i żywe chodzenie, Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze, Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy, Nóżka subtelna, podkasałe udy, A kosa jasna i obfita grzywa Blaski złotego przenosi przędziwa. O, jak to piękna, kiedy wzniósszy głowę I złotą grzywy puściwszy osnowę,
Buja i między zazdrosnymi stady Swych rówienniczek zawstydza gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz,
i żywe chodzenie, Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze, Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy, Nóżka subtelna, podkasałe udy, A kosa jasna i obfita grzywa Blaski złotego przenosi przędziwa. O, jak to piękna, kiedy wzniósszy głowę I złotą grzywy puściwszy osnowę,
Buja i między zazdrosnymi stady Swych rówienniczek zawstydza gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 10
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ogolona poroście w tej dobie. Jak pocznie skrobać i włosów przerzedzi, Nie wie, co jest ból, ten, co mu dosiedzi. Nie tak się rzężą opili masłokiem, Nie takim ciągną bańkami krew stokiem, Nie tak zawłoki, nie tak apertury, Jak jego bolą po jagodach dziury. Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie przygodzie, Nie kot podrapał, nie żona pobiła, Nie zła choroba krostą poznaczyła, Ani przy kuflu, ani z krwawej bitwy Odniosłem, ale od balwierskiej brzytwy. Nie masz nad kozła
ogolona poroście w tej dobie. Jak pocznie skrobać i włosów przerzedzi, Nie wie, co jest ból, ten, co mu dosiedzi. Nie tak się rzężą opili masłokiem, Nie takim ciągną bańkami krew stokiem, Nie tak zawłoki, nie tak apertury, Jak jego bolą po jagodach dziury. Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie przygodzie, Nie kot podrapał, nie żona pobiła, Nie zła choroba krostą poznaczyła, Ani przy kuflu, ani z krwawej bitwy Odniosłem, ale od balwierskiej brzytwy. Nie masz nad kozła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 14
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rozum, łacniej kopać kruszce Niż mądrość, co się w miękkiej nie rodzi poduszce. Odprawiwszy mężczyzny, co by dać płci białej, Długo myśli, bo i te kolędy czekały.
Toż: „A wam z której konia wyprowadzę stajnie? Tylko nań wsiadać trzeba barzo obyczajnie, Albo łęku przedniego, albo się jąć grzywy. Acz i dawne, i świeże przeczytawszy dziwy, Prócz starych Amazonek nie widzę, fabuły, Na koniu białejgłowy; wozy albo muły Naszały je, ale dziś inaczej u świata, Tak pani jako żołnierz wsiądzie na bachmata. Na ośle do Egiptu Maryja, choć potem Orlim się, jako piszą, w niebo niosła lotem
rozum, łacniej kopać kruszce Niż mądrość, co się w miękkiej nie rodzi poduszce. Odprawiwszy mężczyzny, co by dać płci białej, Długo myśli, bo i te kolędy czekały.
Toż: „A wam z której konia wyprowadzę stajnie? Tylko nań wsiadać trzeba barzo obyczajnie, Albo łęku przedniego, albo się jąć grzywy. Acz i dawne, i świeże przeczytawszy dziwy, Prócz starych Amazonek nie widzę, fabuły, Na koniu białejgłowy; wozy albo muły Naszały je, ale dziś inaczej u świata, Tak pani jako żołnierz wsiądzie na bachmata. Na ośle do Egiptu Maryja, choć potem Orlim się, jako piszą, w niebo niosła lotem
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 272
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bogobojnością nadstawią posagu. Po mężu zaś zostałej konia daję wdowie Z nieuleczonym sadnem, norzyca się zowie: Nie da na się wojłoka, choć z najgładszej sierci, Ani siodła by można kłaść aże do śmierci. Mężatkom Bucefała: jeśli w pańskie strzemię Wstąpić lub kto chciał nań wsiąść, zrucał go na ziemię, Tak grzywy nietykane, tak miał ckliwe grzbiety; Pod samym Aleksandrem wyprawiał korbety.” 168 (P). WSZYTKO CHODZI DOKOŁA
Z człowieka gnój, na gnoju trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. Anuż one rozkoszy na świecie kochane,
Gdy swe łajno coraz jesz przedystylowane!
bogobojnością nadstawią posagu. Po mężu zaś zostałej konia daję wdowie Z nieuleczonym sadnem, norzyca się zowie: Nie da na się wojłoka, choć z najgładszej sierci, Ani siodła by można kłaść aże do śmierci. Mężatkom Bucefała: jeśli w pańskie strzemię Wstąpić lub kto chciał nań wsieść, zrucał go na ziemię, Tak grzywy nietykane, tak miał ckliwe grzbiety; Pod samym Aleksandrem wyprawiał korbety.” 168 (P). WSZYTKO CHODZI DOKOŁA
Z człowieka gnój, na gnoju trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. Anoż one rozkoszy na świecie kochane,
Gdy swe łajno coraz jesz przedystylowane!
