prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro nań wejźrzeli, zarazem olśnęli I spadać w morze z galer na szyję poczęli.
LI.
Jeden, który na zamku wysokiem pilnował I tego dnia straż swoję zwykłą odprawował, Skoro postrzegł armaty, w dzwon bije na wieży: Lud się na dźwięk gromadzi i do portu bieży. Strzelba gęsta z mocnych baszt bez przestanku biła Na armatę, co cnego Rugiera goniła; Zewsząd mu wyprawione posiłki bieżały, Że nakoniec ujechał bezpieczny i cały.
LII.
Cztery nadobne panie na brzeg przyjechały, Co ludzie zgromadzone w pułki szykowały, Które była wysłała zaraz Logistylla: Poważna Andronika i czysta Dycylla, Roztropna Fronezja i pełna
prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro nań wejźrzeli, zarazem olśnęli I spadać w morze z galer na szyję poczęli.
LI.
Jeden, który na zamku wysokiem pilnował I tego dnia straż swoję zwykłą odprawował, Skoro postrzegł armaty, w dzwon bije na wieży: Lud się na dźwięk gromadzi i do portu bieży. Strzelba gęsta z mocnych baszt bez przestanku biła Na armatę, co cnego Rugiera goniła; Zewsząd mu wyprawione posiłki bieżały, Że nakoniec ujechał bezpieczny i cały.
LII.
Cztery nadobne panie na brzeg przyjechały, Co ludzie zgromadzone w pułki szykowały, Które była wysłała zaraz Logistylla: Poważna Andronika i czysta Dycylla, Roztropna Fronezya i pełna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 209
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Stycznia o 9 ½ wieczor: trzęsienie ziemi w Genewie.
W Powiecie Huusurych leżącym w stronie północej Islandyj ogień wybuchający z ziemi wzniecił w wiosce Myconsu pożar tak nagły, i tak prędko szerzący się, że ledwo ludzie uciec od ścigającego ognia mogli, reszta zaś w popiół obrócona, trzy inne parasie podobnie były zniszczone, mgła gęsta z deszczem, który nastąpił, ugasiły pożar. Islandia ma wiele siarki i saletry. Trzęsienie ziemi we Włoszech, w Szwecyj etc.
Tęcza Księżyca widziana w Holandyj.
Trzydzieści siedym przed, a dwadzieścia osim po ukazaniu się komety zorze północe. Wysokość wody deszczowej w Paryżu 17 calów, 2/6 linii.
1730.
Stycznia o 9 ½ wieczor: trzęsienie ziemi w Genewie.
W Powiecie Huusurich leżącym w stronie pułnocney Islandiy ogień wybuchaiący z ziemi wzniecił w wiosce Myconsu pożar tak nagły, y tak prętko szerzący się, że ledwo ludzie uciec od ścigającego ognia mogli, reszta zaś w popioł obrocona, trzy inne parasie podobnie były zniszczone, mgła gęsta z deszczem, ktory nastąpił, ugasiły pożar. Islandya ma wiele siarki y saletry. Trzęsienie ziemi we Włoszech, w Szwecyi etc.
Tęcza Księżyca widziana w Holandiy.
Trzydzieści siedym przed, á dwadzieścia osim po ukazaniu się komety zorze pułnocne. Wysokość wody deszczowey w Paryżu 17 calow, 2/6 linii.
1730.
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 184
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
czerwone, i nadzwyczaj większe wydawało się. Okręt jeden Holenderski, który wyszedł był 1 Listopada z Setubal o 8 godzinie z rana, około 9 i ¾ godziny znajdując się o pułtory mile od Góry Sizambre uczuł trzęsienie. Tegoż czasu postrzegli żeglujący skały nader wielkie od tej góry oderwane wpadające do morza, z którego mgła gęsta na powietrze wstępowała. Tenże okręt jeszcze po kilkakroć aż do wschodu słońca trzęsieniem ziemi był skołatany. Rano zaś ujrzał w stronie wschodu północego dym gęsty, i w krótce ogień, który trwał przez całą noc następującą.
