non manerent, tak to świat, szczęścia, i zawody jego, prędko przemijają. Modicum et iam non videbitis me może świat mówić. Maluczko, a nie oglądacie mię. 12. Gdyby człowiek miał być jako drzewo, to by głowa służyła mu za wierzchołek, włosy za liście, nogi za korzenie, ręce za gałęzie, i już żeby człowiek lepiej wyraził drzewo, trzebaby mu więcej rąk mieć. Ale bywająć tacy ludzie, co im dwie ręce, za wiele staną, ma też swoich, co za niego wybierają, sam oboma rękoma szarpie, rozumieszże że to długo trwać będzie, in hoc seculo non manerent, a Dygnitarz
non manerent, ták to świát, szczęśćia, i zawody iego, prętko przemiiáią. Modicum et iam non videbitis me może świát mowić. Máluczko, á nie oglądaćie mię. 12. Gdyby człowiek miał bydź iáko drzewo, to by głowá służyłá mu zá wierzchołek, włosy zá liśćie, nogi zá korzęnie, ręce zá gáłęźie, i iuż żeby człowiek lepiey wyráźił drzewo, trzebáby mu więcey rąk mieć. Ale bywáiąć tácy ludźie, co im dwie ręce, zá wiele stáną, ma też swoich, co zá niego wybieráią, sąm obomá rękomá szárpie, rozumieszże że to długo trwać będźie, in hoc seculo non manerent, á Dignitarz
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 78
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zastanowi I wraca w zad, jako mu skoro jego ono Żelazo z zapalonem knotem przyniesiono, I za węgłem się, cicho stojąc, utaiwa I na grabię, kiedy nań wpadnie, oczekiwa W miejscu, tak jako łowiec ze psy zwykł ukryty I z oszczepem, gdy nań wieprz bieży jadowity.
LXXIV.
Który gałęzie łamie i gdzie kły swe krzywe, Upienione i czoło obraca straszliwe, Zda się, że drzewa z gruntu wywrócone wali I że las, jako wielki, po chwili obali. Król się za słupem czai i grabie pilnuje I że mu cło zapłaci, sobie obiecuje. Skoro na celu stanął, on ogień do dziury Przyłożył
zastanowi I wraca w zad, jako mu skoro jego ono Żelazo z zapalonem knotem przyniesiono, I za węgłem się, cicho stojąc, utaiwa I na grabię, kiedy nań wpadnie, oczekiwa W miejscu, tak jako łowiec ze psy zwykł ukryty I z oszczepem, gdy nań wieprz bieży jadowity.
LXXIV.
Który gałęzie łamie i gdzie kły swe krzywe, Upienione i czoło obraca straszliwe, Zda się, że drzewa z gruntu wywrócone wali I że las, jako wielki, po chwili obali. Król się za słupem czai i grabie pilnuje I że mu cło zapłaci, sobie obiecuje. Skoro na celu stanął, on ogień do dziury Przyłożył
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 190
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
drzwi zastąpił Orland pomieniony, A skoro ich połapał, jednego po drugiem Za ręce je powiązał opak jednem cugiem Mocnem długiem powrozem, we troje skręconem, Z trafunku w onej ciemnej jamie nalezionem.
XLI.
Potem je na dwór wywlókł, gdzie beł dąb niemały, Tuż przed samą jaskinią, stary, wypróchniały; Orland suche gałęzie mieczem okrzosuje I na nich je na pokarm krukom zostawuje. Nie beło po łańcuchu do onej potrzeby I na szyje po inszych powrozach; bo żeby Mógł świat z siebie wyrzucić one brzydkie wrzody, Wetknął ich na gałęzie obcięte pod brody.
XLII.
Stara baba, co jednoż z zbójcami trzymała, Jako skoro tych wszytkich
drzwi zastąpił Orland pomieniony, A skoro ich połapał, jednego po drugiem Za ręce je powiązał opak jednem cugiem Mocnem długiem powrozem, we troje skręconem, Z trafunku w onej ciemnej jamie nalezionem.
XLI.
