jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mówię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i jego szalone Dumy i fochy myśli zapatrzone Nie wpadły wespół z jego służebniki W zdradliwe wniki.
Dawno ci byli, których okazała Cnota do nieba żywo porywała, Dzisiaj takiego za naszego wieka Niemasz człowieka.
Wszyscy my zgoła, których odmiennymi Hekate koły oświeca na ziemi, Wszyscy nieprawi, że niemasz jednego Doskonałego.
Wszyscy błądzimy a co starsze
jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mowię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i jego szalone Dumy i fochy myśli zapatrzone Nie wpadły wespoł z jego służebniki W zdradliwe wniki.
Dawno ci byli, ktorych okazała Cnota do nieba żywo porywała, Dzisiaj takiego za naszego wieka Niemasz człowieka.
Wszyscy my zgoła, ktorych odmiennymi Hekate koły oświeca na ziemi, Wszyscy nieprawi, że niemasz jednego Doskonałego.
Wszyscy błądzimy a co starsze
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 337
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w głowie/ W czynie dzielność/ Miłość ludzka. Skarb nieprzepłacony. Z ludźmi się warcholić/ Obłudnie żyć/ Na zły szańc Honor kłaść. Dzieło człowieka złego. Wiele się ofiarować/ Mało iścić/ Obietnice zwłóczyć. Nie pewnego. Dobrze się naradzić/ Prędko czynić/ Swego dokazać. Mądrego. Okrągły stół/ Włoskie fochy/ Szat uwaga. Skąpy kortezów, głupi figiel. Dobra myśl bez Panien/ Muzyka bez trunku/ Nauka bez dostatku. Małej uwagi. Świnia w ogrodzie/ Koza w sadzie/ Prostak w Radzie. Wielki niepożytek. Panna ochędostwem/ Dobry chłop męstwem/ Doktor nauką. Mają pięknie śtanąć. Z klechy Pleban/ Z
w głowie/ W cżynie dźielność/ Miłość ludzka. Skarb nieprzepłácony. Z ludźmi się warcholić/ Obłudnie żyć/ Ná zły szańc Honor kłáść. Dzieło człowieká złego. Wiele się ofiárowáć/ Máło iśćić/ Obietnice zwłocżyć. Nie pewnego. Dobrze się náradźić/ Prędko cżynić/ Swego dokazáć. Mądrego. Okrągły stoł/ Włoskie fochy/ Szat vwagá. Skąpy kortezow, głupi figiel. Dobra myśl bez Pánien/ Muzyká bez trunku/ Náuká bez dostátku. Máłey uwagi. Swiniá w ogrodźie/ Kozá w sádźie/ Prostak w Rádźie. Wielki niepożytek. Pánná ochędostwem/ Dobry chłop męstwem/ Doktor náuką. Máią pięknie śtánąć. Z klechy Pleban/ Z
Skrót tekstu: ŻabPol
Strona: A2v
Tytuł:
Polityka dworska
Autor:
Jan Żabczyc
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
nie wcześniej niż 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1616
Data wydania (nie później niż):
1650
ciężej, Biskup jeden, a drugi kanonik, dwu księży Wielkie na całą Polskę, gdy się z sobą zwadzą, W trybunale koronnym zgorszenie wprowadzą. Tańcował na bankiecie, choć już inszy stoją, Choć już przestali, z damą ksiądz kanonik swoją. Napomina go biskup, że taniec tak płochy I takie kapłanowi nie przystoją fochy. Nie słucha ów, aż biskup muzykę przestrzeże, Że im struny, jeśli nie przestaną, porzeże. Umilkła, gdy prezydent przestraszył kapelę. Posadziwszy kanonik swoję saltarelę, Przyszedszy do biskupa — aż się zwinął w kłęby, Aż wpadł pod stół, tak dobrze da mu pięścią w zęby. Tu była rzecz dobrego
