gdzie żonę zostawiwszy, jeździłem do hetmana Pocieja, któregom w Bulkowie znalazł pod Brześciem. Stamtąd byłem w interesach swoich na Podgórzu, w Rudołowicach, Dubiecku, Nozdrzcu, Tyczynie u przyjaciół dobrych, od których odjechałem uładowany winami i różnemi specjałami. Stanąłem w Rohotnej 28 Novembris, gdziem znalazł żonę i gościa księcia imć Mikołaja.
Ten ustawicznem naleganiem nacierając na nas o oddanie córki; tandem na św. Barbarę przyjechawszy w gościnę na imieniny, tegoż dnia nas przymusił, żeśmy mu kolacją dali i ad consummandas jego expectationes przyzwoliliśmy, żeby dulci gaudere thalamo, in praesentia ipanów sąsiad pobliższych, choć z wielką to stało
gdzie żonę zostawiwszy, jeździłem do hetmana Pocieja, któregom w Bulkowie znalazł pod Brześciem. Ztamtąd byłem w interesach swoich na Podgórzu, w Rudołowicach, Dubiecku, Nozdrzcu, Tyczynie u przyjaciół dobrych, od których odjechałem uładowany winami i różnemi specyałami. Stanąłem w Rohotnéj 28 Novembris, gdziem znalazł żonę i gościa księcia imć Mikołaja.
Ten ustawiczném naleganiem nacierając na nas o oddanie córki; tandem na św. Barbarę przyjechawszy w gościnę na imieniny, tegoż dnia nas przymusił, żeśmy mu kolacyą dali i ad consummandas jego expectationes przyzwoliliśmy, żeby dulci gaudere thalamo, in praesentia jpanów sąsiad pobliższych, choć z wielką to stało
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 150
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
po boty.” „I owszem — żołnierz rzecze — czas utwierdził długi, Że na rękę dać trzeba, kto przyjmuje sługi.” Ta zaś: „Nie potrzebuję.” „Tom i ja daremnie Przystał; kiedyś tak datna, nie masz sługi ze mnie.” 23 (P). KSZTAŁTNA SZKODA GOŚĆ
Gościa w domu pozorną szkodą nazwał ktosi; I dobrze, bo pożytku żaden nie przynosi. Przecie niechaj zdrów bywa, byle bez pozoru
Na mieszkanie nie jeździł do mojego dworu. Gość u mnie gościem, póki nie minie dzień trzeci, Osobliwych przyjaciół, rodziców i dzieci Wyjąwszy. Importunem nazowę go śmiele, Kto miasto trzech dni
po boty.” „I owszem — żołnierz rzecze — czas utwierdził długi, Że na rękę dać trzeba, kto przyjmuje sługi.” Ta zaś: „Nie potrzebuję.” „Tom i ja daremnie Przystał; kiedyś tak datna, nie masz sługi ze mnie.” 23 (P). KSZTAŁTNA SZKODA GOŚĆ
Gościa w domu pozorną szkodą nazwał ktosi; I dobrze, bo pożytku żaden nie przynosi. Przecie niechaj zdrów bywa, byle bez pozoru
Na mieszkanie nie jeździł do mojego dworu. Gość u mnie gościem, póki nie minie dzień trzeci, Osobliwych przyjaciół, rodziców i dzieci Wyjąwszy. Importunem nazowę go śmiele, Kto miasto trzech dni
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 21
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na straży, Wszędzie znajdziesz złodzieja, który na cię waży. Ona konwersacja z woźnicą, z hajdukiem, Jeżeli dobrze zrobią co, zawsze z przynukiem. Cóż picie? co jedzenie? Do największej nędze Śmiem go równać, kto żywot prowadzi w włóczędze. A nuż w dom imojazdą szlachecki wyboczy, Gospodarz się na gościa skrzywi nieochoczy; Co byś dał, bez swojego żeby dyshonoru, Bez onej dyskrecyjej wymknąć z jego dworu. Suknie na grzbiet przystojnej i świeżego bota, Częściej opończą włożysz i skórnie dla błota. Lecz któż wszytkie podróżne wyliczy niesmaki! Wżdy i teraz niejeden znajduje się taki, Co na dyszlu umierać i niż gospodarzem,
na straży, Wszędzie znajdziesz złodzieja, który na cię waży. Ona konwersacyja z woźnicą, z hajdukiem, Jeżeli dobrze zrobią co, zawsze z przynukiem. Cóż picie? co jedzenie? Do największej nędze Śmiem go równać, kto żywot prowadzi w włóczędze. A nuż w dom imojazdą szlachecki wyboczy, Gospodarz się na gościa skrzywi nieochoczy; Co byś dał, bez swojego żeby dyshonoru, Bez onej dyskrecyjej wymknąć z jego dworu. Suknie na grzbiet przystojnej i świeżego bota, Częściej opończą włożysz i skórnie dla błota. Lecz któż wszytkie podróżne wyliczy niesmaki! Wżdy i teraz niejeden znajduje się taki, Co na dyszlu umierać i niż gospodarzem,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 24
