lwem okrutna, bowiem bez respektu Wieku, stanu, godności, ludzkiego afektu, Smutnych z dziećmi rodziców i z żonami męże, Sługę z panem żałosnym zabojem rozprzęże. Śmierć jest tym lwem okrutna, śmierć wszytko złe broi,
Kiedy się łzami z oczu, krwią z serc naszych poi, Tkając w bezdennych grobów łakome gardziele Wszelką dobrą myśl, wszelkie na świecie wesele. Opłakanym frymarkom założywszy targi, Żałosne na się, ale cóż, gdy próżne, skargi Przed trybunał sędziego wszytkich bogów wlecze; Aleć i tej niedługo zegarek dociecze. Idzie z trąb archanielskich ogromny lew hukiem, Co śmierć drapieżną twardym zachełzna munsztukiem, Zdepce temu lwu karki,
lwem okrutna, bowiem bez respektu Wieku, stanu, godności, ludzkiego afektu, Smutnych z dziećmi rodziców i z żonami męże, Sługę z panem żałosnym zabojem rozprzęże. Śmierć jest tym lwem okrutna, śmierć wszytko złe broi,
Kiedy się łzami z oczu, krwią z serc naszych poi, Tkając w bezdennych grobów łakome gardziele Wszelką dobrą myśl, wszelkie na świecie wesele. Opłakanym frymarkom założywszy targi, Żałosne na się, ale cóż, gdy próżne, skargi Przed trybunał sędziego wszytkich bogów wlecze; Aleć i tej niedługo zegarek dociecze. Idzie z trąb archanielskich ogromny lew hukiem, Co śmierć drapieżną twardym zachełzna munsztukiem, Zdepce temu lwu karki,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 196
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Co tu widzą oczy, Do tego zmysł, do tego apetyt ochoczy. 267. SLINOGORZ
Przy wolności stawając przeciwko królowi, Siła szlachcic zawiski w Proszowicach mówi. Ledwie go wieczór żupna doleci cedułka, Jako słowik w święty Wit, w święty Jan kukułka, Umilkł nazajutrz, choć w tej materyjej wiele Mówiono, okręciwszy ręcznikiem gardziele. Pytany o przyczynę, odpowie kornusi: Ślinogorz; a ja z boku: słonogorz go dusi. I tak przez cały sejmik, mając cerę słoną, Bom go dobrze uważał, stał Lotową żoną. 268 (P). NA DWU STOŁKACH SIEDZIEĆ TRUDNO
Późno do proszowskiego przyszedszy kościoła, Cisnę się na swe miejsce
Co tu widzą oczy, Do tego zmysł, do tego apetyt ochoczy. 267. SLINOGORZ
Przy wolności stawając przeciwko królowi, Siła szlachcic zawiski w Proszowicach mowi. Ledwie go wieczór żupna doleci cedułka, Jako słowik w święty Wit, w święty Jan kukułka, Umilkł nazajutrz, choć w tej materyjej wiele Mówiono, okręciwszy ręcznikiem gardziele. Pytany o przyczynę, odpowie kornusi: Ślinogorz; a ja z boku: słonogorz go dusi. I tak przez cały sejmik, mając cerę słoną, Bom go dobrze uważał, stał Lotową żoną. 268 (P). NA DWU STOŁKACH SIEDZIEĆ TRUDNO
Późno do proszowskiego przyszedszy kościoła, Cisnę się na swe miejsce
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 308
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
do dwora I tak za astrologa, jako za doktora Wzięty beł od cesarza; lecz źle praktykował, Bo sobie rzecz przeciwną prawie obiecował, Że pełny lat w dostatku, w swej ojczystej stronie Miał umrzeć u swej miłej małżonki na łonie,
CLXXV.
A teraz mu Afrykan ostrożny, niewiele Bawiąc się koło niego, poderznął gardziele. Inszych piąci, co podle doktora leżeli, Że czasu jedno słowo przemówić nie mieli, Pozabijał; imion ich nie najdzie w Turpinie: Tak długiem wiekiem wszytko w niepamięci ginie. Po tych z Monkalieru Palidona cnego Zabił, miedzy swojemi końmi leżącego.
