Julio na niedziel dwie ze psy zwierzynnemi wyjeżdżałem do ipp. Żyzemskich za Mińsk, chcąc się ucieszyć na niedźwiedzie; byli ze mną w kompanii ciż ipp. Żyzemscy, ip. Uniechowski pisarz ziemski miński z swemi brytanami i pokurciami, ipp. Kostrowiccy Marcin i Wawrzyniec. Miejsca objeżdżaliśmy piękne i bardzo podobne w gonach haniebnie dobrych, i niedźwiedź był gęsty, ale tak nieszczęśliwieśmy czas cały ustawicznie się włócząc przepędzili, żeśmy nigdzie znaleźć, a zatem uciechy mieć nie mogli. Miałem się wszędy, gdzieśmy się obrócili, na poczostce dobrze, jako to: u ip. pisarza, Żyzemskich, Kostrowickiego w Sinicy; wrócił
Julio na niedziel dwie ze psy zwierzynnemi wyjeżdżałem do jpp. Żyzemskich za Mińsk, chcąc się ucieszyć na niedźwiedzie; byli ze mną w kompanii ciż jpp. Żyzemscy, jp. Uniechowski pisarz ziemski miński z swemi brytanami i pokurciami, jpp. Kostrowiccy Marcin i Wawrzyniec. Miejsca objeżdżaliśmy piękne i bardzo podobne w gonach haniebnie dobrych, i niedźwiedź był gęsty, ale tak nieszczęśliwieśmy czas cały ustawicznie się włócząc przepędzili, żeśmy nigdzie znaleźć, a zatém uciechy miéć nie mogli. Miałem się wszędy, gdzieśmy się obrócili, na poczostce dobrze, jako to: u jp. pisarza, Żyzemskich, Kostrowickiego w Sinicy; wrócił
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 157
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i stawy; Wszytko, jak groch na ścianę. Aż też gospodynie, Owce wprzód, potem z chlewów wyganiają świnie; Że mu się pstre udało pod samurą prosię, Toż, do onego ojca przyszedszy, nisko się Ukłoni, żeby mu go ofiarował w dary. Że z błaznem
I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i stawy; Wszytko, jak groch na ścianę. Aż też gospodynie, Owce wprzód, potem z chlewów wyganiają świnie; Że mu się pstre udało pod samurą prosię, Toż, do onego ojca przyszedszy, nisko się Ukłoni, żeby mu go ofiarował w dary. Że z błaznem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 145
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w lasy jadę; Już kędy ona włócznią swą wymierzy. Ze z nią poliuę, serce we mnie wierzy. Rozstawiam sieci, biegając po gaju, Z któregobym sarn nagnała przełaju; Przyszczuwam psami, aby z głuchych cieni, Kóz, i lękliwych ruszyli jeleni. Wyrzucam włócznią; strzałę puszczam z łuku; A po tych gonach, hałasach, i huku, Gdy się zmorduję, gdy i konia zbieżę, Zda mi się, że na miękkim darniu leżę. Często, co słaba ręka im nie zdole. Olimpiackie końmi zbiegam pole; I widzi mi się, kiedy zawód gonię, Ze cię przynajmniej tą wygraną skłonię. Często szaleję, jako
w lásy iádę; Iuż kędy oná włocznią swą wymierzy. Ze z nią poliuę, serce we mnie wierzy. Rozstáwiam śieći, biegáiąc po gáiu, Z ktoregobym sarn nágnáłá przełáiu; Przyszczuwam psami, áby z głuchych ćieni, Koz, y lękliwych ruszyli ieleni. Wyrzucam włocznią; strzałę puszczam z łuku; A po tych gonách, háłásach, y huku, Gdy się zmorduię, gdy y koniá zbieżę, Zda mi się, że ná miękkim darniu leżę. Często, co słaba ręká im nie zdole. Olympiáckie końmi zbiegam pole; Y widźi mi się, kiedy zawod gonię, Ze ćię przynaymniey tą wygráną skłonię. Często száleię, iáko
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 42
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
łudzą twe fortele, Czekam cię przecię, i wyglądam śmiele; A słusznaby cię OEnonie zdradzić I gdyś niesłowny, o sobie jej radzić. Nie raz mię w leśnej szukali dąbrowie, Chociem się kryła, dzicy Satyrowie; Nie raz, kiedy się przed nimi więc kryję, Ten nogę, a on złamał w gonach szyję. Często i Fauni okryci leszczyną, Szpiegowali mię gdzie między łoziną; Albo po karkach rozciągnonej Idy, Amory jawiąc, i swoje niewstydy, Zemną najpierwsze swe kochanie stroił, Ten, co murami Ilium uzbroił; I zapomniawszy swego dostojeństwa, Kwiat pierwszy mego rozwiązał Panieństwa. Broniłam się mu, lecz nie mogłam