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mnie, to sam wodzi gospodarz ochoczy (Jakoż było co widzieć, było czym paść oczy), Przestrone galeryje, wczesne gardaroby, Skryte gabinety, swej inwencyjej mody Prezentując, nakoło pawilon wesoły. Tu spać, tu jeść, misami tu zastawiać stoły; Tu się, jeśli przyjedzie, z przyjacielem bawić; Tu gościa przyjąć, tu go noclegiem postawić. Jest lamus, jest spiżarnia, altana we środku, Kuchnia, apteka; tylko nie widzę wychodku. Postrzegszy, czego szukam, powie mi po cichu: Wedle francuskiej mody, o stolcu, na strychu. Niechże, rzekę, Francuzi w twoim domu goszczą, Boć go
mnie, to sam wodzi gospodarz ochoczy (Jakoż było co widzieć, było czym paść oczy), Przestrone galeryje, wczesne gardaroby, Skryte gabinety, swej inwencyjej mody Prezentując, nakoło pawilon wesoły. Tu spać, tu jeść, misami tu zastawiać stoły; Tu się, jeśli przyjedzie, z przyjacielem bawić; Tu gościa przyjąć, tu go noclegiem postawić. Jest lamus, jest spiżarnia, altana we środku, Kuchnia, apteka; tylko nie widzę wychodku. Postrzegszy, czego szukam, powie mi po cichu: Wedle francuskiej mody, o stolcu, na strychu. Niechże, rzekę, Francuzi w twoim domu goszczą, Boć go
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 143
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
strony Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? Częstoć jej doma nie bywa, Często z niego wylatywa I skrzydłami swymi nieścigłymi okiem Lata tam i sam po świecie szerokim, Tak że jej ni nocne cienie Zwabią ani świt przyżenie, Tak że jej czasem wyglądam niebogi Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi. Mocny Boże! tożeś wiele I w tym naszym biednym ciele Zostawił znaków twej boskiej mądrości I niezrownanej cieniów wszechmocności. Najwięcej jednak swobodna , Myśl jest podziwienia godna, Którą najbliżej w tej tu śmiertelności Przystępujemy do doskonałości. Cóż na ziemi pod obrotem Słońca z jej porówna lotem? Nie tak ptak
strony Lutnie mojej ulubionej,
Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? Częstoć jej doma nie bywa, Często z niego wylatywa I skrzydłami swymi nieścigłymi okiem Lata tam i sam po świecie szyrokim, Tak że jej ni nocne cienie Zwabią ani świt przyżenie, Tak że jej czasem wyglądam niebogi Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi. Mocny Boże! tożeś wiele I w tym naszym biednym ciele Zostawił znakow twej boskiej mądrości I niezrownanej cieniow wszechmocności. Najwięcej jednak swobodna , Myśl jest podziwienia godna, Ktorą najbliżej w tej tu śmiertelności Przystępujemy do doskonałości. Coż na ziemi pod obrotem Słońca z jej porowna lotem? Nie tak ptak
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 442
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
naszemi kopiami czynić mu jako jest rzecz podobna, łatwie Wm., mój miłościwy Pan, rozsądzić możesz. Nieprzyjacielowi i teraz coraz świeżych ludzi przychodzi niemało; jeżeli to tak jest, jako mi Pan Poza ze Gdańska pisze, co Wm., memu miłościwemu Paau, dla lepszego zrozumienia posyłam, nietrudnoby nam o niewzywanego gościa. To mi też Baudis powiedział, że Olendrowie na każdy miesiąc czterdzieści tysięcy talarów twardych Gustawowi dają; piękni zaprawdę mediatorowie! przyczynia się słyszę inszych wiele, gdyż niepodobna rzecz, aby tak wielkie wojska sam sustentować mógł. Oddaję się zatem i t. d.
