siarką miasto soli Posypie, miasto masła mazią go osmoli; A oni chudzi, którzy chociaż ciała trudzą, Piejąc we dnie i w nocy, ludzi z grzechów budzą, Ogłaszając dzień, żadną nie przerwany nocą, W białe się orły nagłe z kapłonów obrócą. Bezpieczni i od lisów, i od nocnych sępów, Wzlecą górnym obłokiem do Pana zastępów, Gdzie mu dwadzieścia cztery starcowie pocześni Na wieki wieczne pieją godne chwały pieśni. To gdy myślę, święte się kończyły obrzędy; Wrzeszczą kury, zebrane w kupę z różnej grzędy. Ludzie wierzą, że ich już nie uszkodzi kania, Kiedy święty Mikołaj kurczęta ogania; Ja się tobie nie wedle prostego
siarką miasto soli Posypie, miasto masła mazią go osmoli; A oni chudzi, którzy chociaż ciała trudzą, Piejąc we dnie i w nocy, ludzi z grzechów budzą, Ogłaszając dzień, żadną nie przerwany nocą, W białe się orły nagłe z kapłonów obrocą. Bezpieczni i od lisów, i od nocnych sępów, Wzlecą górnym obłokiem do Pana zastępów, Gdzie mu dwadzieścia cztery starcowie pocześni Na wieki wieczne pieją godne chwały pieśni. To gdy myślę, święte się kończyły obrzędy; Wrzeszczą kury, zebrane w kupę z różnej grzędy. Ludzie wierzą, że ich już nie uszkodzi kania, Kiedy święty Mikołaj kurczęta ogania; Ja się tobie nie wedle prostego
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
krótkiego życia nie wiedziała? Gdyby mój wiek przechodził Matuzala w lata, jeszcze by mi za fawor ta uszła prywata. Zda mi się, że zmarłemu owa to dziecina tak rzecze: „Umarł stary!” – co mówić poczyna. Tak też pewnym robaczkom dzień zda się być rokiem, gdy już dłużej nie może żyć górnym wyrokiem. I kwiatek, który z rana spod ziemie wyziera, za wiek licząc godziny, w wieczór obumiera. Kwiateczku, z rana dzieckiem, w pół dnia mężem całym, w zachodzie słońca jesteś już, kwiatku, zgrzybiałym! Umierasz z zajściem słońca, rodzisz się, gdy świta, jeden cię Febus dzieckiem, mężem
krótkiego życia nie wiedziała? Gdyby mój wiek przechodził Matuzala w lata, jeszcze by mi za fawor ta uszła prywata. Zda mi się, że zmarłemu owa to dziecina tak rzecze: „Umarł stary!” – co mówić poczyna. Tak też pewnym robaczkom dzień zda się być rokiem, gdy już dłużej nie może żyć górnym wyrokiem. I kwiatek, który z rana spod ziemie wyziera, za wiek licząc godziny, w wieczór obumiera. Kwiateczku, z rana dzieckiem, w pół dnia mężem całym, w zachodzie słońca jesteś już, kwiatku, zgrzybiałym! Umierasz z zajściem słońca, rodzisz się, gdy świta, jeden cię Febus dzieckiem, mężem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 65
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
muzyką albo też skargami czas trawić, a z mych oczu łzy płyną rzekami. Ach, żebym nie śpiewała, głos przestroga skraca, bo się żałość codzienna już w zwyczaj obraca. Ani też plac wesela i czas nie dozwala śpiewać, bo smutek treny wszytkie na mię zwala. Cóż, chcecie, bym was górnym głosem ucieszyła wprzód, nim-em się z niebieską ojczyzną złączyła? Przebaczcie mi, wbrew by to górnym szczęściom było ani by samo miejsce śpiewać dozwoliło. Gdy już (będąc wygnanką) ojczyznę odmienię, wtenczas wdzięcznych stron ruszę, wtenczas wydam pienie. Przebaczcie, żaden nie ma chęci do śpiewania, kogo szczęście okrutne tak mizernie zrania
