mnie dość długo jeżdżono. P. A czemuż to tak blisko leżysz przy kościele? K. Jabym ci tam wolała, gdzie kat łóżka ściele. P. Ale jakoż cię zowią? K. Kurwa, kurwa, bracie. P. Tyś to! Więc cię opuszczam. K. Ba, lepiej by gacie. P. Chyba cię osrać. K. Mam i ja tę dziurę, Ale wolijż tej zażyć, co nią leżę wzgórę. P. Niech cię tam robak wierci! K. Cóż, kiedy bez kuśki. P. Więc cię tam wąż nadzieje! K. I ten-bo maluśki. P. Niechże cię
mnie dość długo jeżdżono. P. A czemuż to tak blisko leżysz przy kościele? K. Jabym ci tam wolała, gdzie kat łóżka ściele. P. Ale jakoż cię zowią? K. Kurwa, kurwa, bracie. P. Tyś to! Więc cię opuszczam. K. Ba, lepiej by gacie. P. Chyba cię osrać. K. Mam i ja tę dziurę, Ale wolijż tej zażyć, co nią leżę wzgórę. P. Niech cię tam robak wierci! K. Cóż, kiedy bez kuśki. P. Więc cię tam wąż nadzieje! K. I ten-bo maluśki. P. Niechże cię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 322
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
głód dokuczy, że chodził w atłasie. Aż za nim drugi szlachcic, ledwie że nie nagi, Grzbiet mu, miasto koszule, odziały biesagi. Straciwszy na rozpustnych bankietach ojczyznę, Prosi mnie na goły grzbiet o jaką starzyznę. Lepiej było tak z młodu zadek karmić, bracie, Żeby całe na starość były na nim gacie. Jednym się kontentować; nagim świecąc łydkiem, Wstydem nagradzać pychę, którą miał ze zbytkiem. O głupstwo! rzekę, przykład w obu mając świeży: Ten przejadszy, na ciało dziś żebrze odzieży; A tamten przestroiwszy, co miał na chleb łożyć, Dziś oń prosi, żeby mógł swego kresu dożyć. Pycha
głód dokuczy, że chodził w atłasie. Aż za nim drugi szlachcic, ledwie że nie nagi, Grzbiet mu, miasto koszule, odziały biesagi. Straciwszy na rozpustnych bankietach ojczyznę, Prosi mnie na goły grzbiet o jaką starzyznę. Lepiej było tak z młodu zadek karmić, bracie, Żeby całe na starość były na nim gacie. Jednym się kontentować; nagim świecąc łydkiem, Wstydem nagradzać pychę, którą miał ze zbytkiem. O głupstwo! rzekę, przykład w obu mając świeży: Ten przejadszy, na ciało dziś żebrze odzieży; A tamten przestroiwszy, co miał na chleb łożyć, Dziś oń prosi, żeby mógł swego kresu dożyć. Pycha
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 458
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987