Ojcowskiemi dobry PIęknie szafuje zakochawszy cnotę/ Ze swym zaciągnie kosztem jezndą Rotę. Kto dziś wieś zastawił? Żeby poczet stawił? Ujęty sławy pragnieniem Młodzieniec/ Biegł zochotnikiem aże pod Kamieniec. Woli się fantować/ Włości rozmarnować. Tak mniema/ sławy ze dostać przy stole Jak triumfować w zwalczonym Stambole. Woli odzian Lamą Z grzeczną w tąńcu Damą. Podkowką krzesać pawiment Ciosany/ Niżli się w polu podkać z Bissurmany. Powdziewawszy Burki/ Kędy Miejskie Curki. Co gładsze z okna/ patrzają wieczorem/ Jak się tym piszą na burku Ubiorem. Nie od burku burka/ Leć bywa od Turka. Na harcu zdarta/ gdy go kto zwojuje/ Lub
Oycowskiemi dobry PIęknie száfuie zákocháwszy cnotę/ Ze swym záćiągnie kosztem iezndą Rotę. Kto dźiś wieś zástáwił? Zeby poczet stáwił? Vięty sławy prágnieniem Młodźieniec/ Biegł zochotnikiem áże pod Kámięniec. Woli się fántowáć/ Włośći rozmárnowáć. Ták mniema/ sławy ze dostáć przy stole Iák tryumphowáć w zwalczonym Stámbole. Woli odźiąn Lámą Z grzeczną w tąńcu Dámą. Podkowką krzesáć páwiment Ciosány/ Niżli się w polu podkáć z Bissurmány. Powdźiewawszy Burki/ Kędy Mieyskie Curki. Co głádsze z okná/ pátrzáią wieczorem/ Iák się tym piszą ná burku Vbiorem. Nie od burku burká/ Leć bywá od Turká. Ná hárcu zdárta/ gdy go kto zwoiuie/ Lub
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 214
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
na kolacją rybną, we środę, wszyscy się zaprosili znowu do mnie. Wczorajsi byli wszyscy goście i więcej ich, bo był: ip. Bronisz marszałek konfederacyjny, ip. Unruh, ip. Kotowicz starosta grodzieński z córką swoją, ip. starościanka lelowska, ip. Ankiewiczowa pisarzowa dekretowa koronna z córką swoją piękną i grzeczną, i wiele inszych. Ten wieczór weselej odprawiony niźli wczorajszy dzień. Cedat ad Gloriam Dei, rozjechali się goście z północy.
7^go^ Februarii pięknego charta darowałem ip. Towiańskiemu podczaszemu koronnemu po uszczwanym w oczach jego wilku; Lwem się nazywał, miałem go od ip. Massalskiego marszałka grodzieńskiego.
9^go^ byłem na
na kolacyą rybną, we środę, wszyscy się zaprosili znowu do mnie. Wczorajsi byli wszyscy goście i więcéj ich, bo był: jp. Bronisz marszałek konfederacyjny, jp. Unruh, jp. Kotowicz starosta grodzieński z córką swoją, jp. starościanka lelowska, jp. Ankiewiczowa pisarzowa dekretowa koronna z córką swoją piękną i grzeczną, i wiele inszych. Ten wieczór weseléj odprawiony niźli wczorajszy dzień. Cedat ad Gloriam Dei, rozjechali się goście z północy.
7^go^ Februarii pięknego charta darowałem jp. Towiańskiemu podczaszemu koronnemu po uszczwanym w oczach jego wilku; Lwem się nazywał, miałem go od jp. Massalskiego marszałka grodzieńskiego.
