ale żeś bogaty, Piękny i dobry, i mądry z intraty. Nie trzeba szkoły, mogą być z szkatuły Wszytkie natury i szczęścia tytuły. A choćby utrzeć nie umiał kto nosa, Gdy ma pieniądze, grzeczny przecie z trzosa. 337. DAMA
Grzeczna dama, powiedasz, ale w słówku zdrada: Nie każdy gładysz gładki; nie każda, co ma, da. 338 (N). BELWEDER
Pytam, co to za pałac, mijając Warszawę. Powiedzą mi: Belweder. Mając znowu sprawę, Kiedy czynię przez Kleparz do Krakowa cugi, Pytam także o pałac, aż Belweder drugi; Który jeżeli go kto po polsku tłumaczy,
ale żeś bogaty, Piękny i dobry, i mądry z intraty. Nie trzeba szkoły, mogą być z szkatuły Wszytkie natury i szczęścia tytuły. A choćby utrzeć nie umiał kto nosa, Gdy ma pieniądze, grzeczny przecie z trzosa. 337. DAMA
Grzeczna dama, powiedasz, ale w słówku zdrada: Nie każdy gładysz gładki; nie każda, co ma, da. 338 (N). BELWEDER
Pytam, co to za pałac, mijając Warszawę. Powiedzą mi: Belweder. Mając znowu sprawę, Kiedy czynię przez Kleparz do Krakowa cugi, Pytam także o pałac, aż Belweder drugi; Który jeżeli go kto po polsku tłumaczy,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 332
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i Odpusty barzo częste. Także i onego wielkiego sławnego Dziejopisa Polskiego/ niegdy Inspektóra Kazimierza ś. Jana Długosza/ umarłego Roku 1480. tego dnia właśnie gdy był zabity jego Patron święty Stanisław. Miasta Krakowa 39. Kościół Z. JAKUBA.
FArny to jest Kościół/ zbudowany od Parafianów z jałmużny/ X. Proboszcz niejaki Gładysz dał go zasklepić/ przy którym jest Mansionarzów pięć/ Altarystów kilka: ma Kaplicę z fudnuszem/ w której ma rezydencją Bractwo Naświętszej P. Niepokalanego Poczęcia/ wielkiemi Indulgencjami ubogacone/ raz w rok bywa procesja z tym Obrazem Panny Przenaświętszej solenniter po Rynku Kazimirskim/ z wielkim nabożeństwem/ i z konkursem ludu różnego. Ma Relikwij
y Odpusty bárzo częste. Tákże y onego wielkiego sławnego Dźieiopisá Polskiego/ niegdy Inspektorá Káźimierzá ś. Ianá Długoszá/ vmárłego Roku 1480. tego dniá właśnie gdy był zábity iego Pátron święty Stánisław. Miástá Krákowá 39. Kośćioł S. IAKVBA.
FArny to iest Kośćioł/ zbudowány od Páráfianow z iáłmużny/ X. Proboszcz nieiáki Głádysz dał go zásklepić/ przy ktorym iest Mánsionarzow pięc/ Altárystow kilká: ma Káplicę z fudnuszem/ w ktorey ma residencyą Bráctwo Náświętszey P. Niepokalánego Poczęćia/ wielkiemi Indulgencyámi vbogácone/ raz w rok bywa processya z tym Obrázem Pánny Przenaświętszey solenniter po Rynku Káźimirskim/ z wielkim nabożeństwem/ y z konkursem ludu rożneg^o^. Má Reliquiy
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 66
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
, gdyby Był tam, rzęsistą rosę płaczu bez pochyby Łez rzewnych starłby z jagod a z okiem wesołym Musiałby się pokazać, nie z zmarszczonem czołem.
Z tym wszystkim niech mi na kontr kto sławną przywiedzie W podczaszem Jowiszowym piękność Ganimedzie, W myśliwym Adonidzie i — co się stał kwiatem — W Narcysie: żaden gładysz z tych w urodzie bratem Nie był tego Lechity z kibici, z statury. Malować było trzeba dzieło to z natury: Przy białej kompleksjej dwa różowe kwiatki Zakwitały w jagodach, a z oczu gagatki Strzygły sokołem wzrokiem, zaś w subtelnych cale Wargach się wyrażały szkarłatne korale. Męskie czoło brwią smukłą z samokrętym włosem Ogrodziła natura
, gdyby Był tam, rzęsistą rosę płaczu bez pochyby Łez rzewnych starłby z jagod a z okiem wesołem Musiałby sie pokazać, nie z zmarszczonem czołem.
