czytam na czele: Bo twojej twarzy gładkość nieuchronna Czyni nadzieję, że mi masz być skłonna, Ale gdy z tobą chcę wkroczyć w zaloty, Zajadłe zaraz zaczynasz kłopoty.
Taka surowość przy tak pięknej skroni — Poszło coś na miód, co go sierszeń broni; Taka uroda a serce tak zjadłe — Poszło na kwiatki od gadzin osiadłe Albo na różą, której choć niezmiernie Pragniesz, rwać ostre nie dopuści ciernie. Larwę, Kupido, zdejm jej z swoją matką, Niech będzie lepszą albo nie tak gładką: Daj gorsze ciało albo lepszą duszę, Bo ja inaczej po tym wierzyć muszę, Że też i niebo ma dla ludzkiej nędze, Jako i
czytam na czele: Bo twojej twarzy gładkość nieuchronna Czyni nadzieję, że mi masz być skłonna, Ale gdy z tobą chcę wkroczyć w zaloty, Zajadłe zaraz zaczynasz kłopoty.
Taka surowość przy tak pięknej skroni — Poszło coś na miód, co go sierszeń broni; Taka uroda a serce tak zjadłe — Poszło na kwiatki od gadzin osiadłe Albo na różą, której choć niezmiernie Pragniesz, rwać ostre nie dopuści ciernie. Larwę, Kupido, zdejm jej z swoją matką, Niech będzie lepszą albo nie tak gładką: Daj gorsze ciało albo lepszą duszę, Bo ja inaczej po tym wierzyć muszę, Że też i niebo ma dla ludzkiej nędze, Jako i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 238
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ale choćby też dbały, szalałby w miłości, Kto by ich stare porwał obierać się kości. A trudno ich w czym podejść: diabeł mądr, bo stary; Ostatek od latawców wiedzą i przez czary, Trzy dziewięci rozumów mają i sztuk tyle, Że ich na Twardowskiego nie zjeździsz kobyle. Łąka bez płota, gadzin, jaszczurki i węża, Młoda pani bez złego i starego męża, Niebo bez chmur, miód bez pszczół, róża bez kolących Szpilek, morze bez wiatrów okręty burzących, Żywot ten nasz bez śmierci, jezioro bez żaby I świat bez chyby byłby piękniejszy bez baby. Ale na cóż im łaję? Co mi za
Ale choćby też dbały, szalałby w miłości, Kto by ich stare porwał obierać się kości. A trudno ich w czym podejść: diabeł mądr, bo stary; Ostatek od latawców wiedzą i przez czary, Trzy dziewięci rozumów mają i sztuk tyle, Że ich na Twardowskiego nie zjeździsz kobyle. Łąka bez płota, gadzin, jaszczurki i węża, Młoda pani bez złego i starego męża, Niebo bez chmur, miód bez pszczół, róża bez kolących Szpilek, morze bez wiatrów okręty burzących, Żywot ten nasz bez śmierci, jezioro bez żaby I świat bez chyby byłby piękniejszy bez baby. Ale na cóż im łaję? Co mi za
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 329
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Idzie dalej Wojciech ś. O duszy o grzesznej Sam Bóg pieczą ima/ Diabłu ją odejma: Gdzież to sam króluje/ Tam ją ksobie przyjmuje. Lania ta błogosławiona zaranna (tak Chrystusa Pana tytułuje w jednym Psalmie Dawid ś.) Jelonek ten ukochany porwał się do jam/ i maclochów wężowych/ i gadzin rozmaitych/ aby z nich powyciągał jadowite wszytkie żmije/ a strawił je wszytkie ogniem miłości swojej. Ściągnął dziś rękę swoję/ po Jana obtoczonego gadziną grzechu pierworódnego/ i potężnie go wyrwał/ na stronę oddaliwszy grzech/ a prawie gwałtem oderwawszy. Patrz jako teraz tańcuje niemowlątko w żywocie matki swej; znać że pasy wężowe porwane
