nacedzi I postawi przed sobą. Już się wety kończą; Pijak jeden, trzymając za panem opończą, Żeby kto inszy do niej nie uprzedził z boku, Ledwie staniem na nogach, jeszcze drugi kroku Od stołu się nie umknął, ten jako dopadnie Owej pełnej, mało co zostało się na dnie. Toż skoro go po garle niezwykły smak rzeże, Uważa, potem wącha i nie wprzód postrzeże, Aż drugi raz skosztuje, toż za trzecim ledwie: „A naszczał ci skurwysyn, wypiłbym był ze dwie Mniejszych dobrego wina, do wielkiejm się kwapił; Wskórałem, żem się za to czyichsi szczyn napił.” Toż wylawszy
nacedzi I postawi przed sobą. Już się wety kończą; Pijak jeden, trzymając za panem opończą, Żeby kto inszy do niej nie uprzedził z boku, Ledwie staniem na nogach, jeszcze drugi kroku Od stołu się nie umknął, ten jako dopadnie Owej pełnej, mało co zostało się na dnie. Toż skoro go po garle niezwykły smak rzeże, Uważa, potem wącha i nie wprzód postrzeże, Aż drugi raz skosztuje, toż za trzecim ledwie: „A naszczał ci skurwysyn, wypiłbym był ze dwie Mniejszych dobrego wina, do wielkiejm się kwapił; Wskórałem, żem się za to czyichsi szczyn napił.” Toż wylawszy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 417
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Koronny nakazuje Kmieciom jednego dnia robotę; wiem i to, że nie umniejsza roboty tym, którzy więcej niż jeden dzień w-tydzień robili; ale nie namienia o tym, aby cały tydzień bez przestanku robili. Wiem i o tym, że Lex tacet, nic nie mówi o tym, jeżeli Panowie poddanych swoich na garle karać nie mogą. Ze o tym prawo nic niemowi, Ob rationes statús (jako mówią) wymowićby się to mogło: ale aby Pan na gardło sądził, w-rzeczy i w-sprawie do niego należącej, zaiste rzecz nie słuszna, przeciwko rozumowi, który pokazuje, że żaden w-swojej własnej sprawie Sędzią nie ma
Koronny nákázuie Kmiećiom iednego dniá robotę; wiem i to, że nie umnieysza roboty tym, ktorzy więcey niż ieden dźień w-tydźień robili; ále nie námienia o tym, áby cáły tydźień bez przestánku robili. Więm i o tym, że Lex tacet, nic nie mowi o tym, ieżeli Pánowie poddánych swoich ná garle káráć nie mogą. Ze o tym práwo nic niemowi, Ob rationes statús (iáko mowią) wymowićby się to mogło: ále áby Pan ná gárdło sądźił, w-rzeczy i w-spráwie do niego należącey, záiste rzecz nie słuszna, przećiwko rozumowi, ktory pokázuie, że żaden w-swoiey własney spráwie Sędźią nie ma
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 36
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ba i pobłądził, to jest pierwszy na świecie Małżonek Adam, usłuchał Ewy, Ojczyznę nam stracił. To gadka. Ale zgadnę co też i białegłowy myślą: Dawne to prawi lata bywały, kiedy to Ewie z-ręku Adam patrzył, Ewa co chciała jadła, a ogryzek tylko Adamowi dała, co jeszcze w-garle utknął, i przyjął to wdzięcznie Adam; a my chodziemy około tego aby stół stołem, pożywienie pożywieniem było; a oni postaremu warczą. Co gorsza, nie nam Adam z-ręku, ale my musiemy teraz mężom, wszystkiego z-ręku patrzać. Dajcie pokoj wszyscy tym myślom różnym, spuściliście jakoś
bá i pobłądźił, to iest pierwszy ná świećie Małżonek Adam, usłuchał Ewy, Oyczyznę nąm ztráćił. To gadká. Ale zgádnę co też i białegłowy myślą: Dawne to práwi látá bywáły, kiedy to Ewie z-ręku Adam pátrzył, Ewá co chćiáłá iádłá, á ogryzek tylko Adámowi dała, co ieszcze w-gárle utknął, i przyiął to wdźięcznie Adam; á my chodziemy około tego áby stoł stołem, pożywienie pożywieniem było; á oni postáremu wárczą. Co gorsza, nie nam Adam z-ręku, ále my muśiemy teraz mężom, wszystkiego z-ręku pátrzáć. Dayćie pokoy wszyscy tym myślom rożnym, zpuśćiliśćie iákoś
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 82
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
liną; z tak wielkiem srogiego Sercem dziwu tam czekał na miejscu morskiego.
