kiedy stajaniem Sabejskiej woni/ Puszcza; lubo piżmem trwoni. Ale która się w cnotę tak przysposobi/ W nie się stroi/ nią się zdobi. Poczciwość ją rumieni/ skromność maluje/ A wstyd cnocie Ochmistrzuje. W Kościele jest nabożną/ w domu dozroną Nie chełpliwą nieuporną Gospodynią Czeladzi/ a dziatkom Matką/ Tę mam grzeczną/ tę mam gładką. Lirycorum Polskich Pieśń XVIII. FLISS Do I. M. P. MARCINA DEMBICKIEGO CHORĄZEGO SandomierSKIEGO.
HElasz od lądu/ nie żałując wiosła/ Zećby Komiega jak najśpieszniej poszla. Póki donośna woda w prędkim biegu/ Trzyma się brzegu. Palisz ofiary Eolowi mnogie. Żeby na wodzy wiatry trzymał srogie
kiedy stáiánięm Sábeyskiey woni/ Puszcza; lubo piżmem trwoni. Ale ktora się w cnotę tak przysposobi/ W nie się stroi/ nią się zdobi. Poczćiwość ią rumieni/ skromność máluie/ A wstyd cnoćie Ochmistrzuie. W Kośćiele iest nabożną/ w domu dozroną Nie chełpliwą nieuporną Gospodynią Czeládzi/ á dźiatkom Mátką/ Tę mam grzeczną/ tę mam głádką. Lyricorum Polskich PIESN XVIII. FLISS Do I. M. P. MARCINA DEMBICKIEGO CHORĄZEGO SENDOMIRSKIEGO.
HElasz od lądu/ nie záłuiąc wiosłá/ Zećby Komiegá iak nayśpieszniey poszlá. Poko donośna wodá w prędkim biegu/ Trzyma się brzegu. Palisz ofiáry Eolowi mnogie. Zeby ná wodzy wiátry trzymał srogie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 170
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
znał białejgłowy. Więc chcąc oddać, czego się zadłużył Wenerze, Koniecznie się do stanu małżeńskiego bierze I tej pauzy wetując, żadną żywą miarą Nie pojmie żony, tylko żeby miała parą. Już lat mija czterdzieści; choć go sobie życzy Każda, ale cóż, jednę, żadna dwu nie liczy. Niedaleki mu sąsiad miał grzeczną dziewczynę. Ta zrozumiawszy jego bezżeństwa przyczynę,
Śle babę (bo gdzie, mówią, diabeł nie poradzi, I wjedzie, i nawróci, o słup nie zawadzi), Że umyślnie dla niego chodziła do Padwie, Że za sprawą doktorów owych rzeczy ma dwie; Na co gdy przez siwy włos i wygniłe zęby Przysięgła baba
znał białejgłowy. Więc chcąc oddać, czego się zadłużył Wenerze, Koniecznie się do stanu małżeńskiego bierze I tej pauzy wetując, żadną żywą miarą Nie pojmie żony, tylko żeby miała parą. Już lat mija czterdzieści; choć go sobie życzy Każda, ale cóż, jednę, żadna dwu nie liczy. Niedaleki mu sąsiad miał grzeczną dziewczynę. Ta zrozumiawszy jego bezżeństwa przyczynę,
Śle babę (bo gdzie, mówią, diaboł nie poradzi, I wjedzie, i nawróci, o słup nie zawadzi), Że umyślnie dla niego chodziła do Padwie, Że za sprawą doktorów owych rzeczy ma dwie; Na co gdy przez siwy włos i wygniłe zęby Przysięgła baba
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 357
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
warszawski śp. Szydłowski, starosta sękociński, w tymże Zamku ulokował się. A że tenże Szydłowski był konkurentem o matkę moją i w nim ta inklinacja mocna była, tedy z wielkim dla mnie był efektem i prosił, abym u niego często bywał. Miał córkę Konstancję, teraźniejszę Wąsowiczowę, damę piękną i grzeczną, która będąc dla mnie dosyć łaskawą, do częściejszego u ojca jej bywania, gdzie zawsze godnych ludzi bywały kompanie, była mi powabem.
