tę dziewkę, pięknej przed sobą urody? Często kołkiem bez świdra rozwalają kłody; Dopieroż, gdy go sporą popędzisz kijanią, Nie wątpię, że ta panna jutro będzie panią. I choć ta kłoda boków nie puści za klinem, Nie wynidzie spełna rok, obdarzy cię synem. Tylko go jak najrzeźwiej trzeba wtykać w fugi, Żeby się zaś do dziury nie przydawał drugi. 171 (P). PIRWEJ SOBKOWI, POTEM DOBKOWI
Już to raz, jeśli nie mylę się, drugi, Miły sąsiedzie, prosisz mnie o pługi. Skoro na swoim pozasiewam wzorze, Wtenczas ci mój pług, przyjacielu, zorze. Alboś zapomniał, co przypowieść
tę dziewkę, pięknej przed sobą urody? Często kołkiem bez świdra rozwalają kłody; Dopieroż, gdy go sporą popędzisz kijanią, Nie wątpię, że ta panna jutro będzie panią. I choć ta kłoda boków nie puści za klinem, Nie wynidzie spełna rok, obdarzy cię synem. Tylko go jak najrzeźwiej trzeba wtykać w fugi, Żeby się zaś do dziury nie przydawał drugi. 171 (P). PIRWEJ SOBKOWI, POTEM DOBKOWI
Już to raz, jeśli nie mylę się, drugi, Miły sąsiedzie, prosisz mnie o pługi. Skoro na swoim pozasiewam wzorze, Wtenczas ci mój pług, przyjacielu, zorze. Alboś zapomniał, co przypowieść
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 80
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, on musi na łoże. Dopieroż kiedy tych sen z sensyperdą zmoże, Wstawszy cicho, na palce przeważa się z palców I wyszedszy, wrzeciądzem założy zuchwalców. Każe zamknąć i okna ze drzwiami pospołu, Hajdukom strzec; sam pójdzie na obiad do stołu. Owi śpią, dzień śpią i noc, choć słońce przez fugi Świeci; nie budząc pana śpią na czczo i drugi. Aż skoro po weselu i ucieszy się tem, Wypuści ich i odda pijakom wet wetem. 85 (P). TRUDNO POD CHUDĄ ŚWINIĄ O TŁUSTE PROSIĘ JAKI PAN, TAKI KRAM
Niedawno, gdy do domu z Krakowa się kwapię, Potykam na wędzonej służałego szkapie
, on musi na łoże. Dopieroż kiedy tych sen z sensyperdą zmoże, Wstawszy cicho, na palce przeważa się z palców I wyszedszy, wrzeciądzem założy zuchwalców. Każe zamknąć i okna ze drzwiami pospołu, Hajdukom strzec; sam pójdzie na obiad do stołu. Owi śpią, dzień śpią i noc, choć słońce przez fugi Świeci; nie budząc pana śpią na czczo i drugi. Aż skoro po weselu i ucieszy się tem, Wypuści ich i odda pijakom wet wetem. 85 (P). TRUDNO POD CHUDĄ ŚWINIĄ O TŁUSTE PROSIĘ JAKI PAN, TAKI KRAM
Niedawno, gdy do domu z Krakowa się kwapię, Potykam na wędzonej służałego szkapie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 239
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
STAROŚCIE BRZEZIŃSKIEMU, Z JEJMOŚCIĄ PANIĄ DĄBSKĄ, CHORĄŻYNĄ ZATORSKĄ
Kiedy obręcz brzozowa na dębowej pipie, Twierdzą bednarze, że się nierychło rozsypie, Zwłaszcza jeśli dąb młody, opatrzywszy pierwej, Żeby dna (co się trafia) nie stoczyły czerwy; Inaczej, chociażbyś giął jednę wedle drugiej, Zawsze będzie puszczała, bo ma słabe fugi, Ani czopu przybijaj, żebyś tym pochopem Dągi we dnie z wątorów nie wytrącił czopem. Lubo tam miód sycony, lub winna jagoda, Cokolwiek jest, i soku brzozowego szkoda; Dla czego od przygody, mój zacny Mielecki, Zawczasu sporządzone nie zawadzą niecki. Aleć gdzie dąb rodząjny stanie blisko brzozy, Żołądź