Idźie dáley Woyćiech ś. O duszy o grzeszney Sam Bog pieczą ima/ Dyabłu ią odeyma: Gdźież to sam kroluie/ Tám ią ksobie przyimuie. Lániá tá błogosłáwiona záránna (ták Chrystusá Páná tytułuie w iednym Psálmie Dawid ś.) Ielonek ten vkochány porwał się do iam/ y máclochow wężowych/ y gádźin rozmáitych/ áby z nich powyćiągał iádowite wszytkie żmiie/ á strawił ie wszytkie ogniem miłośći swoiey. Sćiągnął dźiś rękę swoię/ po Iáná obtoczonego gádźiną grzechu pierworodnego/ y potężnie go wyrwał/ ná stronę oddaliwszy grzech/ á práwie gwałtem oderwawszy. Pátrz iáko teraz táńcuie niemowlątko w żywoćie mátki swey; znáć że pásy wężowe porwáne
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 21
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
bo gdzież fabrykowane pisania mogą mieć walor i akceptacją. Potem, że gdybyśmy się tego bezbożnego kondyktowego dekretu jak pijani płotu, nie mając żadnych innych obron i tak gruntownych dokumentów, trzyma-
li, tedyby te wariacje Połchowskiego nam perniciem przynosiły. Używamy my wprawdzie tego dekretu, ale tak jak aptekarze i z jadowitych gadzin driakiew robią, i onej używają na uzdrowienie chorych. Ale mógłby kto obiekcją uczynić, że chociaż to jest dekret kondyktowy, jednak jest actus publicus, z akt trybunalskich cum omni solennitate iuris wyjęty, a zatem ma swoją authoritatem. Potem, że o tym moim oryginalnym do tegoż kondyktowego dekretu ułożeniu napisanym, a
bo gdzież fabrykowane pisania mogą mieć walor i akceptacją. Potem, że gdybyśmy się tego bezbożnego kondyktowego dekretu jak pijani płotu, nie mając żadnych innych obron i tak gruntownych dokumentów, trzyma-
li, tedyby te wariacje Połchowskiego nam perniciem przynosiły. Używamy my wprawdzie tego dekretu, ale tak jak aptekarze i z jadowitych gadzin driakiew robią, i onej używają na uzdrowienie chorych. Ale mógłby kto obiekcją uczynić, że chociaż to jest dekret kondyktowy, jednak jest actus publicus, z akt trybunalskich cum omni solennitate iuris wyjęty, a zatem ma swoją authoritatem. Potem, że o tym moim oryginalnym do tegoż kondyktowego dekretu ułożeniu napisanym, a
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 811
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
z racyj, iż do Tebów przyniósł książkę, jaką BOGA czcić ceremonią, traktującą Pierius, librô 21.
IBIS właściwie Bocian Egipski, i tylko się tam konserwujący, podobny do naszych Bocianów; w innych krajach aura mu nie służy, dlatego zdycha. Koło Pelusium miasta Egipskiego jest piór czarnych, gdzie indziej białych. Z gadzin, wężów, jaszczurek czyści ziemię; z tej racyj od Egipcjanów Boskie ten Ptak odbierał honory. Tak długie są w nim kiszki, że jednę rozciągnowszy, jest na łokci 96. Jeżeliby na konstupacią zachorował, sam pyskiem własnym sobie jest medykiem, ekscrementa wybierając. Pierzem tego ptaka dotknąwszy się krokodyla, zaraz nieruchomym staje
z racyi, iż do Tebow przyniosł ksiąszkę, iaką BOGA czcić ceremonią, traktuiącą Pierius, librô 21.