XXXVII.
Skoro plugawa orka bliżej nastąpiła I Orlanda na bacie stojąc obaczyła, Tak szeroko plugawą paszczękę rozdarła, Żeby konia i z chłopem pospołu pożarła. Bez rozmysłu w nią śmiele skoczył, zapędzony Na bacie z wielką kotwią i tak utopiony W brzydkiem garle, kotwicę z wielkiem podziwieniem Między językiem wstawił, między podniebieniem,
XXXVIII.
Tak, że nie mogły spodnie podnosić się szczeki, I zwierzchnie spuszczać więcej u sprosnej paszczęki, Jako kto podkop robi, gdzie piasek wybiera, Ziemię nad sobą wszędzie wiesza i podpiera, I żeby nań nie spadła, kiedy swej pilnuje Nieostrożnej
liną; z tak wielkiem srogiego Sercem dziwu tam czekał na miejscu morskiego.
XXXVII.
Skoro plugawa orka bliżej nastąpiła I Orlanda na bacie stojąc obaczyła, Tak szeroko plugawą paszczekę rozdarła, Żeby konia i z chłopem pospołu pożarła. Bez rozmysłu w nię śmiele skoczył, zapędzony Na bacie z wielką kotwią i tak utopiony W brzydkiem garle, kotwicę z wielkiem podziwieniem Między językiem wstawił, między podniebieniem,
XXXVIII.
Tak, że nie mogły spodnie podnosić się szczeki, I zwierzchnie spuszczać więcej u sprosnej paszczeki, Jako kto podkop robi, gdzie piasek wybiera, Ziemię nad sobą wszędzie wiesza i podpiera, I żeby nań nie spadła, kiedy swej pilnuje Nieostrożnej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 235
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ciężkoć będzie, wiem, zabić tego, co twojemu We wszytkiem prawie będzie podobny miłemu, Ale w tem oku twemu nie chciej dawać wiary, Bo je Atlant omami, jako zwykł, przez czary; I niżli tam dojedziesz, jabym ci radziła, Abyś się teraz na to dobrze namyśliła; Bo jeśli Atlantowi na garle nie siędziesz, Wiedz pewnie, że Rugiera wiecznie mieć nie będziesz”.
LIV.
Przeważna bohatyrka prędko się namyśla I zabić szkojcę swego koniecznie zamyśla. Ubiera się w swą zbroję zwyczajną i jedzie Tam, kędy ją życzliwa prorokini wiedzie, Która ją, wielkie cudy czyniąc, to polami, To gęstemi, kwapiąc się,
Ciężkoć będzie, wiem, zabić tego, co twojemu We wszytkiem prawie będzie podobny miłemu, Ale w tem oku twemu nie chciej dawać wiary, Bo je Atlant omami, jako zwykł, przez czary; I niżli tam dojedziesz, jabym ci radziła, Abyś się teraz na to dobrze namyśliła; Bo jeśli Atlantowi na garle nie siędziesz, Wiedz pewnie, że Rugiera wiecznie mieć nie będziesz”.
LIV.