łudzą twe fortele, Czekam ćię przećię, y wyglądam śmiele; A słusznáby ćię OEnonie zdrádźić Y gdyś niesłowny, o sobie iey rádźić. Nie raz mię w leśney szukáli dąbrowie, Choćiem się kryłá, dźicy Sátyrowie; Nie raz, kiedy się przed nimi więc kryię, Ten nogę, á on złamał w gonách szyię. Często y Fauni okryći leszczyną, Szpiegowáli mię gdźie między łoźiną; Albo po kárkách rośćiągnoney Idy, Amory iáwiąc, y swoie niewstydy, Zemną naypierwsze swe kochánie stroił, Ten, co murámi Ilium uzbroił; Y zápomniáwszy swego dostoieństwá, Kwiát pierwszy mego rozwiązał Pánieństwá. Broniłam się mu, lecz nie mogłám
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 66
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
z tąd dostojny Rząd danej władzy na Gradywa pole, Z tak wielkim kosztem. lecz się z tą przysługą Niechcę odzywać; bom domowym sługą. IV. Powiadać bowiem nietrzeba nikomu, Jako po świecie zawsze pięknie słynął Honor od wielkich Dzieł SAPIEHÓW Domu. Gdyż sam Twój Rodzic, jak się gdzie zawinął Na gonach Marsa, z Jego męstwa gromu Nie jeden Dolop, Cymber, Gelon zginął. Bo był Wódz z liczby onych Wodzów sławnych, Drugi Ojczyźnie Konon z Wodzów dawnych. V. Nie niosęć jednak o dziełach Marsowych, Ni o Minerwie: bowiem, jak przy boju, Gdy po utarczkach Mars chodzi surowych; Tak, gdy
z tąd dostoyny Rząd dáney władzy ná Grádywa pole, Z ták wielkim kosztem. lecz się z tą przysługą Niechcę odzywáć; bom domowym sługą. IV. Powiádáć bowiem nietrzebá nikomu, Iáko po świećie záwsze pięknie słynął Honor od wielkich Dźieł SAPIEHOW Domu. Gdyż sam Twoy Rodźic, iák śię gdźie záwinął Ná gonách Marsá, z Iego męstwá gromu Nie ieden Dolop, Cymber, Gelon zginął. Bo był Wodz z liczby onych Wodzow sławnych, Drugi Oyczyźnie Konon z Wodzow dawnych. V. Nie niosęć iednák o dźiełách Mársowych, Ni o Minerwie: bowiem, iák przy boiu, Gdy po vtarczkách Mars chodźi surowych; Ták, gdy
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: v4
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
? Zaprawdę jeśli mniemasz tak, a nieinaczej, Zem dobrowolnie obrał śmierć, niż żywot raczej, Szkodę niźli pożytek, i złego się chwytam Czynu, za głupiego cię w tej mierze poczytam, O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE ŚŚ
Czy niewidzisz jak wiele ponoszę kłopotu, I ucisku, częstokroć pracując do potu, Częścią na gonach Marsa w krwawym czyniąc boju Z nieprzyjacielem mężnie, a częścią w pokoju, Odprawując zabawy pilne, i bez chleba, I bez Bacha zostawam, gdy tego potrzeba? Nieraz prawie niespaną pod Niebem noc dyszę, I często na zbieżanem koniu się kołyszę, A podczas pieszo chodzę, drugdy mi z niewielą Przykrycia zwierzchu,
? Záprawdę ieśli mniemasz ták, á nieináczey, Zem dobrowolnie obrał śmierć, niż żywot raczey, Szkodę niźli pożytek, y złego się chwytam Czynu, zá głupiego ćie w tey mierze poczytam, O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE ŚŚ
Czy niewidźisz iák wiele ponoszę kłopotu, Y vćisku, częstokroć prácuiąc do potu, Częśćią ná gonách Mársá w krwáwem czyniąc boiu Z nieprzyiaćielem mężnie, á częśćią w pokoiu, Odpráwuiąc zábáwy pilne, y bez chlebá, Y bez Bachá zostawam, gdy tego potrzebá? Nieraz prawie niespaną pod Niebem noc dyszę, Y często na zbieżanem koniu się kołyszę, A podczás pieszo chodzę, drugdy mi z niewielą Przykryćia zwierzchu,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 183
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
i miętka, śpilki i rzemyki, Wstęgi — na głowę jedne, drugie na trzewiki. Uczony stare dzieje i księgi wspomina, Mężny językiem Turki i Tatary ścina; Gach dziewki i zaloty, pyszny a bogaty, Choć nikt o to nie pyta, liczy swe intraty; Chytry, gdzie odrwił kogo, łowiec o psich gonach, Flis o Wiśle, gospodarz kawi o zagonach; Zwajca daje przyczynę, każdą rzecz rozbiera, Każdą uważa; żebrak każdej się napiera. O czym by milczał trzeźwy, drwi, jako na mękach, Ani mu się zawadzi siekiera na sękach, Choć jednę rzecz powtarza, a co raz inaczej, Że się w nim
