M. M. P. i wszytkiego zacnego Domu Wm któremu jak o rad służy tak i tuszy sobie/ że ani na szczerości swojej będzie szwankował, ani napociechach swoich się omyli. A za nim co inszego fortuna przyniesie. Proszę ja nato imieniem Jego M. Wmci mojej M. Panny/ i wszystkiego grona towarzyszek W. mojej Mciwej Panny. Mowy przy Dziękowanie za Marcypany od Panny.
PRzysmaki Cudzoziemskie/ abo raczej owoce Kalabrijskie/ któreś Wmć M. P. wspominał/ nic nie są zdaleka jako to co na stole barziej i oczy cieszy/ i snadź i w smaku będzie przodkowało. Abowiem te słodyczy/ choć pod
M. M. P. y wszytkiego zácnego Domu Wm ktoremu iák o rad służy ták y tuszy sobie/ że áni ná szczerośći swoiey będźie szwánkował, áni nápoćiechách swoich sie omyli. A zá nim co inszego fortuná przynieśie. Proszę ia náto imieniem Iego M. Wmći moiey M. Pánny/ y wszystkiego groná towárzyszek W. moiey Mćiwey Pánny. Mowy przy Dźiękowanie zá Márcypany od Pánny.
PRzysmaki Cudzoźiemskie/ ábo racżey owoce Kalábriyskie/ ktoreś Wmć M. P. wspominał/ nic nie są zdáleká iáko to co ná stole bárźiey y ocży ćieszy/ y snadź y w smáku będźie przodkowáło. Abowiem te słodycży/ choć pod
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B2v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dwie.
Kowszyków sześć.
Solniczka jedna.
Lichtarzów białych par pięć.
Folg do nich par trzy.
Szczypców dwoje.
Kufłów białych dwa.
Kredens ze wszystkim, biały.
Pasów oprawnych srebrem, do chorążego i dobosza należących, dwa.
Obrożów oprawnych na psy dwa.
Roztruchan z nakrywką jeden.
Roztruchan drugi, na kształt grona winnego.
Roztruchanów różnej roboty trzynaście, złocistych.
Konewka złocista, krata na niej biała, jedna,
Roztruchaników mniejszych cztery.
Łyżek tuzinów cztery.
Kubeczków złocistych sześć.
Panna złocista jedna.
Nalewka z miedniczką biała.
Kuflik mały jeden.
Łyżek cztery.
Czareczka mała, złocista. Szable i rzędy oprawne
Szabla kozacką fozą turkusami
dwie.
Kowszyków sześć.
Solniczka jedna.
Lichtarzów białych par pięć.
Folg do nich par trzy.
Szczypców dwoje.
Kufłów białych dwa.
Kredens ze wszystkim, biały.
Pasów oprawnych srebrem, do chorążego i dobosza należących, dwa.
Obrożów oprawnych na psy dwa.
Rostruchan z nakrywką jeden.
Rostruchan drugi, na kształt grona winnego.
Rostruchanów różnej roboty trzynaście, złocistych.
Konewka złocista, krata na niej biała, jedna,
Rostruchaników mniejszych cztyry.
Łyżek tuzinów cztyry.
Kubeczków złocistych sześć.
Panna złocista jedna.
Nalewka z miedniczką biała.
Kuflik mały jeden.
Łyżek cztyry.