STAROŚCIE BRZEZIŃSKIEMU, Z JEJMOŚCIĄ PANIĄ DĄBSKĄ, CHORĄŻYNĄ ZATORSKĄ
Kiedy obręcz brzozowa na dębowej pipie, Twierdzą bednarze, że się nierychło rozsypie, Zwłaszcza jeśli dąb młody, opatrzywszy pierwej, Żeby dna (co się trafia) nie stoczyły czerwy; Inaczej, chociażbyś giął jednę wedle drugiej, Zawsze będzie puszczała, bo ma słabe fugi, Ani czopu przybijaj, żebyś tym pochopem Dągi we dnie z wątorów nie wytrącił czopem. Lubo tam miód sycony, lub winna jagoda, Cokolwiek jest, i soku brzozowego szkoda; Dla czego od przygody, mój zacny Mielecki, Zawczasu sporządzone nie zawadzą niecki. Aleć gdzie dąb rodząjny stanie blisko brzozy, Żołądź
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 428
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: „Nie wadzą, ojcze (najpewniejsza droga, Jako mówią Polacy, przez świętych do Boga), Bo na gruncie kościelnym wiarę moją sadzę I sam proszę, i wszytkim chrześcijanom radzę Prosić ich o przyczynę; na to oczy bolą, Co z boską i z kościelną nie zgadza się wolą: Że nazbyt przestrugując zamierzone fugi, Przenosimy, co panu należy, na sługi. Nie usłyszy dziś pieśni nikt w kościele nowych, Prócz, i to po łacinie, kilku Dawidowych, Które gra organista Bogu przy kantorze Na pijanym, co często trafia się, nieszporze. Swym patriarchom mniszy, swym patronom fary, Jemu nikt, chociaż Paweł nowy,
: „Nie wadzą, ojcze (najpewniejsza droga, Jako mówią Polacy, przez świętych do Boga), Bo na gruncie kościelnym wiarę moją sadzę I sam proszę, i wszytkim chrześcijanom radzę Prosić ich o przyczynę; na to oczy bolą, Co z boską i z kościelną nie zgadza się wolą: Że nazbyt przestrugując zamierzone fugi, Przenosimy, co panu należy, na sługi. Nie usłyszy dziś pieśni nikt w kościele nowych, Prócz, i to po łacinie, kilku Dawidowych, Które gra organista Bogu przy kantorze Na pijanym, co często trafia się, nieszporze. Swym patryjarchom mniszy, swym patronom fary, Jemu nikt, chociaż Paweł nowy,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 520
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tej Ceremonii zasiadszy na krzesłach Cantata y Serentata przez wybornych śpiewaków Włoskich in Honorem et Plausum Najaś. Monarchini Jejmci Rosyjskiej skoncypowane peragebatur, Izba Senatorska w takowej na ten Akt Solenny była egzornacyj. Pawiment albo posadzka w Tafle de novo wysadzona, Podniebienie Gipsem renowowane, circum circa cała Izba kolumnami drzewianemi snycerską robotą wyrobionemi biało złocisto w fugi z sznyrklami wyzłoconemi i kapitelami pod Gzyms danemi restaurowana Arkusy drzewiane z Hebami Przeświet. Województw wszystkich pędzlem doskonałego Malarza adorowane, i na Arkadach nad Oknami Województw i Ziem Insignia reprezentowane były. Pro hoc Aclu Solemni miedzy kolumnami cała Izba aksamitem purpurowym obita y pensilibus speculis pięknie akomodowana z lustrami przy gęstej iluminacyj ozdobną temu Aktowi czyniła aparencją
