nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, który boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W które wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do góry, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate. Tak człowiek cnotliwy, Lubo w tym wieku pospołu z drugimi Śmierci podległy, w tym jednak szczęśliwy, Że zapomniony nie zostaje w ziemi. W tymci ja ciebie rachuję porządku, Zacny marszałku, bowiem tej nadzieje Pełnam z pierwszego twoich dni początku. Dobre uczynki twoja ręka sieje. Niechżeć się zboże pod sierpem zagęści
nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, ktory boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W ktore wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do gory, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate. Tak człowiek cnotliwy, Lubo w tym wieku pospołu z drugimi Śmierci podległy, w tym jednak szczęśliwy, Że zapomniony nie zostaje w ziemi. W tymci ja ciebie rachuję porządku, Zacny marszałku, bowiem tej nadzieje Pełnam z pierwszego twoich dni początku. Dobre uczynki twoja ręka sieje. Niechżeć się zboże pod sierpem zagęści
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 470
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ekspensa czy nie nad intraty? Bo w ciężkie zajdziesz długi żal się Boże straty. A co tracisz na fraszki, Obróć to na Farę, Na szpital, ukrzywdzonych znosząc grzechy karę. Wyderkasy Kościołom, Szlachcie prowizję, Płacić masz punktualnie, lub nie bierż na szyję, Co potym że wielkiego masz Pana tytuły, A gumna i piwnice, próżne i szkatuły. Nie pierwszych dobijać się w ojczyznie honorów, Lecz przez skłonność i ludzkość u wszystkich amorów. Nie paradą kaptować, lecz chlebem i solą, Serca ci wszyscy dadzą, jak w słodką niewolą. Jeszcze i to Pan doskonały ma zachować.
LUdzi ma dobierać grzecznych, podściwych, bogobojnych,
expensa czy nie nad intraty? Bo w cięszkie zaydziesz długi żal się Boże straty. A co tracisz na fraszki, obroć to na Farę, Na szpital, ukrzywdzonych znosząc grzechy karę. Wyderkasy Kościołom, Szlachcie prowizyę, Płacić masz punktualnie, lub nie bierż na szyię, Co potym że wielkiego masz Pana tytuły, A gumna y piwnice, prożne y szkatuły. Nie pierwszych dobiiać się w oyczyżnie honorow, Lecz przez skłonność y ludzkość u wszystkich amorow. Nie paradą kaptować, lecz chlebem y solą, Serca ci wszyscy dadzą, iak w słodką niewolą. Ieszcże y to Pan doskonały má zachować.
LUdzi ma dobierać grzecznych, podsciwych, bogoboynych,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 446
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
po wszystkich Krainach/ ale we wszystkiej ziemi Egipskiej był chleb. 55. Jednak potym ściśniona była głodem wszystka ziemia Egipska/ i wołał lud do Faraona o chleb/ I rzekł Farao wszystkim Egipcjanom. Idźcie do Józefa/ co wam rzecze/ uczynicie. 56. I był głód po wszystkiej ziemi. Tedy otworzył Józef wszystkie gumna/ w których było zboże: w przedawał Egipcjanom/ bo się był głód zmocnił w ziemi Egipskiej. 57. I ze wszystkiej ziemie przyjeżdżano do Egiptu kupować żywność od Józefa/ bo się był zmocnił głód po wszystkiej ziemi. Rozd. XLII. I. Mojżeszowe. Rozd. XLII. Rozdział XLII. Bracia Józefowi do