Ceduła. Z strony traktatów wiem, że wszyscy komisarze ci
naszemi kopiami czynić mu jako jest rzecz podobna, łatwie Wm., mój miłościwy Pan, rozsądzić możesz. Nieprzyjacielowi i teraz coraz świeżych ludzi przychodzi niemało; jeżeli to tak jest, jako mi Pan Poza ze Gdańska pisze, co Wm., memu miłościwemu Paau, dla lepszego zrozumienia posyłam, nietrudnoby nam o niewzywanego gościa. To mi też Baudis powiedział, że Olendrowie na każdy miesiąc czterdzieści tysięcy talarów twardych Gustawowi dają; piękni zaprawdę mediatorowie! przyczynia się słyszę inszych wiele, gdyż niepodobna rzecz, aby tak wielkie wojska sam sustentować mógł. Oddaję się zatém i t. d.
Ceduła. Z strony traktatów wiem, że wszyscy kommissarze ci
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 141
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Nie bądźcie tak gruby! Szlachciankam ja tez, jem chleb z swojej gruby
I prosę was nań, zsiądzcie jeno trochę.” Wnidę, a ona ściele mi ciasnochę I na ten obiad nie warzony prosi, Co go i w domu, i na pole nosi. Więc, że nieszpetna, łacno uprosiła, I gościa oraz, i siebie uczciła. I tak to było, jak rzekła przed progiem, Że w piecu ma chleb: jam sięgał ożogiem. „Więc gdy tak — rzekę — częstujecie gości, Będę drugi raz waszeciał waszmości.” METAMORPHOSIS
Jowisz przed żoną tając się z zaloty Różnie się mienił: to raz w deszczyk
Nie bądźcie tak gruby! Slachciankam ja tez, jem chleb z swojej gruby
I prosę was nań, zsiądzcie jeno trochę.” Wnidę, a ona ściele mi ciasnochę I na ten obiad nie warzony prosi, Co go i w domu, i na pole nosi. Więc, że nieszpetna, łacno uprosiła, I gościa oraz, i siebie uczciła. I tak to było, jak rzekła przed progiem, Że w piecu ma chleb: jam sięgał ożogiem. „Więc gdy tak — rzekę — częstujecie gości, Będę drugi raz waszeciał waszmości.” METAMORPHOSIS
Jowisz przed żoną tając się z zaloty Różnie się mienił: to raz w deszczyk
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 318
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, co dalej, to blednie. 408. WIELKI, WIĘKSZY, NAJWIĘKSZY BŁAZEN
Siła błaznów na świecie. Pierwszy Kserkses, który, Żeby z drogi stąpiła, słał posłów do góry. Drugi po nim w regiestrze Amfistydes chodzi, Co nie wiedział, ociec czy matka dzieci rodzi. 409. OMYŁKA
Jeden wielkiego pana mając gościa w domu, Kiedy mu się zszeptuje z żoną po kryjomu, Rzekomo uśnie pijany, a choć nie śpi, chrapie, Że się owi z komnaty wrócą po herapie. Patrząc potem po stole między palcy sparą, Kiedy z dużą pachołek przysądzi się miarą Do flasze wina: „Postój — rzecze — panie bracie, Jeśli
, co dalej, to blednie. 408. WIELKI, WIĘKSZY, NAJWIĘKSZY BŁAZEN
Siła błaznów na świecie. Pierwszy Kserkses, który, Żeby z drogi stąpiła, słał posłów do góry. Drugi po nim w regiestrze Amfistydes chodzi, Co nie wiedział, ociec czy matka dzieci rodzi. 409. OMYŁKA
