Dam. O sroga śmierci! o niezbędne Fata! Coście mi męża wzięły z tego świata/ A pozwolonych (odjąwszy mi złotą Wolność) rozkoszy; macie mię sierotą. Synogarlicąm teraz żalu pełną; Gdy zla Alekto przez kossę śmiertelną/ Strapione serce/ w ciężkim żalu więzi: A ja na suchej spoczywam gałęzi. P. Och. Nietroszcz się Damo ani w ten głęboki Nieszczęścia kanał/ lej z oczu potoki; Acz trudno przyznąm by oko oschnęło/ Kiedy w Frasunkach/ serce utoneło. Rozumem miarkuj żal: widząc domową Kiedy drapieżny gołębicę Wdową. Jastrząb uczyni/ sierotę owdowi/ A prżecię ona sparzenie odnowi. Dam.
Dam. O sroga śmierći! o niezbędne Fátá! Cośćie mi mężá wźięły z tego swiátá/ A pozwolonych (odiąwszy mi złotą Wolność) roskoszy; maćie mię śierotą. Synogárlicąm teraz żálu pełną; Gdy zla Alekto przez kossę śmiertelną/ Strapione serce/ w ćięszkim żálu więźi: A ia ná suchey zpoczywam gáłęźi. P. Och. Nietroszcz się Dámo áni w ten głęboki Nieszczęśćia kánał/ ley z oczu potoki; Acz trudno przyznąm by oko oschnęło/ Kiedy w Frásunkách/ serce vtoneło. Rozumem miárkuy żal: widząc domową Kiedy drapiezny gołębicę Wdową. Iástrząb vczyni/ śierotę owdowi/ A prżećię oná sparzenie odnowi. Dam.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 184
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny, Nie chce i o żonę wojny; Gani Atrydesa fochy, Za błazny ma wszytkie Włochy.
Strzeż też, Boże, co ściąć ze pnia, Pociecze krew z bożka wstępnia, Bo tu w pniaku i w gałęzi Bogini się jakaś więzi.
Tu jest Dafnis, tu Syreny Córka płacze swej Mireny, Tu płuczą swoje źrenice Siostry głupiego woźnice.
A Priapus, zdjąwszy portki, Strzeże, jako zwykł, u fortki, I kto go znieważy, panie, Temu do śmierci nie wstanie.
Odwrócze się, moja rada, Od ogroda i
, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny, Nie chce i o żonę wojny; Gani Atrydesa fochy, Za błazny ma wszytkie Włochy.
Strzeż też, Boże, co ściąć ze pnia, Pociecze krew z bożka wstępnia, Bo tu w pniaku i w gałęzi Bogini się jakaś więzi.
Tu jest Dafnis, tu Syreny Córka płacze swej Mireny, Tu płuczą swoje źrenice Siostry głupiego woźnice.
A Pryjapus, zdjąwszy portki, Strzeże, jako zwykł, u fortki, I kto go znieważy, panie, Temu do śmierci nie wstanie.
Odwróćże się, moja rada, Od ogroda i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 340
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
srogiemu, zwyciężona dałam wstręt sercu przeciwnemu. Owszem, gdy moje treny Echo usłyszało, spólny ze mną lamentów odgłos wydawało. Skargiśmy – ja raz, Echo drugi – wydawali, płakaliśmy w przemianę, w przemianę wzdychali, tak jako Pandyjona siostry ogłos dają, gdy zabicie Atysa wraz opłakiwają. Na tej siedzi gałęzi Progne żałobliwa, na owej Filomela swój grzech opłakiwa: jedna drugiej ptaszyna z lamentem wzdychania i wraz grzech popełniony swym planktem dogania. Tym sposobem i ona smutna Alcyjone, eksprymując swym żalem kochającą żonę, gdy męża swego okręt rozbity ujrzała, morskie brzegi i skały w trenach osiadała, jak i synogarlica na zbutwiałym drzewie, gdy
srogiemu, zwyciężona dałam wstręt sercu przeciwnemu. Owszem, gdy moje treny Echo usłyszało, spólny ze mną lamentów odgłos wydawało. Skargiśmy – ja raz, Echo drugi – wydawali, płakaliśmy w przemianę, w przemianę wzdychali, tak jako Pandyjona siostry ogłos dają, gdy zabicie Atysa wraz opłakiwają. Na tej siedzi gałęzi Progne żałobliwa, na owej Filomela swój grzech opłakiwa: jedna drugiej ptaszyna z lamentem wzdychania i wraz grzech popełniony swym planktem dogania. Tym sposobem i ona smutna Alcyjone, eksprymując swym żalem kochającą żonę, gdy męża swego okręt rozbity ujrzała, morskie brzegi i skały w trenach osiadała, jak i synogarlica na zbutwiałym drzewie, gdy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 73
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
a w nim Drzewo cały Raj napełniające, liście srebrne i złote mające, temi popisane słowy: Nie jest BÓG, tylko BÓG, i Mahomet Apostoł jego? Obiecywał Mahometanom w tymże Raju z Pannami wszystkę piękność przechodzącemi, rozkoszną zabawę i plezyry. Godzien za takowe swoje sentymenta, aby na drzewie Raju swego był na gałęzi fruktem. Talmut Żydowski co za basnie o Raju pisze, Ja Ci Czytelniku określę, traktując de Judajsmo w dyskursie o Wiarach, a teraz do innej idę Kwestyj.