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 272
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiele też ma złości: z ogniem się zajmuje, z ogniem gaśnie, alias prędko ustaje niestatkiem będąc. Do tej sierści referują się jako species subalternae te maści. Płowa, Jasnocisawa, która dla wielości żółci, mało cnot ominuje w koniu takim; Brudnocisawa, niby jabłkowita, a ta bardzo chwalebna, gdy ogony i grzywy ma konopiate: Jasno albo brudno kasztanowata, z cisawa trochę; a tej maści dociles konie i pracowite. Czwarta sierść Kara, albo Wrona, ma koneksyą z Elementem ziemi, i ma kompleksyą melancholiczną. Iż ten zimny cięszki element, i gruby ; konie tej sierści bywają wałowici, cięźscy, ale duzi, trwali,
wiele też ma złości: z ogniem się zaymuie, z ognięm gaśnie, alias pretko ustaie niestatkiem będąc. Do tey szerści referuią się iako species subalternae te maści. Płowa, Iasnocisawa, ktora dla wielości żołci, mało cnot ominuie w koniu takim; Brudnocisawa, niby iabłkowita, á ta bardzo chwalebna, gdy ogony y grzywy ma konopiate: Iasno albo brudno kasztanowatá, z cisawa trochę; á tey maści dociles konie y pracowite. Czwarta szerść Kara, albo Wrona, ma konnexyą z Elementem ziemi, y ma komplexyą melancholiczną. Iż ten zimny cięsżki element, y gruby ; konie tey szerści bywaią wałowici, cięźscy, ale duzi, trwali,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 475
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, w prędkim zapędzie przymyka: O nieszczęśliwy i nagły przypadek! Ten swym ognistym zaiskrzy ogonem: A konie na bok pędem niewściągnionem. 158. Tak gdy już z drogi zbiegły przestraszone, Nie wie co czynić struchlały i zbladły. A gdy poczuły, że nawet puszczone I lece z ręku na karkach im padły: Dopiero grzywy zuchwałe najeżą; I żywym ogniem tchnąc samopas bieżą. 159. A zatym różnie gdzie się wóz przekinie, W prawą i w lewą obłoki góreją. Bogowie w strachu, trowżą się Boginie, A fundamenta niebieskie truchleją. Coraz to zewsząd bardziej, i bez miary, Ogniste niebo przyjmują pożary. 160. Ale i ziemskich
, w prętkim zápędźie przymyka: O nieszczęśliwy y nagły przypadek! Ten swym ognistym záiskrzy ogonem: A konie ná bok pędem niewśćiągnionem. 158. Ták gdy iuz z drogi zbiegły przestrászone, Nie wie co czynić struchláły y zbládły. A gdy poczuły, że náwet puszczone Y lece z ręku ná kárkách im pádły: Dopiero grzywy zuchwáłe náieżą; Y żywym ogniem tchnąc samopás bieżą. 159. A zátym rożnie gdźie się woz przekinie, W práwą y w lewą obłoki goreią. Bogowie w stráchu, trowżą się Boginie, A fundámentá niebieskie truchleią. Coraz to zewsząd bárdźiey, y bez miáry, Ogniste niebo przymuią pożáry. 160. Ale y źiemskich
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 102
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
tylko ściernia stoją na kształt szczeci, Ledwieby młodą kuropatwę skryły, Przepiórkę widać gdzie padnie, z kąd leci, Chrościel umyka chyłkiem zdjęty strachem, Bojąc się zdrady pod słomianym dachem. Widać zdaleka karocę złocistą Blaskiem słonecznym otoczoną w koło, Czy sferę, czyli kometę ognistą, Lwy Afrykańskie prowadzą wesoło, Trząsając grzywy znak dają pokoju, Ze Panią chleba wiożą a nie boju. Spuszczają co raz tę Machinę bliżej Z jasnych Obłoków, już ku ziemi mierzy, I gdy już stanąć niepotrafi niżej, Kilką Piorunów Jupiter uderzy, Ile zaś razy zagrzmi ile błyśnie Tyle Rac z swego Arsenału ciśnie. Lud przestraszony będąc w takim huku Jak
tylko ściernia stoią ná ksztáłt szczeći, Ledwieby młodą kuropátwę skryły, Przepiorkę widać gdzie pádnie, z kąd leci, Chrościel umyka chyłkiem zdięty stráchem, Boiąc się zdrády pod słomianym dáchem. Widać zdáleka károcę złocistą Bláskiem słonecznym otoczoną w koło, Czy sferę, czyli kometę ognistą, Lwy Affrykańskie prowádzą wesoło, Trząsaiąc grzywy znák daią pokoju, Ze Pánią chleba wiożą á nie boju. Spuszczaią co raz tę Machinę bliżey Z iasnych Obłokow, iuż ku zięmi mierzy, Y gdy iuż stánąć niepotrafi niżey, Kilką Piorunow Jupiter uderzy, Jle zaś rázy zágrzmi ile błyśnie Tyle Rac z swego Arsenału ciśnie. Lud przestraszony będąc w tákim huku Ják
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 110