IBIS właściwie Bocian Egypski, y tylko się tam konserwuiący, podobny do naszych Bocianow; w innych kraiach aura mu nie służy, dlatego zdycha. Koło Pelusium miasta Egypskiego iest piòr czarnych, gdzie indziey białych. Z gadzin, wężow, iaszczurek czyści ziemię; z tey racyi od Egypcyanow Boskie ten Ptak odbierał honory. Tak długie są w nim kiszki, że iednę rozciągnowszy, iest na łokci 96. Ieżeliby na konstupacią záchorował, sam pyskiem własnym sobie iest medykiem, excrementa wybieraiąc. Pièrzem tego ptaka dotknąwszy się krokodyla, zaraz nieruchomym staie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 294
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, albo KOMORYNA Peninsuła między Gangesem rzeką: trzecia WSCHODNIA, za Gangesem, Peninsuła także. Wszystkie te z Królestwami opisałem w Części II. Aten. Wiara w tych częściach, to Mahometańska, to Pogańska. Wierzą i przyjmują Metempsicosim, to jest przejście dusz w inne ciała; stąd zwierza żadnego nie biją, ani gadzin bardzo tam zagęszczonych. Żydów jest tam dosyć, Chrześcijanie, to gościnni, to tam nawróceni Tomaei. Indowie są zdrowi, czerstwi, żyją po lat 130. Zwyczaj u nich za Prawo: uczą się me- Geografia Generalna i partykularna
dycyny, Astrologii, czarnoksięstwa; stroją się w klejnoty, włosy noszą krótkie, brody długie
, albo KOMORYNA Peninsuła między Gangesem rzeką: trzecia WSCHODNIA, za Gangesem, Peninsuła także. Wszystkie te z Krolestwami opisałem w Części II. Aten. Wiara w tych częściach, to Machometańska, to Pogańska. Wierzą y przyimuią Metempsicosim, to iest przeyście dusz w inne ciała; ztąd zwierza żadnego nie biią, ani gadzin bardzo tam zagęszczonych. Zydow iest tam dosyć, Chrześcianie, to gościnni, to tam nawroceni Thomaei. Indowie są zdrowi, czerstwi, żyią po lat 130. Zwyczay u nich za Prawo: uczą się me- Geografia Generalna y partykularna
dycyny, Astrologii, czarnoksięstwa; stroią się w kleynoty, włosy noszą krótkie, brody długie
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 528
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
ab vbere in Cauernam Reguli manum suam mittet, to jest Apostołowie i Kapłani od piersi Kościoła Bożego Matki swojej nauką okarmieni mocą Bożą szatany z przybytków ich wyrzucać będą/ jako i wyrzucają. To wszytko co się w tym rozdziale obecnym figurą się opisało/ znaczyło onę płachtę czworograniastą z nieba Piotrowi świętemu spuszczoną/ na której rozmaitość gadzin i bestii różnych była/ znacząc pod jedną jurysdykcją Kościoła powszedniego rozmaite narody i stany/ Lwy/ Wilki/ Lamparty srogość swoję zrzucając pod nogi Apostołskie upadają. Przeto miły Rabinie opuściwszy literę sensu cielesnego/ trzymaj się sensu Ducha ożywiającego/ chceszli prawdziwej Wiary dostąpić, a na ostatek przez dobre uczynki z Chrystusem Panem Mesjaszem prawdziwym
ab vbere in Cauernam Reguli manum suam mittet, to iest Apostołowie y Kápłáni od pierśi Kośćiołá Bożego Mátki swoiey náuką okarmieni mocą Bożą szátány z przybytkow ych wyrzucáć będą/ iáko y wyrzucáią. To wszytko co się w tym rozdźiale obecnym figurą się opisáło/ znáczyło onę płachtę czworográniástą z niebá Piotrowi świętemu spuszczoną/ ná ktorey rozmáitość gádźin y bestiy rożnych byłá/ znácząc pod iedną iurisdykcyą Kośćiołá powszedniego rozmáite narody y stány/ Lwy/ Wilki/ Lampárty srogość swoię zrzucáiąc pod nogi Apostolskie vpadáią. Przeto miły Rábinie opuśćiwszy literę sensu ćielesnego/ trzymay się sensu Duchá ożywiáiącego/ chceszli prawdźiwey Wiáry dostąpić, á ná ostátek przez dobre vczynki z Chrystusem Pánem Mesyaszem prawdźiwym
Skrót tekstu: KorRoz
Strona: 105
Tytuł:
Rozmowa teologa katolickiego z rabinem żydowskim przy arianinie nieprawym chrześcijaninie
Autor:
Marek Korona
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