O GIGAN- O GIGANTACH O GIGANTACH albo OLBRZYMACH, Czy byli na Świecie, i jak Wielcy?
NIe bajkę piszę de Gigantibus, lecz Pismem Z. utwierdzoną
a w nim Drzewo cały Ray napełniaiące, liście srebrne y złote maiące, temi popisane słowy: Nie iest BOG, tylko BOG, y Machomet Apostoł iego? Obiecywał Machometanom w tymże Raiu z Pannami wszystkę piękność przechodzącemi, roskoszną zabawę y plezyry. Godzien za takowe swoie sentymenta, aby ná drzewie Raiu swego był na gałęzi fruktem. Talmut Zydowski co za básnie o Raiu pisze, Ia Ci Czytelniku okryślę, traktuiąc de Iudaismo w dyskursie o Wiarach, a teraz do inney idę Kwestyi.
O GIGAN- O GIGANTACH O GIGANTACH albo OLBRZYMACH, Czy byli ná Swiecie, y iak Wielcy?
NIe baykę piszę de Gigantibus, lecz Pismem S. utwierdzoną
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 94
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Odmienia się owoc też, gdy gałązki przez połowice drzenia rozszczepiz, rany woskiem zalepisz, obwiążesz; gdzie wyrosnie guz, w którym się będzie sok zastanowiony lutrować, i trybować ku subtelności; a tak owoc będzie różny i smaczniejszy. Jest też sposób szczepienia ten, który Palladiusz zowie emplastrowaniem, recentiores zowią inokulizowaniem. Upatrzywszy na gałęzi gładkiej pączek wyglądający ze skory, mający się puścić, okroić skorę koło pączka na cztery rogi, na dwa palce szeroko, na drugim miejscu pączkowatym innego drzewa, którego gałęź chcesz wszczepić, takąż miarą wyrznąć skorę z pączkiem, w stawić w owe miejsce, oblepić gliną lub woskiem, smołą, pączka nie zakrywając;
Odmienia się owoc też, gdy gałązki przez połowice drzenia rozszczepiz, rany woskiem zalepisz, obwiążesz; gdzie wyrosnie guz, w ktorym się będzie sok zastanowiony lutrować, y trybować ku subtelności; á tak owoc będzie rożny y smacznieyszy. Iest też sposob szczepienia ten, ktory Palladiusz zowie emplastrowaniem, recentiores zowią inokulizowaniem. Upatrzywszy na gałęzi gładkiey pączek wyglądaiący ze skory, maiący się puścić, okroić skorę koło pączka na cztery rogi, na dwa palce szeroko, na drugim mieyscu pączkowatym innego drzewa, ktorego gałęź chcesz wszczepić, takąż miarą wyrznąć skorę z pączkiem, w stawić w owe mieysce, oblepić gliną lub woskiem, smołą, pączka nie zakrywaiąc;
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 378
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, wszędzie się tułający, jak errones: samą żyli zwierzyną, lwy, króliki, krety, węże, szczury, glisty, ptastwo, na swoje obracali victualia: mieszkania ich w jaskiniach i skał rozpadlinach, ani BOGA, ani starszych nad sobą nie znający. Nawet i białogłowy myślistwem się bawiły; dziecię w pieluszkach na gałęzi zawiesiwszy, od zwierza pożarcia salwując go, szły w pole. W którym Kraju i dziś łuk i strzała, żywią Obywatelów. Nigdzie kupą napaść ich Całego świata, praecipue o AMERYCE
nie mogli Hiszpani, zaraz bowiem po górach rozbiegli się in fuga triumphando.
