Chorągwie, Działa w Bateriach, Zahary albo Magacyny ze Zbożem, Chlebami, Mąkami, Owsami i inszymi Żywnościami, to wszystko się wzdobycz Szwedom dostało. Tak tedy gdy już Nieprzyjaciel ze wszystkich Miejsc i Placów spędzony i zbity był, poszedł Król I. M. z Wojskiem swoim nad Dźwinę wdolinię, chcąc zaraz wtejze Furyj na Kober Szaniec uderzyć, wktórym było 300. Moskalów tam zbliżywszy się do niego, znaleźli że ani żywego Ducha niebyło ale zbojazni cale pouciekali Szaniec opuściwszy, do którego Król I. M. Komenderował jednego Kapitana skilkudziesiąt Żołnierzyj Działa których wprętkości zsobą wziąć niemogli zlawetów pozrzucali. Crterysta Moskwy przeprawiło się na jeden
Chorągwie, Działa w Báteryách, Záháry álbo Mágácyny ze Zbożem, Chlebami, Mąkámi, Owsámi y inszymi Zywnosciami, to wszystko się wzdobycz Szwedom dostáło. Ták tedy gdy iuż Nieprzyiaciel ze wszystkich Mieysc y Plácow spędzony y zbity był, poszedł Krol I. M. z Woyskiem swoym nad Dzwinę wdolinię, chcąc záraz wteyze Furyi na Kober Szaniec uderzyć, wktorym było 300. Moskalow tám zbliżywszy się do niego, znalezli że ani zywego Duchá niebyło ále zboiazni cale pouciekáli Szaniec opusciwszy, do ktorego Krol I. M. Commenderował iednego Kapitáná skilkudziesiąt Zołnierzyi Dziáłá ktorych wprętkosci zsobą wziąc niemogli zlawetow pozrzucáli. Crterystá Moskwy przepráwiło się na ieden
Skrót tekstu: RelRyg
Strona: 4
Tytuł:
Krótka a prawdziwa relacja o akcji wojennej [...] pod Rygą
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
niezmierzone do przebycia knieje, Ani podobne potomnym nadzieje, Polskiemu kiedy naradu, Słonej skusić Meotydy brodu, - Smoleńsk tęgiemi wysadził pioruny, Stolica jego nie uszła fortuny, Car sam twardo ouzdany, Brzmiał ciężkiemi w triumfie kajdany. Ku letnim potem Notom się obrócił, Gdzie tak osmańską Hydrę onę skrócił, Że w pół furyj swych opłonął, Że pożarte zwycięstwo wyzionął. Zatrzymał koła w samym biegu prawie Fortuny szwedzkiej, o! które łaskawie Na świat mu wszystek służyły, Do swych nieba mniej przychylne były. Szczęśliwy trzykroć! gdzieby nie dotkliwe Zazdrości żądło! Cnoty jego żywe Przyszły wiek mile przypomni, I cień chwytać będą ich potomni. WIERSZ
niezmierzone do przebycia knieje, Ani podobne potomnym nadzieje, Polskiemu kiedy naradu, Słonej skusić Meotydy brodu, - Smoleńsk tęgiemi wysadził pioruny, Stolica jego nie uszła fortuny, Car sam twardo ouzdany, Brzmiał ciężkiemi w tryumfie kajdany. Ku letnim potem Notom się obrócił, Gdzie tak osmańską Hydrę onę skrócił, Że w pół furyj swych opłonął, Że pożarte zwycięstwo wyzionął. Zatrzymał koła w samym biegu prawie Fortuny szwedzkiej, o! które łaskawie Na świat mu wszystek służyły, Do swych nieba mniej przychylne były. Szczęśliwy trzykroć! gdzieby nie dotkliwe Zazdrości żądło! Cnoty jego żywe Przyszły wiek mile przypomni, I cień chwytać będą ich potomni. WIERSZ
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 90
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, progi! Dobranoc, siostry, dobranoc kochane! Jako lilije, jak kwiecie różane — Żyjcie, kwitnijcie! a cośmy żyć mieli Dłużej, mym wiekiem niech was Bóg podzieli! A wy, nielube — jeźli co umiecie, Terazże, co chcąc z nami, wiatry, czyńcie! Niech już nie cierpiem furyj ustawicznych, Wichrów, bałwanów i wód okolicznych! Stłuczcie już okręt, z każdej strony bijcie, A ciał się naszych —gdy chcecie — nazrzyjcie! Albo Ty otwórz po wtóre niebiosy, Ogromco straszny, i puść swoje głosy Wziąwszy z nas duszę do siebie na wieki, Ciśnij na okręt piorun z świętej
, progi! Dobranoc, siostry, dobranoc kochane! Jako lilije, jak kwiecie różane — Żyjcie, kwitnijcie! a cośmy żyć mieli Dłużej, mym wiekiem niech was Bóg podzieli! A wy, nielube — jeźli co umiecie, Terazże, co chcąc z nami, wiatry, czyńcie! Niech już nie cierpiem furyj ustawicznych, Wichrów, bałwanów i wód okolicznych! Stłuczcie już okręt, z każdej strony bijcie, A ciał się naszych —gdy chcecie — nazrzyjcie! Albo Ty otwórz po wtóre niebiosy, Ogromco straszny, i puść swoje głosy Wziąwszy z nas duszę do siebie na wieki, Ciśnij na okręt piorun z świętej
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 142
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
uczynił kilkanaście skoków, Wzdłuż na trzydzieści, a wszerz na szesnaście kroków. PIEŚŃ XXVI.