9^go^ byłem na
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 118
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
spadnie, nim deszcz lunie z góry. Bogdaj na tym stanęło za twe złości, człecze, Żeć z dziurawego dachu za kołnierz naciecze. 380 (N). NOWA MODA DRUKU
Pachołek, choć mu nieraz bezpieczeństwo ganią, Zawsze się w rzecz lub z panem, lubo wdawał z panią. Mówiliśmy coś z grzeczną damą ode dworu, Aż mój służka, jak tut był, wnet do rozhoworu. Owa, gdy ją chciał w pewnej materyjej ćwiczyć: „Idź precz, boś błazen, i trzech nie umiałbyś zliczyć.” A ów: „Umiem, darmo mnie Waszeć błaznem mieni.” Tu pani, chyżo
spadnie, nim deszcz lunie z góry. Bogdaj na tym stanęło za twe złości, człecze, Żeć z dziurawego dachu za kołnierz naciecze. 380 (N). NOWA MODA DRUKU
Pachołek, choć mu nieraz bezpieczeństwo ganią, Zawsze się w rzecz lub z panem, lubo wdawał z panią. Mówiliśmy coś z grzeczną damą ode dworu, Aż mój służka, jak tut był, wnet do rozhoworu. Owa, gdy ją chciał w pewnej materyjej ćwiczyć: „Idź precz, boś błazen, i trzech nie umiałbyś zliczyć.” A ów: „Umiem, darmo mnie Waszeć błaznem mieni.” Tu pani, chyżo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 162
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, marznę i jestem do tego I zapalona, ranna i związana. Ranę mam, nie wiem, z sajdaku czyjego, Łańcucha nie znam, chociam okowana; Okowy noszę od wzroku wdzięcznego, Z którego wdzięczny ból, rana kochana. Jeśli to miłość jest, co mię tak dusi, Miłość być, wierę, grzeczną rzeczą musi.
Grzeczna rzecz miłość, lecz cóż mi się dzieje I cóż tę miłość za otucha wspiera? Nadgrody nie chcę, co więc miłość grzeje, Serce się kochać i darmo napiera. Nie kochaj, serce! Bo też, bez nadzieje, Nie wiem, jako ta miłość nie umiera. Ach, mówię z
, marznę i jestem do tego I zapalona, ranna i związana. Ranę mam, nie wiem, z sajdaku czyjego, Łańcucha nie znam, chociam okowana; Okowy noszę od wzroku wdzięcznego, Z którego wdzięczny ból, rana kochana. Jeśli to miłość jest, co mię tak dusi, Miłość być, wierę, grzeczną rzeczą musi.
Grzeczna rzecz miłość, lecz cóż mi się dzieje I cóż tę miłość za otucha wspiera? Nadgrody nie chcę, co więc miłość grzeje, Serce się kochać i darmo napiera. Nie kochaj, serce! Bo też, bez nadzieje, Nie wiem, jako ta miłość nie umiera. Ach, mówię z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 185
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
średniem wieku, lub w ostatniem — czeka, Dwoje z tych trzech wokabuł każdego człowieka. Funis jednak i finis, złączony po społu, W górę ciągnie, zaś finis i funus do dołu. 102. TRAFIŁO SIĘ KULĄ W PŁOT
Mówiłem o ożenieniu. Żyd-gospodarz rzecze: „Ja pannę komu pewnie iż grzeczną nastręczę. Tłusta jak jałowica!” — „Ej, Żydku, do wdowy Stręcz chudego pachołka, co chleb i gotowy Sprzęt ma swój — podziękuje-ć!” — A Żyd przecię swoje: „Tamta panna — jak wdowa — miała dzieci troje.” Rozśmiejem się: „Kiedyć tak męskiego oręża Świadoma
średniem wieku, lub w ostatniem — czeka, Dwoje z tych trzech wokabuł każdego człowieka. Funis jednak i finis, złączony po społu, W górę ciągnie, zaś finis i funus do dołu. 102. TRAFIŁO SIĘ KULĄ W PŁOT
Mówiłem o ożenieniu. Żyd-gospodarz rzecze: „Ja pannę komu pewnie iż grzeczną nastręczę. Tłusta jak jałowica!” — „Ej, Żydku, do wdowy Stręcz chudego pachołka, co chleb i gotowy Sprzęt ma swój — podziękuje-ć!” — A Żyd przecię swoje: „Tamta panna — jak wdowa — miała dzieci troje.” Rozśmiejem się: „Kiedyć tak męskiego oręża Świadoma
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 32
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