muzyką albo też skargami czas trawić, a z mych oczu łzy płyną rzekami. Ach, żebym nie śpiewała, głos przestroga skraca, bo się żałość codzienna już w zwyczaj obraca. Ani też plac wesela i czas nie dozwala śpiewać, bo smutek treny wszytkie na mię zwala. Cóż, chcecie, bym was górnym głosem ucieszyła wprzód, nim-em się z niebieską ojczyzną złączyła? Przebaczcie mi, wbrew by to górnym szczęściom było ani by samo miejsce śpiewać dozwoliło. Gdy już (będąc wygnanką) ojczyznę odmienię, wtenczas wdzięcznych stron ruszę, wtenczas wydam pienie. Przebaczcie, żaden nie ma chęci do śpiewania, kogo szczęście okrutne tak mizernie zrania
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 123
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
góry, A więcej jeszcze w kolorze wysokiem Jedwab tyryjskim napojony sokiem. Dopieroż was czczę, świtni purpuraci, Na stronę imię odrzuciwszy braci, Bo prócz, że sami marszczycie się na nie, Ojcami was mieć chciało powołanie. Czczę i z bojaźni trzymać muszę czapkę, Aby mnie który nie zdeptał jak żabkę, Za górnym stanu wysokiego okiem Stąpając aże pod samym obłokiem. Czczę: bowiem waszej boję się potęgi, W której animusz sforcujecie tęgi I humor stopniem wyniosły i hardy Na uciśnienie niższych i dla wzgardy. Czczę, bo się boję waszych darmostojów Przy niedostępnych drzwiach bram i pokojów, Abym się na raz nie naraził grzbietem Albo od
góry, A więcej jeszcze w kolorze wysokiem Jedwab tyryjskim napojony sokiem. Dopieroż was czczę, świtni purpuraci, Na stronę imię odrzuciwszy braci, Bo prócz, że sami marszczycie się na nie, Ojcami was mieć chciało powołanie. Czczę i z bojaźni trzymać muszę czapkę, Aby mnie który nie zdeptał jak żabkę, Za górnym stanu wysokiego okiem Stąpając aże pod samym obłokiem. Czczę: bowiem waszej boję się potęgi, W której animusz sforcujecie tęgi I humor stopniem wyniosły i hardy Na uciśnienie niższych i dla wzgardy. Czczę, bo się boję waszych darmostojów Przy niedostępnych drzwiach bram i pokojów, Abym się na raz nie naraził grzbietem Albo od
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 179
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
miewali competenter, czym Rzeczpospolita żyjąc silno i swobodnie ani się niszcząc na bezrządne i prywatne wojskowych zdzierstwa i opresyje, posiłek z siebie dawała punktualny. I było słusznie komu, bo jako nie na pozór i splendor, ale na własne skrwawienie buławy siliła się władza i przewaga hetmańska, tak wyższy predykamentem i niższy żołnierz za przykładem górnym, sercem ochotnym i czynieniem usilnym, a nie gębą i czczą brawurą dokazywali, konia od dobrego rzemienia, broni od cnoty, a nie od złotej suknie, od pracowitego gatunku, ochoty od ordynansu, serca i akcji od błogosławieństwa Boskiego i wolności sumnienia zażywając przystojnie i w to się tylko usilnie fundując, co do porządnego
miewali competenter, czym Rzeczpospolita żyjąc silno i swobodnie ani się niszcząc na bezrządne i prywatne wojskowych zdzierstwa i opresyje, posiłek z siebie dawała punktualny. I było słusznie komu, bo jako nie na pozór i splendor, ale na własne skrwawienie buławy siliła się władza i przewaga hetmańska, tak wyższy predykamentem i niższy żołnierz za przykładem górnym, sercem ochotnym i czynieniem usilnym, a nie gębą i czczą brawurą dokazywali, konia od dobrego rzemienia, broni od cnoty, a nie od złotej suknie, od pracowitego gatunku, ochoty od ordynansu, serca i akcyi od błogosławieństwa Boskiego i wolności sumnienia zażywając przystojnie i w to się tylko usilnie fundując, co do porządnego
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 285
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
mają mieć żadnej sprawy w gospodzie bez podsędka.
