dla gęby cierpiała. 209 (F). MAŁABERT BARBACKI
Chciałbyś podobno, guzie, długością swej brody Umknionej od natury nadstawić urody; Ale próżno, nieboże, bo do twego lica Tak przypadła, jako więc do guza pętlica Niżej glanku węgierskiej przyszyta delurze.
Jeszcze bym rzekł: czupryną, bo rośnie ku górze, Z okna coś, z zastola ktoś; skoro stanie równo, Jakby też kto bróg dźwignął, a pod brogiem gówno. 210 (F). DO PANA BEKOKORNUTA
Jeśli tak z grobu wstanie każdy, jako lęże, Radzęć to, umierając, z głowy zdjąć oręże, Żeby kiedy pomarłych anioł będzie wskrzeszał, Diabeł
dla gęby cierpiała. 209 (F). MAŁABERT BARBACKI
Chciałbyś podobno, guzie, długością swej brody Umknionej od natury nadstawić urody; Ale próżno, nieboże, bo do twego lica Tak przypadła, jako więc do guza pętlica Niżej glanku węgierskiej przyszyta delurze.
Jeszcze bym rzekł: czupryną, bo rośnie ku górze, Z okna coś, z zastola ktoś; skoro stanie równo, Jakby też kto bróg dźwignął, a pod brogiem gówno. 210 (F). DO PANA BEKOKORNUTA
Jeśli tak z grobu wstanie każdy, jako lęże, Radzęć to, umierając, z głowy zdjąć oręże, Żeby kiedy pomarłych anioł będzie wskrzeszał, Diaboł
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 98
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak przyrzecze, że mu je dziś pośle; A ten niecnota, brzytwy przytarszy na ośle, Weźmie go cuazić, aż mu skwierczki staną w oczu. Ten, ni wałach pod ostrym grzebłem na poboczu, Kręci się, zęby ściska i dźwiga ku górze, Kiedy mu pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni? Jeśli kędy uwięzia, niechaj ją wyzwolą!” Aż ów szlachcic: „Pewnie ją też to na borg golą. Nie trzeba większej cieśni; i mnie co się tycze,
; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak przyrzecze, że mu je dziś pośle; A ten niecnota, brzytwy przytarszy na ośle, Weźmie go cuazić, aż mu skwierczki staną w oczu. Ten, ni wałach pod ostrym grzebłem na poboczu, Kręci się, zęby ściska i dźwiga ku górze, Kiedy mu pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni? Jeśli kędy uwięzia, niechaj ją wyzwolą!” Aż ów szlachcic: „Pewnie ją też to na borg golą. Nie trzeba większej cieśni; i mnie co się tycze,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 171
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z ust ludzkich wdzięczne imię twoje. POBUDKA CNOTY W JAŚNIE OŚWIECONYM KSIĄŻĘCIU JERZYM DYMITRZE, JAŚNIE OŚWIECONEGO KSIĄŻĘCIA JEGO MCI JANUSZA NA ZBARAŻU WIŚNIOWIECKIEGO, KONIUSZEGO KORONNEGO, KRZEMIENIECKIEGO ETC. STAROSTY WIELKIEJ NADZIEJE DZIECINIE ROKU PAŃSKIEGO 1635. I.
Skądem niebieskiej pełen dziś otuchy, Co mię za wieszcze porywają duchy, Że wzbity pióry ku górze nie swemi, Zdam się, zdam sobie chodzić nie po ziemi. Poznać cię z twarzy nadziejo jedyna Krwie Wiśniowieckiej; ledwie choć poczyna Lucyna tulić, i krzepić twe nogi, Ledwie rozwijać włos na głowie drogi, Niewinnym skronie opuściwszy puchem, A już stałością i wysokim duchem, Wielkie w ojczyźnie i z boju i rady
z ust ludzkich wdzięczne imie twoje. POBUDKA CNOTY W JAŚNIE OŚWIECONYM KSIĄŻĘCIU JERZYM DYMITRZE, JAŚNIE OŚWIECONEGO KSIĄŻĘCIA JEGO MCI JANUSZA NA ZBARAŻU WIŚNIOWIECKIEGO, KONIUSZEGO KORONNEGO, KRZEMIENIECKIEGO ETC. STAROSTY WIELKIEJ NADZIEJE DZIECINIE ROKU PAŃSKIEGO 1635. I.