połogu umarła, wniósłszy znaczny posag in paratis zaraz po szlubie 60 000 zł i gdy od tej sumy książę Lubomirski, podstoli koronny, nim dobra Dorohobuż puścił, roczną 10 procentu oddał do rąk jej prowizją, a ona nawet tykać się jej nie chcąc, publicznie oddała mężowi, barzo szczupłej fortuny będącemu. Będąc piękną, grzeczną i na Wołyniu generalną estymacją mającą, jednak nie barzo szczęśliwą była w pożyciu swoim i gdy raz umyślnego z Rasny wysłałem, szczególnie z tym, abym się o zdrowiu i powodzeniu jej dowiedział, tedy barzo stąd ukontentowana była, a przez tęż okazją nieukontentowania swoje opisała mi, który list w materac zaszyła. Tymczasem
połogu umarła, wniósłszy znaczny posag in paratis zaraz po szlubie 60 000 zł i gdy od tej sumy książę Lubomirski, podstoli koronny, nim dobra Dorohobuż puścił, roczną 10 procentu oddał do rąk jej prowizją, a ona nawet tykać się jej nie chcąc, publicznie oddała mężowi, barżo szczupłej fortuny będącemu. Będąc piękną, grzeczną i na Wołyniu generalną estymacją mającą, jednak nie barzo szczęśliwą była w pożyciu swoim i gdy raz umyślnego z Rasny wysłałem, szczególnie z tym, abym się o zdrowiu i powodzeniu jej dowiedział, tedy barzo stąd ukontentowana była, a przez tęż okazją nieukontentowania swoje opisała mi, który list w materac zaszyła. Tymczasem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 291
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jest nieukontentowanie w życiu. Bo azaż to nie wielka ulga twojej głowie? kiedy Zona połowę gospodarstwa na się bierze; Azaż nie wielka wygoda Poddanym? kiedy im dobrą Panią i niby oredowniczkę dobierzesz/ przez którą/ jako zwyczaj w potrzebach swoich do ciebie przystęp sobie czynić będą; Rodzicom jaką radość/ kiedy im grzeczną pojmiesz Synową/ która roztropnością swoją serca ich wiązać/ a oraz sobie i Tobie zniewalać je będzie: sługom jak miło/ że nie lada biesa dziwe go/ ale Paniej własnej słuchać będą. Tobie zaś jaka ulga głowie/ kiedyć pomagać będzie gospodarstwa/ i swój do twego przyłączać będzie zbioru. Aż z tego składu
iest nieukontentowánie w żyćiu. Bo ázasz to nie wielka ulga twoiey głowie? kiedy Zoná połowę gospodárstwá ná się bierze; Azasz nie wielka wygodá Poddanym? kiedy im dobrą Pánią y niby oredowniczkę dobierzesz/ przez ktorą/ iáko zwyczay w potrzebách swoich do ciebie przystęp sobie czynić będą; Rodźicom iaką rádość/ kiedy im grzeczną poymiesz Synową/ ktora rostropnością swoią sercá ich wiązáć/ á oraz sobie y Tobie zniewaláć ie będźie: sługom iák miło/ że nie ledá biesá dźiwe go/ ále Pániey własney słucháć będą. Tobie záś iáka ulgá głowie/ kiedyć pomagáć będźie gospodárstwá/ y swoy do twego przyłączáć będźie zbioru. Asz z tego skłádu
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 7
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
zezwolił. Nie obawiaj się Zono moja, mówił, Panienka nazbyt się nie przeuczy, rozeznaną ma być, lecz cale nie uczoną; Bogatą nie jest, dla tego żaden Jej z kawalerów ślubować nie będzie, tylko rozumny; I jeżeli temu się spodobać, i pożycie Jego osłodzić ma, musi być roztropną, cnotliwą, grzeczną. Ten poczciwy Stryj nie żałował kosztów na mnie, i zapewnebym kilka lat prędzej była do rozumu przyszła, gdyby Jego Zona rychlej była z świata ustąpiła. Nie zostawiła mię wprawdzie Gospodarstwa wcale niewiadomą, przecięż razem nabiła mi głowę taką galanterią, przez którą szczęśliwie szumną Arlekinką zostać można. Lubom wtedy nie była stara
zezwolił. Nie obawiay śię Zono moja, mowił, Panienka nazbyt się nie przeuczy, rozeznaną ma być, lecz cale nie uczoną; Bogatą nie jest, dla tego żaden Jey z kawalerow ślubować nie będzie, tylko rozumny; I jeżeli temu śię spodobać, i pożycie Jego osłodzić ma, musi bydź rostropną, cnotliwą, grzeczną. Ten poczciwy Stryi nie żałował kosztow na mnie, i zapewnebym kilka lat prędzey była do rozumu przyszła, gdyby Jego Zona rychley była z świata ustąpiła. Nie zostawiła mię wprawdzie Gospodarstwa wcale niewiadomą, przećięż razem nabiła mi głowę taką galanteryą, przez ktorą szczęśliwie szumną Arlekinką zostać można. Lubom wtedy nie była stara
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 2
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Pożyteczna ta białość gasi przed czasem przyrodzone wdzięki.