CXXX.
Duże było porwanie; przecię z siodła swego I z konia Doralika nie spadła durnego. Krzyczy, o zdrowiu żadnej nadzieje już nie ma, Że ją z wysoka głupi szkapa zrzuci, mniema. Ten bieży, od piekielnych furyj przymuszony, Jakoby od samego diabła beł niesiony. Już jej głosu nie słychać: nigdy, nigdy strzała, Z cięciwy wypuszczona, prędzej nie leciała.
CXXXI.
Cudem Rodomont takiem srodze przerażony, Przestał bitwy i na głos, gdzie biegł koń szalony, Ratować Doraliki pojechał zarazem; Marfizie, Rugierowi już też swem żelazem
uczynił kilkanaście skoków, Wzdłuż na trzydzieści, a wszerz na szesnaście kroków. PIEŚŃ XXVI.
CXXX.
Duże było porwanie; przecię z siodła swego I z konia Doralika nie spadła durnego. Krzyczy, o zdrowiu żadnej nadzieje już nie ma, Że ją z wysoka głupi szkapa zrzuci, mniema. Ten bieży, od piekielnych furyj przymuszony, Jakoby od samego djabła beł niesiony. Już jej głosu nie słychać: nigdy, nigdy strzała, Z cięciwy wypuszczona, prędzej nie leciała.
CXXXI.
Cudem Rodomont takiem srodze przerażony, Przestał bitwy i na głos, gdzie biegł koń szalony, Ratować Doraliki pojechał zarazem; Marfizie, Rugierowi już też swem żelazem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 318
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przez góry, skały, pola, rzeki, lasy Biega, rozumu zbywszy, prawdziwie szalony: Próżno kościół z cesarstwem chce jego obrony.
XLIII.
Przyczynyć nie umiem dać głupstwa tak wielkiego, Bom nie mogła nic o tem zasiądz skutecznego; Dosyć masz, iż patrzyły na to oczy moje, Gdy go trapiły wściekłych furyj niepokoje. Szaty zdrapawszy własne, potem miecz i one Porozrzucał, nieszczęsny, zbroje doświadczone. Te rycerz jakiś zebrał i pniak okrył wielki, Aby idąc bił czołem bohatyr jem wszelki.
XLIV.
Ale tegoż dnia jeszcze przyszedszy w te strony, Syn Agrykanów gwałtem wziął miecz zawieszony. Tak znowu Duryndana u pogaństwa w mocy
przez góry, skały, pola, rzeki, lasy Biega, rozumu zbywszy, prawdziwie szalony: Próżno kościół z cesarstwem chce jego obrony.
XLIII.
Przyczynyć nie umiem dać głupstwa tak wielkiego, Bom nie mogła nic o tem zasiądz skutecznego; Dosyć masz, iż patrzyły na to oczy moje, Gdy go trapiły wściekłych furyj niepokoje. Szaty zdrapawszy własne, potem miecz i one Porozrzucał, nieszczęsny, zbroje doświadczone. Te rycerz jakiś zebrał i pniak okrył wielki, Aby idąc bił czołem bohatyr jem wszelki.
XLIV.