Zkądem niebieskiej pełen dziś otuchy, Co mię za wieszcze porywają duchy, Że wzbity pióry ku górze nie swemi, Zdam się, zdam sobie chodzić nie po ziemi. Poznać cię z twarzy nadziejo jedyna Krwie Wiśniowieckiej; ledwie choć poczyna Lucyna tulić, i krzepić twe nogi, Ledwie rozwijać włos na głowie drogi, Niewinnym skronie opuściwszy puchem, A już stałością i wysokim duchem, Wielkie w ojczyznie i z boju i rady
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 50
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
dusz tak wiele szło na potępienie! Jako źle zażywacie swych darów własności, gdy pierwszymi bywacie wodzami do złości. Czy na toż i komendę, i straż wam zlecono, i obronnej fortece klucze powierzono, by twarzy ludzkie, godne niebieskiej światłości, miały dla was w głębokie upadać ciemności? Czemu nie podnosicie ich zmysłów ku górze, nad te ziemskie padoły, nad głębokie morze, nad gwiazdy, nad niebieskich sfer lotnych obroty, nad to wszytko, co Miesiąc ma i Febus złoty? O oczy, miałybyście żądze i kochania do niebieskiego cale prostować mieszkania, lecz wy barziej światowe kochacie marności, miłość was tężej ciągnie do ziemskiej podłości.
dusz tak wiele szło na potępienie! Jako źle zażywacie swych darów własności, gdy pierwszymi bywacie wodzami do złości. Czy na toż i komendę, i straż wam zlecono, i obronnej fortece klucze powierzono, by twarzy ludzkie, godne niebieskiej światłości, miały dla was w głębokie upadać ciemności? Czemu nie podnosicie ich zmysłów ku górze, nad te ziemskie padoły, nad głębokie morze, nad gwiazdy, nad niebieskich sfer lotnych obroty, nad to wszytko, co Miesiąc ma i Febus złoty? O oczy, miałybyście żądze i kochania do niebieskiego cale prostować mieszkania, lecz wy barziej światowe kochacie marności, miłość was tężej ciągnie do ziemskiej podłości.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 90
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Niż, czego Boże zwaruj, gwałt, dopiero go pleść. 26. O drugim Mazurze.
Już ten foremniej począł: skrył w tłomok rusznicę Do pościeli, podsypał, schował prochownicę. Więc jakoś znieobaczka jedna wypuściła, A pierze na powietrze, jak śnieg, młątka była.
Pojrzą wszyscy, a wiatrzy mech ku górze noszą, Pytają, co to? Ktoś rzekł: Anieli się pierzą Albo puszkarz piernatem nabił jedno działo. I tak się pod niebiosa pierze rozleciało. 27. Do Jarosza.
Pytasz żony, Jaroszu, o cóż mi wżdy łajesz? - O to iże jej mięsa w groch nie wiele dajesz. Za nie baczysz,
Niż, czego Boże zwaruj, gwałt, dopiero go pleść. 26. O drugim Mazurze.
Już ten foremniej począł: skrył w tłomok rusznicę Do pościeli, podsypał, schował prochownicę. Więc jakoś znieobaczka jedna wypuściła, A pierze na powietrze, jak śnieg, młątka była.
Pojrzą wszyscy, a wiatrzy mech ku górze noszą, Pytają, co to? Ktoś rzekł: Anieli się pierzą Albo puszkarz piernatem nabił jedno działo. I tak się pod niebiosa pierze rozleciało. 27. Do Jarosza.
