„Pódźcie - woła - chcecieli, obadwa zarazem, I Rodomont niech wam da w pomoc jednem razem Afrykę z Hiszpanią, z inszemi narody: Nigdy się was nie zlęknę i nigdy do zgody Nie przydę”. Kręci srogi mieczem ustalonem, Ten świszczy, po powietrzu idąc przerzedzonem; Paiż na ramię kładzie, a gniew zapalczywy Śle z bystrych na Rugiera oczu płomień żywy. PIEŚŃ XXVII.
LXVI.
Którego Gradas prosi, aby to staranie Nań włożył i pierwsze mu pozwolił potkanie. „Uleczę ja - mówi mu - wnet szaleństwo tego, Co to chce triumfować dziś z świata wszytkiego”. Rugier nie myśli o tem, wstyd go
„Pódźcie - woła - chcecieli, obadwa zarazem, I Rodomont niech wam da w pomoc jednem razem Afrykę z Hiszpanią, z inszemi narody: Nigdy się was nie zlęknę i nigdy do zgody Nie przydę”. Kręci srogi mieczem ustalonem, Ten świszczy, po powietrzu idąc przerzedzonem; Paiż na ramię kładzie, a gniew zapalczywy Śle z bystrych na Rugiera oczu płomień żywy. PIEŚŃ XXVII.
LXVI.
Którego Gradas prosi, aby to staranie Nań włożył i pierwsze mu pozwolił potkanie. „Uleczę ja - mówi mu - wnet szaleństwo tego, Co to chce tryumfować dziś z świata wszytkiego”. Rugier nie myśli o tem, wstyd go
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 336
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w dzień niepogodny”.
XLII.
Czemuby okrucieństwa zażywał takiego, Rugier i kompania wiedzieć pragnie jego; Proszą swej gospodyniej, aby powiedała Samę rzecz, jako w sobie z początku się miała. „Był pan tych wszystkich - ona wnet zaczyna - włości Zawsze nieokrócony, hardy, bez ludzkości; Jeno tak chytrze umiał gniew z jadem pokrywać, Iż się zdał, jakby przez gwałt wielki, nań zdobywać.
XLIII.
Bo póki z niem pospołu dwaj synowie byli, Którzy się od postępków dzikich wyrodzili, Mądrzy, wspaniali, dobrzy, rozkoszni, serdeczni, Gościom wolny beł przejazd, bywali bezpieczni. Kwitnęły obyczaje, ludzkość zostawała W powadze
w dzień niepogodny”.
XLII.
Czemuby okrucieństwa zażywał takiego, Rugier i kompania wiedzieć pragnie jego; Proszą swej gospodyniej, aby powiedała Samę rzecz, jako w sobie z początku się miała. „Był pan tych wszystkich - ona wnet zaczyna - włości Zawsze nieokrócony, hardy, bez ludzkości; Jeno tak chytrze umiał gniew z jadem pokrywać, Iż się zdał, jakby przez gwałt wielki, nań zdobywać.
XLIII.
Bo póki z niem pospołu dwaj synowie byli, Którzy się od postępków dzikich wyrodzili, Mądrzy, wspaniali, dobrzy, rozkoszni, serdeczni, Gościom wolny beł przejazd, bywali bezpieczni. Kwitnęły obyczaje, ludzkość zostawała W powadze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 139
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Pozbędę, ale pierwej szyję Leonowi Utnę, co przyczynę dał mojemu żalowi, Odmieniwszy w serdeczną boleść me pociechy Swemi nad wszelką moję nadzieję pośpiechy. Nu, nic to: nigdy więcej krwie nie rozlewali Grekowie, gdy dziesięć lat Trojej dobywali, Nie dał śmierci Pirtous Centaurom tak wiele, Jako ich siła z synem ojcu mój gniew ściele!
L
Prawdaż to, najwdzięczniejsza Bradamanto moja, Iż mi rozkoszy bierzesz i zajrzysz pokoja? Prawdaż to, iż Rugiera już opuszczasz swego Dla Greczyna - wszyscy są takowi - chytrego? Niech tak będzie, zgadzaj się z ojcem, z matką twoją, Co mi cię, złota duszo, biorą złością swoją
Pozbędę, ale pierwej szyję Leonowi Utnę, co przyczynę dał mojemu żalowi, Odmieniwszy w serdeczną boleść me pociechy Swemi nad wszelką moję nadzieję pośpiechy. Nu, nic to: nigdy więcej krwie nie rozlewali Grekowie, gdy dziesięć lat Trojej dobywali, Nie dał śmierci Pirtous Centaurom tak wiele, Jako ich siła z synem ojcu mój gniew ściele!
L
Prawdaż to, najwdzięczniejsza Bradamanto moja, Iż mi rozkoszy bierzesz i zajrzysz pokoja? Prawdaż to, iż Rugiera już opuszczasz swego Dla Greczyna - wszyscy są takowi - chytrego? Niech tak będzie, zgadzaj się z ojcem, z matką twoją, Co mi cię, złota duszo, biorą złością swoją
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 323
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905