toczy. Onę/ która Cesarsko/ hojnie czestowała/ Patrz/ jak hojnym/ robactwu bankietem się zstała! Ona/ co się od Złota/ od Pereł świeciła/ Ach niestety/ jak strasznie gadzina pokryła! Zdołków/ gdzie były oczy/ żaby wyglądają: Po twarzy zaś zropiałej/ jaszczurki biegają. Świerczki w uszach gospodą do mózgu szturmują: Śliskie węże/ po kiszkach pasmami się snują. Pędracy/ drogie Perły/ z szyje wypychają: Za perły/ z siebie samych ozdoby dodają. Miasto Manel/ na ręku pieszczonych padalce; Szarpają zmijie piersi/ na drobne kawalce. Szczurcy wespół zmyszami/ zwłosów gniazda wiją: Wiele innych robactwa
toczy. Onę/ ktorá Cesársko/ hoynie czestowáłá/ Pátrz/ iák hoynym/ robáctwu bankietem się zstáłá! Oná/ co się od Złotá/ od Pereł świećiłá/ Ach niestety/ iák strásznie gádźiná pokryłá! Zdołkow/ gdźie były oczy/ żáby wyglądáią: Po twarzy zaś zropiáłey/ iászczurki biegáią. Swierczki w vszách gospodą do mozgu szturmuią: Sliskie węże/ po kiszkách pásmámi się snuią. Pędrácy/ drogie Perły/ z szyie wypycháią: Zá perły/ z śiebie samych ozdoby dodáią. Miasto Mánel/ ná ręku pieszczonych padálce; Szárpáią zmiiie pierśi/ ná drobne káwálce. Szczurcy wespoł zmyszámi/ zwłosow gniázdá wiią: Wiele innych robáctwá
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
diabeł gębę przeciął, miły bracie? Ba, i ja, dziwując się, z całą patrzę na cię; Musiałeś na to zażyć jakiego sekretu. Kto chce gębę ocalić, niech nadstawi grzbietu. 15 (F). AEQVIVOCATIO
Idąc do cyrulika szlachcic jeden z brodą, Potka się z nim w ulicy przed swoją gospodą. „Proszę, panie, wróćcie się.” „Nie masz czasu” — rzecze. „Nie będzie też talera.” Wnet balwierz odwlecze Przedsięwziętą potrzebę, ochotnie pozwoli, Wraca się i owego z figlami wygoli. Widząc parę szóstaków: „Nie masz tu talera, A słowa nie dotrzymać szpeci kawalera.”
diabeł gębę przeciął, miły bracie? Ba, i ja, dziwując się, z całą patrzę na cię; Musiałeś na to zażyć jakiego sekretu. Kto chce gębę ocalić, niech nadstawi grzbietu. 15 (F). AEQVIVOCATIO
Idąc do cyrulika szlachcic jeden z brodą, Potka się z nim w ulicy przed swoją gospodą. „Proszę, panie, wróćcie się.” „Nie masz czasu” — rzecze. „Nie będzie też talera.” Wnet balwierz odwlecze Przedsięwziętą potrzebę, ochotnie pozwoli, Wraca się i owego z figlami wygoli. Widząc parę szóstaków: „Nie masz tu talera, A słowa nie dotrzymać szpeci kawalera.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 18
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmierć, grzech, świat, szatan ucichli. Tam już przestaniem płakać, w inszym będąc stanie, Po kochanej Teresie i po wdzięcznym Janie, Owszem, cieszyć się będziem i z nimi pospołu, Że do nieba trafili z ziemskiego padołu, Że za skończony żywot, wieczny już nagrodą Mają i nas z tak świętą czekają gospodą, Modląc się Bogu Ojcu za smutne rodzice, Żeby tam osuszyli mokre z łez źrzenice, Bowiem nim tu zapadną ostatnim snem oczy, Nie oschną, kiedy je żal ustawicznie moczy. ŻAL SZÓSTY
Mizerna kondycja, srogie oszukanie, Co gorsza, rzadko się kto w czas obejrzy na nie, Rzadko z pamięcią przyszłych rachujem się
