Venena pollet, idzie stolarzom na stoły. Nie rozwija się na wiosnę, póki węże z swoich jam niewynidą, ani pierwej list opada, aż się węże pokryją. Sama nawet umbra certo gentri wężów bardzo przeciwna, we- o Drzewach osobliwych
dług Pliniusza dopieroż drzewa samego antypaticznie nie lubią, tak dalece, że gdyby gałęzią Jesionową węża kto obłożył w koło, prędzejby przez ogień się przeliść odważył, niżeli przez tę zaponę, jako doświadczył Paraeus. Idą in usum Medycyny, osobliwie na truciznę pączki z drzewa tego, jako też utłuczone liście, które do świeżych przykładają ran, albo sokiem zapuszczają; aże czasem szable, szpady, bywają
Venena pollet, idzie stolarzom na stoły. Nie rozwiia się na wiosnę, poki węże z swoich iam niewynidą, ani pierwey list opáda, aż się węże pokryią. Sama nawet umbra certo gentri wężow bardzo przeciwna, we- o Drzewach osobliwych
dług Pliniusza dopieroż drzewa samego antipatycznie nie lubią, tak dalece, że gdyby gałęzią Iesionową węża kto obłożył w koło, prędzeyby przez ogień się przeliść odważył, niżeli przez tę zaponę, iako doswiadczył Paraeus. Idą in usum Medycyny, osobliwie na truciznę pączki z drzewa tego, iako też utłuczone liście, ktòre do swieżych przykładaią ran, albo sokiem zapuszczaią; aże czasem szable, szpady, bywaią
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 641
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
osoby, proszki lekarskie sypiąc Rewel Doktor Gdański, przed lat kilkudziesiąt tam znajdujący się, ją do zdrowia przyprowadzał, byle osoba owa nie była dalej nad milę odległa. Torpedo albo drętwik ryba, rzecz żywą od siebie dotchniętą, zdrętwieniem zaraża. Hyeny, to jest Azytyckiego wilka cień, psom niemotę przynosi; wąż dębową dotchnięty gałęzią zdycha: Skrzydla inne przy orlich skrzydłach wraz położone niszczeją, psują się; wąż cieniu drzewa Jesiona scierpieć niemoże: Stefanowi Czarnieckiemu sławnemu wojennikowi, na chorobę podano remedium słuchanie muzyki. Te wszytkie skutki, jeźli są które prawdziwe; albo się dzieją z Bożej permissyj, albo przypadkiem; albo sympatią, i antypatią rzeczy między
osoby, proszki lekarskie sypiąc Rewel Doktor Gdański, przed lat kilkudziesiąt tám znayduiący się, ią do zdrowia przyprowadzał, byle osoba owa nie byłá dáley nad milę odległá. Torpedo albo drętwik ryba, rzecz żywą od siebie dotchniętą, zdrętwieniem záraża. Hyeny, to iest Azytyckiego wilka cień, psom niemotę przynosi; wąż dębową dotchnięty gałęzią zdycha: Skrzydla inne przy orlich skrzydłách wraz położone niszczeią, psuią się; wąż cieniu drzewá Iesiona zcierpieć niemoże: Stefanowi Czarnieckiemu sławnemu woiennikowi, ná chorobę podano remedium słuchanie muzyki. Te wszytkie skutki, ieźli są ktore prawdziwe; álbo się dzieią z Bożey permissyi, álbo przypadkiem; álbo sympatyą, y antypatyą rzeczy między
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 222
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
nie był wiatr/ i sąmem zadrżał strachem zjęty: Włos wstał na głowie. Owa ziemię/ i dąb święty/ Całowałem: ani się do nadzieje znałem/ Miałem jednak nadzieję/ i tą się wspierałem. Noc przystawa: sen ciało strudzone zachodzi. Dąb mi na oczy/ z tyląż gałęzią przychodzi Toż robaczków po rozgach/ drzewo jakby drgało/ I ziarnonosnem wojskiem/ po polu strzelało. To rość/ a co raz więtsze zdało się przystawać: Pochwili wzgórę się brać/ i jak pręty stawać. CHudość nad to/ nóg poczet/ i czarność wyzuwać/ I swe ciałka/ w człowiecze postaci obuwać.
nie był wiátr/ y sąmem zádrżał stráchem zięty: Włos wstał ná głowie. Owa źięmię/ y dąb święty/ Cáłowałem: áni się do nadźieie znałem/ Miałem iednák nadźieię/ y tą się wspierałem. Noc przystawa: sen ćiáło strudzone zachodźi. Dąb mi ná oczy/ z tyląż gáłęźią przychodźi Toż robaczkow po rozgách/ drzewo iákby drgáło/ Y źiárnonosnem woyskiem/ po polu strzeláło. To rość/ á co raz więtsze zdáło się przystawáć: Pochwili wzgorę się bráć/ y iák pręty stawáć. CHudość nád to/ nog poczet/ y czarność wyzuwać/ Y swe ćiałká/ w człowiecze postáći obuwáć.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 180
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636