Potem je na dwór wywlókł, gdzie beł dąb niemały, Tuż przed samą jaskinią, stary, wypróchniały; Orland suche gałęzie mieczem okrzosuje I na nich je na pokarm krukom zostawuje. Nie beło po łańcuchu do onej potrzeby I na szyje po inszych powrozach; bo żeby Mógł świat z siebie wyrzucić one brzydkie wrzody, Wetknął ich na gałęzie obcięte pod brody.
XLII.
Stara baba, co jednoż z zbójcami trzymała, Jako skoro tych wszytkich
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 283
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na dwór wywlókł, gdzie beł dąb niemały, Tuż przed samą jaskinią, stary, wypróchniały; Orland suche gałęzie mieczem okrzosuje I na nich je na pokarm krukom zostawuje. Nie beło po łańcuchu do onej potrzeby I na szyje po inszych powrozach; bo żeby Mógł świat z siebie wyrzucić one brzydkie wrzody, Wetknął ich na gałęzie obcięte pod brody.
XLII.
Stara baba, co jednoż z zbójcami trzymała, Jako skoro tych wszytkich bez dusze ujźrzała, Płacząc i roztargane włosy wyrywając, Pierzchnęła w gęste chrusty, w długą uciekając, I po wątpliwych ścieżkach, po lesie głębokiem Bieżąc wielkiem i z strachem zawieszonem krokiem, I tam i sam tak
na dwór wywlókł, gdzie beł dąb niemały, Tuż przed samą jaskinią, stary, wypróchniały; Orland suche gałęzie mieczem okrzosuje I na nich je na pokarm krukom zostawuje. Nie beło po łańcuchu do onej potrzeby I na szyje po inszych powrozach; bo żeby Mógł świat z siebie wyrzucić one brzydkie wrzody, Wetknął ich na gałęzie obcięte pod brody.
XLII.
Stara baba, co jednoż z zbójcami trzymała, Jako skoro tych wszytkich bez dusze ujźrzała, Płacząc i roztargane włosy wyrywając, Pierzchnęła w gęste chrósty, w długą uciekając, I po wątpliwych ścieszkach, po lesie głębokiem Bieżąc wielkiem i z strachem zawieszonem krokiem, I tam i sam tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 283
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Grudnia z rana w całej Szwajcaryj i na innych miejscach, osobliwie zaś w Bazylei, w Hohensac, w Nasels, w Kantonie Glarys. 1675 Tęcza księżyca biała widziaila w Anglii, tamże wiatr burzliwy nazwany Uragan.
1676.
403 3 Lutego, 4 Marca Zorza północa.
23 Marca kula ognista w Bononij ośmaliła albo spaliła gałęzie drzew wyższych. 29
Marca kula ognista w Turgovij. 31 Marca w Saenza podobna do księżyca w pełni, dążyła od wschodu letniego ku zachodowi zimowemu ciągnąc za sobą ogon trzy razy dłuższy od kuli szerokości, i rzucając na wszystkie strony z szelestem promienie. Wyniosła się na 50 gradusów nad horyzont. Spotkawszy się z obłokiem,
Grudnia z rana w całey Szwaycaryi y na innych mieyscach, osobliwie zaś w Bazylei, w Hohensac, w Nasels, w Kantonie Glaris. 1675 Tęcza księżyca biała widziaila w Anglii, tamże wiatr burzliwy nazwany Uragan.
1676.
403 3 Lutego, 4 Marca Zorza pułnocna.