Tymczasem nastąpiły w Rzeczypospolitej różne studia kandydatów do tronu polskiego promowujące. Największa jednak część była pragnących, ażeby Polak tron polski osiadł. Pamiętającym albowiem panowanie króla Jana Trzeciego dla Polaków przystępne,
warszawski śp. Szydłowski, starosta sękociński, w tymże Zamku ulokował się. A że tenże Szydłowski był konkurentem o matkę moją i w nim ta inklinacja mocna była, tedy z wielkim dla mnie był efektem i prosił, abym u niego często bywał. Miał córkę Konstancję, teraźniejszę Wąsowiczowę, damę piękną i grzeczną, która będąc dla mnie dosyć łaskawą, do częściejszego u ojca jej bywania, gdzie zawsze godnych ludzi bywały kompanie, była mi powabem.
Tymczasem nastąpiły w Rzeczypospolitej różne studia kandydatów do tronu polskiego promowujące. Największa jednak część była pragnących, ażeby Polak tron polski osiadł. Pamiętającym albowiem panowanie króla Jana Trzeciego dla Polaków przystępne,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 46
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
rozkazał. Jakoż w kilku kościołach klątwę z ambony publikowano. Zaraz tedy po roczkach miałem jechać do Warszawy, udając się do nuncjatury.
Na roczkach nowembrowych będąc miałem zwadę z Franciszkiem Grabowskim, oboźnym brzeskim, patronem trybunalskim, z takiej okoliczności. Suzin, podkomorzy brzeski, miał córkę nie tak piękną, jak grzeczną i rozumną, i barzo życzył sobie, abym się ja z nią żenił. Mój ociec był mi przeciwny, mając swoje, dawne do Suzina nieukontentowania, a podobno też życząc dla mnie lepszego ożenienia, gdyż ta panna nie była posażna. Ja, który nie miałem serdecznej do niej inklinacji, lubo dla skoligowania
rozkazał. Jakoż w kilku kościołach klątwę z ambony publikowano. Zaraz tedy po roczkach miałem jechać do Warszawy, udając się do nuncjatury.
Na roczkach nowembrowych będąc miałem zwadę z Franciszkiem Grabowskim, oboźnym brzeskim, patronem trybunalskim, z takiej okoliczności. Suzin, podkomorzy brzeski, miał córkę nie tak piękną, jak grzeczną i rozumną, i barzo życzył sobie, abym się ja z nią żenił. Mój ociec był mi przeciwny, mając swoje, dawne do Suzina nieukontentowania, a podobno też życząc dla mnie lepszego ożenienia, gdyż ta panna nie była posażna. Ja, który nie miałem serdecznej do niej inklinacji, lubo dla skoligowania
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 197
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
żenił, chciał marszałek kowieński, ale do obydwóch nie miałem inklinacji.
Po Zielonych Świątkach powróciłem do Wilna, spodziewając się
przywołania sprawy siostry mojej Ruszczycowej, ale marszałek nie chciał przywołać. Tymczasem tenże Siruć, miecznik lit., marszałek trybunalski, zaczął mi proponować do ożenienia Szukściankę, starościankę wilczatowską, damę dosyć grzeczną, rozumną i nieszpetną. Począłem się poniekąd namyślać, ale rozumiałem, że to będzie przeciwko regule przyjaźni nie oznajmić o tym Zabiełłowi, marszałkowi kowieńskiemu, który za odebraniem tej wiadomości przysłał do mnie umyślnego — trzecią Piotrowiczównę, ciwunównę pojurską, piękniejszą od tych dwóch sióstr, co w Kownie były, i deklarując
żenił, chciał marszałek kowieński, ale do obodwoch nie miałem inklinacji.