Czareczka mała, złocista. Szable i rzędy oprawne
Szabla kozacką fozą turkusami
Skrót tekstu: InwKorGęb
Strona: 113
Tytuł:
Inwentarz mienia ruchomego książąt Koreckich z lat 1637-1640
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1637 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
szarłaty, i miękkie posiądzie jedwabie. 99. POLSKI JĘZYK JESZCZE W RAJU
Polski język poczęli ptacy mówić w raju. Przyszedł Adam do Ewy dla dzieci rodzaju; Nie wiedział, skąd ją począć. Woła: „W znak, w znak” wrona, A czajka: „Niżej, niżej”; gdy trafił do grona, Zaraz dudek: „Tu, tu, tu” swą zwyczajną notą, I jako ich usłuchał, nie podrwił z robotą. Dziś, ledwie stamtąd wylazł, nie trzeba mu dudka, Rad by się drugi zaraz skrył do tego smutka. 100 (P). CZEMU ŻYDZI SZALBIERZAMI
Że Żydzi szalbierują, nie trzeba
szarłaty, i miękkie posiądzie jedwabie. 99. POLSKI JĘZYK JESZCZE W RAJU
Polski język poczęli ptacy mówić w raju. Przyszedł Adam do Ewy dla dzieci rodzaju; Nie wiedział, skąd ją począć. Woła: „W znak, w znak” wrona, A czajka: „Niżej, niżej”; gdy trafił do grona, Zaraz dudek: „Tu, tu, tu” swą zwyczajną notą, I jako ich usłuchał, nie podrwił z robotą. Dziś, ledwie stamtąd wylazł, nie trzeba mu dudka, Rad by się drugi zaraz skrył do tego smutka. 100 (P). CZEMU ŻYDZI SZALBIERZAMI
Że Żydzi szalbierują, nie trzeba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 51
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, kogo ręka boli.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Zakłoć się musi, kto maliny w krzaku
Albo kto piękne chce pozbierać roże. Tak ci lekkim nic razem przyść nie może.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze, że z takiego grona Już dawno która z nas nieuwiedziona.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Kiedyż się w tobie dobierzemy smaku? Acz oń nie dbamy, byle pożywienie Mogło być, mało pragnie przyrodzenie.
Już nie znamy strzał, nie znamy sajdaku Dziecka Cyprydy; gdy być tu siedziało, Samemuby się strzelać odechciało.
, kogo ręka boli.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Zakłoć się musi, kto maliny w krzaku
Albo kto piękne chce pozbierać roże. Tak ci lekkim nic razem przyść nie może.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze, że z takiego grona Już dawno ktora z nas nieuwiedziona.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Kiedyż się w tobie dobierzemy smaku? Acz oń nie dbamy, byle pożywienie Mogło być, mało pragnie przyrodzenie.
Już nie znamy strzał, nie znamy sajdaku Dziecka Cyprydy; gdy być tu siedziało, Samemuby się strzelać odechciało.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 364
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
twojej żniwem. ŻNIWIARKA wtóra
(Katarzyna de Gordon)
Niech ci się wiedzie, niech się wszytko szczęści, Niech się pod twoim sierpem kłos zagęści, Niech chwast i ciernie niw twoich nie dusi; Co-ć Bóg obiecał, to twoje być musi. WINIARKA pierwsza
(Urszula Wybranowska)
Gdy ta winiarka dla smacznego soku Grona z winnice przynosi do tłoku Pod jesienne czasy, Tak wierzyć trzeba, że za swoje zdrowie Nie będą w niebie pełnili bogowie, Tylko tym winem, co płynie z jej prasy. WINIARKA wtóra
(Helena Wodyńska)
Panno, do której słusznie to widzimy, Że możesz rozgrzać cały świat wśród zimy (Bo choć nie jesień
twojej żniwem. ŻNIWIARKA wtóra
(Katarzyna de Gordon)
Niech ci się wiedzie, niech się wszytko szczęści, Niech się pod twoim sierpem kłos zagęści, Niech chwast i ciernie niw twoich nie dusi; Co-ć Bóg obiecał, to twoje być musi. WINIARKA pierwsza
(Urszula Wybranowska)
