Zielenią się sady/ gaje/ Wiosna Zimie gnusznej łaje/ A zielone w rękę daje.
Zakwitły piekne Dziardyny/ Zgoła wszytek świat jak inny/ Ogrodów Flora Bogini/ W oczach ludzkich cuda czyni.
Patrz jako Jawor wyniosły/ Już gęstym liściem porosły. Kochaneczek Wawrzyn Faeba/ Ma odzieży/ co potrzeba.
Jabłoń w porosłe gałęzi Sama siebie kryjąc więzi/ Na Cytryny/ gruszki/ wiśnie/ Gęsty przez gwałt list się ciśnie.
I wszytek rodzaj skołoźrzy/ Wierzchołka z pniaku niedojrzy: Wraz wzgardzone swym niepłodem/ Zielenią się wierzby przodem.
Więc znich zrywąm latoroślę Te MARYNIE pieknej poślę. ZIELONYM się niech zabawi/ A niech słuszny zakład stawi
Zielęnią się sády/ gaie/ Wiosná Zimie gnuszney łáie/ A źielone w rękę dáie.
Zakwitły piekne Dźiárdyny/ Zgołá wszytek świát iák inny/ Ogrodow Florá Bogini/ W oczách ludzkich cudá czyni.
Pátrz iáko Iáwor wyniosły/ Iuż gęstym liśćiem porosły. Kocháneczek Wáwrzyn Phaebá/ Ma odźieży/ co potrzebá.
Iábłoń w porosłe gáłęźi Sámá śiebie kryiąc więźi/ Ná Cytryny/ gruszki/ wiśnie/ Gęsty przez gwałt list się ćiśnie.
Y wszytek rodzay skołoźrzy/ Wierzchołká z pniaku niedoyrzy: Wraz wzgárdzone swym niepłodem/ Zielęnią się wierzby przodem.
Więc znich zrywąm látoroślę Te MARYNIE piekney poslę. ZIELONYM się niech zábáwi/ A niech słuszny zakład stáwi
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 166
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Wszystkie ziemskie i Morskie wody usłyszały/ I których doszło/ zaraz bieg swój zatrzymały. Już Morze brzeg ma/ już się i w swoje zmieszczają Łożyska pełne rzeki/ strugi opadają: Pagórki się wynoszą/ ziemia się odkrywa/ Za padnieniem wód coraz miejsc więcej przybywa: I po długim dniu wstają z gołymi wierzchami Lasy/ gałęzi mając zbłocone mułami. Przywrócony już świat był/ który skoro swemi Oczyma Deukalion pustym/ i na ziemi Wielkie milczenie ujźrzał/ zalawszy się łzami/ Takimi rzecz do Pyrrhy zaczyna słowami: H O siostro/ o żono/ o Niewiasto kochana/ Sama tylko jedyna żywo zachowana/ Którą mnie spolny rodzaj/ i związki Stryjeczne Krewności
Wszystkie źiemskie y Morskie wody vsłyszáły/ Y ktorych doszło/ záraz bieg swoy zátrzymáły. Iuż Morze brzeg ma/ iuż się y w swoie zmieszczáią Lożyská pełne rzeki/ strugi opadáią: Págorki się wynoszą/ źiemiá się odkrywá/ Zá pádnieniem wod coraz mieysc więcey przybywa: Y po długim dniu wstáią z gołymi wierzchámi Lásy/ gáłęźi máiąc zbłocone mułámi. Przywrocony iuż świát był/ ktory skoro swemi Oczymá Deukálion pustym/ y ná źiemi Wielkie milczenie vyźrzał/ zálawszy się łzámi/ Tákimi rzecz do Pyrrhy záczyna słowámi: H O śiostro/ o żono/ o Niewiásto kochána/ Sámá tylko iedyna żywo záchowána/ Ktorą mnie spolny rodzay/ y związki Stryieczne Krewnośći
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 22
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ja nazbyt na tobie Spodobała/ rozstąp się. abo przemienioną Strać urodę/ dla której mam być obelżoną. Ledwie modły skończyła: B Aż nagle przypadło Ciężkie cierpnienie/ które członki jej osiadło. Miękkie wnętrzności/ przedtym w śrzód ciała zamknione/ Stawają się subtelnym łykiem powleczone. Na zielone się roszczki włosy odmieniają/ Ramiona na gałęzi grube wyrastają. Noga która tak rącza dopieruczko beła/ W leniwe się korzenie teraz obrócieła. Gęba wyniosłym wzgórę wierzchołkiem się stała/ Na samej jednaż tylko światłość pozostała. Foebus jednak miłuje: lecz ta nagłą sprawą Strwożony będąc/ skoro rękę swoję prawą Położył na onym pniu/ czuje ano serce Jeszcze pod nową skorą z trwogi
