Alcydowe z całego świata pobrał łupy. Naostatek pewnieby i febusowego Cugu był nie poszpecił u wozu złotego, Gdyby który skaleczał lubo ochwacony W morzu lub od Wulkana w Lemnie zagożdżony. Nozdrza, te żywe ognie pryskały szeroko Rozdęte a wesołe i wypukłe oko; Uszko ostre a główka sucha, zaczesana. Na kształtnej szyi grzywa, jak brew zamuskana, Pierś jak u owych dziewic, co dzieciom ssać dają, Z której suche a gładkie nogi wyrastają, Ani wielkich goleni, ani wysokiego Kuta, ani kosmate, ni rogu skąpego Brzucha nie znać, tylko się trochę u hrubego Moszna zawiesił, uda zaś podkasałego. A krzyż i grzbiet tak płaski
Alcydowe z całego świata pobrał łupy. Naostatek pewnieby i febusowego Cugu był nie poszpecił u wozu złotego, Gdyby ktory skaleczał lubo ochwacony W morzu lub od Wulkana w Lemnie zagożdżony. Nozdrza, te żywe ognie pryskały szeroko Rozdęte a wesołe i wypukłe oko; Uszko ostre a głowka sucha, zaczesana. Na kształtnej szyi grzywa, jak brew zamuskana, Pierś jak u owych dziewic, co dzieciom ssać dają, Z ktorej suche a gładkie nogi wyrastają, Ani wielkich goleni, ani wysokiego Kuta, ani kosmate, ni rogu skąpego Brzucha nie znać, tylko się trochę u hrubego Moszna zawiesił, uda zaś podkasałego. A krzyż i grzbiet tak płaski
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 454
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
: Głowa niewielka i uszy niewielkie, Oczy wypukłe, wesołe pojrzenie, I kłus wspaniały, i żywe chodzenie, Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze, Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy, Nóżka subtelna, podkasałe udy, A kosa jasna i obfita grzywa Blaski złotego przenosi przędziwa. O, jak to piękna, kiedy wzniósszy głowę I złotą grzywy puściwszy osnowę,
Buja i między zazdrosnymi stady Swych rówienniczek zawstydza gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz
: Głowa niewielka i uszy niewielkie, Oczy wypukłe, wesołe pojrzenie, I kłus wspaniały, i żywe chodzenie, Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze, Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy, Nóżka subtelna, podkasałe udy, A kosa jasna i obfita grzywa Blaski złotego przenosi przędziwa. O, jak to piękna, kiedy wzniósszy głowę I złotą grzywy puściwszy osnowę,
Buja i między zazdrosnymi stady Swych rówienniczek zawstydza gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 10
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
a z nich Cardanus, że jest zwierz rzadki wzrostem konia, sierść łosicy mający, głowę Jelenią, z której srzodku róg jedyny rośnie, prosty, od dołu gruby, ku końcowi co raz ostrzejszy (Plinio czarny) tandem ostro zakończony, długi na łokci trzy. według Pliniusza na łokci dwa, szyja mu krótka, grzywa rzadka, z jednej tylko wisząca strony, nogi i golenie jak u Sarny subtelne, nogi zadnie z tyłu szerścią długą obrosłe, kopytka dwojące się. Ze wszystkim bardzo Jeleniowi ten Zwierz podobien, rogiem jednym się od niego dystyngwujący. Ex mente tegoż Kardana Medyka Mediolańskiego, a pierwej z opisania Solina, Eliana, i
á z nich Cardanus, że iest zwierz rzadki wzrostem konia, szerść łosicy maiący, głowę Ielenią, z ktorey srzodku rog iedyny rosnie, prosty, od dołu gruby, ku końcowi co raz ostrzeyszy (Plinio czarny) tandem ostro zakończony, długi na łokci trzy. według Pliniusza na łokci dwa, szyia mu krotka, grzywa rzadka, z iedney tylko wisząca strony, nogi y golenie iak u Sarny subtelne, nogi zadnie z tyłu szerścią długą obrosłe, kopytka dwoiące się. Ze wszystkim bardzo Ieleniowi ten Zwierz podobien, rogiem iednym się od niego dystyngwuiący. Ex mente tegoż Kardana Medyká Medyolańskiego, a pierwey z opisania Solina, AEliana, y
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 126