Gdy ta winiarka dla smacznego soku Grona z winnice przynosi do tłoku Pod jesienne czasy, Tak wierzyć trzeba, że za swoje zdrowie Nie będą w niebie pełnili bogowie, Tylko tym winem, co płynie z jej prasy. WINIARKA wtóra
(Helena Wodyńska)
Panno, do której słusznie to widzimy, Że możesz rozgrzać cały świat wśród zimy (Bo choć nie jesień
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 233
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
apetytu. A kiedy matki z swymi łączą się jagnięty, Znieś organy, znieś wszytkich muzyk instrumenty: Nie usłyszysz tak różnych i głosów tak wiele. Co kto lubi — mnie inszej nie trzeba kapele. Cóż oczom piękniejszego może być pozoru, Gdy sto krów pożytecznych, wracając z ugoru, Jako więc Bachusowi, słodkim winem grona Napełniwszy, zdojone przynoszą wymiona? Są psi, sieci, acz u mnie zwierzyna rzecz marna: Lepszy kapłon niż bażant, spaśny skop niż sarna, Kiedy z stajnie jelenia albo mi z karmnika Zabitego prowadzą do spiżarnie dzika. A co wszytkim rozkoszom świeckim daje mety (Nic nie są galanteryj pełne gabinety): Myśl bezpieczna
apetytu. A kiedy matki z swymi łączą się jagnięty, Znieś organy, znieś wszytkich muzyk instrumenty: Nie usłyszysz tak różnych i głosów tak wiele. Co kto lubi — mnie inszej nie trzeba kapele. Cóż oczom piękniejszego może być pozoru, Gdy sto krów pożytecznych, wracając z ugoru, Jako więc Bachusowi, słodkim winem grona Napełniwszy, zdojone przynoszą wymiona? Są psi, sieci, acz u mnie zwierzyna rzecz marna: Lepszy kapłon niż bażant, spaśny skop niż sarna, Kiedy z stajnie jelenia albo mi z karmnika Zabitego prowadzą do spiżarnie dzika. A co wszytkim rozkoszom świeckim daje mety (Nic nie są galanteryj pełne gabinety): Myśl bezpieczna
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z niej od mojej żonki dziesięcinę. Pijcie, proszę. W ostatku, pijże — rzecze — popie, Jakoś tłoczył, boć w brzuchu siekierę utopię.”
I musiał do ostatniej spełnić odrobiny, Ani potem wytykał takiej dziesięciny. Snadź mu nie smakowała małmazyja słona, Bo trzy dni womitował, z kosmatego grona. 398. MĘDROCHNA
Ktoś coś pannie, gdy ręce trzymała za sobą, Włożył w garść; więc postrzegszy, z okrutną żałobą Bieży uskarżając się swojej paniej starej. Gdy ta grozi, że mu to nie ujdzie bez kary, Przysięga ów, że palec, jako zdrów, jak żyje; A panna: „
z niej od mojej żonki dziesięcinę. Pijcie, proszę. W ostatku, pijże — rzecze — popie, Jakoś tłoczył, boć w brzuchu siekierę utopię.”
I musiał do ostatniej spełnić odrobiny, Ani potem wytykał takiej dziesięciny. Snadź mu nie smakowała małmazyja słona, Bo trzy dni womitował, z kosmatego grona. 398. MĘDROCHNA
Ktoś coś pannie, gdy ręce trzymała za sobą, Włożył w garść; więc postrzegszy, z okrutną żałobą Bieży uskarżając się swojej paniej starej. Gdy ta grozi, że mu to nie ujdzie bez kary, Przysięga ów, że palec, jako zdrów, jak żyje; A panna: „
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 357
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
-Dnieprze potopiwszy; Do niego się kineli. Toż i nasi owi W Niemieckich Alamodach Dragoni Dworowi, O Braci swej takowej zmianie posłyszawszy, A znacznym się od Wojska skrzydłem oderwawszy, Także i ci zdradzili. Co tu czynić było? Tu Syna nie ratować mu się nie godziło: I spół z-nim odzałować tak pieknego grona. Tu pójść w ogień widomy? I na czym Korona Stała wszytka, w-tej garści swoje i Wojskowe Ważyć zdrowie? Ale, (co choć Diamentowe Rani serca) zwyciężył afekt ku Synowi, Ze mu odsiecz gotuje. luz się ku Stawowi Masłowemu przebierał. Gdy Towarzysz krwawy Jeden z-tej nieszczęśliwej uszedszy rozprawy, Da znać;
