wzrok Z Rożą/ z Koszysczkiem/ ruty z skopru włoskiego/ Z jaskółczem zielem wodką zbądź bólu ocznego.
O Lekarstwie na Zęby. Lulek z nasieniem Luczku puść dymem do gęby Prze żfajskę/ a tym dymem wnet uzdrowisz zęby.
O Chrapieniu. Olej z ziębieniem głowy/ węgorz i orzechy/ Jabłka/ picie nie mnożą głosowi pociechy.
O Lekarstwach na Rymę. Pościć/ czuć/ ciepło jadać na Rymę pracować Potrzeba/ i w cieple ją (acz nie każdą) chować.
Mniej napoju zażywać/ wiatry zatrzymywać/ Tej rzeczy niech pilnuje/ kto jej chce pozbywać. Katarhem jest w piersiach strapionych panie/ Nazwali ją Grekowie: Branchos/ obejmuje
wzrok Z Rożą/ z Koszysczkiem/ ruty z skopru włoskiego/ Z iáskołczem źielem wodką zbądź bolu ocznego.
O Lekárstwie ná Zęby. Lulek z násieniem Luczku puść dymem do gęby Prze żpháyskę/ á tym dymem wnet vzdrowisz zęby.
O Chrapieniu. Oley z źiębieniem głowy/ węgorz y orzechy/ Iábłká/ pićie nie mnożą głosowi pociechy.
O Lekárstwách ná Rymę. Pośćić/ czuć/ ćiepło iadáć ná Rymę prácowáć Potrzebá/ y w ćieple ią (ácz nie káżdą) chowáć.
Mniey napoiu záżywáć/ wiátry zátrzymywáć/ Tey rzeczy niech pilnuie/ kto iey chce pozbywáć. Kátarhem iest w pierśiách strapionych pánie/ Názwáli ią Grekowie: Bránchos/ obeymuie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
mojego Orlanda mam być wzięta od zbójce srogiego? Zabij mię ty sam raczej, bo będę wolała, Aniżbym przyść na los tak nieszczęśliwy miała”.
XVI.
Za temi słowy Orland wszedł między podwoje I kilka razów wszytkie pobiegał pokoje Z pracą wielką i z troską niewypowiedzianą, Jakokolwiek z nadzieje trochą pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A
mojego Orlanda mam być wzięta od zbójce srogiego? Zabij mię ty sam raczej, bo będę wolała, Aniżbym przyść na los tak nieszczęśliwy miała”.
XVI.
Za temi słowy Orland wszedł między podwoje I kilka razów wszytkie pobiegał pokoje Z pracą wielką i z troską niewypowiedzianą, Jakokolwiek z nadzieje trochą pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
boby to było z wyniszczeniem prywatnych substancyj, dosyć i tak ledwie wystarczających na życie.
Przeciw elekcjom sędziów, aby przez większą liczbę według tylu praw dawnych obierani nie byli, może być publiczna i główna ta racja: bo to jest przeciw wolności każdego, którego nie obierał, cierpieć, bo to jest wbrew przeciw wolnemu głosowi. Tak i w tysiącznych materiach. Proszę, czy to nie są publiczne i walne racje? Czy w dłuższej mowie nie mogę ich jak najwymowniej, jak najpiękniej, jak najgruntowniej przed posłami wyłożyć?
Cóż więc potym? Izba egzaminuje i zważa, czyli to są dobre i sprawiedliwe te moje racje. Jednym dobre,
boby to było z wyniszczeniem prywatnych substancyj, dosyć i tak ledwie wystarczających na życie.
Przeciw elekcyjom sędziów, aby przez większą liczbę według tylu praw dawnych obierani nie byli, może być publiczna i główna ta racyja: bo to jest przeciw wolności każdego, którego nie obierał, cierpieć, bo to jest wbrew przeciw wolnemu głosowi. Tak i w tysiącznych materyjach. Proszę, czy to nie są publiczne i walne racyje? Czy w dłuższej mowie nie mogę ich jak najwymowniej, jak najpiękniej, jak najgruntowniej przed posłami wyłożyć?
Cóż więc potym? Izba egzaminuje i zważa, czyli to są dobre i sprawiedliwe te moje racyje. Jednym dobre,
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 137
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
takąż moc rwania sejmików i sejmów, przymuszania senatu i izby i że też mój głos równie posłuchany być musi. Ostatnia to, mówię, licha i krwawa serca okrutnego pociecha. A ta prawda zawsze prawdą zostanie, że nie może być na świecie okrucieństwa większego, jako tylu stom godnych albo tylu tysiącom ludzi musieć być głosowi i ukazowi jednego posłusznymi równego, często i nienajbardziej estymowanego, często pewnie i przekupionego, a być posłusznymi koniecznie.