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, Tak Wenus w zapalonym sercu się mieszała. Bo acz wszystko po myśli mieć się nadziewała, Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki, I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje, Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje. Nie tak śnieg, gdy mu słońce na wiosnę dogrzywa, Prędko taje i w wodny strumień się rozpływa, Jako ona w szalonym umyśle tajała. Na koniec sercu swemu dosyć udziałała. Nazwała to małżeństwem. Czego nie czyniły Insze nimfy, gdy jej tę skwapliwość ganiły? Przynamniej aby była lat tych doczekała, Gdyby go prawym mężem zwać się nie sromała, Ale rychlej by drzewa
, Tak Wenus w zapalonym sercu się mieszała. Bo acz wszystko po myśli mieć się nadziewała, Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki, I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje, Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje. Nie tak śnieg, gdy mu słońce na wiosnę dogrzywa, Prędko taje i w wodny strumień się rozpływa, Jako ona w szalonym umyśle tajała. Na koniec sercu swemu dosyć udziałała. Nazwała to małżeństwem. Czego nie czyniły Insze nimfy, gdy jej tę skwapliwość ganiły? Przynamniej aby była lat tych doczekała, Gdyby go prawym mężem zwać się nie sromała, Ale rychlej by drzewa
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 94
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Upomnieć nie wie komu, choćby wielce życzył. Słychał zaś, żeby kogo kulik tak kaliczył? 158. NA OŁOWIANY GRZEBIEŃ
Mówi Pan, a wierzyć mu wszyscy winni wierni, Ze człek włosa białego sobie nie uczerni. Przeciwisz się Pańskiemu, przyjacielu, słowu, Czerniąc siwą czuprynę grzebieniem z ołowu. Aleć pomoże grzywa farbowana kata, Kiedy skrzywią starego szkapę długie lata: Choć mu łeb u tragarza wisi na warkoczu, Maluj głowę, wydają zmarski koło oczu. Kiedyby tym śmierć odrwić! lecz nie dba na farby, Bardziej patrzy na zęby i na nasze karby. Czemuż się, będąc stary, farbowanym włosem W oczach ludzkich
Upomnieć nie wie komu, choćby wielce życzył. Słychał zaś, żeby kogo kulik tak kaliczył? 158. NA OŁOWIANY GRZEBIEŃ
Mówi Pan, a wierzyć mu wszyscy winni wierni, Ze człek włosa białego sobie nie uczerni. Przeciwisz się Pańskiemu, przyjacielu, słowu, Czerniąc siwą czuprynę grzebieniem z ołowu. Aleć pomoże grzywa farbowana kata, Kiedy skrzywią starego szkapę długie lata: Choć mu łeb u tragarza wisi na warkoczu, Maluj głowę, wydają zmarski koło oczu. Kiedyby tym śmierć odrwić! lecz nie dba na farby, Bardziej patrzy na zęby i na nasze karby. Czemuż się, będąc stary, farbowanym włosem W oczach ludzkich
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 612
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
władzę. Knuty. Moskiewska kara surowcowymi biczami, w plecy bicie. Kontr. Gra w karty, bierze się za sprzeciwienie się Konwój, przystawa, albo przewdonik w drodze. Kornety, znaki albo chorągwie cudzoziemskiego wojska także instrument muzyczny. Korpus, srzodek szyku wojennego. Korwety, biorą się za cerymonie. Kosa, grzywa. Krassau, Generał Szwedzki. Kuciuk-Czekmedzi. mały most. Kunak. dziennej podróży wytchnienie, albo stanowisko. Kutnary. miasto niegdyś Wołoskie, teraz prawie uroczyszcze, albo pustynia. Kwatera, stanowisko, gospoda. Kwatermistrz, stanowniczy.
L. Ład, przyjsć do ładu, jedno co przyjsć do sprawy. Lasa, pensja
władzę. Knuty. Moskiewska kara surowcowymi biczami, w plecy bicie. Kontr. Gra w karty, bierze się za sprzeciwienie się Konwoy, przystawa, albo przewdonik w drodze. Kornety, znaki albo chorągwie cudzoziemskiego woyska także instrument muzyczny. Korpus, srzodek szyku wojennego. Korwety, biorą się za cerymonie. Kosa, grzywa. Krassau, Generał Szwedzki. Kuciuk-Czekmedzi. mały most. Kunak. dzienney podróży wytchnienie, albo stanowisko. Kutnary. miasto niegdyś Wołoskie, teraz prawie uroczyszcze, albo pustynia. Kwatera, stanowisko, gospoda. Kwatermistrz, stanowniczy.