śmierć, grzech, świat, szatan ucichli. Tam już przestaniem płakać, w inszym będąc stanie, Po kochanej Teresie i po wdzięcznym Janie, Owszem, cieszyć się będziem i z nimi pospołu, Że do nieba trafili z ziemskiego padołu, Że za skończony żywot, wieczny już nagrodą Mają i nas z tak świętą czekają gospodą, Modląc się Bogu Ojcu za smutne rodzice, Żeby tam osuszyli mokre z łez źrzenice, Bowiem nim tu zapadną ostatnim snem oczy, Nie oschną, kiedy je żal ustawicznie moczy. ŻAL SZÓSTY
Mizerna kondycyja, srogie oszukanie, Co gorsza, rzadko się kto w czas obejrzy na nie, Rzadko z pamięcią przyszłych rachujem się
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 110
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
I w konew nalawszy wina Utopiłem Kupidyna; Skąd kiedy podleję głowy, Czuję w sobie zapał nowy, Bo na miłość, co go słucha, Mokrym skrzydłem w sercu dmucha. DO BOGUMIŁY
Chcąc wiedzieć, jakom w twojej łasce, Bogumiło, Słałem serce na wzwiady; to się nie wróciło, Wdzięczną twoją gospodą wzdjęte i przyjemną Gościną, tam zostało i nie chce być ze mną.
Posłałem zaś westchnienie: i to tam zostało, I choć często powróci, tu się bawi mało Ani mi dostatecznej umie oddać sprawy, Gdzie serce i jeżeli umysł twój łaskawy. Szedłbym sam, lecz nie mogąc, posyłam ci duszę
I w konew nalawszy wina Utopiłem Kupidyna; Skąd kiedy podleję głowy, Czuję w sobie zapał nowy, Bo na miłość, co go słucha, Mokrym skrzydłem w sercu dmucha. DO BOGUMIŁY
Chcąc wiedzieć, jakom w twojej łasce, Bogumiło, Słałem serce na wzwiady; to się nie wróciło, Wdzięczną twoją gospodą wzdjęte i przyjemną Gościną, tam zostało i nie chce być ze mną.
Posłałem zaś westchnienie: i to tam zostało, I choć często powróci, tu się bawi mało Ani mi dostatecznej umie oddać sprawy, Gdzie serce i jeżeli umysł twój łaskawy. Szedłbym sam, lecz nie mogąc, posyłam ci duszę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 93
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wytrzyma Wygód, którymi Wenus swoich wzdyma. Każesz-li jednak, o moje kochanie, Niech w ciemnej nocy imię twe zostanie: Ale tak lepiej: u mądrych nie zginie, A nic nie rzeką, a głupi pominie. OGIEŃ I MRÓZ
Kupido, myśląc wyspać się z wygodą, Chciał stanąć, panno, w oczach twych gospodą; Tam mu ogień swe zostawił znamiona: Wzrok stępił i z piór obnażył ramiona. Uciekł do serca prosto dla ochłody, Ale i stamtąd nie wyszedł bez szkody, Bo mu pochodnia w szczerym lodzie zgasła; Za czym dziecina uchodząc zawrzasła: „Inszej gospody szukać mi przychodzi, Bo panna ogniem ta i mrozem szkodzi!
wytrzyma Wygód, którymi Wenus swoich wzdyma. Każesz-li jednak, o moje kochanie, Niech w ciemnej nocy imię twe zostanie: Ale tak lepiej: u mądrych nie zginie, A nic nie rzeką, a głupi pominie. OGIEŃ I MRÓZ
Kupido, myśląc wyspać się z wygodą, Chciał stanąć, panno, w oczach twych gospodą; Tam mu ogień swe zostawił znamiona: Wzrok stępił i z piór obnażył ramiona. Uciekł do serca prosto dla ochłody, Ale i stamtąd nie wyszedł bez szkody, Bo mu pochodnia w szczerym lodzie zgasła; Za czym dziecina uchodząc zawrzasła: „Inszej gospody szukać mi przychodzi, Bo panna ogniem ta i mrozem szkodzi!