ciężej, Biskup jeden, a drugi kanonik, dwu księży Wielkie na całą Polskę, gdy się z sobą zwadzą, W trybunale koronnym zgorszenie wprowadzą. Tańcował na bankiecie, choć już inszy stoją, Choć już przestali, z damą ksiądz kanonik swoją. Napomina go biskup, że taniec tak płochy I takie kapłanowi nie przystoją fochy. Nie słucha ów, aż biskup muzykę przestrzeże, Że im struny, jeśli nie przestaną, porzeże. Umilkła, gdy prezydent przestraszył kapelę. Posadziwszy kanonik swoję saltarelę, Przyszedszy do biskupa — aż się zwinął w kłęby, Aż wpadł pod stół, tak dobrze da mu pięścią w zęby. Tu była rzecz dobrego
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 610
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mają. Nie jest to pałac Królewski/ * Ani pokoj Archanielski/ Synu mój umysł twój/ kochany/ Nawiedzać w połogu te ściany[...] Oj Matko ma ukochana/ Jest to wola Ojca Pana. Żebym się podło rodził/ Z grzechu świat wyswobodził. Czego pycha nabawiła/ * Aby skromność poskromiła. Takowe nieszczęsne złe fochy/ Skąd weźmie swe szwanki grzech płochy. Oj Synaczku ulubiony/ Czy będzie człek uwolniony: Z tego co Adam zbroił/ W przeklęctwo lud przystroił: Wprowadził go w cień przeklęty/ * Równo położył z bydlęty. Ratuj ich/ ratuj ich Synu mój. Niech mają w niebiesiech swój pokoj. A na cóżem
máią. Nie iest to páłac Krolewski/ * Ani pokoy Archányelski/ Synu moy vmysł twoy/ kochány/ Náwiedzáć w połogu te śćiány[...] Oy Mátko ma vkochána/ Iest to wola Oycá Páná. Zebym sie podło rodźił/ Z grzechu świát wyswobodźił. Czego pychá nábáwiłá/ * Aby skromność poskromiłá. Tákowe nieszcżęsne złe fochy/ Zkąd weźmie swe szwánki grzech płochy. Oy Synacżku ulubiony/ Czy będźie cżłek vwolniony: Z tego co Adam zbroił/ W przeklęctwo lud przystroił: Wprowádźił go w ćień przeklęty/ * Rowno położył z bydlęty. Rátuy ich/ rátuy ich Synu moy. Niech máią w niebieśiech swoy pokoy. A ná cożem
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: D2v
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
pogonią za sobą Śmierci nieubłaganej, która swe wyroki Miece na naród ludzki bez żadnej odwłoki. O, jako dziś bezpiecznych wielu oszukała, Którym się być powolną i łaskawą zdała! Ten, co wczora zakładał pałac niedobyty, Ali dziś w lichej trumnie legł deszczką nakryty; Któremu wielkie zgraje wczora się kłaniały, Dzisia go wszytkie fochy nagle odbieżały. Leci niepościgniona, czas jej ustępuje, Bierze, kto się nawinie, osób nie brakuje.
Noc po dniu, dzień po nocy gorszą noc przywodzi, Mgła nieprzejrzana roście — nie ta, która chłodzi Upragnione zagony; wszyscy na jej przyście Jako podcięte kłosy lecą oczywiście. Jednych w głębokie doły jako psów
pogonią za sobą Śmierci nieubłaganej, która swe wyroki Miece na naród ludzki bez żadnej odwłoki. O, jako dziś bezpiecznych wielu oszukała, Którym się być powolną i łaskawą zdała! Ten, co wczora zakładał pałac niedobyty, Ali dziś w lichej trumnie legł deszczką nakryty; Któremu wielkie zgraje wczora się kłaniały, Dzisia go wszytkie fochy nagle odbieżały. Leci niepościgniona, czas jej ustępuje, Bierze, kto się nawinie, osób nie brakuje.
Noc po dniu, dzień po nocy gorszą noc przywodzi, Mgła nieprzejrzana roście — nie ta, która chłodzi Upragnione zagony; wszyscy na jej przyście Jako podcięte kłosy lecą oczywiście. Jednych w głębokie doły jako psów
Skrót tekstu: TwarKBiczBar_I
Strona: 424
Tytuł:
Bicz boży abo krwawe łzy utrapionej matki ...
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
niedawno Stał na uchabie.
Wspomnisz o roli, DUCHOWNE.