i miętka, śpilki i rzemyki, Wstęgi — na głowę jedne, drugie na trzewiki. Uczony stare dzieje i księgi wspomina, Mężny językiem Turki i Tatary ścina; Gach dziewki i zaloty, pyszny a bogaty, Choć nikt o to nie pyta, liczy swe intraty; Chytry, gdzie odrwił kogo, łowiec o psich gonach, Flis o Wiśle, gospodarz kawi o zagonach; Zwajca daje przyczynę, każdą rzecz rozbiera, Każdą uważa; żebrak każdej się napiera. O czym by milczał trzeźwy, drwi, jako na mękach, Ani mu się zawadzi siekiera na sękach, Choć jednę rzecz powtarza, a co raz inaczej, Że się w nim
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 41
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skoro kapturki Zruci rarog, zająca zalatuje z góry; Gęsi sokół i dzikie ugania kaczory. Mają swoje zabawy i ptaszęta drobne, Gdy kto przy pewnych wabiach miejsce ma sposobne: Choć je siatką przyrywa, choć zbiera na lepie, Kędy się barziej wikle, im się dłużej trzepie. CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
Kto zaś smak we psich gonach i swoje ma gusty, Wywrze ze sfor ogary w najgęstsze zapusty, Którzy pojętnym cuchem dotąd zwierza śledzą, Że go na koniec w miejscu trafią i popędzą: Toż straszny rozgardias, kiedy coraz klucze Składa, a w szczwaczu serce z wielkiej się zatłucze Chęci, gdy chciwe oczy wytrzeszczając czeka, Rychło nań albo zając
skoro kapturki Zruci rarog, zająca zalatuje z góry; Gęsi sokół i dzikie ugania kaczory. Mają swoje zabawy i ptaszęta drobne, Gdy kto przy pewnych wabiach miejsce ma sposobne: Choć je siatką przyrywa, choć zbiera na lepie, Kędy się barziej wikle, im się dłużej trzepie. CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
Kto zaś smak we psich gonach i swoje ma gusty, Wywrze ze sfor ogary w najgęstsze zapusty, Którzy pojętnym cuchem dotąd zwierza śledzą, Że go na koniec w miejscu trafią i popędzą: Toż straszny rozgardyjas, kiedy coraz klucze Składa, a w szczwaczu serce z wielkiej się zatłucze Chęci, gdy chciwe oczy wytrzeszczając czeka, Rychło nań albo zając
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 291
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
. XXV
Na co tłuczesz, żołnierzu, piec z gliny zrobiony? Mniemasz, że wieża, a tam jest Turczyn zamkniony. XXVI
Każesz paść konie w zbożu, nie tylko po błoniu; Na tym nieprzyjaciela nie możesz bić koniu.
Te tylkom wiersze wspomniał z wierszów inszych wielu, Aby sarmacki żołnierz ku nieprzyjacielu Na gonach Gradywowych, a nie ku domowym W progach ojczystych chciał być strasznym i surowym; Aby miał dobrą sławę, jako przedtem dawny Żołnierz, a nie żart i śmiech u postronnych jawny.
Prawda, że ten wiersz bije przeciwko barbarom Żołnierzom, a najbarziej przeciwko Tatarom, Którzy radzi by skórę zdjąć z chrześcijanina, Nad dzikiego w
. XXV
Na co tłuczesz, żołnierzu, piec z gliny zrobiony? Mniemasz, że wieża, a tam jest Turczyn zamkniony. XXVI
Każesz paść konie w zbożu, nie tylko po błoniu; Na tym nieprzyjaciela nie możesz bić koniu.
Te tylkom wiersze wspomniał z wierszów inszych wielu, Aby sarmacki żołnierz ku nieprzyjacielu Na gonach Gradywowych, a nie ku domowym W progach ojczystych chciał być strasznym i surowym; Aby miał dobrą sławę, jako przedtem dawny Żołnierz, a nie żart i śmiech u postronnych jawny.
Prawda, że ten wiersz bije przeciwko barbarom Żołnierzom, a najbarziej przeciwko Tatarom, Którzy radzi by skórę zdjąć z chrześcijanina, Nad dzikiego w
Skrót tekstu: KuligDemBar_II
Strona: 371
Tytuł:
Demokryt śmieszny albo śmiech Demokryta chrześcijańskiego
Autor:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965