Z tym wszystkim niech mi na kontr kto sławną przywiedzie W podczaszem Jowiszowym piękność Ganimedzie, W myśliwym Adonidzie i — co sie stał kwiatem — W Narcysie: żaden gładysz z tych w urodzie bratem Nie był tego Lechity z kibici, z statury. Malować było trzeba dzieło to z natury: Przy białej kompleksyej dwa rożowe kwiatki Zakwitały w jagodach, a z oczu gagatki Strzygły sokołem wzrokiem, zaś w subtelnych cale Wargach się wyrażały szkarłatne korale. Męskie czoło brwią smukłą z samokrętym włosem Ogrodziła natura
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 12
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
choć lutnia czasem Pałzujes, ow po izbie chodzi hallaspasem, To przeciwko otwarte z kryształu kwatery Wyświadczają, iż afekt ma u Damy szczery, W których się ona często strojno przesuszała I słoneczny blask swoim blaskiem odbijała. Dziergając jako pająk wzorzyste forboty Słowiczym prawie głosem quidem do roboty, Śpiewała posyłając wabia tam, gdzie blisko Ow gładysz miał przeciwko swoje stanowisko. Zaś czasem — rozczesawszy warkocze złocone Szczotką i słoniowemi grzebieńmi — w tęż stronę — Rzucała żywe ognie okiem przeraźliwym, Co go strzegła czarniawa brew miesiącem krzywym. Bywało i to zrana, gdy pchły obierała I w przeźroczystym rąbku przeciw okna stała, Alabastrowe ciało jako w perspektywie Z najskrytszemi członkami mógł
choć lutnia czasem Pałzujes, ow po izbie chodzi hallaspasem, To przeciwko otwarte z kryształu kwatery Wyświadczają, iż affekt ma u Damy szczery, W ktorych się ona często strojno przesuszała I słoneczny blask swoim blaskiem odbijała. Dziergając jako pająk wzorzyste forboty Słowiczym prawie głosem quidem do roboty, Śpiewała posyłając wabia tam, gdzie blisko Ow gładysz miał przeciwko swoje stanowisko. Zaś czasem — rozczesawszy warkocze złocone Szczotką i słoniowemi grzebieńmi — w tęż stronę — Rzucała żywe ognie okiem przeraźliwym, Co go strzegła czarniawa brew miesiącem krzywym. Bywało i to zrana, gdy pchły obierała I w przeźroczystym rąbku przeciw okna stała, Alabastrowe ciało jako w perspektywie Z najskrytszemi członkami mogł
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 17
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
pieczy. Pierwej wielkie urzędy darmo przychodziły, Jeszcze nimi panowie częstokroć gardzili. A teraz wszytko kupić— o, bracie Nisides, Kiedyż od nas z Krakowa sczęsliwie wynidziesz?
Nisides. Panie Gratis, wiedz o tym, że ja prawdą idę, Pierwej, niżbym zapłacił, z karczny nie wynidę. Kowalik i pan Gładysz, Lemiesz i Gorczyca Darmo piwa nie dają; acz wielka ulica, Zastąpią wnet ode drzwi, mówiąc: —„Zapłać piwo!” Nie pożywi się Gratis w Krakowie jak żywo. Stądem ja nieszczęśliwy, ze darmo nie daję, Każdy mię zesromoci, nie uczci, nałaje. A gdy po chleb wybieżeć w
pieczy. Pierwej wielkie urzędy darmo przychodziły, Jescze nimi panowie częstokroć gardzili. A teraz wszytko kupić— o, bracie Nisides, Kiedyż od nas z Krakowa sczęsliwie wynidziesz?
Nisides. Panie Gratis, wiedz o tym, że ja prawdą idę, Pierwej, niżbym zapłacił, z karczny nie wynidę. Kowalik i pan Gładysz, Lemiesz i Gorczyca Darmo piwa nie dają; acz wielka ulica, Zastąpią wnet ode drzwi, mówiąc: —„Zapłać piwo!” Nie pożywi się Gratis w Krakowie jak żywo. Stądem ja niesczęśliwy, ze darmo nie daję, Każdy mię zesromoci, nie uczci, nałaje. A gdy po chleb wybieżeć w
Skrót tekstu: GenNisBad
Strona: 247
Tytuł:
Genealogia Nisidesa z Gratisem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1635
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950