CLXXVI.
Idąc dalej, obaczy z bębnem pod głowami Grylla wywróconego na
do dwora I tak za astrologa, jako za doktora Wzięty beł od cesarza; lecz źle praktykował, Bo sobie rzecz przeciwną prawie obiecował, Że pełny lat w dostatku, w swej ojczystej stronie Miał umrzeć u swej miłej małżonki na łonie,
CLXXV.
A teraz mu Afrykan ostrożny, niewiele Bawiąc się koło niego, poderznął gardziele. Inszych piąci, co podle doktora leżeli, Że czasu jedno słowo przemówić nie mieli, Pozabijał; imion ich nie najdzie w Turpinie: Tak długiem wiekiem wszytko w niepamięci ginie. Po tych z Monkalieru Palidona cnego Zabił, miedzy swojemi końmi leżącego.
CLXXVI.
Idąc dalej, obaczy z bębnem pod głowami Grylla wywróconego na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 80
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
cienie.
LX.
W jednem biegu i drzewa nie wyjmując z toku, Drugiemu, co za pierwszem stał na kilku kroku, Przebił piersi na wylot. Wtem drzewo porzuca, A wiernej Duryndanie ostatek porucza; Temu głowę do czysta, jak trzeba, ucina, A temu ją na poły dzieli i rozcina. Wielom przeciął gardziele, tak że ich zostało Sto zabitych; co żywo potem uciekało.
LXI.
Już ich zabił trzecią część, a ostatek goni, Siecze, kole, dziurawi; żaden się nie broni: Wszyscy, aby wolniejszy i lżejszy zostali, Hełmy, tarcze, puklerze, spisy porzucali. Jedni w długą, a drudzy poprzek
cienie.
LX.
W jednem biegu i drzewa nie wyjmując z toku, Drugiemu, co za pierwszem stał na kilku kroku, Przebił piersi na wylot. Wtem drzewo porzuca, A wiernej Duryndanie ostatek porucza; Temu głowę do czysta, jak trzeba, ucina, A temu ją na poły dzieli i rozcina. Wielom przeciął gardziele, tak że ich zostało Sto zabitych; co żywo potem uciekało.
LXI.
Już ich zabił trzecią część, a ostatek goni, Siecze, kole, dziurawi; żaden się nie broni: Wszyscy, aby wolniejszy i lżejszy zostali, Hełmy, tarcze, puklerze, spisy porzucali. Jedni w długą, a drudzy poprzek
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 210
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Rzadki jednak na świecie śpiewając go słyszy. Przykrzą się kawki ludzkim uszom, kiedy krzyczą; Delektują łabędzie pieśni swych słodyczą. Do czegóż przypodobać mam obu tych ptaków — Tamtych wrzaskliwą kupę, tych dwu, trzech śpiewaków? Maluj, diable, sejmiki, gdzie siadszy w kościele, Sami nie wiedząc przy czym, drą szlachta gardziele: Jako kiedy kto oraz z drzewa kawy w stadzie Spłoszy, porywają się z hałasem na sadzie. Przecież te, choć dobrego nic krzykiem nie sprawią, Wszytkie jednym koncentem, jednym głosem kawią, Że ich łacno rozeznać, choć w tak wielkim szumie; Szlachta inaczej woła, inaczej rozumie. Woła, że ledwie płuca
Rzadki jednak na świecie śpiewając go słyszy. Przykrzą się kawki ludzkim uszom, kiedy krzyczą; Delektują łabędzie pieśni swych słodyczą. Do czegóż przypodobać mam obu tych ptaków — Tamtych wrzaskliwą kupę, tych dwu, trzech śpiewaków? Maluj, diable, sejmiki, gdzie siadszy w kościele, Sami nie wiedząc przy czym, drą szlachta gardziele: Jako kiedy kto oraz z drzewa kawy w stadzie Spłoszy, porywają się z hałasem na sadzie. Przecież te, choć dobrego nic krzykiem nie sprawią, Wszytkie jednym koncentem, jednym głosem kawią, Że ich łacno rozeznać, choć w tak wielkim szumie; Szlachta inaczej woła, inaczej rozumie. Woła, że ledwie płuca