po wszystkich Krájinách/ ále we wszystkiey źiemi Egipskiey był chleb. 55. Iednák potym śćiśniona byłá głodem wszystká źiemiá Egipska/ y wołał lud do Fáráoná o chleb/ Y rzekł Fáráo wszystkim Egipczánom. Idźćie do Iozefá/ co wam rzecze/ ucżynićie. 56. Y był głod po wszystkiey źiemi. Tedy otworzył Iozef wszystkie gumná/ w ktorych było zboże: w przedawał Egipczánom/ bo śię był głod zmocnił w źiemi Egipskiey. 57. Y ze wszystkiey źiemie przyjeżdżano do Egiptu kupowáć żywność od Iozefá/ bo śię był zmocnił głod po wszystkiey źiemi. Rozd. XLII. I. Mojzeszowe. Rozd. XLII. ROZDZIAL XLII. Bráćia Iozefowi do
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 44
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
gada o wiarę a niewie oco. Owa co głowa to rozum każdy za swoję/ Jednoć to ja na tym świecie za błazna stoję. Bo nie mam nic/ niźlim przyszedł/ wszytko rozdano/ Mniej będę miał oddawać/ gdy mi mniej zlecono. Nie raz widzę stada idą barany/ woły/ Widzę gumna nawiezione/ pełne stodoły. Widzę sady obrodzone w nich pszczoły roje/ Namniej się ja tym nie cieszę gdy to nie moje. Nie mam uciechy na świecie/ nie mam zabawy/ Przeto i rozumu nie masz/ błazenem prawy. Bym to miał co Król Salomon/ te majętności/ Miałbym też był taki
gada o wiárę á niewie oco. Owá co głowá to rozum káżdy zá swoię/ Iednoć to ia ná tym świećie zá błazná stoię. Bo nie mam nic/ niźlim przyszedł/ wszytko rozdano/ Mniey będę miał oddáwáć/ gdy mi mniey zlecono. Nie raz widzę stádá idą bárány/ woły/ Widzę gumná náwieźione/ pełne stodoły. Widzę sády obrodzone w nich psczoły roie/ Namniey się ia tym nie ćieszę gdy to nie moie. Nie mam vćiechy ná świećie/ nie mam zabáwy/ Przeto y rozumu nie mász/ błazenem práwy. Bym to miał co Krol Sálomon/ te máiętnośći/ Miałbym też był táki
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: A2v
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
nakupował. Jeżeli zaś bogatą weźmiesz/ toś szczęśliwy/ bo na co drugi pracować/ zapocić nie raz czoła kłopotu zażyć musi/ tak/ że pod czas wprzód żeby dorabiając się chleba zie/ niż się go dorobi/ to ty gotowe bez prace masz: miłoć pojrzeć na pieniądze w skrzyniach/ splendece w pokojach/ gumna/ szpichlerze pełne/ bydeł i stad nie mało/ zgoła według każdego Stanu i kondycyj dostatek mieć piękna i miła. Jakoś zaraz i fantazji przybędzie człowiekowi; dostatek czyni statek/ mówię zwyczajnie; a bez tego i najgrzeczniejszemu upadnie animusz/ ba pod czas sama ciężka jest bez pieniędzy Reputacja. Płonne to imię jest Reputacja,
nákupował. Ieżeli záś bogátą weźmiesz/ toś szczęśliwy/ bo ná co drugi prácowáć/ zápoćić nie raz czołá kłopotu záżyć muśi/ ták/ że pod czás wprzod żeby dorabiáiąc się chlebá zie/ niż się go dorobi/ to ty gotowe bez práce masz: miłoć poyrzeć ná pieniądze w skrzyniách/ splendece w pokoiách/ gumná/ szpichlerze pełne/ bydeł y stad nie máło/ zgołá według káżdego Stanu y kondycyi dostátek mieć piękna y miła. Iákoś záraz y fántázyey przybędźie człowiekowi; dostátek czyni státek/ mowię zwyczáynie; á bez tego y náygrzecznieyszemu upádnie ánimusz/ bá pod czás sámá ćiężka iest bez pieniędzy Reputácya. Płonne to imię iest Reputácya,
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 19
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
narobiła, i tak
ziemię ogołociła, że bydlęta piołun, liście z drzewa i bodiaki musiały jeść i tym się paść. Co się praktykowało najbardziej na Podolu i Pokuciu, przez co i bydło odohodzic musiało, jako zgłodzone. — Co zaś szarańcza niedościgła wypsować i wygryść, tedy pioruny na wielu miejscach, w stodoły, gumna, brogi padając, paliły.