Po Zielonych Świątkach powróciłem do Wilna, spodziewając się
przywołania sprawy siostry mojej Ruszczycowej, ale marszałek nie chciał przywołać. Tymczasem tenże Siruć, miecznik lit., marszałek trybunalski, zaczął mi proponować do ożenienia Szukściankę, starościankę wilczatowską, damę dosyć grzeczną, rozumną i nieszpetną. Począłem się poniekąd namyślać, ale rozumiałem, że to będzie przeciwko regule przyjaźni nie oznajmić o tym Zabiełłowi, marszałkowi kowieńskiemu, który za odebraniem tej wiadomości przysłał do mnie umyślnego — trzecią Piotrowiczównę, ciwunównę pojurską, piękniejszą od tych dwóch sióstr, co w Kownie były, i deklarując
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 340
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
się młodzi ludzie o rzeczach pytają - Co za pieśni śpiewano, kiedy za Damona Sąsiadka nasza, Fillis, była poślubiona? Boś ty tam był, a nam się być tam nie zdarzyło, A mam-li prawdę zeznać: i żal komuś było. Morson Dobrze tak na leniwe, a teraz kto inny Tak grzeczną dziewkę uniósł do cudzej dziedziny. Tyrsis Tak to bywa, postronni lepsze szczęście mają; Na cudzym lepsze zboże, dawno powiadają. Morson Barzo też przebieracie; wszak się wam kłaniano, A ledwie, iż tak rzekę, do ręku nie tkano. Tyrsis Czego Bóg nie obiecał, otrzymać niesnadnie, Często od samej gęby i
się młodzi ludzie o rzeczach pytają - Co za pieśni śpiewano, kiedy za Damona Sąsiadka nasza, Fillis, była poślubiona? Boś ty tam był, a nam się być tam nie zdarzyło, A mam-li prawdę zeznać: i żal komuś było. Morson Dobrze tak na leniwe, a teraz kto inny Tak grzeczną dziewkę uniósł do cudzej dziedziny. Tyrsis Tak to bywa, postronni lepsze szczęście mają; Na cudzym lepsze zboże, dawno powiadają. Morson Barzo też przebieracie; wszak się wam kłaniano, A ledwie, iż tak rzekę, do ręku nie tkano. Tyrsis Czego Bóg nie obiecał, otrzymać niesnadnie, Często od samej gęby i
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 12
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
/ wykształtują je i wypolerują/ mówi Włoch Piękne a dobre ćwiczenie, naprawia złe przyrodzenie. Jeśli Zona twoja miała zalotników i siła konkurentów/ to możesz sam sądzić/ że tak siłu o ladaco pewnieby się nie starali byli; i musi być/ że ma zacniejsze nad insze przymioty. Tymeś szczęśliwszy/ że tak grzeczną masz Zonę/ i że to/ o co się tak siłu starało tyś ugonił/ i wszystkicheś przerżucił przez kosz: Jeśli zaś nie wiedziała co miłość/ Panną będąc/ tym lepiej: Nicci potym Pannie znać się bardzo na miłosnych komplementach/ lepiej że ty pierwszy kochania jej uczyć będziesz: O to się nie
/ wykształtuią ie y wypoleruią/ mowi Włoch Piękne á dobre ćwiczenie, nápráwia złe przyrodzenie. Ieśli Zoná twoiá miałá zalotnikow y śiłá konkurentow/ to możesz sam sądźić/ że ták śiłu o ládáco pewnieby się nie stárali byli; y muśi bydź/ że ma zacnieysze nád insze przymioty. Tymeś szczęśliwszy/ że ták grzeczną masz Zonę/ y że to/ o co się ták śiłu stáráło tyś ugonił/ y wszystkicheś przerżućił przez kosz: Ieśli záś nie wiedźiáłá co miłość/ Panną będąc/ tym lepiey: Nicći potym Pánnie znáć się bárdzo ná miłosnych komplementách/ lepiey że ty pierwszy kochánia iey uczyć będźiesz: O to się nie
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 34
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
odpowie ów — weru, Żem sem try dni nie jadłszy, stregu na weczeru.” „Jest czas u mnie wieczerzy, jest — rzekę — obiadu. Idź, bracie, skądeś przyszedł, nazad do Bieszczadu.” 196 (N). GOŚĆ UPRZYKRZONY