23 Marca kula ognista w Bononiy osmaliła albo spaliła gałęzie drzew wyższych. 29
Marca kula ognista w Turgoviy. 31 Marca w Saenza podobna do księżyca w pełni, dążyła od wschodu letniego ku zachodowi zimowemu ciągnąc za sobą ogon trzy razy dłuższy od kuli szerokości, y rzucaiąc na wszystkie strony z szelestem promienie. Wyniosła się na 50 gradusow nad horyzont. Spotkawszy się z obłokiem,
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 125
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
L gałęziami Wawrzyn urosłymi Przyzwolił na nie zaraz/ bo za jego mową/ Widziano kiedy kinął wierzchem jako głową. A Pątrząc na Penejskie wody. To jest, patrząc na wody Ojca swego Peneusa. B Aż nagle przypadło ciężkie cierpnienie. Daje znać Poeta, że już Dafne poczęła się przemieniać w drzewo bobkowe. C Obłapiając gałęzie. To jest drzewa onego, w które się była obróciła Dafne. A czynił to z kochania wielkiego, i żalu. D Drzewem mym pewnie będziesz/ ciebie bo koniecznie nasze włosy. Przywłaszczył sobie drzewo ono Foebus, i od onego czasu obiecał, nie nosić na głowie swej wieńca inszego, jedno któryby był wity
L gáłęźiámi Wáwrzyn vrosłymi Przyzwolił ná nie záraz/ bo zá iego mową/ Widźiano kiedy kinął wierzchem iáko głową. A Pątrząc ná Peneyskie wody. To iest, pátrząc ná wody Oycá swego Peneusá. B Aż nagle przypádło ćięszkie ćierpnienie. Dáie znáć Poëtá, że iuż Dáphne poczęłá się przemieniać w drzewo bobkowe. C Obłápiáiąc gáłęźie. To iest drzewá onego, w ktore się byłá obroćiłá Dáphne. A czynił to z kochánia wielkiego, y żalu. D Drzewem mym pewnie będźiesz/ ćiebie bo koniecznie násze włosy. Przywłaszczył sobie drzewo ono Phoebus, y od onego czásu obiecał, nie nośić ná głowie swey wieńcá inszego, iedno ktoryby był wity
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
„Cóż to, me Światło, za postać tak smutna? Czy mię cieniem ochłodzi jabłoń tak okrutna? Mnie-ż to w krwawym spoczynek cieniu zgotowany, gdy do krzyża okrutnie Jezus przykowany? O jabłoni, nieszczęsna, która cię szczepiła ręka, znać że tyrańska, a nie ludzka była! Jednak, lub przykra, jabłoń gałęzie ucieśne rodzi, cień chorym daje i wytchnienia wcześne. Cień i łóżka pozwoli, lecz nie do zaśnienia, jabłoń i cień chcą płaczu, gorzkiego westchnienia. O szczęśliwa jabłoni, która cię szczepiła ręka, godna, by w niebie z gwiazdami świeciła! Ach, już widzę, me Światło, komu Cię podobnym nazwę,
„Cóż to, me Światło, za postać tak smutna? Czy mię cieniem ochłodzi jabłoń tak okrutna? Mnie-ż to w krwawym spoczynek cieniu zgotowany, gdy do krzyża okrutnie Jezus przykowany? O jabłoni, nieszczęsna, która cię szczepiła ręka, znać że tyrańska, a nie ludzka była! Jednak, lub przykra, jabłoń gałęzie ucieśne rodzi, cień chorym daje i wytchnienia wcześne. Cień i łóżka pozwoli, lecz nie do zaśnienia, jabłoń i cień chcą płaczu, gorzkiego westchnienia. O szczęśliwa jabłoni, która cię szczepiła ręka, godna, by w niebie z gwiazdami świeciła! Ach, już widzę, me Światło, komu Cię podobnym nazwę,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 120
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
ale et conservationis, to jest: nie tylko providendo statui praesenti interesów publicznych, ale oraz praevidendo casus futuros. Druga cyrkumstancja produkcyj natury, jest, cultura drzewa szczepionego, bez której zapewne zdziczeje, per hanc culturam wyraża się deliberacja potrzebna nad propozycją, przez którą trzeba obciosać niepotrzebne, i zawadzające, że tak rzekę, gałęzie, tak, żeby propozycja rozsądnie okrzesana, fructum salutarem Ojczyźnie przyniosła. Trzeci progressus drzewa szczepionego jest, owoców dojzrzałość; do czego nie może się lepiej komparować, jako decyzja matura obrad naszych, która adimplet przez swoję doskonołość desideria publica; czwarty temin rodzącego drzewa jest, pożytek pochodzący z pracy i starania koło niego; ten