DZIWAKIEWICZ. Czemuż to?
BYWALSKA. Z doświadczenia to mamy, iż bielidło, i starość wcześnie na twarz wprowadza, i zęby czerni. Brzydkość zaś zębów i od najbielszej twarzy, oczy
i serca patrzących odraża.
DZIWAKIEWICZ. Dziwno mi, że Wm Pani będąc tak grzeczną Damą a jeszcze jesteś tych sentymentów. Czemu Damy Francuskie na to nie uważają? Ja jako kocham mój naród tak zawsze i w Paryżu to utrzymywałem, że i u nas znajdują się tak piękne Damy jako i Paryskie: jakoż w samej rzeczy tak jest: tylko między nami mówiąc, to jest u nas nieszczęście
Pożyteczna ta białość gasi przed czasem przyrodzone wdzięki.
DZIWAKIEWICZ. Czemuż to?
BYWALSKA. Z doświadczenia to mamy, iż bielidło, y starość wcześnie na twarz wprowadza, y zęby cżerni. Brzydkość zaś zębów y od naybielszey twarzy, oczy
y serca patrzących odraża.
DZIWAKIEWICZ. Dziwno mi, że Wm Pani będąc tak grzeczną Damą a ieszcze iesteś tych sentymentow. Czemu Damy Francuzkie na to nie uważają? Ia iako kocham moy naród tak zawsze y w Paryżu to utrzymywałem, że y u nas znayduią się tak piękne Damy iako y Paryskie: iakoż w samey rzeczy tak iest: tylko między nami mowiąc, to iest u nas nieszczęście
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 67
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
ś chłopem było, Takbym cię kijem walił, ażbyś się kurzyło. 615. Do jednej.
Jeśli to prawda, że kto rano wstaje, Temu też szczęścia więcej Pan Bóg daje, Świtby mię budził, bym za swe niespania Mógł przyjść, me serce, do twego kochania. 616. Z grzeczną żoną do dworu.
Słońce gdy rodzi z pragnienia tęsknicę A pan wyjedzie z flaszą na granicę,
Kto śmie ten pije, kto nie śmie, ten wznika Abo się do niej ukradkiem przymyka. Tak kto do dworu z grzeczną żońą jedzie. Szczęsny, kto nie wie o takiej biesiedzie! 617. Do jednego hermafrodyty.
ś chłopem było, Takbym cię kijem walił, ażbyś się kurzyło. 615. Do jednej.
Jeśli to prawda, że kto rano wstaje, Temu też szczęścia więcej Pan Bog daje, Świtby mię budził, bym za swe niespania Mogł przyjść, me serce, do twego kochania. 616. Z grzeczną żoną do dworu.
Słońce gdy rodzi z pragnienia tęsknicę A pan wyjedzie z flaszą na granicę,
Kto śmie ten pije, kto nie śmie, ten wznika Abo się do niej ukradkiem przymyka. Tak kto do dworu z grzeczną żońą jedzie. Szczęsny, kto nie wie o takiej biesiedzie! 617. Do jednego hermafrodyty.
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 319
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910