Srodze go boli, Nie tykaj Matki,
Mniej pytaj Ojca Bo z tego kojca Wplątasz się w siatki;
Wrącz na cię suknie, I śmiało huknie, Prawem pogrozi;
I tak Mąż żwawy w Trąbę swej sławy Zmieni róg kozi;
Strojąc fochy Niezna swej fochy Co go żywiła,
Wara od nosa! Bo mu się kosa w Pałasz zmieniła.
Nie mów mu Bracie, Refleksje.
Sprawa po kacie, Gdy rzeczesz Kubo,
Mów mu MosPanie, Jakubie, Janie, To mu to lubo:
Lecz jeszcze by to Mniejsza że żyto w Mannę się zmieni,
Lub że dla sławy
niedawno Stał ná uchábie.
Wspomnisz o roli, DVCHOWNE.
Srodze go boli, Nie tykay Mátki,
Mniey pytay Oycá Bo z tego koycá Wplątasz się w śiatki;
Wrącz ná ćię suknie, Y śmiáło huknie, Práwem pogroźi;
Y ták Mąż żwáwy w Trąbę swey sławy Zmieni rog koźi;
Stroiąc fochy Niezna swey fochy Co go żywiłá,
Wárá od nosa! Bo mu się kosa w Páłász zmieniłá.
Nie mow mu Bráćie, REFLEXYE.
Spráwá po káćie, Gdy rzeczesz Kubo,
Mow mu MosPánie, Jákubie, Janie, To mu to lubo:
Lecz ieszcze by to Mnieysza że żyto w Mánnę się zmieni,
Lub że dla sławy
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 43
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
ten zerwie, i niechybnie dłużej Stać abo swój porzucić wóz musi w kałuży. Miłość boska złotym jest do nieba powrozem, Wiara i cnota końmi, grzech błotem, człek wozem. Kto złoty w grzechu urwał, na cóż, pytam, bawi? Złotego szukać trzeba; łykiem nie nadstawi. Wszytkie wymysły ludzkie, pozwierzchowne fochy Łykiem, mizernym łykiem są z lipowej sochy: Niech się dyscyplinuje, niech trudzi, niech suszy, Niechaj od stopy złoci obrazy po uszy, Niech dźwiga relikwije worem, niech je liże, Świec ztem tysięcy stawia, czci drewniane krzyże; Jeśli w grzechowym błocie wóz uwiązł i konie, Łyka to; serdecznej by
ten zerwie, i niechybnie dłużej Stać abo swój porzucić wóz musi w kałuży. Miłość boska złotym jest do nieba powrozem, Wiara i cnota końmi, grzech błotem, człek wozem. Kto złoty w grzechu urwał, na cóż, pytam, bawi? Złotego szukać trzeba; łykiem nie nadstawi. Wszytkie wymysły ludzkie, pozwierzchowne fochy Łykiem, mizernym łykiem są z lipowej sochy: Niech się dyscyplinuje, niech trudzi, niech suszy, Niechaj od stopy złoci obrazy po uszy, Niech dźwiga relikwije worem, niech je liże, Świec stem tysięcy stawia, czci drewniane krzyże; Jeśli w grzechowym błocie wóz uwiązł i konie, Łyka to; serdecznej by
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 83
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
białej płci kto zważy, Niech łagodnością pokorą nadrobi, Niestrawny kąsek w oliwie usmaży, Głaz nieużyty skruszy, w piasek zdrobi, Niechcę cię, podź sam, a natura frantem, Ma miłosierdzie nad Peregrynantem.
Jakoż Bogini zmiękczona skłonnością, KsIĄZĘCĄ, alić poczekawszy trochy, Srogość zaczyna nadgradzać miłością, Już ją powoli odstępują fochy, Im dłużej w pięknej przegląda się Twarzy, Tym bliższa ognia, czuje że ją parzy. I mówi: Piękny Feniksie, jak trudny, Obrałeś sobie, trakt do mego Państwa, Który bogaty, ale jest bezludny, Tu posłuszeństwa nie masz ni poddaństwa, Ty tu bądź Panem,nie myśl o odjeździe,
białey płći kto zważy, Niech łágodnością pokorą nádrobi, Niestráwny kąsek w oliwie usmaży, Głaz nieużyty skruszy, w piasek zdrobi, Niechcę cie, podź sam, á nátura frantem, Má miłosierdzie nád Peregrynantem.