tey Ceremonii zaśiadszy ná krzesłach Cantata y Serentata przez wybornych śpiewakow Włoskich in Honorem et Plausum Naiaś. Monarchini Jeymći Rossyiskiey skoncypowane peragebatur, Izba Senatorska w takowey na ten Akt Solenny była exornacyi. Pawiment albo posadzka w Tafle de novo wysadzona, Podniebienie Gipsem renowowane, circum circa cała Izba kolumnami drzewianemi snycerską robotą wyrobionemi biało złocisto w fugi z sznyrklami wyzłoconemi y kapitelami pod Gzyms danemi restaurowana Arkusy drzewiane z Hebami Przeświet. Woiewodztw wszystkich pędzlem doskonałego Malarza adorowane, y ná Arkadach nad Oknami Woiewodztw y Ziem Insignia reprezentowane były. Pro hoc Aclu Solemni miedzy kolumnami cała Izba axamitem purpurowym obita y pensilibus speculis pieknie akkomodowana z lustrami przy gęstey illuminacyi ozdobną temu Aktowi czyniła apparencyą
Skrót tekstu: GazPol_1736_83
Strona: 2
Tytuł:
Gazety Polskie
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Jan Milżewski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1736
Data wydania (nie wcześniej niż):
1736
Data wydania (nie później niż):
1736
FALA
Pozbywszy surowego oceanu wirem Kotwice, garniemy się do brzegu lawirem; Alić się wszelka od nas nadzieja oddala, Pełno strachu, o Boże nasz, I POKI-SZ FALA, Póki serce żałosne srogie szturmy tłuką, Już siły, już rozumu nie staje z nauką, Za okropnym zerwaniem kiedy kotwy drugiej Opłakana łódź nasza spięte puszcza fugi. Już się rzewnymi łzami nasze morze mąci, Już o grzechową Scyllę ten okręt roztrąci, Który dotąd za trzema kotwami stał cale: Już dwie, jedna po drugiej, nie strzymały fale, Już nas okrutny Neptun słoną wodą poi I POKI-SZ FALA, pókiż, o Boże, śmierć broi, Ratuj, zmiłuj się
FALA
Pozbywszy surowego oceanu wirem Kotwice, garniemy się do brzegu lawirem; Alić się wszelka od nas nadzieja oddala, Pełno strachu, o Boże nasz, I POKI-SZ FALA, Póki serce żałosne srogie szturmy tłuką, Już siły, już rozumu nie staje z nauką, Za okropnym zerwaniem kiedy kotwy drugiej Opłakana łódź nasza spięte puszcza fugi. Już się rzewnymi łzami nasze morze mąci, Już o grzechową Scyllę ten okręt roztrąci, Który dotąd za trzema kotwami stał cale: Już dwie, jedna po drugiej, nie strzymały fale, Już nas okrutny Neptun słoną wodą poi I POKI-SZ FALA, pókiż, o Boże, śmierć broi, Ratuj, zmiłuj się
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 547
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Cokolwiek się ciężkiego trafi i nawinie, Miece wszytko z okrętu: fasy, bele, skrzynie, Uprząta w każdem miejscu i w każdej komorze I w łakome bogaty towar ciska w morze. Jeden pompy pilnuje i słabej nadzieje Wspierając jakokolwiek, morze w morze leje I wyciąga niewczesne wody ze dna; drugi Utyka roztłuczone i rozbite fugi. PIEŚŃ XIX.
L.
Cztery dni w takiem strachu, w takiej trwodze byli I o żywocie byli zgoła już zwątpili; I zupełne zwycięstwo jużby było miało, By było morze gniew swój kęs dłużej trzymało. Ale jem uczyniła nadzieję pogody I że wrychle miały być ubłagane wody, Światłość świętego Herma, która nagle
Cokolwiek się ciężkiego trafi i nawinie, Miece wszytko z okrętu: fasy, bele, skrzynie, Uprząta w każdem miejscu i w każdej komorze I w łakome bogaty towar ciska w morze. Jeden pompy pilnuje i słabej nadzieje Wspierając jakokolwiek, morze w morze leje I wyciąga niewczesne wody ze dna; drugi Utyka roztłuczone i rozbite fugi. PIEŚŃ XIX.
L.