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 259
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
za granicą nowym apostołem! Zjadszy w Polsce na smacznym żenin posag kąsku, Przechwalać się dla wiary tułactwem po Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc robić, cnoty go czcze tytuły łudzą. A żeś na mnie najpierwej, uczniów Pańskich modą, Wytrząsł trzewik, jakbym cię nie przyjął gospodą, Strzeż się, żeby zaś wicher, dmuchnąwszy z uboczy, Z własnych ci twych nóg prochu nie nasypał w oczy. Trudnoż się dobrej wierze bez uczynków ostać, Kędy miasto pokory faryzejska postać, Zazdrość przy gorliwości, presumpcja z skryptu (Mojżesz mówić nie umiał, słany do Egiptu), Sam się usprawiedliwiać,
za granicą nowym apostołem! Zjadszy w Polszczę na smacznym żenin posag kąsku, Przechwalać się dla wiary tułactwem po Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc robić, cnoty go czcze tytuły łudzą. A żeś na mnie najpierwej, uczniów Pańskich modą, Wytrząsł trzewik, jakbym cię nie przyjął gospodą, Strzeż się, żeby zaś wicher, dmuchnąwszy z uboczy, Z własnych ci twych nóg prochu nie nasypał w oczy. Trudnoż się dobrej wierze bez uczynków ostać, Kędy miasto pokory faryzejska postać, Zazdrość przy gorliwości, presumpcyja z skryptu (Mojżesz mówić nie umiał, słany do Egiptu), Sam się usprawiedliwiać,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 214
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Nieużytej Parki Kosą w młodości poległ. Płaczą go szynkarki I będzie od nich pewnie poty wspominany, Póki łzami kredytów nie obmyją z ściany.
Byłby już dawno w niebie, ale — pragnąc srodze — Żadnej nie mija karczmy na zbawiennej drodze. 28. OSOBLIWE W PRAWOWANIU SIĘ UPODOBANIE
Dwóch szlachty — stojąc z sobą gospodą w Piotrkowie — Pyta jeden drugiego: „Skąd?” Aż ów tak powie: „Mieszkam ja stąd mil kilka w pół drogi od Rawy, Z złem sąmsiadem jutro się mej spodziewam sprawy”. Aż ten kiwając głową: „Fortuny zazdroszczę, Iże — dla odległości — często tu nie goszczę. Tuż pruskich granic
. Nieużytej Parki Kosą w młodości poległ. Płaczą go szynkarki I będzie od nich pewnie poty wspominany, Póki łzami kredytów nie obmyją z ściany.
Byłby już dawno w niebie, ale — pragnąc srodze — Żadnej nie mija karczmy na zbawiennej drodze. 28. OSOBLIWE W PRAWOWANIU SIĘ UPODOBANIE
Dwoch szlachty — stojąc z sobą gospodą w Piotrkowie — Pyta jeden drugiego: „Skąd?” Aż ów tak powie: „Mieszkam ja stąd mil kilka w pół drogi od Rawy, Z złem sąmsiadem jutro się mej spodziewam sprawy”. Aż ten kiwając głową: „Fortuny zazdroszczę, Iże — dla odległości — często tu nie goszczę. Tuż pruskich granic
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 11
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
pyszni, daj kto swoje zdanie: W aksamicie baran — czy aksamit w baranie? 138. TOBIE MÓWIĘ
Szabla przy lewem boku, w prawej ręce macie Laskę. A, miły bracie, przyczyny dawacie! 139. DO RAZU SZTUKA
... 140. OSOBLIWA W PRAWOWANIU Się KOMPLACENCJA
Dwóch szlachty, stojąc z sobą gospodą w Piotrkowie, Pytają... 141.
... Napakowanos śledzios pludratus Olędrus. 142. GŁUCH
Kilka z nas i głuch z nami — siedząc nie o suchu — Piję do głucha mówiąc tak: „Bogdaj zdrów, głuchu!” Aż jeden, blisko dzbana, co piwa nalewał: „Głuchu? —
pyszni, daj kto swoje zdanie: W aksamicie baran — czy aksamit w baranie? 138. TOBIE MÓWIĘ
Szabla przy lewem boku, w prawej ręce macie Laskę. A, miły bracie, przyczyny dawacie! 139. DO RAZU SZTUKA
... 140. OSOBLIWA W PRAWOWANIU SIE KOMPLACENCYJA
Dwóch szlachty, stojąc z sobą gospodą w Piotrkowie, Pytają... 141.