ia názbyt ná tobie Spodobáła/ rozstąp się. ábo przemienioną Strać vrodę/ dla ktorey mam bydź obelżoną. Ledwie modły skończyłá: B Aż nagle przypádło Cięszkie ćierpnienie/ ktore członki iey ośiádło. Miękkie wnętrznośći/ przedtym w śrzod ćiáłá zámknione/ Stawáią się subtelnym łykiem powleczone. Ná żielone się roszczki włosy odmieniáią/ Rámioná ná gáłęźi grube wyrastáią. Nogá ktora ták rącza dopieruczko bełá/ W leniwe się korzenie teraz obroćiełá. Gębá wyniosłym wzgorę wierzchołkiem się sstáłá/ Ná sámey iednáż tylko świátłość pozostáłá. Phoebus iednak miłuie: lecz tá nagłą spráwą Strwożony będąc/ skoro rękę swoię práwą Położył ná onym pniu/ czuie áno serce Ieszcze pod nową skorą z trwogi
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 31
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
nazbierawszy, zdają się na wodkę: których pestek wiele jedząc, głowę zawracają, dlatego zdadzą się na gorzałkę. Powidła z nich dobre, ale w smażeniu dogodzić im należy, bzowych przymieszać jagód. Śliwy możesz konserwować, świeże drzewo z niemi, gdy dościgają wykopa, wszy, i w piwnicy w ziemi osadziwszy; albo gałęzi nałamać (lubo to szkodzi) i w piwnicy powieszać. Do nowych zaś dotrwają w baryłę nową włożywszy, warstwami, liściem dębowym przekładając, w wodę w puścić z baryłą zaszpuntowaną. Drzewko brzoskwinia lubi miejsce ciepłe osobliwie piaszczyste; wiatrów zimna nie lubi. Jest to cudzoziemskie, aż z Persyj drzewo, wtamtym kraju zdrowiu
nazbierawszy, zdaią się na wodkę: ktorych pestek wiele iedząc, głowę zawracaią, dlatego zdadzą się na gorzałkę. Powidła z nich dobre, ale w smażeniu dogodzić im należy, bzowych przymieszać iagod. Sliwy możesz konserwować, swieże drzewo z niemi, gdy doscigaią wykopa, wszy, y w piwnicy w ziemi osadziwszy; albo gałęzi nałamać (lubo to szkodzi) y w piwnicy powieszać. Do nowych zaś dotrwaią w baryłę nową włożywszy, warstwami, lisciem dębowym przekładaiąc, w wodę w puscić z baryłą zaszpuntowaną. Drzewko brzoskwinia lubi mieysce ciepłe osobliwie piaszczyste; wiatrow zimna nie lubi. Iest to cudzoziemskie, aż z Persyi drzewo, wtamtym kraiu zdrowiu
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 384
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
owce, kozy, zające nie mają się tam znajdować; bo zranione od nich drzewa niepłodnemi się staną: szkodzi też odeptywanie, deszczowych wód niepuszczając do korzenia, a ta woda im najposilniejsza; gdyż źródłowej, stokowej nie lubią. Nie płodne oliwy naprawisz wywierciawszy aż do drzenia we dwoje świdrem, wziąwszy dwie równe gałęzi, w owe dziury z płodnego drzewa z strony południowej odciąwszy wbić; a co zbędzie to odciąc, a plewą z gliną zamazać. Może też tam wbić dębowe, albo jodłowe czopy, gdy tylko świeże. Zatym odkopawszy nalać około pnia na korzeń fuzu oliwnego; albo starego moczu. Jeśli tym nie uczynisz płodną oliwę,