Cztery dni w takiem strachu, w takiej trwodze byli I o żywocie byli zgoła już zwątpili; I zupełne zwycięstwo jużby było miało, By było morze gniew swój kęs dłużej trzymało. Ale jem uczyniła nadzieję pogody I że wrychle miały być ubłagane wody, Światłość świętego Herma, która nagle
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 97
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
do niej, A kto dziś pęto kładzie, pętem mu oddzwoni; Przeto skoro dał spore szabli swej obroki, Ciemne oczom pogańskim zakryły go mroki. Toż całą noc błądziwszy prawie kiedy świta, Skinderbaszy Wołosza da, skoro go schwyta. Tak Warro, pomienionej bitwy hetman drugi, Choć swoją porywczością Rzym wdał w ciasne fugi, Że nie zaraz rozpaczał, nie zaraz się trwożył, Ale zdrowie ojczyzny z swym zdrowiem położył, Chociaż wojsko straciwszy, uciekł po przegranej, A wżdy od wszytkich stanów mile był witany, CZĘŚĆ PIERWSZA
Że ostatniej nadzieje o ziemię nie rzuci, Pomniąc, że kogo wieczór fortuna zasmuci, Tego rano pocieszy, a kto
do niej, A kto dziś pęto kładzie, pętem mu oddzwoni; Przeto skoro dał spore szabli swej obroki, Ciemne oczom pogańskim zakryły go mroki. Toż całą noc błądziwszy prawie kiedy świta, Skinderbaszy Wołosza da, skoro go schwyta. Tak Warro, pomienionej bitwy hetman drugi, Choć swoją porywczością Rzym wdał w ciasne fugi, Że nie zaraz rozpaczał, nie zaraz się trwożył, Ale zdrowie ojczyzny z swym zdrowiem położył, Chociaż wojsko straciwszy, uciekł po przegranéj, A wżdy od wszytkich stanów mile był witany, CZĘŚĆ PIERWSZA
Że ostatniej nadzieje o ziemię nie rzuci, Pomniąc, że kogo wieczór fortuna zasmuci, Tego rano pocieszy, a kto
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 34
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
miejsce u siebie staremu przysłowiu, Uciekli i nogami poradzlii zdrowiu, Jadą na nich Kozacy i nic nie opożdżą, Skoro im odbieżaną armatę zagwożdżą, Bo jej unieść nie mogli, ani było czasu Bawić się i słońce też spadało z kompasu. A Turcy swój nadołek wziąwszy w zęby długi, Rzadko który w zawoju, rozpuścili fugi. Konne szyki mijają i prosto pod działa Do obozu haramża ona uciekała. Teraz był czas pomścić się porażki tak brzydkiej Na Kozakach i swoje wesprzeć niedobitki Takim wojskiem niezmiernym, na które w pół pola Wypinała zatyłki kozacka swawola. Kilka padło tysięcy Turków, że posiłku Nie mieli; i Chodkiewicz, dzień widząc na schyłku,
miejsce u siebie staremu przysłowiu, Uciekli i nogami poradzlii zdrowiu, Jadą na nich Kozacy i nic nie opożdżą, Skoro im odbieżaną armatę zagwożdżą, Bo jej unieść nie mogli, ani było czasu Bawić się i słońce też spadało z kompasu. A Turcy swój nadołek wziąwszy w zęby długi, Rzadko który w zawoju, rozpuścili fugi. Konne szyki mijają i prosto pod działa Do obozu haramża ona uciekała. Teraz był czas pomścić się porażki tak brzydkiéj Na Kozakach i swoje wesprzeć niedobitki Takim wojskiem niezmiernym, na które w pół pola Wypinała zatyłki kozacka swawola. Kilka padło tysięcy Turków, że posiłku Nie mieli; i Chodkiewicz, dzień widząc na schyłku,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 155
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
się nada, rąbią, kolą śmiele: Tak okropnym i Turcy i naszy widziadłem, Między młotem a między zostając kowadłem. Co na to z dalszych szyków patrzali i z wału, Już ledwo w drugim dusza rusza się pomału; Raz bledną, drugi płoną; raz nadzieja, drugi Strach im serca okrutny w ciasne wprawia fugi. Turcy liczbie i ludzi ufają wyboru; Ciż by mieli sromotę dziś uczynić wczoru, Czoło wojska całego, którym świeżą skronie Kwitnęły wiktoryją? Nie boją się o nie. Naszy zaś garść swych widząc w zastępie tak srogiem Samym się tylko cieszą miłosiernym Bogiem, Który w słabości moc swą pokazuje zwykle, Że i tu
się nada, rąbią, kolą śmiele: Tak okropnym i Turcy i naszy widziadłem, Między młotem a między zostając kowadłem. Co na to z dalszych szyków patrzali i z wału, Już ledwo w drugim dusza rusza się pomału; Raz bledną, drugi płoną; raz nadzieja, drugi Strach im serca okrutny w ciasne wprawia fugi. Turcy liczbie i ludzi ufają wyboru; Ciż by mieli sromotę dziś uczynić wczoru, Czoło wojska całego, którym świeżą skronie Kwitnęły wiktoryją? Nie boją się o nie. Naszy zaś garść swych widząc w zastępie tak srogiém Samym się tylko cieszą miłosiernym Bogiem, Który w słabości moc swą pokazuje zwykle, Że i tu
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 194
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924