Pytasz żony, Jaroszu, o cóż mi wżdy łajesz? - O to iże jej mięsa w groch nie wiele dajesz. Za nie baczysz,
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 24
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
przeznaczonym, błogosławionym. Nie tylko język, lecz i myśl ustaje, gdy chce uważyć, jakie tam są kraje w nagrodę hojną świętym pozwolone, wiecznie puszczone. Bo oko tego nigdy nie widziało ani też ucho na świecie słychało, co czeka świętych Boga miłujących, Jemu służących. Podnieś człowiecze, kmieciu opłakany, oczy ku górze na kraj pożądany, a obacz niebów dziwne wysokości i szerokości. Jakby z szafiru wszytkie zbudowane pokazują się, choćże niedojźrzane, piękne, ozdobne, wdzięczne ku wejźrzeniu oku ludzkiemu. Tam są przedziwne sfery ułożone, samego Boga rękami czynione; względem nich ziemia tak wielka została jak kropla mała. Wszytkie ślicznymi jak karbunkułami są
przeznaczonym, błogosławionym. Nie tylko język, lecz i myśl ustaje, gdy chce uważyć, jakie tam są kraje w nagrodę hojną świętym pozwolone, wiecznie puszczone. Bo oko tego nigdy nie widziało ani też ucho na świecie słychało, co czeka świętych Boga miłujących, Jemu służących. Podnieś człowiecze, kmieciu opłakany, oczy ku górze na kraj pożądany, a obacz niebów dziwne wysokości i szerokości. Jakby z szafiru wszytkie zbudowane pokazują się, choćże niedojźrzane, piękne, ozdobne, wdzięczne ku wejźrzeniu oku ludzkiemu. Tam są przedziwne sfery ułożone, samego Boga rękami czynione; względem nich ziemia tak wielka została jak kropla mała. Wszytkie ślicznymi jak karbunkułami są
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 104
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
My tedy na jednej górze w jednę linią i mając ludzi trzydziestu artylerii z pięcią armat polnych, przy których i piechota brzeska spod przedniej
straży z koni zsiadłszy stała, uszykowaliśmy się, a na drugiej górze od Łankuliszek stanęła Moskwa, wszystka pieszo. Między tymi dwoma górami była dolina i rzeczka tudzież od tej rzeczki ku górze, gdzie stali Moskale, byli chojniaki na kilkoro stai. Pobiegliśmy na ochotnika, ale skoro z owych chojniaków na górze wybiegliśmy, zaraz nas przywitano z armat. Towarzysza jednego petyhorskiego, Kalenkiewicza, i konia pod nim zabito, drugiego postrzelono, gdzie i ja blisko będąc tylko co nie zginąłem. Kapitanowi Fabrycjuszowi
My tedy na jednej górze w jednę linią i mając ludzi trzydziestu artylerii z pięcią armat polnych, przy których i piechota brzeska spod przedniej
straży z koni zsiadłszy stała, uszykowaliśmy się, a na drugiej górze od Łankuliszek stanęła Moskwa, wszystka pieszo. Między tymi dwoma górami była dolina i rzeczka tudzież od tej rzeczki ku górze, gdzie stali Moskale, byli chojniaki na kilkoro stai. Pobiegliśmy na ochotnika, ale skoro z owych chojniaków na górze wybiegliśmy, zaraz nas przywitano z armat. Towarzysza jednego petyhorskiego, Kalenkiewicza, i konia pod nim zabito, drugiego postrzelono, gdzie i ja blisko będąc tylko co nie zginąłem. Kapitanowi Fabrycjuszowi
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 101
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
potym był Kościół Jerozolimskiemu podobny dla Samarytanów. Na tej górze olim sześć Pokolenia Izraelskiego Ołtarz i kamienie postawiwszy z Prawem Bożym, Stanęło po prawej stronie, a drugie sześć Pokolenia lokowawszy się na drugiej górze Hebal dopiero namienionej, te czynili ceremonie. Na dole między temi górami z Arką Pańską stali Kapłani, i obróciwszy się ku górze Garyzim wyliczali 12. Benedykcyj na utwierdzenie Przymierza, między Bogiem, a ludem, mających spływać na obserwujących Boskie mandata, na co stojący na gorze Garyzim, odpowiadali, Amen, to jest Fiat: Odtąd ta góra nazwana była Mons benedictionis. Obróciwszy się zaś namienieni Kapłani ku gorze Hebal, na lewej stronie wyliczali 12.