owce, kozy, zaiące nie maią się tam znaydować; bo zranione od nich drzewa niepłodnemi się staną: szkodzi też odeptywanie, deszczowych wod niepuszczaiąc do korzenia, a ta woda im nayposilnieysza; gdyż źrodłowey, stokowey nie lubią. Nie płodne oliwy naprawisz wywierciawszy aż do drzenia we dwoie swidrem, wziąwszy dwie rowne gałęzi, w owe dziury z płodnego drzewa z strony południowey odciąwszy wbić; á co zbędzie to odciąc, á plewą z gliną zamazać. Może też tam wbić dębowe, albo iodłowe czopy, gdy tylko swieże. Zatym odkopawszy nalać około pnia na korzeń fuzu oliwnego; albo starego moczu. Iezli tym nie uczynisz płodną oliwę,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 391
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
sam strzela Strzałki i jako miesza z frasunki wesela. I takem do frymarku przyszedł misternego: Czegom Kupida uczył, zapomniałem tego; A czego mię Kupido nauczył, to miewam W pamięci i dziś tylko o miłości śpiewam. Trzeci Chłopię małe po gaju na ptaszki strzelało I tam Kupida między chróściną ujrzało Na trzmielowej gałęzi: rączki mu zadrżały Od chęci, bowiem się mu zdał być ptak niemały. Pocznie kuszę napinać, bełciki gotuje, A Kupido z krzaczka na krzaczek przelatuje. Potym rozgniewawszy się, kiedy nic nie wskórał, Szedł do starca, który tam niedaleko orał. I jął się przed nim skarżyć, bo strzelać od niego Nawykł
sam strzela Strzałki i jako miesza z frasunki wesela. I takem do frymarku przyszedł misternego: Czegom Kupida uczył, zapomniałem tego; A czego mię Kupido nauczył, to miewam W pamięci i dziś tylko o miłości śpiewam. Trzeci Chłopię małe po gaju na ptaszki strzelało I tam Kupida między chróściną ujrzało Na trzmielowej gałęzi: rączki mu zadrżały Od chęci, bowiem się mu zdał być ptak niemały. Pocznie kuszę napinać, bełciki gotuje, A Kupido z krzaczka na krzaczek przelatuje. Potym rozgniewawszy się, kiedy nic nie wskorał, Szedł do starca, który tam niedaleko orał. I jął się przed nim skarżyć, bo strzelać od niego Nawykł
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 18
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
nad nią z mieczem: na Panią wołając/ iż jeśli nas nie puścisz/ tedy gardło da. Wskok wbiegła na wieżę wziąwszy ognia i zapaliła dach/ ludzie biegąc do ognia/ złodzieje zimali/ i Zamek ugasili.
FREJDEGUNDA Królowa Francuska/ gdy się dowiedziała iż Gilbert ciągnął z wojskiem/ ona też zebrawszy lud/ narąbała gałęzi/ i dała uczynić jakoby las/ który przed wojskiem ludzie nieśli: bydła tam nagnawszy. Na świtaniu lekko szła z ludem swoim/ a gdy nie daleko wojska nieprzyjacielskiego byli/ a bydło w onym lesie ryczeć poczęło. Wyrwali się do niego na łup niektórzy: oni gałęzie porzuciwszy/ nieprzyjaciela niegotowego porazili.
ARRIA Perska/
nád nią z miecżem: ná Pánią wołáiąc/ iż ieśli nas nie puśćisz/ tedy gárdło da. Wskok wbiegłá ná wieżę wźiąwszy ogniá y zápaliłá dách/ ludźie biegąc do ogniá/ złodźieie zimáli/ y Zamek vgáśili.
FREYDEGVNDA Krolowa Fráncuska/ gdy się dowiedźiáłá iż Gilbert ćiągnął z woyskiem/ oná też zebrawszy lud/ nárąbáłá gáłęźi/ y dáłá vcżynić iákoby lás/ ktory przed woyskiem ludźie nieśli: bydłá tám nágnawszy. Ná świtániu lekko szłá z ludem swoim/ á gdy nie dáleko woyská nieprzyiacielskiego byli/ á bydło w onym leśie rycżeć pocżęło. Wyrwáli się do niego ná łup niektorzy: oni gáłęźie porzućiwszy/ nieprzyiaćielá niegotowego poráźili.