Zrozumy raz i pomnijmy to, proszę, że równość nas wszystkich niezmiernie cierpi, kiedy stu, choćbyśmy żadną miarą nie chcieli, słuchać koniecznie musiemy jednego czy kilku źle nam radzących i nas jawnie z
takąż moc rwania sejmików i sejmów, przymuszania senatu i izby i że też mój głos równie posłuchany być musi. Ostatnia to, mówię, licha i krwawa serca okrutnego pociecha. A ta prawda zawsze prawdą zostanie, że nie może być na świecie okrucieństwa większego, jako tylu stom godnych albo tylu tysiącom ludzi musieć być głosowi i ukazowi jednego posłusznymi równego, często i nienajbardziej estymowanego, często pewnie i przekupionego, a być posłusznymi koniecznie.
Zrozummy raz i pomnijmy to, proszę, że równość nas wszystkich niezmiernie cierpi, kiedy stu, choćbyśmy żadną miarą nie chcieli, słuchać koniecznie musiemy jednego czy kilku źle nam radzących i nas jawnie z
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 218
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
z tą tylko dyferencyją, którą zważyć proszę bez pasji, że teraz by najrozumniej i najpoczciwiej kto radził, rada jego na nic się nie zda, gdy się rwą zawsze sejmy, a natenczas kiedy większa liczba konkludować będzie, każdy swojej dobrej rady pewny skutek obaczy i nim cieszyć się będzie. Cóż to tedy szkodzi wolnemu głosowi? I dobrym do publicznego, i złym nawet patriotom do własnego ich dobra nic to cale nie szkodzi.
Bo nawet, niech godzi mi się mówić, jeżeli byłyby i tak interesowane, i podłe dusze, że bałyby się, aby im przez większej prerogatywę liczby nie upadł nieszczęśliwy zysk i zarobek, którego się
z tą tylko dyfferencyją, którą zważyć proszę bez passyi, że teraz by najrozumniej i najpoczciwiej kto radził, rada jego na nic się nie zda, gdy się rwą zawsze sejmy, a natenczas kiedy większa liczba konkludować będzie, każdy swojej dobrej rady pewny skutek obaczy i nim cieszyć się będzie. Cóż to tedy szkodzi wolnemu głosowi? I dobrym do publicznego, i złym nawet patryjotom do własnego ich dobra nic to cale nie szkodzi.
Bo nawet, niech godzi mi się mówić, jeżeli byłyby i tak interessowane, i podłe dusze, że bałyby się, aby im przez większej prerogatywę liczby nie upadł nieszczęśliwy zysk i zarobek, którego się
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 235
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
upór i każdej rzeczy kontradykująca natura, albo twego niedoskonałość rozumu. Więc na siebie natenczas, nie na nikogo narzekać byś powinien, bo twoja własna, a nie czyja byłaby to wina nigdy się nie chcieć z większą liczbą rozumnych zgodzić. A kiedy zgodzisz twój z nimi sen
tyment, to sam dasz twemu ważność głosowi; więc to od ciebie dependuje samego i od twego rozumu, którego jeżeli nie masz na to dosyć, aby go większa w tobie postrzegała i estymowała liczba, to lepiej dla Ojczyzny, żeby twój głos, zawsze od większej części odstąpiony, nic nigdy na szkodę Ojczyzny nie wskórał. Ty na tym plezyr tracisz, ale
upór i każdej rzeczy kontradykująca natura, albo twego niedoskonałość rozumu. Więc na siebie natenczas, nie na nikogo narzekać byś powinien, bo twoja własna, a nie czyja byłaby to wina nigdy się nie chcieć z większą liczbą rozumnych zgodzić. A kiedy zgodzisz twój z nimi sen
tyment, to sam dasz twemu ważność głosowi; więc to od ciebie dependuje samego i od twego rozumu, którego jeżeli nie masz na to dosyć, aby go większa w tobie postrzegała i estymowała liczba, to lepiej dla Ojczyzny, żeby twój głos, zawsze od większej części odstąpiony, nic nigdy na szkodę Ojczyzny nie wskórał. Ty na tym plezyr tracisz, ale
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 240
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
co zarzucasz. Pokaż, gdzie, i com ja takiego robił, żebym tylko był w Rzeczyposp: jedynym. Czy na Sejmie czy na Sejmiku czy na Trybunale czy na którymkolwiek Rzeczyposp: miejscu chyba dla tego jedynym jest, żem wolnego Głosu Posła i jednego na Sejmie oprimować niedopuścił. Zem jednemu głosowi wolnemu tyle przyznał powagi, jako wszytkiem. Bo ta jest natura Stanu naszego, iżeć się zda, żem był jedyny, że Elekcji postrzegszy ją złemi artibus wchodzącą, kontradykowałem, że wam do waszych złych intencij dopięcia przeskadzam Ale się i w tym mylisz, jest nas więcej i było zawsze tegoż zdania co
