jak chcesz pisz ty; Do Sąsiadów gęste listy/ I trąbić każ na Ziemiany Strojąc Bankiet zawołany. Nierad widzę gdzie zbior wszytek/ Na stołowy idzie zbytek: Jedzą/ piją/ huczą/ grają: A Wsi całkiem połykają. Dzisia lusztyk/ dzisia husto: A wspizarni potym pusto: Lukullowe dzisiaj gody Tantalowe lutro głody Chwalę co się piędzią mierzą Obiad miarkując z Wieczerzą: I tak Sąsiad swych hodują: Ze na jutro zostawują. Bo uczczęsz ja tym Sąsiady/ Pyszne kładąc im obiady? Kto znich mądry/ gdy to widzi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydzi. Jak za dawnej w Rzymie chwile Sławny bywał bańkiet Sylle Gdzie w
iak chcesz pisz ty; Do Sąśiádow gęste listy/ Y trąbić każ ná Zięmiány Stroiąc Bánkiet záwołány. Nierad widzę gdźie zbior wszytek/ Ná stołowy idźie zbytek: Iedzą/ piią/ huczą/ gráią: A Wśi całkiem połykáią. Dźiśia lusztyk/ dźiśia husto: A wspizárni potym pusto: Lukullowe dźiśiay gody Tántálowe lutro głody Chwalę co się piędźią mierzą Obiad miárkuiąc z Wieczerzą: Y ták Sąśiad swych hoduią: Ze ná iutro zostáwuią. Bo vczczęsz ia tym Sąśiády/ Pyszne kłádąc im obiády? Kto znich mądry/ gdy to widźi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydźi. Iák zá dáwney w Rzymie chwile Sławny bywał báńkiet Sylle Gdźie w
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 190
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Pracującego oracza spanoszy; Ale powietrze miasta wypustoszy I z kosą śmierci na panów się rzuci I miły pokój za miedzę wyrzuci. Na koniec, jeśli na niebieskiej włości Miesiąc się w domu u Raka rozgości, Wysuszy ziemię i wilgoć wrodzoną Z wierzchu zasklepi skorupą spaloną I tak upiększy zboża, oprócz szkody, Przywiedzie ciężkie z niedostatku głody. NADGROBEK PERLISI
Perła tu leży, nie ta, co Szczęśliwe Wyspy więc noszą ani brzegi krzywe Oryjentalskie, ani te skorupy, Które bogate w sobie kryją łupy. Kosztowniejsza to perła, która siła Wraz w sobie skarbów bogatych nosiła:
Nos załamany, sierć bielsza niż wełna, Miększa niż tyrski jedwab, niż bawełna,
Pracującego oracza spanoszy; Ale powietrze miasta wypustoszy I z kosą śmierci na panów się rzuci I miły pokój za miedzę wyrzuci. Na koniec, jeśli na niebieskiej włości Miesiąc się w domu u Raka rozgości, Wysuszy ziemię i wilgoć wrodzoną Z wierzchu zasklepi skorupą spaloną I tak upiększy zboża, oprócz szkody, Przywiedzie ciężkie z niedostatku głody. NADGROBEK PERLISI
Perła tu leży, nie ta, co Szczęśliwe Wyspy więc noszą ani brzegi krzywe Oryjentalskie, ani te skorupy, Które bogate w sobie kryją łupy. Kosztowniejsza to perła, która siła Wraz w sobie skarbów bogatych nosiła:
Nos załamany, sierć bielsza niż wełna, Miększa niż tyrski jedwab, niż bawełna,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 157
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wzroku, woni, słuchu, które wiosna słodzi, Różnych się specjałów zapomnieć nie godzi: Niesie ogród sałaty, las — bdły, rzeka — raki, Są od zwierzyn, od ptastwa wszelakie przysmaki. Skoro ustaną mrozy, Piją ludzie sok z brzozy.