Łój królewski biorąc kto, a nie robiłby z nim albo bunty czynił na p. żupnika i urzędniki, takich karać mają stolnicy.
Dla rozmnożenia stolników, których trzeba dla królewskiego dobytku, to też uchwalono, aby targować nikt nie śmiał łoju i działa, tylko przed górnym urzędem jawnie; a gdzie się nagodzi stolnik, co by sam w górach robił, bliższy będzie, niźli ten, co dla pożytku tylko kieruje, byle odłożył sumę wedle zapisania ksiąg, ma być mu działo puszczone, a stolnicy komu będą życzyć wedle godności, temu puszczą. Ludziom postronnym nie ma urząd dopuścić działy puszczać
mają mieć żadnej sprawy w gospodzie bez podsędka.
Łój królewski biorąc kto, a nie robiłby z nim albo bunty czynił na p. żupnika i urzędniki, takich karać mają stolnicy.
Dla rozmnożenia stolników, których trzeba dla królewskiego dobytku, to też uchwalono, aby targować nikt nie śmiał łoju i działa, tylko przed górnym urzędem jawnie; a gdzie się nagodzi stolnik, co by sam w górach robił, bliższy będzie, niźli ten, co dla pożytku tylko kieruje, byle odłożył sumę wedle zapisania ksiąg, ma być mu działo puszczone, a stolnicy komu będą życzyć wedle godności, temu puszczą. Ludziom postronnym nie ma urząd dopuścić działy puszczać
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 23
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963
Z „Bałonia” za komorę dróg 6, stąd na „Zjawienie” 2, na „Lisy” 8, do szybu 2 18
Z „Kuczkowa” do „Lois” na szerzyznę dróg 10, stąd do szybu 2 12
Do szybu „Bużenin”:
W „Szypowie” z oprawy pod szybik 6, górnym piecem od poleni do szybu 8 14
Z „Aleksandrowic” tak jako z “Szypowa" 14
Z „Suki” i „Zapiłacia” z oprawy wpół pieca dróg 6, stąd do szybu 6 12
Do szybu „Boża Wola”:
Od szybika „Tarnowskiego” z oprawy na róg pieca dróg 3, stąd do
Z „Bałonia” za komorę dróg 6, stąd na „Zjawienie” 2, na „Lisy” 8, do szybu 2 18
Z „Kuczkowa” do „Lois” na szerzyznę dróg 10, stąd do szybu 2 12
Do szybu „Bużenin”:
W „Szypowie” z oprawy pod szybik 6, górnym piecem od poleni do szybu 8 14
Z „Aleksandrowic” tak jako z “Szypowa" 14
Z „Suki” i „Zapiłacia” z oprawy wpół pieca dróg 6, stąd do szybu 6 12
Do szybu „Boża Wola”:
Od szybika „Tarnowskiego” z oprawy na róg pieca dróg 3, stąd do
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 31
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963
Pana etc. List którym Ociec zaprasza na obłoczyny Córki swojej.
Prawda, że non omni spiritui credẽdum est, nie lada ducha inspiracyj, ma być powolna serc ludzkich inklinacja: boć to trzciny tylko ułomność, quamvis nutare ad auram, Jednak długim i różnym wyprobowana eksperymentem, że to Duch Boski, trudna refracto ausu górnym sprzeciwić się ordynansom, i w przeciwną Dekretów Boskich popaść kontrawencją: ale quó astra vocant, quó Numina volunt, tam intentów naszych śpieszne trzeba kierować chęci. A ponieważ i Córkę naszę wokacyj Boskiej zachodzi mandat, aby pod Regułą N. w Klasztorze N. Zakonne przyjęła życie, gdzie już i onej trudno contra hunc stimulum
Páná etc. List którym Oćiec záprásza ná obłoczyny Corki swojey.