Serubal i Cascaez w ziemi pogrążone, wszystkie prawie miasta leżące w przeciągu 20 mil Franc: na koło
czerwone, y nadzwyczay większe wydawało się. Okręt ieden Hollenderski, ktory wyszedł był 1 Listopada z Setubal o 8 godzinie z rana, około 9 y ¾ godziny znayduiąc się o pułtory mile od Gory Sizambre uczuł trzęsienie. Tegoż czasu postrzegli żegluiący skały nader wielkie od tey gory oderwane wpadaiące do morza, z ktorego mgła gęsta na powietrze wstępowała. Tenże okręt ieszcze po kilkakroć aż do wschodu słońca trzęsieniem ziemi był skołatany. Rano zaś uyrzał w stronie wschodu pułnocnego dym gęsty, y w krotce ogień, ktory trwał przez całą noc następuiącą.
Serubal y Cascaez w ziemi pogrążone, wszystkie prawie miasta leżące w przeciągu 20 mil Franc: na koło
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 201
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Marsowych zabaw byłam skłonną, pieszom zrazu służyła, a potem i konno. Kaftan na mię dziesiącią strzał był przestrzelony, takowąż liczbą zbroja, szyszak naznaczony. Trzech mi dzielnych rumaków na harcu ubito, cztery dziury w grzebieniu przyłbicznym przebito. Ledwiem zdrowia w tak ciężkiej utarczce nie zbyła, gdy mię tak gęsta ręka ze wszech stron okryła. Przeciem szwanku żadnego nie miała na ciele, gdyż Mars impet swój wyrwał na nieprzyjaciele. Jam też także przed ogniem nie umknęła czoła, chocia kule latały jako grad dokoła. Wtym nazad powracając triumfalną drogą, świeże trupy deptałam zwyciężoną nogą. Kto by rzekł, żeby kiedy tak
Marsowych zabaw byłam skłonną, pieszom zrazu służyła, a potem i konno. Kaftan na mię dziesiącią strzał był przestrzelony, takowąż liczbą zbroja, szyszak naznaczony. Trzech mi dzielnych rumaków na harcu ubito, cztery dziury w grzebieniu przyłbicznym przebito. Ledwiem zdrowia w tak ciężkiej utarczce nie zbyła, gdy mię tak gęsta ręka ze wszech stron okryła. Przeciem szwanku żadnego nie miała na ciele, gdyż Mars impet swój wyrwał na nieprzyjaciele. Jam też także przed ogniem nie umknęła czoła, chocia kule latały jako grad dokoła. Wtym nazad powracając tryumfalną drogą, świeże trupy deptałam zwyciężoną nogą. Kto by rzekł, żeby kiedy tak
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 115
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
jaźwcem opuszony wydawa. Podobno by i nieprzyjazne ojczyźnie swojej z nahajem pobratymstwa wyjawić się nie mogło, aż go pytlowy czekmen, połszałasi kołpak i czapka kożuchowa albo habiana opończa na prezentę windują. Miałby się w sztukach subtelności i skrytości swoich interes cudzoziemski, praktyka francuska, fakcja i potrzeba niemiecka, aż go podcięta sukienka i gęsta w pludrach kieszeń do pojęcia wentyluje i przekłada. A pięknież tak panu wojewodzie i kasztelanowi, senatorom polskim albo inszej na urzędzie i godności osobie, którzy się stopniem, tak wszelaką ozdoby jego przystojnością wszędzie i zawsze górować i figurować się powinni. Co mu, pytam się, po uprzywilejowanym w aksamicie krześle, kiedy go
jaźwcem opuszony wydawa. Podobno by i nieprzyjazne ojczyźnie swojej z nahajem pobratymstwa wyjawić się nie mogło, aż go pytlowy czekmen, połszałasi kołpak i czapka kożuchowa albo habiana opończa na prezentę windują. Miałby się w sztukach subtelności i skrytości swoich interes cudzoziemski, praktyka francuska, fakcyja i potrzeba niemiecka, aż go podcięta sukienka i gęsta w pludrach kieszeń do pojęcia wentyluje i przekłada. A pięknież tak panu wojewodzie i kasztelanowi, senatorom polskim albo inszej na urzędzie i godności osobie, którzy się stopniem, tak wszelaką ozdoby jego przystojnością wszędzie i zawsze górować i figurować się powinni. Co mu, pytam się, po uprzywilejowanym w aksamicie krześle, kiedy go