co zárzucasz. Pokaż, gdźie, y com ia tákiego robił, żebym tylko był w Rzeczyposp: iedynym. Czy ná Seymie czy ná Seymiku czy ná Trybunale czy ná ktorymkolwiek Rzeczyposp: mieyscu chybá dla tego iedynym iest, żem wolnego Głosu Posłá y iednego ná Seymie opprimowáć niedopuśćił. Zem iednemu głosowi wolnemu tyle przyznał powagi, iáko wszytkiem. Bo tá iest naturá Stanu nászego, iżeć się zda, żem był iedyny, że Elekcyey postrzegszy ią złemi artibus wchodzącą, contradikowałem, że wam do wászych złych intenciy dopięćia przeskadzam Ale się y w tym mylisz, iest nas więcey y było záwsze tegoż zdánia co
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 56
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
go Rakiem zową/ niezleczony/ Szeroko się rozchodzić zwykł na różne strony/ I do skażonych części zdrowe przymieszywać: Tak się z nienagła w piersi poczęło wwięzywać Śmiertelne zimno/ które i pozawierało Żywotne drogi/ i dech w onej zatrzymało. Niechciała już i mówić: a choćby też chciała/ Nie mogła/ bo przechodu głosowi nie miała. Już kamień szyję trzymał/ już gęba stwardniała: Sama tylko w bałwanie krwie próżnym została/ W kamień się obróciwszy. A ten nie był biały/ Bowiem go jego własne jady sfarbowały. A Boga ukazała pod nadobnym kształtem. Merkutyusza. B Którmi Cekropowna. Aglauros. Przemian Owidyuszowych C Rący Cylleńczyk. Merkurius
go Rákiem zową/ niezleczony/ Szeroko się rozchodźić zwykł ná rożne strony/ Y do skáżonych częśći zdrowe przymieszywáć: Ták się z nienagłá w pierśi poczęło wwięzywáć Smiertelne źimno/ ktore y pozáwieráło Zywotne drogi/ y dech w oney zátrzymáło. Niechćiáłá iuż y mowić: á choćby też chćiáłá/ Nie mogłá/ bo przechodu głosowi nie miáłá. Iuż kámień szyię trzymał/ iuż gębá ztwárdniałá: Sámá tylko w báłwanie krwie proznym zostáłá/ W kámień się obroćiwszy. A ten nie był biały/ Bowiem go iego własne iády zfárbowáły. A Bogá vkázáła pod nádobnym kształtem. Merkutyuszá. B Ktormi Cekropowná. Aglauros. Przemián Owidyuszowych C Rączy Cylleńczyk. Merkuryus
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 97
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
smutki radość rodzi. Częstom się do afektów pierwszych wracać chciała, bym zdrętwiałe do lutni palce prostowała albo żebym żałośnie grała na grzebieniu, lub w cytarę brząkała w moim roztargnieniu; albo też wdzięcznym wierszem myśl smutną cieszyła i swym głosem zgodliwym skrzypice zdobiła. Ach, ilekroć me żądze już poczynać chciały, łzy głosowi i rękom zaraz przeszkadzały! Znowu-m się przecię z swoim garłem pasowała i do lutnie odwykłe palce nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierwszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki, niech się przecię nie
smutki radość rodzi. Częstom się do afektów pierwszych wracać chciała, bym zdrętwiałe do lutni palce prostowała albo żebym żałośnie grała na grzebieniu, lub w cytarę brząkała w moim roztargnieniu; albo też wdzięcznym wierszem myśl smutną cieszyła i swym głosem zgodliwym skrzypice zdobiła. Ach, ilekroć me żądze już poczynać chciały, łzy głosowi i rękom zaraz przeszkadzały! Znowu-m się przecię z swoim garłem pasowała i do lutnie odwykłe palce nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki, niech się przecię nie
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 122
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
śnieg. 7 I rzekł: Włóż znowu rękę twoję w zanadra twe: i włożył znowu rękę swoję w zanadra swe: a gdy ją wyjął z zanadrza swego/ a oto/ stała się znowu jako inne ciało jego. 8 I stanie się/ jeślić nie uwierzą i nie usłuchają głosu znaku pierwszego/ tedy uwierzą głosowi znaku pośledniego. 9 I stanie się/ jeśli nie uwierzą ani tym dwiema znakom/ i nie usłuchają głosu twego/ weźmiesz wody rzecznej/ i wylejesz ją na ziemieę. Tedy się przemieni woda ona/ którą weźmiesz z rzeki/ a obróci się w krew na ziemie. 10 I rzekł Mojżesz do PANA. Proszę PANIE
śnieg. 7 Y rzekł: Włoż znowu rękę twoję w zánádrá twe: y włożył znowu rękę swoję w zánádrá swe: á gdy ją wyjął z zánádrzá swego/ á oto/ stáłá śię znowu jáko inne ćiáło iego. 8 Y stánie śię/ jeslić nie uwierzą y nie usłuchają głosu znáku pierwszego/ tedy uwierzą głosowi znáku pośledniego. 9 Y stánie śię/ jesli nie uwierzą áni tym dwiemá znákom/ y nie usłuchają głosu twego/ weźmiesz wody rzeczney/ y wylejesz ją ná źiemieę. Tedy śię przemieni wodá oná/ ktorą weźmiesz z rzeki/ á obroći śię w krew ná źiemie. 10 Y rzekł Mojzesz do PANA. Proszę PANIE
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 59
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632