Pierwsza ofiara, baran na Wielkanoc młody, Zatyka przeszłych postów siedmniedzielne głody. Toż domowa zwierzyna brak dający gębie Stawia gąski, kurczątka i młode gołębie. I tu mizerny jestem, Syna jedząc z Tyjestem. SMAK
Ale, ach, cóż mam mówić, co pisać daremnie! Już nie masz fantazyjej, nie masz zmysłów we mnie. Niech się pięćdziesiąt wiosen, którem przeżył, zbierze,
wzroku, woni, słuchu, które wiosna słodzi, Różnych się specyjałów zapomnieć nie godzi: Niesie ogród sałaty, las — bdły, rzeka — raki, Są od zwierzyn, od ptastwa wszelakie przysmaki. Skoro ustaną mrozy, Piją ludzie sok z brzozy.
Pierwsza ofiara, baran na Wielkanoc młody, Zatyka przeszłych postów siedmniedzielne głody. Toż domowa zwierzyna brak dający gębie Stawia gąski, kurczątka i młode gołębie. I tu mizerny jestem, Syna jedząc z Tyjestem. SMAK
Ale, ach, cóż mam mówić, co pisać daremnie! Już nie masz fantazyjej, nie masz zmysłów we mnie. Niech się pięćdziesiąt wiosen, którem przeżył, zbierze,
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 522
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nad sobą (zaczym i nad nami) wiszącego, spokojnego sobie obiecować IKM nie może; za niebłogosławieństwem (mówię) Bożym, gdyż ob deliria principum praecipue plectuntur Achivi. Azaż nie upominał Pan Bóg zaraz od początku panowania KiM, od przysięgi zaraz uczynionej, że periuria ipsi sunt abominationi, ustawicznymi mory, powodziami, głody, wojnami, pogańskiemi depopulacjami, Szwecji utraceniem, Inflant spustoszeniem, ustawicznymi podatkami, Korony, także też i Szwecji znędzeniem i inszemi wszelakimi plagami, że nawet i bydła wszelakiego rodzaju wycisnąć gniew Pański ku temu więtszemu postrachowi ludzkiemu nad sobą musiały, znacznie przez lat sześć na pował zdychając? W czem że się Dawidowym przykładem przed
nad sobą (zaczym i nad nami) wiszącego, spokojnego sobie obiecować JKM nie może; za niebłogosławieństwem (mówię) Bożym, gdyż ob deliria principum praecipue plectuntur Achivi. Azaż nie upominał Pan Bóg zaraz od początku panowania KJM, od przysięgi zaraz uczynionej, że periuria ipsi sunt abominationi, ustawicznymi mory, powodziami, głody, wojnami, pogańskiemi depopulacyami, Szwecyej utraceniem, Inflant spustoszeniem, ustawicznymi podatkami, Korony, także też i Szwecyej znędzeniem i inszemi wszelakimi plagami, że nawet i bydła wszelakiego rodzaju wycisnąć gniew Pański ku temu więtszemu postrachowi ludzkiemu nad sobą musiały, znacznie przez lat sześć na pował zdychając? W czem że się Dawidowym przykładem przed
Skrót tekstu: PismoPotwarzCz_II
Strona: 46
Tytuł:
Na pismo potwarzające ludzie cnotliwe pod tytułem »Otóż tobie rokosz«, wydane na ohydę rycerstwa na rokoszu będącego, prawdziwa i krótka odpowiedź.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
doznałeś, ziemskich pociech siewki! Czy tak jest, czy się ojcu widziało do dziewki? Pogrzebłeś dwu rodziców, drugą żonę grzebiesz; Pogrzebłeś dwu swych synów niernowiątek; siebież Uważ samego, jeśli w tym śmierci igrzysku Nie uznałeś którego na ciele ucisku: Rany, choroby, trudy, pragnienia i głody. Kiedy pieszczoch największej zażywał wygody, Wymierzając uciesznym wiry dar zom place,
Tyś twardego obozu podejmował prace. Anuż fortuna! gdyś miał, skończywszy z pogany Przymierze, i na ciele, i na sercu rany Odniesione zawijać, żąć, coś siał aż poty, Szałas i na pałace frymarczyć namioty
doznałeś, ziemskich pociech siewki! Czy tak jest, czy się ojcu widziało do dziewki? Pogrzebłeś dwu rodziców, drugą żonę grzebiesz; Pogrzebłeś dwu swych synów niernowiątek; siebież Uważ samego, jeśli w tym śmierci igrzysku Nie uznałeś którego na ciele ucisku: Rany, choroby, trudy, pragnienia i głody. Kiedy pieszczoch największej zażywał wygody, Wymierzając uciesznym wiry dar zom place,
Tyś twardego obozu podejmował prace. Anoż fortuna! gdyś miał, skończywszy z pogany Przymierze, i na ciele, i na sercu rany Odniesione zawijać, żąć, coś siał aż poty, Szałas i na pałace frymarczyć namioty
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 537
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
głos krzyku podniesie głupi Orland głowy I rączo skoczy za nią, dopaść jej gotowy. Najwdzięczniejsza twarz mu się prędko spodobała, Ochoty do gonienia żądza przydawała. Ani on myśli o tem ani on pamięta, Jeśli to Angelika, co była tak wzięta. Bieży pędem w jej tropy: tak pies bojaźliwe Goni sarneczki, aby głody napasł chciwe. PIEŚŃ XXIX.