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 242
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Różni różnie, lecz skoro wda się w to starszyna: Barabasz człek cnotliwy, na Chrystusa wina. Dwu, trzech zabił Barabasz, choćby i dwunastu, Nic to nie jest — całemu Chrystus grozi miastu. (251)
Insza wolta w pospólstwie, skoro go przerobi Duchowieństwo: wnet jako gęsi więc do zobi Drą chrapliwe gardziele wypuszczone z kojca: „Niech umrze król żydowski, niechaj żyje zbójca!” O niebo się opiera krzyk i sroga wrzawa: „Zgub tego, Barabasza puść nam wedle prawa!” Słyszy Bóg, kiedy ona wszeteczna gromada Nad jego Syna zbójcę sprośnego przekłada; Słyszy w turmie Barabasz i w sercu swym liczy Nowe łupy
Różni różnie, lecz skoro wda się w to starszyna: Barabasz człek cnotliwy, na Chrystusa wina. Dwu, trzech zabił Barabasz, choćby i dwunastu, Nic to nie jest — całemu Chrystus grozi miastu. (251)
Insza wolta w pospólstwie, skoro go przerobi Duchowieństwo: wnet jako gęsi więc do zobi Drą chrapliwe gardziele wypuszczone z kojca: „Niech umrze król żydowski, niechaj żyje zbójca!” O niebo się opiera krzyk i sroga wrzawa: „Zgub tego, Barabasza puść nam wedle prawa!” Słyszy Bóg, kiedy ona wszeteczna gromada Nad jego Syna zbójcę sprośnego przekłada; Słyszy w turmie Barabasz i w sercu swym liczy Nowe łupy
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 576
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ja dzisia, gdy was gorszym napoją ipsymem. (402)
Tu bywajcie pijacy, którym świat daleki Wina zwozi, rywuły, małmazyje, seki, A wy, krew wyciskając z poddanych ubogich, Nie wzdrygacie się trunków kupować tak drogich; Kufy z siebie i piwne robicie achtele, Cały dzień z nocą lejąc w bezdenne gardziele. Jezus dziś za rozpusty i za wasze zbytki Pije na pół z bydlęcą żółcią ocet brzydki, Żebyście wy nie pili w piekle wrzącej mazi. Kogoż, przebóg, od kufla i to nie odrazi! Z SUKNIE OBNAŻENIE (405)
Toż nań znowu jako psi rzucą ręce wściekłe, Odzierając trzeci raz
Ja dzisia, gdy was gorszym napoją ipsymem. (402)
Tu bywajcie pijacy, którym świat daleki Wina zwozi, rywuły, małmazyje, seki, A wy, krew wyciskając z poddanych ubogich, Nie wzdrygacie się trunków kupować tak drogich; Kufy z siebie i piwne robicie achtele, Cały dzień z nocą lejąc w bezdenne gardziele. Jezus dziś za rozpusty i za wasze zbytki Pije na pół z bydlęcą żółcią ocet brzydki, Żebyście wy nie pili w piekle wrzącej mazi. Kogoż, przebóg, od kufla i to nie odrazi! Z SUKNIE OBNAŻENIE (405)
Toż nań znowu jako psi rzucą ręce wściekłe, Odzierając trzeci raz
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 586
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
księży, Nie mieszać się w ratusze; przez cóż się rozsuły Państwa giaurskie, jeśli nie przez kapituły? Miecz mieczem, a plesz pleszem; kto się czemu święci, Tego niechaj pilnuje; są też i natręci, Którym żebyś ty nie był, rządź sobie w kościele, A twoi niech po wieżach księża drą gardziele!” Na tak twardą replikę starzec on zaniemie I pójdzie, skoro mu się ukłoni do ziemie. Jeszcze Osman z pierwszego nie ochłódł ferworu, Kiedy Mustafa, wezyr i marszałek dworu, Stanie przed nim poważnie laską wsparty srebrną, A czując, że z nim wszyscy w onę tonią webrną, Chce mu jego porywczość jako