ale et conservationis, to iest: nie tylko providendo statui praesenti interessow publicznych, ale oraz praevidendo casus futuros. Druga cyrkumstancya produkcyi natury, iest, cultura drzewa szczepionego, bez ktorey zapewne zdźiczeie, per hanc culturam wyraźa się deliberacya potrzebna nad propozycyą, przez ktorą trzeba obćiosać niepotrzebne, y zawadzaiące, źe tak rzekę, gałęźie, tak, źeby propozycya rozsądnie okrzesana, fructum salutarem Oyczyzńie przyniosła. Trzeći progressus drzewa szczepionego iest, owocow doyzrźałość; do czego nie moźe się lepiey komparować, iako decyzya matura obrad naszych, ktora adimplet przez swoię doskonołość desideria publica; czwarty temin rodzącego drzewa iest, poźytek pochodzący z pracy y starania koło niego; ten
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 81
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, który widząc swego towarzysza obok zabitego, tak animatur, że jeden na drugim polega; takowa śmiałość in gubernio zuchwała, przykłady inszych Narodów wyzutych z ich prerogatyw powinny nam zalecać konserwacją naszych; ich nieszczęście powinno nas trwozić, et inspirare potrzebną ostroźność i curkumspekcją, żeby wolność fructum salutiserum producat, nie trzeba żeby się w gałęzie superfluè rozkrzewiła, aliàs degenerabit w dzikość, jako drzewo w dozorze zaniedbane; Jeżeli koń wyuzdany jest symbolum wolności, czi traci co mocy, i wigóru przez to, kiedy na niego włożą wędzidła żeby się nie błąkał, i sźwanku nie poniósł; a że ją dotąd przez cud opatrzności Boskiej konserwujemy; żeby ją obwarować,
, ktory widząc swego towarzysza obok zabitego, tak animatur, źe ieden na drugim polega; takowa śmiáłość in gubernio zuchwała, przykłady inszych Národow wyzutych z ich prerogátyw powinny nam zalecáć konserwácyą naszych; ich nieszczęśćie powinno nas trwoźyć, et inspirare potrzebną ostroźność y curkumspekcyą, źeby wolność fructum salutiserum producat, nie trzeba źeby się w gałęzie superfluè roskrzewiła, aliàs degenerabit w dźikość, iako drzewo w dozorze zaniedbáne; Ieźeli koń wyuzdány iest symbolum wolnośći, cźy tráći co mocy, y wigoru przez to, kiedy na niego włoźą wędźidła źeby się nie błąkał, y sźwánku nie poniosł; á źe ią dotąd przez cud opátrznośći Boskiey konserwuiemy; źeby ią obwárowáć,
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 180
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
w życiu płód Samica wydaje. Czując się szczenną, claustrum naturae rozdziera, chcąc się prędzej pozbyć płodu. A tak matricem zepsowawszy, staje się incapaks dalszego rodzenia, Teste Isidoro.
ROSOMAK to ma tylko w sobie notandum, że jest Zwierz żarłoczny, z tąd po łacinie GULO rzeczony. Obiadłszy się, idzie między podwojne gałęzie, tam się per vim poty ciśnie, póki żołądka obepchanego, ową nie wyproźni wiolencją, i znowu na nowe obżartości swojej czyni zadosyć. Scaliger go nazywa Vulturem quadrupedem, Sępem czwornożnym, albo Sępem chodzącym, bo także wiatrem, najdalej uczuje ścierw, do ukontentowania swego żarłoctwa. W Moskwie i w Litwie znajduje się.
w życiu płod Samica wydaie. Czuiąc się szczenną, claustrum naturae rozdziera, chcąc się prędzey pozbyć płodu. A tak matricem zepsowawszy, staie się incapax dalszego rodzenia, Teste Isidoro.
ROSOMAK to ma tylko w sobie notandum, że iest Zwierz żarłoczny, z tąd po łacinie GULO rzeczony. Obiadłszy się, idzie między podwoyne gałęzie, tam się per vim poty ciśnie, poki żołądka obepchanego, ową nie wyproźni wiolencyą, y znowu na nowe obżartości swoiey czyni zadosyć. Scaliger go nazywa Vulturem quadrupedem, Sępem czwornożnym, albo Sępem chodzącym, bo także wiatrem, naydaley uczuie ścierw, do ukontentowaniá swego żarłoctwá. W Moskwie y w Litwie znayduie się.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 583
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755