Widząc Amerykanie Hiszpanów goszczących w swej ziemi, wiele bogactw pokopali,
, wszędzie się tułaiący, iak errones: samą żyli źwierzyną, lwy, kroliki, krety, węże, szczury, glisty, ptastwo, na swoie obracali victualia: mieszkania ich w iaskiniach y skał rozpadlinach, ani BOGA, ani starszych nad sobą nie znáiący. Nawet y białogłowy myślistwem się bawiły; dziecie w pieluszkach na gałęzi zawiesiwszy, od źwierza pożarciá salwuiąc go, szły w pole. W ktorym Kraiu y dziś łuk y strzała, żywią Obywatelow. Nigdzie kupą napaść ich Całego świata, praecipuè o AMERICE
nie mogli Hiszpani, záraz bowiem po górach rozbiegli się in fuga triumphando.
Widząc Amerykanie Hiszpanow goszczących w swey ziemi, wiele bogactw pokopali,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 569
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
. Soboń Słowiku, mój słowiku, co w tym krzu różanym Od pułnocy mię budzisz swoim głosem ranym! I ty nie z serca śpiewasz, i ciebie coś boli: I ja śpiewam, a rym mój idzie po niewoli. Symich Garlico, ma garlico! I ciebie coś więzi, Że tu siadasz osobno na suchej gałęzi. Siadasz osobno, aż cię chytry lep ułowi: I mnie, nędznicę, pędzi do grobu stan wdowi. Soboń Koźlęta mi w kapuście poczyniły szkody, Szpacy mi pozjadali na trześniach jagody, Wróble proso wypili; tę mam korzyść z tego, Że za Fillidą biegam, a nie dojrzę swego. Symich Cieliczka mi do
. Soboń Słowiku, mój słowiku, co w tym krzu różanym Od pułnocy mię budzisz swoim głosem ranym! I ty nie z serca śpiewasz, i ciebie coś boli: I ja śpiewam, a rym mój idzie po niewoli. Symich Garlico, ma garlico! I ciebie coś więzi, Że tu siadasz osobno na suchej gałęzi. Siadasz osobno, aż cię chytry lep ułowi: I mnie, nędznicę, pędzi do grobu stan wdowi. Soboń Koźlęta mi w kapuście poczyniły szkody, Szpacy mi pozjadali na trześniach jagody, Wróble proso wypili; tę mam korzyść z tego, Że za Fillidą biegam, a nie dojrzę swego. Symich Cieliczka mi do
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 150
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
daleko słuszniej za głupiego/ marnego na tym Świecie tułacza miałby być sądzony. Skąd jako ów co to żadnego miejsca swym własnym nazwać i zagrzać nie może; a cudze tylko pocierając kąty tu i owdzie gdzieby co porwać łowi; u wszytkich w podejrzeniu/ w pogardzie zostaje/ i często na gorącym prawie złapany na gałęzi wostatku zawięznąć musi: tak i ten który swej wiecznej naznaczonej a dziedzicznym prawem zapisanej daniny nie upatrując/ ani do niej jako do swej własności nie zmierzając/ tylko te znikome bydlętom/ własne pastwy zobie/ a zakazane i zagrożone uciechy tu i owdzie urywa/ i kradnie: jako nikczemny wyrodek uczciwego Boskiego Domu/ hańbą
daleko słuszniey za głupiego/ marnego ná tym Swiećie tułacza miałby być sądzony. Zkąd iako ow co to żadnego mieysca swym własnym nazwać y zagrzać nie może; á cudze tylko poćieraiąc kąty tu y owdźie gdźieby co porwać łowi; u wszytkich w podeyrzeniu/ w pogardźie zostaie/ y często na gorącym prawie złapany na gałęźi wostatku zawięznąć muśi: tak y ten ktory swey wieczney naznaczoney á dźiedźicznym prawem zapisaney dániny nie upatruiąc/ ani do niey iako do swey własnośći nie zmierzaiąc/ tylko te znikome bydlętom/ własne pastwy zobie/ á zakazane y zagrożone ućiechy tu y owdźie urywa/ y kradnie: iako nikczemny wyrodek uczćiwego Boskiego Domu/ hańbą