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 294
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
/ i pokłoli więźniów; ci zaś za rozkazaniem Marka/ zwinęli wskok płócienne przykrycie/ a mając już broni spotrzebę/ bili się mężnie z Turkami/ z których jednych pozabijawszy/ drugich do morza wpędzili. Naostatek odcięli kotwicę i liny/ które z lądu trzymały galerę/ i wybili się na morze z portu/ gdzie gęsta za niemi strzelba wypuszczona z dział/ tak od miasta/ jako i od fortec portowych/ ale bez wszelkiej szkody. Przybiegł w tym do brzegu Kapitan Kasymbek/ i wpadając do pasa w morze/ wołał i zaklinał/ targając sobie brodę/ aby się uspokoili i wrócili. Lecz zwyciężcy Chrześcijanie/ odbili galerę na głębinę morską
/ y pokłoli więźniow; ći záś zá roskazániem Márká/ zwinęli wskok płoćienne przykryćie/ á máiąc iuż broni zpotrzebę/ bili się mężnie z Turkámi/ z ktorych iednych pozábiiawszy/ drugich do morzá wpędźili. Náostátek odćięli kotwicę y liny/ ktore z lądu trzymáły galerę/ y wybili się ná morze z portu/ gdźie gęsta zá niemi strzelbá wypuszczona z dźiał/ ták od miástá/ iáko y od fortec portowych/ ále bez wszelkiey szkody. Przybiegł w tym do brzegu Kápitan Kássymbek/ y wpádáiąc do pásá w morze/ wołał y záklinał/ tárgáiąc sobie brodę/ áby się vspokoili y wroćili. Lecz zwyćiężcy Chrześciánie/ odbili galerę ná głębinę morską
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A3
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Z Wojstomia poszliśmy do Żodziszek nad Wilią, tam u jezuitów był rektorem ksiądz Wojniłowicz, który gdy miał piwo i inne trunki bardzo dobre, zabawił się regimentarz u niego. Paszkowski, strażnik polny, przyszedłszy, reportował, że Moskwa już niedaleko. Wilia natenczas pod Żodziszkami będąca trudna bardzo była do przeprawy, bo kra gęsta po wielkich pierwej rozcieczach iść zaczęła, a że na ten report regimentarz podochocony mało dbającym pokazał się, rozgniewał się Paszkowski, który prawie jeden pracował, i żadnej placowej straży nie zostawiwszy, odjechał na swoją kwaterę. Gdyby była Moskwa do Żodziszek tej nocy nadciągnęła, żadnego by do salwowania się sposobu nie było, ale przed
Z Wojstomia poszliśmy do Żodziszek nad Wilią, tam u jezuitów był rektorem ksiądz Wojniłowicz, który gdy miał piwo i inne trunki bardzo dobre, zabawił się regimentarz u niego. Paszkowski, strażnik polny, przyszedłszy, reportował, że Moskwa już niedaleko. Wilia natenczas pod Żodziszkami będąca trudna bardzo była do przeprawy, bo kra gęsta po wielkich pierwej rozcieczach iść zaczęła, a że na ten report regimentarz podochocony mało dbającym pokazał się, rozgniewał się Paszkowski, który prawie jeden pracował, i żadnej placowej straży nie zostawiwszy, odjechał na swoją kwaterę. Gdyby była Moskwa do Żodziszek tej nocy nadciągnęła, żadnego by do salwowania się sposobu nie było, ale przed
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 98
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
permittas basia dextraepozwól uca-łować serdecznie łaskawą prawicę.
Ta mowa moja nie tak aby warta tego była, ale łaską osobliwszą Pana Boga, najpierwszym in Republica ludziom barzo się podobała, tak dalece, że tegoż dnia król przy obiedzie, nie rozumiejąc języka polskiego, a zważając, z jaką atencją wszyscy mię mówiącego słuchali i gęsta aprobujące ukazywali, wspomniał o mnie, suponując, żem dobrze mówił. Złożyło się wiele panów na chwalenie mowy mojej, a najpryncypalniej Poniatowski, naówczas wojewoda mazowiecki, teraźniejszy kasztelan krakowski. Wielu z ministrów i panów pierwszych kazali mi dawać sobie in scriptis mową moją, na obiady mię zapraszali i wielkie mi oświadczenia łask swoich
permittas basia dextraepozwól uca-łować serdecznie łaskawą prawicę.