W czerwcu Wilno, stołeczne miasto, ciężko pogorzało, kościołów 11, pałaców, kamienic, i ludzi wiele ogień z wiatrem w dzień popalił. Takoweż sceny żołośne, nie tylko w Polsce, lecz prawie po innych królestwach całego świata panowały. pag. 160—163. 1749.
narobiła, i tak
ziemię ogołociła, że bydlęta piołun, liście z drzewa i bodiaki musiały jeść i tym się paść. Co się praktykowało najbardziej na Podolu i Pokuciu, przez co i bydło odohodzic musiało, jako zgłodzone. — Co zaś szarańcza niedościgła wypsować i wygryść, tedy pioruny na wielu miejscach, w stodoły, gumna, brogi padając, paliły.
W czerwcu Wilno, stołeczne miasto, ciężko pogorzało, kościołów 11, pałaców, kamienic, i ludzi wiele ogień z wiatrem w dzień popalił. Takoweż sceny żołośne, nie tylko w Polszcze, lecz prawie po innych królestwach całego świata panowały. pag. 160—163. 1749.
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 205
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
, gniazdo sobie plotą, Gdańsko na samym brzegu założywszy Wisły, Aleć im wódz sarmacki pomieszał zamysły, Kiedy spłoszywszy dzikie kaczory na morze, Miasto, na które dzisia cała Polska orze, Kędy złoto za żyto Holendrzy i Dani Frymarczą, w tej wymierzy, w której stoi, grani; Gdzie szpiklerze i nasze spieniężywszy gumna, Złotym nazad Paktolem Wisła wraca szumna. Wisła, którą od końca do końca i z głową Osiągnąwszy Słowianie, od jej sławy zową; Gdańsk zasię, abo Dantysk, z oboich języków, Że go ci założyli, zowiem od Duńczyków. ... 3. DO TEGOŻ DYSKURS O Elekcji
Po Zygmunta Augusta,
, gniazdo sobie plotą, Gdańsko na samym brzegu założywszy Wisły, Aleć im wódz sarmacki pomieszał zamysły, Kiedy spłoszywszy dzikie kaczory na morze, Miasto, na które dzisia cała Polska orze, Kędy złoto za żyto Holendrzy i Dani Frymarczą, w tej wymierzy, w której stoi, grani; Gdzie szpiklerze i nasze spieniężywszy gumna, Złotym nazad Paktolem Wisła wraca szumna. Wisła, którą od końca do końca i z głową Osiągnąwszy Słowianie, od jej sławy zową; Gdańsk zasię, abo Dantysk, z oboich języków, Że go ci założyli, zowiem od Duńczyków. ... 3. DO TEGOŻ DYSKURS O ELEKCJEJ
Po Zygmunta Augusta,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 386
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
najazdy, łupiestwa, aklamacje, wszytko do zginienia i pomsty Bożej drogi, co ludzie rozprószyło, i znowu w toż toties, quoties to będzie, ci tego pragną, co im pod tytułem rokoszu miłe zarobki, domów dostatecznych łupy, i pod tym tytułem wolności niewolą wleką na ludzie dostateczne, plondrując dwory, obory, gumna i domy, a gdy jem niedostanie u bogatszych, pójdą i do nas śrzednich, a potym, jako się na miasteczkach małych wprawili, pójdą i do większych. Gdyż zatym rokoszem i pod płaszczem jego (choć sieła ludzi dobrych i z dobrą intencją cośby czynić chcieli za tą okazją) wszytka swowola się wlecze
najazdy, łupiestwa, akklamacye, wszytko do zginienia i pomsty Bożej drogi, co ludzie rozprószyło, i znowu w toż toties, quoties to będzie, ci tego pragną, co im pod tytułem rokoszu miłe zarobki, domów dostatecznych łupy, i pod tym tytułem wolności niewolą wleką na ludzie dostateczne, plondrując dwory, obory, gumna i domy, a gdy jem niedostanie u bogatszych, pójdą i do nas śrzednich, a potym, jako się na miasteczkach małych wprawili, pójdą i do większych. Gdyż zatym rokoszem i pod płaszczem jego (choć sieła ludzi dobrych i z dobrą intencyą cośby czynić chcieli za tą okazyą) wszytka swowola się wlecze