Ale tegoż dnia jeszcze przyszedszy w te strony, Syn Agrykanów gwałtem wziął miecz zawieszony. Tak znowu Duryndana u pogaństwa w mocy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 439
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Do pałasza to było, nie do zębów Panie Bohatyrze jak pies Brytański. B. Usłyszawszy krzyk, huk hałas, Pluto Monarcha wiekuistej ciemnice wpadnie między nas, rozwadzając afekty, zobu stron w zapalczywość zapędzony. T. Widzieć Monarchę rozwadzającego dwóch hultajów na ulicy pijanych, była rzecz przypatrowania się godna. B. Pełen furyj, jadu i zapalczywości, chybiwszy Radamanta, dałem niechcący w paszczękę Plutonowi, tak potężnie, że mu z chrząstką pospołu z nosa ładunek wyleciał. Radamant wtąż za uchyleniem się moim chyżo, z trefunku chlustnął go w twarz, że mu prawe wylazło oko. T. Pospolita to, iż ten ledwie nie zawsze ma
. Do páłásza to było, nie do zębow Pánie Bohátyrze iák pies Brytáński. B. Vsłyszawszy krzyk, huk háłás, Pluto Monárchá wiekuistey ćiemnice wpádnie między nas, rozwadzáiąc áffekty, zobu stron w zápálczywość zápędzony. T. Widźieć Monárchę rozwadzáiącego dwoch hultáiow ná vlicy piiánych, byłá rzecz przypátrowánia się godna. B. Pełen furyi, iádu y zápálczywośći, chybiwszy Rádámánthá, dałem niechcący w pászczekę Plutonowi, ták potężnie, że mu z chrząstką pospołu z nosá ładunek wylećiał. Rádámánth wtąż zá vchyleniem się moim chyzo, z trefunku chlustnął go w twarz, że mu práwe wylázło oko. T. Pospolitá to, iż ten ledwie nie záwsze ma
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 41
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
odrzucił, Pogan obyczaje, Żeby człek latał nikt wiary nie daje.
Ucisz się auro, nie szum, zwolna dmuchaj, Impet zatrzymaj, nie mrucz, nie hałasuj, Z pilnością tego co ci powiem słuchaj, Urazy do mnie uroszczone skasuj, Wszak nie ja jestem twych odmian Autorką, Być za co nie mam furyj Sukcesorką. Na rzecz gotowę trafiam w wielu Księgach, Zal mnie nad ludzkim zawodem unasza, Jak wielom prawa złomałeś w przysięgach, Wolno się o to spytać Eneasza, Wolno Ulissa którymiś ty rządził, Jak długoś tych dwóch lawirując błądził. Mnieś nie zaszkodził w niczym nie zasmucił, Bo mi też niemasz
odrzucił, Pogan obyczaie, Zeby człek látał nikt wiary nie daie.
Ucisz się auro, nie szum, zwolna dmuchay, Impet zátrzymay, nie mrucz, nie háłasuy, Z pilnością tego co ći powiem słuchay, Urázy do mnie uroszczone skássuy, Wszák nie ia iestem twych odmian Autorką, Bydź zá co nie mam furyi Sukcessorką. Ná rzecz gotowę trafiam w wielu Xięgach, Zal mnie nad ludzkim záwodem unásza, Ják wielom práwa złomałeś w przysięgach, Wolno się o to spytać Eneasza, Wolno Ulissa ktorymiś ty rządził, Ják długoś tych dwoch lawiruiąc błądził. Mnieś nie zászkodził w niczym nie zásmucił, Bo mi też niemasz
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 156
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
pieszy — Podobieństwa nie było koło bożej arki, Gorsząc Żydy, pogany, gorsząc niedowiarki. Pytam: mogąż być większe, nie bez ciężkiej szkody Dusz ludzkich, bałwochwalstwa jawnego dowody?” Kiedy luter coraz to goręcej naciera I mnie się też na afekt podobny z nim zbiera, Ale żeby zaś nie rzekł, że do furyj spieszę, Jeszcze argumentami raz się z nim pokrzeszę: „Ile — rzekę — zrozumieć z mowy mogę twojej, Bożej to obraz Matki, któremu przystoi Wszelkie poszanowanie; jej samej w tym rzędzie Żadna męska, żadna płeć biała nie przesiędzie. Boga w żywocie nosić i urodzić człekiem, Powijać go i karmić macierzyńskim mlekiem,