Miałem gościem u siebie, niesła się za grzeczną, Niedaleką sąsiadę, panią już stateczną. Zjadszy za stołem chwali, że wszytko do smaku; Więc dobywszy wołowej rury z pasternaku, Je on sam szpik bez chleba tłusty, nie tak jak my; A tymczasem nakaszle pełną gębę flegmy, I gdy jej żal wyplunąć przy tak smacznym kęsie, Połknie, aż słychać było
odpowie ów — weru, Żem sem try dni nie jadszy, stregu na weczeru.” „Jest czas u mnie wieczerzy, jest — rzekę — obiadu. Idź, bracie, skądeś przyszedł, nazad do Bieszczadu.” 196 (N). GOŚĆ UPRZYKRZONY
Miałem gościem u siebie, niesła się za grzeczną, Niedaleką sąsiadę, panią już stateczną. Zjadszy za stołem chwali, że wszytko do smaku; Więc dobywszy wołowej rury z pasternaku, Je on sam szpik bez chleba tłusty, nie tak jak my; A tymczasem nakaszle pełną gębę flagmy, I gdy jej żal wyplunąć przy tak smacznym kęsie, Połknie, aż słychać było
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 631
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w dobrych została ręku. Ta Panienka w piętnastym roku, osobliwszej wprawdzie nie była urody, lecz barzo dobre od natury miała dary. Podobała się, choć już sobie i nie pomyśliła, że się komu podobała. Grzeczność zastąpiła u niej miejsce piękności. A miawszy na obraniu albo piękną Pannę, która nie obyczajna, albo grzeczną, która nie jest piękną, kochać: to się łatwo do ostatniej każdy uda. Mogę bez chluby powiedzieć, żem ja to dziecię, które się Florentyna zwało, z większej części wychowała, i jeżeli to na jej słuszną pochwałę przydam, że nadzwyczajnie wiele miała udatności, tego sobie wcale przypisać nie mogę, że
w dobrych została ręku. Ta Panienka w piętnastym roku, osobliwszey wprawdzie nie była urody, lecz barzo dobre od natury miała dary. Podobała śię, choć iuż sobie i nie pomyśliła, że śię komu podobała. Grzeczność zastąpiła u niey mieysce piękności. A miawszy na obraniu albo piękną Pannę, ktora nie obyczayna, albo grzeczną, ktora nie iest piękną, kochać: to śię łatwo do ostatniey każdy uda. Mogę bez chluby powiedzieć, żem ia to dziecię, ktore śię Florentyna zwało, z większey części wychowała, i ieżeli to na iey słuszną pochwałę przydam, że nadzwyczaynie wiele miała udatnośći, tego sobie wcale przypisać nie mogę, że
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 71
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
diamentach na Zamek przed królem, W turskiej z przeszłej chocimskiej wiktoryjej derce. Kapłonie-ć, rzekę cicho, raczej przy magierce Należą, nie bywszy tam: anuż znowu ona Cudzym pierzem upstrzona odyma się wrona. KORONY 135. ŻONA MĘŻOWI KORONA
Trzy w herbie mając, czwartą przybrałeś koronę, Pojąwszy dobrą, grzeczną i cnotliwą żonę; Bo chociaż każda żona koroną mężową, Lecz rzadko która złota, więcej ich cierniową. Miałaliby do śmierci gryźć i nudzić serce, Wolę nie znać korony, a chodzić w magierce. KOT 136. DO ŁYSEGO
Do gołębieńca mi się kot wnęcił domowy. Kazałem blachą słupy obić do połowy. Gdy
dyjamentach na Zamek przed królem, W turskiej z przeszłej chocimskiej wiktoryjej derce. Kapłonie-ć, rzekę cicho, raczej przy magierce Należą, nie bywszy tam: anoż znowu ona Cudzym pierzem upstrzona odyma się wrona. KORONY 135. ŻONA MĘŻOWI KORONA
Trzy w herbie mając, czwartą przybrałeś koronę, Pojąwszy dobrą, grzeczną i cnotliwą żonę; Bo chociaż każda żona koroną mężową, Lecz rzadko która złota, więcej ich cierniową. Miałaliby do śmierci gryźć i nudzić serce, Wolę nie znać korony, a chodzić w magierce. KOT 136. DO ŁYSEGO
Do gołębieńca mi się kot wnęcił domowy. Kazałem blachą słupy obić do połowy. Gdy
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 455
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987