L. Ład, przyjsć do ładu, jedno co przyjsć do sprawy. Lasa, pensya
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 355
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
położył. Więc tedy hasło dawszy sobie słowem: Nu, bracia, dalej! — dopier skoczą społem Jak wicher lecąc. A zatym srokaty Koń, który biegać zwykł dobrze przed laty, Naprzód się wymknie — a tego się biodry Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry Ścigając trzyma. Po niem bachmat bieży, Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży Świszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje, Bo tak sam pan chciał. A tak gdy parują, A już pół kresu konie się być czują, Bachmat — trząsnąwszy mocno swoją grzywą I przeprysnąwszy skoczy nogą żywą Naprzód przed wszytkich; a donajczyk znowu Sili się przedeń jakoby
położył. Więc tedy hasło dawszy sobie słowem: Nu, bracia, dalej! — dopier skoczą społem Jak wicher lecąc. A zatym srokaty Koń, który biegać zwykł dobrze przed laty, Naprzód się wymknie — a tego się biodry Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry Ścigając trzyma. Po niem bachmat bieży, Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży Świszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje, Bo tak sam pan chciał. A tak gdy parują, A już pół kresu konie się być czują, Bachmat — trząsnąwszy mocno swoją grzywą I przeprysnąwszy skoczy nogą żywą Naprzód przed wszytkich; a donajczyk znowu Sili się przedeń jakoby
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 164
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bliźniego; między któremi pierwszy jest kalumnia, drugi zubożenie, a trzeci gwałtem wydarcie, czy to honoru; czyli też dobra pospolitego: przez co wiele Kolonii naszych poginęło. Albowiem przed tym Academiae jako Aquilae dwiema po świecie skrzydłami szeroko latały; to jest Panegyrycznemi i Astronomicznemi piórami: pierwsze dawno opaliła zazdrość, drugiemu teraz dogrzywa. Tacy bowiem zazdrośnicy gryzą się w sobie, iź tego mieć u siebie nie mogą, co mają chwalebniejsi: zaczym tentują jakoby inszychniemi obrazić i fałszem u siebie zmyślonym z gradusu im własnego zepchnąć, a potym osiąść ten że sam Urząd: zaczym cokolwiek najmniejszego może być występku, jako grzech powszechny albo dziecinne akcje eksagierują,
bliźniego; między ktoremi pierwszy iest kálumnia, drugi zubożenie, á trzeći gwałtem wydarćie, czy to honoru; czyli też dobra pospolitego: przez co wiele Kolonii nászych poginęło. Albowiem przed tym Academiae iáko Aquilae dwiema po świećie skrzydłámi szeroko látały; to iest Pánegyrycznemi y Astronomicznemi piorámi: pierwsze dawno opaliłá zazdrość, drugiemu teraz dogrzywa. Tácy bowiem zazdrośnicy gryzą się w sobie, iź tego mieć u siebie nie mogą, co máią chwalebnieyśi: záczym tentuią iákoby inszychniemi obráźić y fałszem u siebie zmyslonym z gradusu im własnego zepchnąć, á potym ośiąść ten że sam Urząd: záczym cokolwiek naymnieyszego może bydź występku, iáko grzech powszechny álbo dźiećinne ákcye exagieruią,
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: Mv
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
by kto czytać chciał w śrzód ciemnej nocy. Pańskie pokoje, wesela, pogrzeby, Czy się obejdą bez ognia, bez świecy, Niemasz tej chaty u chłopa, ażeby Ognia nie było; w hamerni, w kuźnicy, W hucie, w kominie, w piecu ogień bywa, Podróżnych w lasach oświeca, ogrzywa. Wreszcie gdy ognia dosyć nie wychwalę Z jego własności, mocy, z jego ciepła, Niechaj mu więcej Slusarze, Kowale, Przydadzą, bo ja w zimnym wieku skrzepła, Na to go tylko zażyję jedynie, By mnie siedzącą zagrzał przy kominie. Na Element Powietrza.
CIebie powietrze z samego Imienia, Wszystkim okropne,
by kto czytać chciał w śrzod ciemney nocy. Pańskie pokoje, wesela, pogrzeby, Czy się obeydą bez ognia, bez świecy, Niemasz tey chaty u chłopa, ażeby Ognia nie było; w hamerni, w kuźnicy, W hucie, w kominie, w piecu ògień bywa, Podrożnych w lasach oświeca, ogrzywa. Wreszcie gdy ognia dosyć nie wychwálę Z iego własności, mocy, z iego ciepła, Niechay mu więcey Slusarze, Kowale, Przydadzą, bo ia w zimnym wieku skrzepła, Ná to go tylko zażyię iedynie, By mnie siedzącą zágrzał przy kominie. Ná Element Powietrza.
CIebie powietrze z samego Imienia, Wszystkim okropne,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 149
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
na niebie Nie ma nad mię: (boć wy tam trzęsiecie u siebie Coś za króla Jowisza) włos na lice spływa Kramię/ jak las gęsty/ oboje okrywa. Ani wierz temu/ aby od rzeczy być miało/ Gdzie gęstemi szpilami skośmaciałe ciało. Szpetne gomołe drzewo/ szpetny romak bywa/ Któremu kształtna grzywa szyje nie okrywa. Ptastwo przybrane pierzem/ owce wełna stroi/ Mężom broda/ i ciało kosmate przystoi. W czele lub oko jedno/ owa jak tarcz wielkie. Cóż? czy Słońce nie jednym/ w rzeczy wzglada wszelkie? Krąg Słoneczny jeden się/ a jeden najduje. Co więtsza/ w morzu waszym ojciec mój
ná niebie Nie ma nád mię: (boć wy tam trzęśiećie v śiebie Coś zá krolá Iowiszá) włos na lice spływa Krámię/ iák lás gęsty/ oboie okrywa. Ani wierz temu/ áby od rzeczy być miáło/ Gdźie gęstemi szpilámi skosmáćiałe ćiało. Szpetne gomołe drzewo/ szpetny romak bywa/ Ktoremu kształtna grzywa szyie nie okrywa. Ptástwo przybrane pierzem/ owce wełná stroi/ Mężom brodá/ y ćiáło kosmáte przystoi. W czele lub oko iedno/ owá iák tarcż wielkie. Coż? czy Słońce nie iednym/ w rzeczy wzglada wszelkie? Krąg Słoneczny ieden się/ á ieden náyduie. Co więtsza/ w morzu wászym oyciec moy
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 342
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636