Skrót tekstu: BazylAntidotCz_III
Strona: 268
Tytuł:
Na skrypt, co sejm gani Catilina jakiś, który skrypt nazwany Bazyliszek, antidotum spokojnego szlachcica i prawdziwej wolności pragnącego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Koło
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
popławnickich polach dobrze Tatarów wezbrał. Przyszedł potem w Ukrainę Han, gdy już dziad wmci był hetmanem koronnym, i panem krakowskim, którego niegotowego, bo wielce chorego zastał na kwartannę w Barze; mimo sam Bar szedł. Dziad wmci obwarowawszy miasto i zamek, (baba wmci z baszty naprzechodzącego Hana patrzała) wyszedł za gumna; cokolwiek miał ludzi sprawił ich, czekał gotów go. Przysłał Han aby niestrzelano z miasta. Niestrzelano, a on też przeszedł nic nieczyniąc, tylko to rzekł: „Niedźwiedziu drapieźny a spisz w tej jamie swojej!” a Miur za jeden na to rzekł: „Szkodaby go budzić!”
popławnickich polach dobrze Tatarów wezbrał. Przyszedł potém w Ukrainę Han, gdy już dziad wmci był hetmanem koronnym, i panem krakowskim, którego niegotowego, bo wielce chorego zastał na kwartannę w Barze; mimo sam Bar szedł. Dziad wmci obwarowawszy miasto i zamek, (baba wmci z baszty naprzechodzącego Hana patrzała) wyszedł za gumna; cokolwiek miał ludzi sprawił ich, czekał gotów go. Przysłał Han aby niestrzelano z miasta. Niestrzelano, a on też przeszedł nic nieczyniąc, tylko to rzekł: „Niedźwiedziu drapieźny a spisz w tej jamie swojej!” a Miur za jeden na to rzekł: „Szkodaby go budzić!”
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 178
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
. Ażci zaraz taka burza z gromami i piorunami nastąpiła/ że wszytko zboże w polu potłukła; a owego człowieka/ co klątwę odradzał/ nic się zboża nie dotknęła. A że pod ten głód Valterus Grajus, Arcybiskup Eboraceński na ubogie dawać z gumien zboża niechciał/ które od piąci lat zebrane leżało; gdy gumna otworzył/ węże tam i dym nieznosi/ i straszne głosy były/ i ogień zboże spalił. 13. Kanonizacja Z. Dominika.
tego roku/ 13. dnia Lipca Grzegorz Papież/ wielą cudami jaśniejącego Świętego Dominika/ Zakonu Kaznodziejskiego Fundatora kanonizował. Tak za tego Papieża wiele Ludzi Świętych miał Kościół Święty; jako tego
. Ażći záraz taka burza z gromámi i piorunámi nástąpiłá/ że wszytko zboże w polu potłukłá; á owego człowieká/ co klątwę odradzał/ nic się zboża nie dotknęłá. A że pod ten głod Valterus Grajus, Arcybiskup Eboráceński ná ubogie dawáć z gumien zboża niechćiał/ ktore od piąći lat zebráne leżáło; gdy gumná otworzył/ węże tám i dym nieznośy/ i strászne głosy były/ i ogien zboże spalił. 13. Kanonizácya S. Dominiká.
tego roku/ 13. dniá Lipcá Grzegorz Papież/ wielą cudámi iáśnieiącego Swiętego Dominiká/ Zakonu Kaznodźieyskiego Fundatorá kánonizował. Tak za tego Papieżá wiele Ludźi Swiętych miał Kośćioł Swięty; iako tego
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 79
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695