Jákoż Bogini zmiękczona skłonnością, XIĄZĘCĄ, álić poczekáwszy trochy, Srogość záczyna nádgradzać miłością, Już ią powoli odstępuią fochy, Jm dłużey w piękney przegląda się Twárzy, Tym bliższa ognia, czuie że ią párzy. Y mowi: Piękny Fenixie, iák trudny, Obrałeś sobie, trákt do mego Państwa, Ktory bogáty, ále iest bezludny, Tu posłuszeństwa nie masz ni poddaństwa, Ty tu bądź Pánem,nie myśl o odiezdzie,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 65
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
przyjął ochotą nad me spodziewanie, Nie mógł się z niem nacieszyć, naczytać do woli. A w ostatku mnie prosił: »jeśli jaki boli Uraz ode mnie panią, żebym ja w tej mierze Do pomoderowania przyłożył się szczerze«.
»To widzisz — pani rzecze — moje się ziściły Słowa, że owe fochy jedną larwą były Gniewliwej fantazji i na pozór krzywy Wzrok — pokrywał afektów wizerunk prawdziwy. A tyś był zdechł od strachu! tchorzem-eś podszyty! Wszak-em ja tak sądziła, że to człek jest skryty, Nie da się wskok zrozumieć, stawa przy uporze, Lecz trwalsze niż na wosku pismo na marmurze. Tym zda mi
przyjął ochotą nad me spodziewanie, Nie mogł sie z niem nacieszyć, naczytać do woli. A w ostatku mie prosił: »jeśli jaki boli Uraz ode mnie panią, żebym ja w tej mierze Do pomoderowania przyłożył sie szczerze«.
»To widzisz — pani rzecze — moje się ziściły Słowa, że owe fochy jedną larwą były Gniewliwej fantazyej i na pozor krzywy Wzrok — pokrywał affektow wizerunk prawdziwy. A tyś był zdechł od strachu! tchorzem-eś podszyty! Wszak-em ja tak sądziła, że to człek jest skryty, Nie da się wskok zrozumieć, stawa przy uporze, Lecz trwalsze niż na wosku pismo na marmurze. Tym zda mi
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 56
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
na zwyciężcę spada, Nowy akademia wesoła rym składa; Panny z ganków i z okien, kosztownie przybrane, Ciskały pełną ręką kwiecia farbowane.
XXXII.
We wszystkich kątach nowe arki poczyniono; Tu zdobyczy pogańskie droższe zawieszono, Tam ogień, co Bizertę psował, malowany, Owdzie szturmy i w mieście lud pomordowany. Na teatrach fochy są dziwne, niezliczone, Gdzie błaznowie swe figle robią ucieszone. Po kamieniach i w każdem wyryto kościele: „Taką cesarstwa mają cześć wybawiciele”.
XXXIII.
Przy dźwięku krzykliwych trąb i różnej muzyki Więźniów smutnych z podbitej wiedziono Afryki; Pospólstwo proste między wyniosłemi śmiechy Ledwo zwyczajne w piersiach może mieć oddechy. Potem do pałaców
na zwyciężcę spada, Nowy akademia wesoła rym składa; Panny z ganków i z okien, kosztownie przybrane, Ciskały pełną ręką kwiecia farbowane.
XXXII.
We wszystkich kątach nowe arki poczyniono; Tu zdobyczy pogańskie droższe zawieszono, Tam ogień, co Bizertę psował, malowany, Owdzie szturmy i w mieście lud pomordowany. Na teatrach fochy są dziwne, niezliczone, Gdzie błaznowie swe figle robią ucieszone. Po kamieniach i w każdem wyryto kościele: „Taką cesarstwa mają cześć wybawiciele”.
XXXIII.
Przy dźwięku krzykliwych trąb i różnej muzyki Więźniów smutnych z podbitej wiedziono Afryki; Pospólstwo proste między wyniosłemi śmiechy Ledwo zwyczajne w piersiach może mieć oddechy. Potem do pałaców
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 317
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905