ARRIA Perska/
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 152
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
się wrócił/ ś. Franciszek posłał do niego dwu z towarzyszów swoich/ których on jako Anioły z nieba vczciwie i z miłością przyjał/ i posłałz nimi około piącidziesiąt człowieka podobno dla łowów/ i na one górę je zaprowadzili i naleźli niewielką równinę/ gdzie w Imię Pańskie umyślili mieszkanie założyć. Oni tedy ludzie broniami swojemi gałęzi z drzew ocinali/ i z nich kucze im udziałali. Otrzymawszy tamto miejsce szli po śl Franciszka opowiadając mu o sposobności miejsca do Kontemplacjej. Z. Franciszek to usłyszawszy Panu Bogu dziękował/ a wziąwszy trzech braciej/ Leona/ Masseusazy Anioła/ który niegdy był żołnierzem/ szedł z nimi na onę górę. Gdy tedy wstępowali
sie wroćił/ ś. Fránćiszek posłał do niego dwu z towárzyszow swoich/ ktorych on iáko Anyoły z niebá vćżćiwie y z miłością przyiał/ y posłałz nimi około piąćidźieśiąt człowieká podobno dla łowow/ y ná one gorę ie záprowádźili y naleźli niewielką rowninę/ gdźie w Imię Pańskie vmyslili mieszkanie záłożyć. Oni tedy ludźie broniami swoiemi gáłęźi z drzew oćináli/ y z nich kucze im vdźiáłáli. Otrzymawszy támto mieysce szli po śl Fránciszká opowiádáiąc mu o sposobnosći mieysca do Contemplacyey. S. Fránćiszek to vsłyszawszy Pánu Bogu dźiękował/ á wżiąwszy trzech bráćiey/ Leoná/ Masseusázy Anyołá/ ktory niegdy był żołnierzem/ szedł z nimi ná onę gorę. Gdy tedy wstępowali
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 134
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
woda na Wiosnę/ sieją w onej dolinie pszenicę/ i rodzi się obficie: i tak jednegoż roku ono miejsce rodzi i ryby i zboże. Na morzu też zaś/ zażywają rozmaitych przemysłów/ a miedzy inszemi/ jest też ten jeden/ za którym dokazują/ iż drzewa rodzą ostregi: a to tak: nachylają gałęzi od drzew/ kamienie do nich przywiązawszy/ iż pokryją się w wodę: u tych tedy gałęzi po dwu leciech/ nazbiera się tak wiele ostreg/ iż to dziwna rzecz: a trzeciego roku już się godzą do jedzenia. Toż się też dzieje/ gdy brzemiona rózg zatopią w wodzie morskiej. Jest też tam nad morzem
wodá ná Wiosnę/ śieią w oney dolinie pszenicę/ y rodźi się obfićie: y ták iednegoż roku ono mieysce rodźi y ryby y zboże. Ná morzu też záś/ záżywáią rozmáitych przemysłow/ á miedzy inszemi/ iest też ten ieden/ zá ktorym dokázuią/ iż drzewá rodzą ostregi: á to ták: náchyláią gáłęźi od drzew/ kámienie do nich przywiązawszy/ iż pokryią się w wodę: v tych tedy gáłęźi po dwu lećiech/ názbiera się ták wiele ostreg/ iż to dźiwna rzecz: á trzećiego roku iuż się godzą do iedzenia. Toż się też dźieie/ gdy brzemioná rozg zátopią w wodźie morskiey. Iest też tám nád morzem
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 135
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
całe i cześć, jednem razem Bije i umyka się przed srogiem żelazem. PIEŚŃ XXIV.
LXII.
Z drugiej strony, kiedy się poganin zamierzy I kiedy srogą szablą zatnie i uderzy, Zda się, że jest podobny wichrowi wściekłemu, W marcu w lesie siły swe rozciągającemu, Kiedy wysokiem sośniom schyla głowy harde Albo łamie gałęzi. Ale razy twarde Tak są częste, że chocia pilnie się ich strzeże, Jednego się nakoniec Zerbin nie ustrzeże.
LXIII.
Między mieczem a tarczą sroga szabla wpadła I minąwszy miecz, potem przez tarczą przepadła. Zbyt miąższy miał przedni blach, niemniej doskonały Pancerz, którem okrywał żywot rycerz śmiały; Ale pancerz i
całe i cześć, jednem razem Bije i umyka się przed srogiem żelazem. PIEŚŃ XXIV.
LXII.
Z drugiej strony, kiedy się poganin zamierzy I kiedy srogą szablą zatnie i uderzy, Zda się, że jest podobny wichrowi wściekłemu, W marcu w lesie siły swe rozciągającemu, Kiedy wysokiem sośniom schyla głowy harde Albo łamie gałęzi. Ale razy twarde Tak są częste, że chocia pilnie się ich strzeże, Jednego się nakoniec Zerbin nie ustrzeże.
LXIII.
Między mieczem a tarczą sroga szabla wpadła I minąwszy miecz, potem przez tarczą przepadła. Zbyt miąższy miał przedni blach, niemniej doskonały Pancerz, którem okrywał żywot rycerz śmiały; Ale pancerz i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 246
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905