LXII.
Jako prędko Orlanda Medor młody zoczył, Iż goni Angelikę, z ostrą bronią skoczył I dopadszy, gniewliwy, tnie z tyłu nagiego; Lecz się broń ciała nie chce jąć sczarowanego, Raczej w drobniuchne sztuczki tak się pokruszyła, Jakoby z gliny szczerej, nie z żelaza,
głos krzyku podniesie głupi Orland głowy I rączo skoczy za nią, dopaść jej gotowy. Najwdzięczniejsza twarz mu się prędko spodobała, Ochoty do gonienia żądza przydawała. Ani on myśli o tem ani on pamięta, Jeśli to Angelika, co była tak wzięta. Bieży pędem w jej tropy: tak pies bojaźliwe Goni sarneczki, aby głody napasł chciwe. PIEŚŃ XXIX.
LXII.
Jako prędko Orlanda Medor młody zoczył, Iż goni Angelikę, z ostrą bronią skoczył I dopadszy, gniewliwy, tnie z tyłu nagiego; Lecz się broń ciała nie chce jąć sczarowanego, Raczej w drobniuchne sztuczki tak się pokruszyła, Jakoby z gliny szczerej, nie z żelaza,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 398
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, i pługiem kopaną, Gnojem przykrytą szpetnym, i stopy deptaną; Pod czas niepożyteczną miejscami się stawa; Bo gdy bywa spaloną od ognia, zostawa Martwą: bo który cegła w piecu wypalona Da owoc, taki ziemia ogniem wysuszona. Także, gdy ją zbyteczne zleją zwierzchu wody, Skazona, miast pożytku niesie ludziom głody; A nietylko stopami ludzkiemi deptana, Ale i zwierząt; także krwią zbójców spluskana Bywa. a jest śmierdzących trupów jedną skrzynią, A zatym Ziemia niejest stworzona Boginią; Ale jest dzieło Boskich rąk uformowane Słowem jednym, i ludziom na pożytek dane. Simile. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE ŚŚ.
Także, którzy Boginią
, y pługiem kopáną, Gnoiem przykrytą szpetnym, y stopy deptáną; Pod czás niepożyteczną mieyscámi się stawa; Bo gdy bywa spaloną od ogniá, zostawa Martwą: bo ktory cegłá w piecu wypalona Da owoc, táki źiemiá ogniem wysuszona. Tákże, gdy ią zbyteczne zleią zwierzchu wody, Skázona, miast pożytku nieśie ludźiom głody; A nietylko stopámi ludzkiemi deptána, Ale y zwierząt; tákże krwią zboycow spluskána Bywa. á iest śmierdzących trupow iedną skrzynią, A zátym Ziemiá nieiest stworzona Boginią; Ale iest dźieło Boskich rąk vformowáne Słowem iednym, y ludźiom ná pożytek dáne. Simile. O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE ŚŚ.
Tákże, ktorzy Boginią
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 198
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
stosując wszystko do naszego pożytku: z tejże okazji krótkie pytanie, czemu złych zażywa Pan Bóg do wykonania plag swoich?
KIedy wyprowadzam ci i jawnie dowodzę, że plagi te, i dolegliwości, są tak z początku, jako i dla końca, do którego ciągną dobre, zarzucisz mi podobno; alboż wojny, głody, powietrza, i wielkie prześladowania nasze jawnie nam nie są złe? szkodzące, i nas gubiące? odpowiedam na to: tak jest, że według naszych zdań, i jako ludziom zdają się, są barzo złe, i nieznośne, ale według Boga, i władzy jego nam nami, są barzo dobre, co żeby
stosuiąc wszystko do naszego pożytku: z teyże okazyi krótkie pytanie, czemu złych zażywa Pan Bog do wykonania plag swoich?