Jeden wielkiego pana mając gościa w domu, Kiedy mu się zszeptuje z żoną po kryjomu, Rzekomo uśnie pijany, a choć nie śpi, chrapie, Że się owi z komnaty wrócą po herapie. Patrząc potem po stole między palcy sparą, Kiedy z dużą pachołek przysądzi się miarą Do flasze wina: „Postój — rzecze — panie bracie, Jeśli
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 361
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
psy, z ptakiem w pole, A o zającu tylko dyskursy przy stole: Jak kawalersko uciekł tak wielu obrotów, Co i jutro, i zawsze uczynić jest gotów. Kiedyś tam kuropatwa, raz w rok udziec sarni. Ja myślę o śpichlerzu, piwnicy, śpiżarni — A mój duszka jakiego dzień w dzień zwabi gościa, Jeść gwałt, pić kusztyk — mnie on o to nie waszmościa; Choć myśliwy — zwierzyna z kurnika a z chlewka. Pewniejsza przez myśliwstwa, którą zgoni, dziewka, Charci, niśli zająca, ugoinią daleko Prędzej połeć na ścienie albo z garkiem mleko W komorze, o co jeszcze mnie potyka blizna. Z tym
psy, z ptakiem w pole, A o zającu tylko dyskursy przy stole: Jak kawalersko uciekł tak wielu obrotów, Co i jutro, i zawsze uczynić jest gotów. Kiedyś tam kuropatwa, raz w rok udziec sarni. Ja myślę o śpichlerzu, piwnicy, śpiżarni — A mój duszka jakiego dzień w dzień zwabi gościa, Jeść gwałt, pić kusztyk — mnie on o to nie waszmościa; Choć myśliwy — zwierzyna z kurnika a z chlewka. Pewniejsza przez myśliwstwa, którą zgoni, dziewka, Charci, niśli zająca, ugoinią daleko Prędzej połeć na ścienie albo z garkiem mleko W komorze, o co jeszcze mnie potyka blizna. Z tym
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 50
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Ż
Ciasna droga przy krzyżu, bo idzie do nieba; Hetman jedzie do piekła, szerzej mu potrzeba. DO PANÓW MAZURÓW
Nieodmiennej, prawdziwej wiary miłośnicy, Mazurowie, świętego krzyża hołdownicy! Krzyżak niezbożny do was z swym orszakiem jedzie I tych z sobą, z którymi burzył krzyże, wiedzie.
Jako godzien, tak tego gościa przywitajcie, Albo krzyżem — krzyżaka — waszym przeżegnajcie. ANAGRAMA Z IMIENIA I PRZEZWISKA AKZSEINGAJ ANWÓKZCYRAB BOGINI SERCA WAŻY NAKAZ
Anielską nazwać mało jej urodę, Bogini serca, bo daje swobodę. Sama gładkości zgasłaby tu pani, Dla której trzeciej dwie boginie gani Troi królewic i gdyby dziś sądził, Przy jej piękności Wenus by odsądził
Ż
Ciasna droga przy krzyżu, bo idzie do nieba; Hetman jedzie do piekła, szerzej mu potrzeba. DO PANÓW MAZURÓW
Nieodmiennej, prawdziwej wiary miłośnicy, Mazurowie, świętego krzyża hołdownicy! Krzyżak niezbożny do was z swym orszakiem jedzie I tych z sobą, z którymi burzył krzyże, wiedzie.
Jako godzien, tak tego gościa przywitajcie, Albo krzyżem — krzyżaka — waszym przeżegnajcie. ANAGRAMA Z IMIENIA I PRZEZWISKA AKZSEINGAJ ANWÓKZCYRAB BOGINI SERCA WAŻY NAKAZ
Anielską nazwać mało jej urodę, Bogini serca, bo daje swobodę. Sama gładkości zgasłaby tu pani, Dla której trzeciej dwie boginie gani Troi królewic i gdyby dziś sądził, Przy jej piękności Wenus by odsądził
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 592
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965