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, A tu, kędy wzgląd jego nieśmiertelnej chwały, Gniewu sprawiedliwego przytrzymał zapały. Każdy potem z osobna, skoro serce skruszy, Kładzie w kapłańskie swoje niedostatki uszy; Toż czynią i hetmani, a świętym obrokiem Wsparszy dusze, wszyscy dnia czekają z widokiem. Już się niebo bielało; już Febus życzliwy Wywieszał na horyzont purpurowe grzywy. W pierwszej się kawalkacie wali Zefir gładki, Spądzając z firmamentu bladych gwiazd ostatki, I jeśli się jeszcze co szarej nocy pląta, Wolniusieńkim ją szumem i lekkim tchem prząta. Potem szeroka rosa z zebranego łona Na niską sypie ziemię mokrych pereł grona. Dopieroż zostawiwszy złote łoże zorzy, Ruszy się słońce z miejsca i
, A tu, kędy wzgląd jego nieśmiertelnej chwały, Gniewu sprawiedliwego przytrzymał zapały. Każdy potem z osobna, skoro serce skruszy, Kładzie w kapłańskie swoje niedostatki uszy; Toż czynią i hetmani, a świętym obrokiem Wsparszy dusze, wszyscy dnia czekają z widokiem. Już się niebo bielało; już Febus życzliwy Wywieszał na horyzont purpurowe grzywy. W pierwszej się kawalkacie wali Zefir gładki, Spądzając z firmamentu bladych gwiazd ostatki, I jeśli się jeszcze co szarej nocy pląta, Wolniusieńkim ją szumem i lekkim tchem prząta. Potem szeroka rosa z zebranego łona Na niską sypie ziemię mokrych pereł grona. Dopieroż zostawiwszy złote łoże zorzy, Ruszy się słońce z miejsca i
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 127
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
stworzenie: mostem przed bogatem Posławszy ciała nasze twoim majestatem, Niesiemy hołd powinny i wieczne trybuty, Pełne usta twej chwały i serce pokuty. Tobie w piersiach, podniosszy triumfalne palmy, Święty pean przez hymny głosimy i psalmy; Twoja-to wiktoria, twój fest, twoje dziwy, Że Turczyn, który samym strachem końskiej grzywy Wielkie kruszył fortece i narody gładził, Pierwszy raz, jako kosa o kamień, zawadził O szczyptę twoich ludzi, których wzgardził przodem I zamierzać nad nimi śmiał zwycięstwo głodem; Aleć poszedł do swego syty wstydu progu. Tyś mu na durnym czele wspak nakrzywił rogu I kiedy nim miasto nas na swych pogan sroże,
stworzenie: mostem przed bogatém Posławszy ciała nasze twoim majestatem, Niesiemy hołd powinny i wieczne trybuty, Pełne usta twej chwały i serce pokuty. Tobie w piersiach, podniosszy tryumfalne palmy, Święty pean przez hymny głosimy i psalmy; Twoja-to wiktoryja, twój fest, twoje dziwy, Że Turczyn, który samym strachem końskiej grzywy Wielkie kruszył fortece i narody gładził, Pierwszy raz, jako kosa o kamień, zawadził O szczyptę twoich ludzi, których wzgardził przodem I zamierzać nad nimi śmiał zwycięstwo głodem; Aleć poszedł do swego syty wstydu progu. Tyś mu na durnym czele wspak nakrzywił rogu I kiedy nim miasto nas na swych pogan sroże,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 343
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
z starym Mężem.
LEże podle zgnieły kłody/ Zziębłam jak od zimnej wody Nie masz miedzy nami zgody/ Bóg się pożal mej urody. Bym się niebała grzechu/ Nauczyła bym cię strychu. Niechciałbyś mnie więcej drażnić/ Nie godzieneś mię błaźnić Nie uczyniwszy nic siwy/ Usnął pomacawszy grzywy. Poczekam na chwilę jeszcze/ Aże się na wróci szczęście. Już mu więcej niedam wiary/ Poślę go diabłowi w dary. Amicitia huius Mundi.
Skąd pochodź miedzi ludźmi Amicycja/ Stąd gdy kto komu spełni/a dobrze dopija. Na pierwszym obaczeniu znajomość bierzemy/ Ba i to nic gdy litkupem tego niepojemy
z stárym Mężem.
LEże podle zgnieły kłody/ Zźiębłám iák od źimney wody Nie mász miedzy námi zgody/ Bog się pożal mey vrody. Bym się niebałá grzechu/ Náuczyłá bym ćię strychu. Niechćiałbyś mnie więcey draznić/ Nie godźieneś mię błaźnić Nie vczyniwszy nic śiwy/ Vsnął pomácawszy grzywy. Poczekam ná chwilę ieszcze/ Aże się ná wroci szczęśćie. Iuż mu więcey niedam wiáry/ Poślę go diabłowi w dáry. Amicitia huius Mundi.
Zkąd pochodź miedźi ludźmi Amicitia/ Ztąd gdy kto komu spełni/á dobrze dopija. Ná pierwszym obaczeniu znaiomość bierzemy/ Bá y to nic gdy litkupem tego niepoiemy
Skrót tekstu: NowSow
Strona: D
Tytuł:
Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684