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 2
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
od poloru żelaza zabłyśnie/ Nagły nierozeznany/ podobny w miednicy Słońcu obrażonemu/ abo błyskawicy Wypierzchnionej z obłoku. Ciężko się zdumieje/ I zaraz chcąc dowiedzieć co się to w tym dzieje/ Czołgiem pójdzie przy brzegu/ aż do tego miejsca Gdzie sajdak z kołcznikiem (stąd owe żelesca Oczy jej przeraziły) wisiał na kolący Porzeczkowej gałęzi/ aż i dalej śpiący Twardo barzo Kupido. Nie kołaccie teraz! O co głuchym podwojom przygrawacie nie raz/ I pod siare czatując widoki Miesięczne. Skarżycie się na okna/ i ściany niewdzięczne. Śpi Kupido. Ani wy którzy gdzieś w zamknieniu Ciałem tylko/ miękkiemu przeciw przyrodzeniu/ Tak nań srogo z żarliwych Ambon
od poloru żelázá zábłyśnie/ Nagły nierozeznány/ podobny w miednicy Słoncu obráżonemu/ ábo błyskáwicy Wypierzchnioney z obłoku. Cięszko się zdumieie/ Y záraz chcąc dowiedzieć co się to w tym dzieie/ Czołgiem poydzie przy brzegu/ áż do tego mieyscá Gdzie sáydak z kołcznikiem (stąd owe żelesca Oczy iey przeráziły) wisiał ná kolący Porzeczkowey gáłęzi/ áż y dáley śpiący Twardo bárzo Kupido. Nie kołáccie teraz! O co głuchym podwoiom przygrawacie nie raz/ Y pod siáre czatuiąc widoki Miesięczne. Skárżycie się ná okná/ y ściány niewdzięczne. Spi Kupido. Ani wy ktorzy gdzieś w zámknieniu Ciáłem tylko/ miękkiemu przeciw przyrodzeniu/ Ták nąn srogo z żárliwych Ambon
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 94
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
skąd wołom i sobie wziąć żydło, Skąd meszne księdzu, pobór królowi, czynsz panu Zapłacić, nie trzymając role i pół łanu. Żołnierz swywolny zbierze, dzieci płacze kupa, Jeść się chce, a nie masz co, przemaka chałupa. Rzadki się też starzeje, bo gdzie nie przyspiesza Śmierć pożądana, sam się na gałęzi wiesza. ... KOLUMNA 51. EPITALAMIUM JEGOMOŚCI PANU STANISŁAWOWI MorsztynOWI, CHORĄŻEMU NATENCZAS ZATORSKIEMU, TERAZ KASZTELANOWI CZERSKIEMU, OBERSZTEROWI IKMCI, HERBU LELIWA, Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ KONSTANCJĄ OBORSKĄ, KASZTELANKĄ WARSZAWSKĄ, HERBU KOLUMNA
Nie mogło być, gdy zgodzić nie chcą się, inaczej: Kto ma w Polsce królować, niech fortuna znaczy
skąd wołom i sobie wziąć żydło, Skąd meszne księdzu, pobór królowi, czynsz panu Zapłacić, nie trzymając role i pół łanu. Żołnierz swywolny zbierze, dzieci płacze kupa, Jeść się chce, a nie masz co, przemaka chałupa. Rzadki się też starzeje, bo gdzie nie przyspiesza Śmierć pożądana, sam się na gałęzi wiesza. ... KOLUMNA 51. EPITALAMIUM JEGOMOŚCI PANU STANISŁAWOWI MORSTYNOWI, CHORĄŻEMU NATENCZAS ZATORSKIEMU, TERAZ KASZTELANOWI CZERSKIEMU, OBERSZTEROWI JKMCI, HERBU LELIWA, Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ KONSTANCJĄ OBORSKĄ, KASZTELANKĄ WARSZAWSKĄ, HERBU KOLUMNA
Nie mogło być, gdy zgodzić nie chcą się, inaczej: Kto ma w Polszczę królować, niech fortuna znaczy
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 416
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987