Przeważna bohatyrka prętko się namyśla I zabić szkojcę swego koniecznie zamyśla. Ubiera się w swą zbroję zwyczajną i jedzie Tam, kędy ją życzliwa prorokini wiedzie, Która ją, wielkie cudy czyniąc, to polami, To gęstemi, kwapiąc się,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 286
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Prawie swoim na ludzie zbyteczne. Chceszli zemną WOLNOŚCI a mieszkanie mieć wieczne Egipcicy/ gdy kogo więc cudzołożnego Pojmali/ tysiącem plag karali takiego/ A onej ulubionej Zdrajczynej wszetecznej/ Noc urzynać kazali ku Pamiątce wiecznej. Aby inszym Jątrewkom jutra Gżegżelica Przykładem zostawała jawna wszetecznica. Takież Prawo Arabes i Patrowie mieli/ Cudzołoznych na garle być karanych chcieli. A on mądry Zeleukus to Lokrensom podał/ A żeby cudzołożnik swych oczu postradał. I gdy z trafunku przyszło/ że własny syn jego/ Dopuścił się po Prawie grzechu wszetecznego. Własni jego Poddani przyczynę czznili/ Aby na Królewiczów mord znim nie patrzyli. Lecz tę winę odpuścił: w tym Zeleukus
Práwie swoim ná ludźie zbyteczne. Chceszli zemną WOLNOSCI a mieszkánie mieć wieczne AEgiptcicy/ gdy kogo więc cudzołożnego Poimáli/ tyśiącem plag karáli tákiego/ A oney vlubioney Zdrayczyney wszetecżney/ Noc vrzynáć kazáli ku Pámiątce wieczney. Aby inszym Iątrewkom iutra Gżegżelicá Przykłádem zostáwáłá iáwna wszetecznicá. Tákież Práwo Arábes y Pátrowie mieli/ Cudzołoznych ná gárle bydz karánych chćieli. A on mądry Zeleukus to Lokrensom podał/ A żeby cudzołożnik swych oczu postradał. Y gdy z tráfunku przyszło/ że własny syn iego/ Dopuścił się po Práwie grzechu wszetecznego. Własni iego Poddáni przyczynę czznili/ Aby ná Krolewicow mord znim nie pátrzyli. Lecz tę winę odpuśćił: w tym Zeleukus
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: E4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
ć są jego rycerskie sztuki; równie taki był Konstantyn, Ostaphiej, abo Świerczowski. Godzien iście, miłościwy królu, iżby mu dla tak znacznych posług, którem wymienił, odpuszczono. Kto z W. M. ma brata, syna, synowca, siostrzeńca, daj ks. Dymitrowi, póki go król jegom. na garle i na czci nie skarze, na ćwiczenie, wyćwiczy się w Łucku, w Krzemieńcu, w Bracławiu i będzie wszytko to prędziuchno umiał, co umie ksiądz Dymitr i towarzystwo jego. Ale by też i godność rycerska osobliwa w księdzu Dymitrze była, więcby to już powinna rzecz miała być poddanym W. K. M
ć są jego rycerskie sztuki; równie taki był Konstantyn, Ostaphiej, abo Świerczowski. Godzien iście, miłościwy królu, iżby mu dla tak znacznych posług, którem wymienił, odpuszczono. Kto z W. M. ma brata, syna, synowca, siestrzeńca, daj ks. Dymitrowi, póki go król jegom. na garle i na czci nie skarze, na ćwiczenie, wyćwiczy się w Łucku, w Krzemieńcu, w Bracławiu i będzie wszytko to prędziuchno umiał, co umie ksiądz Dymitr i towarzystwo jego. Ale by téż i godność rycerska osobliwa w księdzu Dymitrze była, więcby to już powinna rzecz miała być poddanym W. K. M
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 188
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
zabiegając większemu złemu, dałem Koczubiną do więzienia, ażeby się ręczyła cztęrema sąsiadmi, ze niema tej Giczmalce szkodzić ani czarami, ani trucizną, a gdyby się miało co stać takowego Giczmalce bez przyczyny, tedy Koczubiną trzeba dać do prawa sądzić, uczyniwszy inkwizicją, a gdy się co najdzie na inkwiziciej, karać na garle, jako prawo osądzi. Ci rekownicy, co za nie ręczyli, to jest: Sobestijan Chrustek, Sobestijan Birowczak, powinni będą dać połowicę na prawo i na kata, a połowicę gromada. (I. 303)