potym był Kościoł Ierozolimskiemu podobny dla Samarytanów. Na tey górze olim sześć Pokolenia Izraelskiego Ołtarz y kamienie postawiwszy z Prawem Bożym, staneło po prawey stronie, a drugie sześć Pokolenia lokowawszy się na drugiey górze Hebal dopiero namienioney, te czynili ceremonie. Na dole między temi gorami z Arką Pańską stali Kapłani, y obrociwszy się ku górze Garizim wyliczali 12. Benedykcyi na utwierdzenie Przymierza, między Bogiem, a ludem, maiących zpływać na obserwuiących Boskie mandata, na co stoiący na gorze Garizim, odpowiadali, Amen, to iest Fiat: Odtąd ta gora nazwana była Mons benedictionis. Obrociwszy się zaś namienieni Kapłani ku gorze Hebal, na lewey stronie wyliczali 12.
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 514
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
wojsko Elearskie w lewo Beniszów do Borlika. Gdzie rzekę Albis (po łacinie rzeczoną) wpław za pomocą bożą w Ewangelii oświadczoną (która w ten dzień, niedzielny to jest 21 Junii przypadła o cisnącej się tłuszczy do Pana Jezusa, kiedy stał nad jeziorem Genezaret i. t. d.) przebywszy, poszło ku Zielonej górze, to jest zaś trochę w prawo ku Pradze. Gdzie komisarze od księcia Lichtensteina (który był Elearom, jako świadczy 21 rozdz:, list przypowiedny imieniem cesarskiem przysłał) z posłami wojskowymi czekające 17 Junii znalazłszy, ciże chęci książęce ofiarowawszy, i list dziękujący za skromne przejście, i za wyżej pomienione męstwa pod Glockiem i
wojsko Elearskie w lewo Beniszów do Borlika. Gdzie rzekę Albis (po łacinie rzeczoną) wpław za pomocą bożą w Ewangielii oświadczoną (która w ten dzień, niedzielny to jest 21 Junii przypadła o cisnącej się tłuszczy do Pana Jezusa, kiedy stał nad jeziorem Genezaret i. t. d.) przebywszy, poszło ku Zielonej górze, to jest zaś trochę w prawo ku Pradze. Gdzie komisarze od księcia Lichtensteina (który był Elearom, jako świadczy 21 rozdz:, list przypowiedny imieniem cesarskiem przysłał) z posłami wojskowymi czekające 17 Junii znalazłszy, ciże chęci książęce ofiarowawszy, i list dziękujący za skromne przejście, i za wyżej pomienione męstwa pod Glockiem i
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 72
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
do jednej wybornie pływamy; Lecz żeby się bezpieczniej droga nam nadała. Trzeba, żebym się z tobą tyłem w tył związała. Związali się i płyną. - Gdy wpół rzeki było,
Żabie się na dno z szczurkiem płynąć zabażyło. Postrzegł się szczurek, więc gdy chciała na dno ona Pornąć żaba, wstargiwał ku górze ogona. Długo się tak topili. - Co ujźrzawszy kania, Spuściła się nadół, lecz nie dla ratowania: Bo wprzód żabę, a potym szczurka pochwyciła. - Tak żaba zdrowia siebie i szczurka zbawiła.
Tak kiedy kto fortelu nad drugim użyje, Radniej więc z drugim ginie, niż na tym utyje, Czego
do jednej wybornie pływamy; Lecz żeby się bezpieczniej droga nam nadała. Trzeba, żebym się z tobą tyłem w tył związała. Związali się i płyną. - Gdy wpół rzeki było,
Żabie się na dno z szczurkiem płynąć zabażyło. Postrzegł się szczurek, więc gdy chciała na dno ona Pornąć żaba, wstargiwał ku górze ogona. Długo się tak topili. - Co ujźrzawszy kania, Spuściła się nadół, lecz nie dla ratowania: Bo wprzód żabę, a potym szczurka pochwyciła. - Tak żaba zdrowia siebie i szczurka zbawiła.
Tak kiedy kto fortelu nad drugim użyje, Radniej więc z drugim ginie, niż na tym utyje, Czego
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 74
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897