KIedy wyprowadzam ci i iawnie dowodzę, że plagi te, i dolegliwości, są tak z początku, iako i dla końca, do którego ciągną dobre, zarzucisz mi podobno; alboż woyny, głody, powietrza, i wielkie prześladowania nasze iawnie nam nie są złe? szkodzące, i nas gubiące? odpowiedam na to: tak iest, że według naszych zdań, i iako ludziom zdaią się, są barzo złe, i nieznośne, ale według Boga, i władzy iego nam nami, są barzo dobre, co żeby
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 130
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
tłuste migdały, słodkie pomarańcze, Przyjdzie zbierać po lesie ogryzki szarańcze Płonek nieużytecznych i cierpkich żołędzi; Krótko mówiąc, sam was głód, sam was niewczas znędzi. Polakom jako za dar, wszytko jako z mydła; Prócz, że tamtecznych krajów ludzie są tworzydła (Bo niewczas, wiatry, śniegi, mrozy, słoty, głody, Snadniej znoszą, niźli my, północne narody), Lecz bijąc się o wiarę i swoje kominy, Serce mają przed nami, gdy mają przyczyny Do wojny sprawiedliwej; dziesięćkroć się lepiej Chłop w obronie żywota, niż napaśnik krzepi. Zaczem, wielki cesarzu, trzymaj górne loty Wspaniałego humoru i żywej ochoty; Stój
tłuste migdały, słodkie pomarańcze, Przyjdzie zbierać po lesie ogryzki szarańcze Płonek nieużytecznych i cierpkich żołędzi; Krótko mówiąc, sam was głód, sam was niewczas znędzi. Polakom jako za dar, wszytko jako z mydła; Prócz, że tamtecznych krajów ludzie są tworzydła (Bo niewczas, wiatry, śniegi, mrozy, słoty, głody, Snadniej znoszą, niźli my, północne narody), Lecz bijąc się o wiarę i swoje kominy, Serce mają przed nami, gdy mają przyczyny Do wojny sprawiedliwej; dziesięćkroć się lepiéj Chłop w obronie żywota, niż napaśnik krzepi. Zaczem, wielki cesarzu, trzymaj górne loty Wspaniałego humoru i żywej ochoty; Stój
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 44
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
cichem tkniona w pół serca wzdychaniem, Do piersi go przyciska z lubem całowaniem, Gniew uśmierza i pierwszej nie chce pomnieć winy Najsmutniejszej, co za grzech żałuje, dzieciny.
XC.
Lecz jeśli z dusze Leon Rugiera miłuje, Jeśli moc jego chwali, siłom się dziwuje, Przeciwnem on sposobem pragnie śmierci jego, Pragnie nasycić głody serca zajadłego. Biega tam, sam, a w ręku kręci miecz gotowy, Którem go własnej myśli wnet pozbawić głowy. Pyta u wszystkich, gdzie jest, gdzie się skrył, gdzie swoje Lub namioty wojenne lubo ma pokoje.
XCI.
Ten zaś, aby lud jego w szcząt nie beł zrażony, Na odwrót trąbić
cichem tkniona w pół serca wzdychaniem, Do piersi go przyciska z lubem całowaniem, Gniew uśmierza i pierwszej nie chce pomnieć winy Najsmutniejszej, co za grzech żałuje, dzieciny.
XC.
Lecz jeśli z dusze Leon Rugiera miłuje, Jeśli moc jego chwali, siłom się dziwuje, Przeciwnem on sposobem pragnie śmierci jego, Pragnie nasycić głody serca zajadłego. Biega tam, sam, a w ręku kręci miecz gotowy, Którem go własnej myśli wnet pozbawić głowy. Pyta u wszystkich, gdzie jest, gdzie się skrył, gdzie swoje Lub namioty wojenne lubo ma pokoje.
XCI.
Ten zaś, aby lud jego w szcząt nie beł zrażony, Na odwrót trąbić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 332
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905