3307. (637) Czwarta sprawa Sebastiana Chrustka z Giczmalem. — Upominał się Sobestijan, Chrustek długu
zabiegaiąc wiekszemu złęmu, dałem Koczubiną do więzienia, azeby sie ręczyła cztęręma sąsiadmi, ze nima tey Giczmalce szkodzic ani czarami, ani trucizną, a gdyby sie miało co stac takowego Giczmalce bes przyczyny, tedy Koczubiną trzeba dac do prawa sądzic, uczyniwszy inquisitią, a gdy sie co naydzie na inquisiciey, karac na garle, iako prawo osądzi. Ci rekownicy, co za nie ręczÿli, to iest: Sobestyian Chrustek, Sobestyian Birowczak, powinni będą dac połowicę na prawo y na kata, a połowicę gromada. (I. 303)
3307. (637) Czwarta sprawa Sobestiana Chrustka z Giczmalem. — Upominał sie Sobestyiąn, Chrustek długu
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 349
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
faktora Kasiny, przy gromadzie i garło okupowali mu powinni i z matką jego dali zło 40, a ze się tenże Symon Wrzecionko nieukarał tem, ale znowu przez lat siedm kradał, na każdy roli kradał ze spiklerza roznemi sposobami i ze stodoły, według prawa zasłużył garło; uprosiła gromada, żeby go niekarac na garle, ale wszyscy każdy ze swojem dziesiątkiem z osobna radzili, jako go karać, i zdali się na jedno, żeby go każdy z gromady po pięć razy zaciął postronkiem, a potem, żeby nagrodził te szkody, co przez siedm lat uczynił we dworze Kasińskiem, ale nimiał czem nagradzać, niedał tylko złoty jedęn;
factora Kasiny, przy gromadzie y garło okupowali mu powinni y z matką iego dali zło 40, a ze się tęnze Symon Wrzecionko nieukarał tęm, ale znowu przes lat siedm kradał, na kazdy roli kradał ze spiklerza roznęmi sposobami y ze stodoły, według prawa zasłuzył garło; uprosiła gromada, zeby go niekarac na garle, ale wszyscy kazdy ze swoięm dziesiątkiem z osobna radzili, iako go karac, y zdali sie na iedno, zeby go kazdy z gromady po pięc razy zaciął postronkięm, a potęm, zeby nagrodził te szkody, co przes siedm lat uczynił we dworze Kasinskięm, ale nimiał częm nagradzac, niedał tylko złoty iedęn;
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 354
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
gwarz, Krzysieku, bo jeżeli zdrajca, Już to darmo, nie myślić — ów to winowajca, Który też nam w przesłą noc barzo piękne woły I Wojtkowi gomółki wybrał, chleb z toboły!
WOJTEK Nu, cóż wam zaś zjadł Wojtek, albo w czyni zaszkodził? Podobno wam tej nocy kobiałki obchodził? Trzystać w garle! Ej, Kuba, zawsze tobie w gębie Wojtek siedzi i mieszka: abom ci gołębie Z góry twej powynosił, czyli ser i masło? Miałcibym co — ot, garło tłustością mi zasło!
KRZYSIEK A, miły Wojtku, bracie, cóż się wam to dzieje, Czy co, z Kubą, tej nocy
gwarz, Krzysieku, bo jeżeli zdrajca, Już to darmo, nie myślić — ów to winowajca, Który też nam w przesłą noc barzo piękne woły I Wojtkowi gomółki wybrał, chleb z toboły!
WOJTEK Nu, coż wam zaś zjadł Wojtek, albo w czyni zaszkodził? Podobno wam tej nocy kobiałki obchodził? Trzystać w garle! Ej, Kuba, zawsze tobie w gębie Wojtek siedzi i mieszka: abom ci gołębie Z góry twej powynosił, czyli ser i masło? Miałcibym co — ot, garło tłustością mi zasło!
KRZYSIEK A, miły Wojtku, bracie, coż się wam to dzieje, Czy co, z Kubą, tej nocy
Skrót tekstu: PasOkoń
Strona: 213
Tytuł:
Pasterze
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965