-Dnieprze potopiwszy; Do niego sie kineli. Toż i náśi owi W Niemieckich Alámodach Dragoni Dworowi, O Braći swey tákowey zmianie posłyszawszy, A znacznym sie od Woyská skrzydłem oderwawszy, Także i ći zdradźili. Co tu czynić było? Tu Syná nie ratowáć mu sie nie godźiło: I społ z-nim odzałowáć tak pieknego grona. Tu poyść w ogień widomy? I ná czym Korona Stała wszytká, w-tey garśći swoie i Woyskowe Ważyć zdrowie? Ale, (co choć Dyamentowe Rani serca) zwyćieżył affekt ku Synowi, Ze mu odsiecz gotuie. luz sie ku Stawowi Masłowemu przebierał. Gdy Towarzysz krwawy Ieden z-tey nieszcześliwey uszedszy rozpráwy, Da znać;
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 8
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, położyć macicę wrowie, nakryć, czystej słomy, potym końskiego gnoju, od mrozu prezerwując. Na Wiosnę jak pociepleje, znowu go odkopawszy, na tycz albo drabinkę podnieść, gęste poobcinać latorośli, co większe zostawując. Gdy się pokażą grona, aby były słodsze i większe, liście koło nich przerywać. W Październiku grona win- O Ekonomice, mianowicie o Winie, etc.
nie zbierać, kiedy skorka zmiękczeje, i dwa albo trzy razy szczon na nie padnie, albo przymrozek, i kiedy się trochę namarszczą. Aby słodkie były wina, przed zbieraniem, trzydziestu dniami, z gałęzi obrać potrzeba liście, aby słońce swą operacją wilgotności wyciągnęło z
, położyć macicę wrowie, nakryć, czystey słomy, potym końskiego gnoiu, od mrozu prezerwuiąc. Na Wiosnę iak pociepleie, znowu go odkopawszy, na tycz albo drabinkę podnieść, gęste poobcinać latorośli, co większe zostawuiąc. Gdy się pokażą grona, aby były słodsze y większe, liście koło nich przerywać. W Pazdzierniku grona win- O Ekonomice, mianowicie o Winie, etc.
ne zbierać, kiedy skorka zmiękczeie, y dwa albo trzy razy sczon na nie padnie, albo przymrozek, y kiedy się trochę namarszczą. Aby słodkie były wina, przed zbieraniem, trzydziestu dniami, z gałęzi obrać potrzeba liście, aby słońce swą operacyą wilgotności wyciągnęło z
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 484
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, mianowicie o Winie, etc.
nie zbierać, kiedy skorka zmiękczeje, i dwa albo trzy razy szczon na nie padnie, albo przymrozek, i kiedy się trochę namarszczą. Aby słodkie były wina, przed zbieraniem, trzydziestu dniami, z gałęzi obrać potrzeba liście, aby słońce swą operacją wilgotności wyciągnęło z latorośli, i grona też lepiej przyścigały. Różnie rośnie wino, albo po jednej macicy przywiązując do koła, jako Węgrzech w Lombardii, albo powięcej. Jeśli ziemia zbyt tłusta, latorośl od latorośli sadzona być powinna na stop cztery. Na niektórych miejscach, same wino stoi bez podpory, znać że gruba macica i sucha. Bywa też jedna
, mianowicie o Winie, etc.
ne zbierać, kiedy skorka zmiękczeie, y dwa albo trzy razy sczon na nie padnie, albo przymrozek, y kiedy się trochę namarszczą. Aby słodkie były wina, przed zbieraniem, trzydziestu dniami, z gałęzi obrać potrzeba liście, aby słońce swą operacyą wilgotności wyciągnęło z latorosli, y grona też lepiey przyścigały. Rożnie rośnie wino, albo po iedney macicy przywiązuiąc do koła, iako Węgrzech w Lombardii, albo powięcey. Ieśli ziemia zbyt tłusta, latorośl od latorośli sadzona bydź powinna na stop cztery. Na niektorych mieyscach, same wino stoi bez podpory, znać że gruba macica y sucha. Bywa też iedna
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 485
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754