księży, Nie mieszać się w ratusze; przez cóż się rozsuły Państwa giaurskie, jeśli nie przez kapituły? Miecz mieczem, a plesz pleszem; kto się czemu święci, Tego niechaj pilnuje; są też i natręci, Którym żebyś ty nie był, rządź sobie w kościele, A twoi niech po wieżach księża drą gardziele!” Na tak twardą replikę starzec on zaniemie I pójdzie, skoro mu się ukłoni do ziemie. Jeszcze Osman z pierwszego nie ochłódł ferworu, Kiedy Mustafa, wezyr i marszałek dworu, Stanie przed nim poważnie laską wsparty srebrną, A czując, że z nim wszyscy w onę tonią webrną, Chce mu jego porywczość jako
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 45
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
aż skoro przytuli Noc świat czarnymi skrzydły, w ośmiu się wysuli Tysięcy ku tej stronie, gdzie się jeszcze dobrze Nie rozgościł Karakasz, a już go po ziobrze Namaca Lubomirski; czuli wozy całe, Turki niepostrwagane, zaczem i ospałe, I póki mogą, z oną tając się kradzieżą, Śpiących pogan jak bydło przez gardziele rzeżą; Aż przyszli do namiotu, kędy między mnichy Leży basza, porażon śmiertelnymi sztychy. Kozacka nocna na Turki inkursja WOJNA CHOCIMSKA
Tedy namiot zebrawszy i pod złotolitą Skofią szczerym złotem chorągiew uszytą (Którą potem jako dar sobie należyty, Otrzymał Lubomirski), i inszej obfitej Napełnieni zdobyczy, że się gięli pod nią, Dopiero
aż skoro przytuli Noc świat czarnymi skrzydły, w ośmiu się wysuli Tysięcy ku tej stronie, gdzie się jeszcze dobrze Nie rozgościł Karakasz, a już go po ziobrze Namaca Lubomirski; czuli wozy całe, Turki niepostrwagane, zaczem i ospałe, I póki mogą, z oną tając się kradzieżą, Śpiących pogan jak bydło przez gardziele rzeżą; Aż przyszli do namiotu, kędy między mnichy Leży basza, porażon śmiertelnymi sztychy. Kozacka nocna na Turki inkursja WOJNA CHOCIMSKA
Tedy namiot zebrawszy i pod złotolitą Skofią szczerym złotem chorągiew uszytą (Którą potem jako dar sobie należyty, Otrzymał Lubomirski), i inszej obfitéj Napełnieni zdobyczy, że się gięli pod nią, Dopiero
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 239
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
pole; Tyś znacznego Turczyna po stroju i czole Sztychem w gębę trafiwszy, na ziemię obalił, Skoroś obadwa boki bracią swą ustalił Jako dwoma basztami; a tak gdzieś się kinął, Wszędy krzywa Śreniawa, krwawy potok płynął. Kiedy tak naszy mężnie koszą tamto pole, Koląc Turki przez piersi, rzężąc przez gardziele, CZĘŚĆ ÓSMA
Jeszcze drudzy nie wiedzą, co się w tyle dzieje, Z zawziętej nie spuszczają i najmniej nadzieje, Patrzą, skąd naszym serca, skąd się wzięły siły; Toż dopiero odkryte obaczywszy tyły, Niż ich zawrą do końca i wezmą ich między Muszkiety i pałasze, ustąpią co prędzej. Toż się ozwie
pole; Tyś znacznego Turczyna po stroju i czole Sztychem w gębę trafiwszy, na ziemię obalił, Skoroś obadwa boki bracią swą ustalił Jako dwoma basztami; a tak gdzieś się kinął, Wszędy krzywa Śreniawa, krwawy potok płynął. Kiedy tak naszy mężnie koszą tamto pole, Koląc Turki przez piersi, rzężąc przez gardziele, CZĘŚĆ ÓSMA
Jeszcze drudzy nie wiedzą, co się w tyle dzieje, Z zawziętej nie spuszczają i najmniej nadzieje, Patrzą, skąd naszym serca, skąd się wzięły siły; Toż dopiero odkryte obaczywszy tyły, Niż ich zawrą do końca i wezmą ich między Muszkiety i pałasze, ustąpią co prędzéj. Toż się ozwie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 268
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924