pieszy — Podobieństwa nie było koło bożej arki, Gorsząc Żydy, pogany, gorsząc niedowiarki. Pytam: mogąż być większe, nie bez ciężkiej szkody Dusz ludzkich, bałwochwalstwa jawnego dowody?” Kiedy luter coraz to goręcej naciera I mnie się też na afekt podobny z nim zbiera, Ale żeby zaś nie rzekł, że do furyj spieszę, Jeszcze argumentami raz się z nim pokrzeszę: „Ile — rzekę — zrozumieć z mowy mogę twojej, Bożej to obraz Matki, któremu przystoi Wszelkie poszanowanie; jej samej w tym rzędzie Żadna męska, żadna płeć biała nie przesiędzie. Boga w żywocie nosić i urodzić człekiem, Powijać go i karmić macierzyńskim mlekiem,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 365
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i nie płocha. Niech się z niemi wprzód mile niźli powendruję Rozmówię ostatni raz, niech ich pocałuję: Miło mi to, i o to nakoniec cię proszę, Jeślić snadź sczym się z Żału nie pomiślnym głoszę. Miej to wsercu swym tylko, lecz żebyś w pamięci Miał mię większej, tych furyj Które mi gniew nieci Zapomni: Jas. Zapomniałem ja cale wszytkiego, Ciebie proszę powściągnij gniewu trochę tego. Bądź łagodna: Spoczynek Wszystkie biedy leczy Med. Poszędł: Tak to? idziesz mnie zapomniawszy wrzeczy, I tak wielu mych zasług? wyszłam ci z pamięci? Nie wyńdę, teraz trzeba wszystkich węzwać
y nie płocha. Niech się z nięmi wprzod mile niźli powęndruię Rozmowię ostátni raz, niech ich pocáłuię: Miło mi to, y o to nákoniec cię proszę, Jeślić snádź zcżym się z Zału nie pomiślnym głoszę. Miey to wsercu swym tylko, lecż żebyś w pamięći Miał mię większey, tych furyy Ktore mi gniew nieći Zápomni: Ias. Zápomńiałem ia cále wszytkiego, Ciebie proszę powśćiągniy gńiewu trochę tego. Bądź łágodna: Spocżynek Wszystkie biedy lecży Med. Poszędł: Ták to? idźiesz mnie zápomniawszy wrzecży, I ták wielu mych zásług? wyszłám ci z pamięći? Nie wyńdę, teraz trzebá wszystkich węzwáć
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 99
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
mię zdejmuje. Wre zazdrość, dawny się gniew wręce wraca znowu Nienawisne: gdzie wiedziesz jestem pogotowu. Oby liczba Nioby z mego wyszła była Żywota! żebym dwa kroć siedmioro zrodziła Matka dziatek! stałam się nieplodną do kary - Dość dwóch Ojcu, i Bratu rodzę na ofiary. Dokąd się ten tłum wali Furyj nie łaskawy? Kogo szuka? na kogo bicz gotuje krwawy? Komu rota piekelna krwawemi świecami Przegraża? wielkiemi bicz zaswisnął wężami. Zapleciony: kogo zła chce trąmem Megera Uderzyć, i czyja to poszarana cera W sztuki stoi? Brat widzę jest i zemsty woła Dąmy, ale wraz woczy wszystkie śmiece zgoła. Szarp piersi
mię zdeymuie. Wre zazdrośc, dawny się gńiew wręce wraca znowu Nienáwisne: gdźie wiedźiesz iestęm pogotowu. Oby licżbá Nioby z mego wyszłá byłá Zywotá! żebym dwa kroć siedmioro zrodźiłá Mátká dźiatek! stáłám się nieplodną do káry - Dość dwoch Oycu, y Brátu rodzę ná ofiáry. Dokąd się ten tłum wáli Furyy nie łaskáwy? Kogo szuka? ná kogo bicż gotuie krwáwy? Komu rotá piekelna krwáwęmi swiecámi Przegraża? wielkięmi bicż zaswisnął wężámi. Záplećiony: kogo zła chce trąmem Megerá Vderzyć, y czyiá to poszáráná cerá W sztuki stoi? Brát widzę iest y zęmsty wołá Dąmy, ále wraz woczy wszystkie smiece zgołá. Szarp piersi
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 116
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696