Práwdá, że non omni spiritui credẽdum est, nie ládá duchá inspirácyi, ma być powolna serc ludzkich inklinácya: boć to trzćiny tylko ułomność, quamvis nutare ad auram, Jednák długim y rożnym wyprobowána experymentem, że to Duch Boski, trudna refracto ausu gornym sprzećiwić śię ordynánsom, y w przećiwną Dekretow Boskich popáść kontráwencyą: ále quó astra vocant, quó Numina volunt, tám intentow nászych śpieszne trzeba kierowáć chęći. A ponieważ y Corkę nászę wokácyi Boskiey záchodźi mándát, áby pod Regułą N. w Klásztorze N. Zakonne przyjęłá żyćie, gdźie już y oney trudno contra hunc stimulum
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: Cv
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
/ siekają nogi i żebra: a potym się potrząsają popiołem zwierząt/ które mają przodek w drapieżności/ abo w prędkości biegu: tymże sposobem białegłowy naprawują sobie rozmaitym nasiekaniem twarz/ żebra/ i ramiona: a potym się namazują pewną farbą żółtą/ której nigdy już nie zamaże. Ciani ludzie graniczący z ś. krzyżem Górnym/ dzielą rok na 12. miesięcy/ nad którymi też/ wedle ich rozumienia/ tak wieleż gwiazd panuje/ które oni chwalą/ i czynią im pewne ofiary: a nawięcej owym które panują pod czas żniwa i zbierania. Modlą się i wzywają ich wołając/ aby na nich były łaskawe i im miłościwe. Ciż
/ śiekáią nogi y żebrá: á potym się potrząsáią popiołem źwierząt/ ktore máią przodek w drapieżnośći/ ábo w prędkośći biegu: tymże sposobem białegłowy nápráwuią sobie rozmáitym náśiekániem twarz/ żebrá/ y rámioná: á potym się námázuią pewną fárbą żołtą/ ktorey nigdy iuż nie zámáże. Ciáni ludźie grániczący z ś. krzyżem Gornym/ dźielą rok ná 12. mieśięcy/ nád ktorymi też/ wedle ich rozumienia/ ták wieleż gwiazd pánuie/ ktore oni chwalą/ y czynią im pewne ofiáry: á nawięcey owym ktore pánuią pod czás żniwá y zbieránia. Modlą się y wzywáią ich wołáiąc/ áby ná nich były łáskáwe y im miłośćiwe. Ciż
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 3
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
ziele żadną ziemią nie gardzi/ każdą przyjmie/ tak z nasienia siany/ jako z korzenia rozdartego flancowany/ albo wierzchołkami w ziemię wilgotną sadzony/ tak same/ jako w owies szczepione.(Demor:) Rozsądek.
Dwa Rozdziały dla tego tu Dioscorydes o Rozmarynie uczynił/ żeby miedzy tym wieńczystym i ogródnym/ a miedzy górnym i Cudzoziemskim różność pokazał. Nie tak w skutkach/ którymi sobie są podobne/ jako kształtem i wyobrażeniem. Co się snadnie z figur i z opisania obojga baczyć może. Rozmarynu Czeski/ nam Świnie Bagno/ Róz: 51.
ROzmaryn pienny albo dziki/ który drudzy zowią Rozmarynem Czeskim. Naszy go zowią Bagnem Świnim/
źiele żadną źiemią nie gárdźi/ káżdą przyimie/ ták z naśienia siany/ iáko z korzeniá rozdártego fláncowány/ álbo wierzchołkámi w źiemię wilgotną sádzony/ ták sáme/ iáko w owies sczepione.(Demor:) Rozsądek.
Dwá Rozdźiały dla tego tu Dioscorides o Rozmárynie vczynił/ żeby miedzy tym wieńczystym y ogrodnym/ á miedzy gornym y Cudzoźiemskim rozność pokazał. Nie ták w skutkách/ ktorymi sobie są podobne/ iáko kształtem y wyobráżeniem. Co sie snádnie z figur y z opisánia oboygá baczyć może. Rozmárynu Czeski/ nam Swinie Bágno/ Roz: 51.
ROzmáryn pienny álbo dźiki/ ktory drudzy zowią Rozmárynem Czeskim. Nászy go zowią Bágnem Swinim/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 170
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613