ głowy bydląt wszelákich/ y kruszki ćielęce/ ále o tych toż rozumiey/ co y o pieczystym. W zatwárdzeniu gwałtownym y ćiężkim klisterá nalepsza/ może y táką dáć iáko wyższey/ polewká z piwá z żołtkow z másłá y cukru/ á gdźie nie gorąca wątrobá miodu przásnego przydáć. Dla gorącey záś wątroby
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: D2
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
czym, podniózszy się i ogona, skakał w takt. Świecę na stole trzymał; ale jeśli głodny, to nic nie chciał robić, a bestia był tak trzeźwy, tak wierny, że nigdy pijanego ani z pieniędzmi nie widać było. Psów się jako żyw bojał, ale wom by największego namniej. Wolał zawsze flaki, choć surowe, niżeli karczochy z ogroda. Przyszło mu na koniec, że go szyc zajadł i z niego skórka była do chomąta. Zęby kupił malarz jeden do Poznania, na Waliszewo, a na pamiątkę kazał go sobie czeladnikowi wymalować, bo sam nie umiał. Jest jeszcze u niego przy piecu na listwie, a
czym, podniózszy się i ogona, skakał w takt. Świecę na stole trzymał; ale jeśli głodny, to nic nie chciał robić, a bestya był tak trzeźwy, tak wierny, że nigdy pijanego ani z pieniądzmi nie widać było. Psów się jako żyw bojał, ale wom by największego namniej. Wolał zawsze flaki, choć surowe, niżeli karczochy z ogroda. Przyszło mu na koniec, że go szyc zajadł i z niego skórka była do chomąta. Zęby kupił malarz jeden do Poznania, na Waliszewo, a na pamiątkę kazał go sobie czeladnikowi wymalować, bo sam nie umiał. Jest jeszcze u niego przy piecu na listwie, a
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 333
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ty Astrologu kupi/ Na niebieś mądry/ a na ziemi głupi. Drażnisz Plejady/ wiklesz Oriony/ A tego niewiesz/ jak orać zagony. Nakrącasz Sfery/ wartujesz Matezy/ A grunt z niedbalstwa nieorany leży. Lepiej przy zniwie/ widzieć zeńców kupę/ Niźli Niebieskim Babom/ patrzyć w ... Flaki.
NIewiem co w tym/ kiedy już obiad pogotowiu/ Ze niewszytkie potrawy/ Panien służą zdrowiu. Mianowicie te Flaki/ co my tak wazem/ Sobieście je zbrzydziły/ marną rzeczą/ Slażem. O Karetach.
WIdzę iże w karetach/ kochają się Damy/ By nic więcej niebyło/ dla przejazdzki samy
ty Astrologu kupi/ Ná niebieś mądry/ á ná źiemi głupi. Draźnisz Pleiády/ wiklesz Oriony/ A tego niewiesz/ iák oráć zagony. Nákrącasz Sphaery/ wártuiesz Máthezy/ A gront z niedbálstwá nieorány leży. Lepiey przy zniwie/ widźieć zeńcow kupę/ Niźli Niebieskim Bábom/ pátrzyć w ... Fláki.
NIewiem co w tym/ kiedy iusz obiad pogotowiu/ Ze niewszytkie potráwy/ Pánien służą zdrowiu. Miánowićie te Fláki/ co my ták wazem/ Sobieśćie ie zbrzydźiły/ márną rzeczą/ Slażem. O Káretách.
WIdzę iże w káretách/ kocháią się Dámy/ By nic więcey niebyło/ dla przeiazdzki sámy
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 74
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, bracie.” BANKIET NA SEJMIKU
Ehej, gdzież się ci panowie podzieli? Snem nieśmiertelnym podobno zasnęli, Którzy to hojnie dość chlebem karmili, Ubogą szlachtę wineczkiem poili. Lada sejmiczek — pan hojnie częstuje, A po szlachcicu nic nie potrzebuje. Ale to teraz już obyczaj taki, Kiedy u pana zjesz w szafranie flaki, Gdy flaszą wina utraktuje gości, To trzeba zaraz obrać jegomości Albo li posłem, albo deputatem, A nie obierzesz — na wieki nie bratem! Dziś, gdy częstuje albo daje Chleba, Pytaj się pierwej: „Czego, panie, trzeba?” ŚWIATA ODMIANA NIE WYROZUMIANA
Ej, coś dziwnego na świecie się dzieje
, bracie.” BANKIET NA SEJMIKU
Ehej, gdzież się ci panowie podzieli? Snem nieśmiertelnym podobno zasnęli, Którzy to hojnie dość chlebem karmili, Ubogą szlachtę wineczkiem poili. Leda sejmiczek — pan hojnie częstuje, A po szlachcicu nic nie potrzebuje. Ale to teraz już obyczaj taki, Kiedy u pana zjesz w szafranie flaki, Gdy flaszą wina utraktuje gości, To trzeba zaraz obrać jegomości Albo li posłem, albo deputatem, A nie obierzesz — na wieki nie bratem! Dziś, gdy częstuje albo daje Chleba, Pytaj się pierwej: „Czego, panie, trzeba?” ŚWIATA ODMIANA NIE WYROZUMIANA
Ej, coś dziwnego na świecie się dzieje
Skrót tekstu: BratŚwiatBar_II
Strona: 195
Tytuł:
Świat po części przejźrzany
Autor:
Daniel Bratkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1697
Data wydania (nie wcześniej niż):
1697
Data wydania (nie później niż):
1697
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
głównego Do ziemstwa ich odesłać myślił Oszmiańskiego. Novum emergens, że się Skop z Baranem wadzi, Rzecze ktoś, tej niezgodzie Wilczek z Wołkiem radzi. Tak gdy już na tym długo deliberowano, Wilczkowi by obu zdał nakoniec kazano. Wilczek za zgodą wszytkich dekret wydał taki, Na sąd kożuch, Wilczkowi mięso. Wołku flaki. 657. O Karmanowskim do księcia Radziwiła.
Panie mój, masz Bachusów malowanych siła, Lecz ich nie tak malarska ręka wyraziła,
Jak wczora Karmanowski, na co oczy twoje Patrzały, gdy on nowe wynajdował stroje. Pił Wprzód, a pił tak mężnie, że był godzien owej, Pod którą Bachus chodził, korony
głownego Do ziemstwa ich odesłać myślił Oszmiańskiego. Novum emergens, że się Skop z Baranem wadzi, Rzecze ktoś, tej niezgodzie Wilczek z Wołkiem radzi. Tak gdy już na tym długo deliberowano, Wilczkowi by obu zdał nakoniec kazano. Wilczek za zgodą wszytkich dekret wydał taki, Na sąd kożuch, Wilczkowi mięso. Wołku flaki. 657. O Karmanowskim do księcia Radziwiła.
Panie moj, masz Bachusow malowanych siła, Lecz ich nie tak malarska ręka wyraziła,
Jak wczora Karmanowski, na co oczy twoje Patrzały, gdy on nowe wynajdował stroje. Pił wprzod, a pił tak mężnie, że był godzien owej, Pod ktorą Bacchus chodził, korony
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 330
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910