... Napakowanos śledzios pludratus Olędrus. 142. GŁUCH
Kilka z nas i głuch z nami — siedząc nie o suchu — Piję do głucha mówiąc tak: „Bogdaj zdrów, głuchu!” Aż jeden, blisko dzbana, co piwa nalewał: „Głuchu? —
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 44
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kondycyjej Ciało Pańskie dawał, Miasto kielicha łyżką kryksmany napawał. Bo mu byli ceklarze kielich zdruzgotali, Jako się z nim, biorąc go do kluzy, szarpali. Było tego włóczenia długo po Styryjej, Po Rakusiech i jakom wprzód rzekł, Karyntyjej. Aż też do Wiednia przyszedł z swą Getrudą żoną, I tam stawał gospodą w paciepi za broną, W tych kąciech, gdzie cnotliwym ludziom drzwi zamknione, Owo wszędy łotrostwa nie są zatajone. Postrzegł urząd te zbrodnie u nich nie widane, I te ceremonije z piekła wywierciane - Kazano go obiesić z onym chłopkiem jego, Przydało się mu ucho Lutrowe dlatego, Aby o jego każdy słychał trajedyjej,
kondycyjej Ciało Pańskie dawał, Miasto kielicha łyżką kryksmany napawał. Bo mu byli ceklarze kielich zdruzgotali, Jako się z nim, biorąc go do kluzy, szarpali. Było tego włóczenia długo po Styryjej, Po Rakusiech i jakom wprzód rzekł, Karyntyjej. Aż też do Wiednia przyszedł z swą Getrudą żoną, I tam stawał gospodą w paciepi za broną, W tych kąciech, gdzie cnotliwym ludziom drzwi zamknione, Owo wszędy łotrostwa nie są zatajone. Postrzegł urząd te zbrodnie u nich nie widane, I te ceremonije z piekła wywierciane - Kazano go obiesić z onym chłopkiem jego, Przydało się mu ucho Lutrowe dlatego, Aby o jego każdy słychał trajedyjej,
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 363
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
sale poetów i rózg poświęconych, A wdzięczność, i rodzone pięknej Kalliopy, Gdzie pojrzał, gdzie i stąpił, w jego zaraz tropy. Z tem opuścił Wiennę, nie bez żądze jakiej Dłuższego z nią kochania. Jako swej Itaki Odjeżdżając Ulisses, z miłości uprzejmej Upatrował w pół morza ostatnie jej dymy. Wnet helweckie kantony gospodą mu były, Że cieniami wiecznemi Alpes zawaliły, Co za tor miał Annibal, gdy pierwszy je kował, Co za przeszcie Wandali: wszystko upatrował. Stąd piękną Florencją i kwitnące pola Oglądał Lombardii, gdzie Po i Mozzola Ferarz buczny polewa, i gdzie na Adrii Miasto pływa bogate dziwnej Wenecji. Z wielkiem wszędy weselem
sale poetów i rózg poświęconych, A wdzięczność, i rodzone pięknej Kalliopy, Gdzie pojrzał, gdzie i stąpił, w jego zaraz tropy. Z tem opuścił Wiennę, nie bez żądze jakiej Dłuższego z nią kochania. Jako swej Itaki Odjeżdżając Ulisses, z miłości uprzejmej Upatrował w pół morza ostatnie jej dymy. Wnet helweckie kantony gospodą mu były, Że cieniami wiecznemi Alpes zawaliły, Co za tor miał Annibal, gdy pierwszy je kował, Co za przeszcie Wandali: wszystko upatrował. Ztąd piękną Florencyą i kwitnące pola Oglądał Lombardyi, gdzie Po i Mozzola Ferarz buczny polewa, i gdzie na Adryi Miasto pływa bogate dziwnej Wenecyi. Z wielkiem wszędy weselem
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 43
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861