na niebieskei rzeczy oczy zasłonione. I o naukę pytać rozumu nie trzeba: Com na kształt nie mądrego rządził się Koreba. Gdyż wszytkie moje zmysły w marną uwikłane Próżność chytrego świata były zepsowane. Więc bałbym się Cyklopów onych strasznych mężów/ Briareuszów dużych/ lękałbym się wężów: Uciekał bym od gadzin/ od Lern jadowitych/ I od innych straszydeł krwie ludzkiej niesytych: I grzechum się nie lękał/ i śmiertelnej winy/ Która sroższa nad węże/ brzydsza nad gadziny; Jadowitsza nad Hydry/ i bufonów jady; Straśliwsza nad Arguse/ i nad Encelady. Nic na świecie człowiekowi straszniejszego niema być. nad grzech
Tak
ná niebieskei rzecży ocży zásłonione. Y o náukę pytać rozumu nie trzebá: Com na ksztáłt nie mądrego rządźił się Korebá. Gdyż wszytkie moie zmysły w marną uwikłáne Prozność chytrego świátá były zeṕsowáne. Więc báłbym się Cyklopow onych strasznych mężow/ Bryáreuszow dużych/ lękáłbym się wężow: Vćiekáł bym od gadźin/ od Lern iádowitych/ Y od innych strászydeł krwie ludzkiey niesytych: Y grzechum się nie lękáł/ y śmiertelney winy/ Ktorá sroższá nád węże/ brzydszá nád gadźiny; Iádowitszá nád Hydry/ y bufonow iády; Strasliwszá nád Arguse/ y nad Encelády. Nic na świećie człowiekowi strásznieyszego niemá bydz. nád grzech
Ták
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 62
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
samym przestrzec/ a tak od siebie odstraszyć może. Ale grzech powszedni/ jako ślizka/ chłodna/ i ukryta jaszczurka/ tym się prędzej w zanadra z swym jadem wkradnie/ im bezpieczniej/ na jej niebezpieczeństwo zasypiasz. 9. Obaczże tedy a wejrzysz pilno w sumnienie twoje/ czyli w nim zależałego gniazda tych drobnych gadzin nie masz; wypatrz i zlicz w które mniej dbasz? które są cięższe? które nie bezpieczniejsze? które do śmiertelnych grzechów bliższe i podobniejsze? a pilnym staraniem o to usiłuj/ abyś je wykorzenił/ albo przynamniej bojaźń/ i okropność ich i nieustającą pilność na uchronienie się by też najliższej winy i obrazy Boskiej/
samym przestrzedz/ a ták od śiebie odstraszyć może. Ale grzech powszedni/ iáko ślizká/ chłodna/ y ukryta iaszczorká/ tym sie prędzey w zánadra z swym iadem wkrádnie/ im bespieczniey/ ná iey niebespieczeństwo zasypiasz. 9. Obáczże tedy a weyrzysz pilno w sumnienie twoie/ czyli w nim záleżałego gniázda tych drobnych gádźin nie masz; wypátrz y zlicz w ktore mniey dbasz? ktore są ćięższe? ktore nie bespiecznieysze? ktore do śmiertelnych grzechow bliższe y podobnieysze? a pilnym stáraniem o to uśiłuy/ abyś ie wykorzenił/ álbo przynámniey boiaźń/ y okropność ich y nieustáiącą pilność na uchronienie się by też nayliższey winy y obrazy Boskiey/
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 61
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. Kraj ich od Wschodu Słońca, zowie się Ost-Gotia, albo Ostro-Gotia, od Zachodu West-Gotia, albo Westro-Gotia: generalnie nazywa się, Gotia, a Obywatele Gortowie: z tej racyj u Historyków raz Gotami, drugi raz Westro-Gotami, lub Wizygotami, to West-Gotami zwani Na wojnach zawsze byli ferocissimi, strzały jadem z gadzin nacierali. Wiele żołnierza było w Wojsku, strzałami rachowali. Kołczan ich był życia Diariuszem: Co dnia w wieczor w Kołczan każdy rzucał kałkuł, albo biały, jeźli mu dzień był szczęśliwy, albo czarny jeśli nieszczęśliwy: tandem po śmierci te kałkuły liczono; gdy więcej białych znaleziono, to miano za Fortunata, jeżeli czarnych
. Kray ich od Wschodu Słońca, zowie się Ost-Gothia, albo Ostro-Gothia, od Záchodu West-Gothia, albo Westro-Gothia: generalnie názywá się, Gothia, á Obywátele Gortowie: z tey rácyi u Historykow raz Gothami, drugi ráz Westro-Gothami, lub Wizygotami, to West-Gotami zwáni Ná woynach záwsze byli ferocissimi, strzáły iadem z gadzin nácieráli. Wiele żołnierzá było w Woysku, strzáłami ráchowáli. Kołczan ich był życia Diaryuszem: Co dnia w wieczor w Kołczan każdy rzucał kałkuł, albo biały, ieźli mu dźień był szczęśliwy, albo czarny ieśli nieszczęśliwy: tandem po śmierci te kałkuły licżono; gdy więcey białych znaleźiono, to miano zá Fortunáta, ieżeli czárnych
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 695
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746