Ta mowa moja nie tak aby warta tego była, ale łaską osobliwszą Pana Boga, najpierwszym in Republica ludziom barzo się podobała, tak dalece, że tegoż dnia król przy obiedzie, nie rozumiejąc języka polskiego, a zważając, z jaką atencją wszyscy mię mówiącego słuchali i gęsta aprobujące ukazywali, wspomniał o mnie, suponując, żem dobrze mówił. Złożyło się wiele panów na chwalenie mowy mojej, a najpryncypalniej Poniatowski, naówczas wojewoda mazowiecki, teraźniejszy kasztelan krakowski. Wielu z ministrów i panów pierwszych kazali mi dawać sobie in scriptis mową moją, na obiady mię zapraszali i wielkie mi oświadczenia łask swoich
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 170
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i zmieszaj. Potym weś hałunu/ utłucz miałko/ wpuść go trochę w ów ług przylej trochę soku cytrynowego/ zostaw tak przez dzień/ abo dwa/ że się ustoi. Potym probuj/ jeżeli się zda że trzeba barziej cielisto/ to przylej więcej cytrynowego soku/ przyłóż i trochę gummi. Nie ma być zbyt gęsta ale przyrzedsza farba. Nie zbyt jej też wiele uczyń/ ale ile możesz wypotrzebować/ na raz/ dwa/ a bierz ją pędzlem z wierzchu gdzie klarowna. Miasto tej/ zażywają drudzy bryzeliej czerwonej/ którą warzą tak długo/ aż trzecia część wywre/ to przydają hałunu/ mieszają że się pijana uczyni: raz/
i zmieszáy. Potym weś háłunu/ utłucz miáłko/ wpuść go trochę w ow ług przyley trochę soku cytrynowego/ zostáw ták przez dźień/ ábo dwa/ że się ustoi. Potym probuy/ ieżeli się zdá że trzeba bárźiey ćielisto/ to przyley więcey cytrynowego soku/ przyłoż i trochę gummi. Nie má bydź zbyt gęstá ále przyrzedsza fárba. Nie zbyt iey też wiele uczyń/ ále ile możesz wypotrzebowáć/ na raz/ dwá/ á bierz ią pędzlem z wierzchu gdzie klárowná. Miasto tey/ záżywáią drudzy bryzeliey czerwoney/ ktorą wárzą ták długo/ áż trzećiá część wywre/ to przydaią háłunu/ mieszáią że się piiána uczyni: raz/
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 208
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
smarowidło. Nader też wielce żołądek zmacnia kasza niżej zrobiona tak. Weź skorek Cytrynowych/ melissy/ tatarskiego ziela: każdego po łotach dwu/ warzyć to wszytko w winie dobrym/ stłuc dobrze/ i przydać olejku Nardini masticis, ile obu trzeba/ do tego też prochu z grząnki chlebowej nieco przymieszać/ ażby była kasza gęsta/ abo też weźmiesz pigw warzonych łotów ośm z octem i wodą roztartych/ szafranu pułdragmy/ maści Narodyni abo olejku rożanego łotów dwa/ abo konfektu pigwowego/ i listków piołunu z winem utartych przydawszy prochu/ goździków kramnych/ mastiki/ mirry. Abo weź Palm łotów sześć/ Rożej czerwonej i kopru włoskiego nasienia po dwu szczyptach
smárowidło. Náder też wielce żołądek zmacnia kászá niżey zrobiona ták. Weź skorek Cytrynowych/ melissy/ tátárskiego źiela: káżdego po łotách dwu/ wárzyć to wszytko w winie dobrym/ stłuc dobrze/ y przydáć oleyku Nardini masticis, ile obu trzebá/ do tego też prochu z grząnki chlebowey nieco przymieszáć/ áżby byłá kászá gęsta/ ábo też weźmiesz pigw wárzonych łotow ośm z octem y wodą roztártych/ száfránu pułdrágmy/ máśći Národini ábo oleyku rożánego łotow dwá/ ábo konfektu pigwowego/ y listkow piołunu z winem vtártych przydawszy prochu/ gozdźikow kramnych/ mástiki/ mirrhy. Abo weź Palm łotow sześć/ Rożey czerwoney y kopru włoskiego náśienia po dwu szczyptách
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: B2v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624