piersi blachu. Cierpi gęba dla ciebie; przyjdzie czas bez mała, Że i ty będziesz kiedyś dla gęby cierpiała. 209 (F). MAŁABERT BARBACKI
Chciałbyś podobno, guzie, długością swej brody Umknionej od natury nadstawić urody; Ale próżno, nieboże, bo do twego lica Tak przypadła, jako więc do guza pętlica Niżej glanku węgierskiej przyszyta delurze.
Jeszcze bym rzekł: czupryną, bo rośnie ku górze, Z okna coś, z zastola ktoś; skoro stanie równo, Jakby też kto bróg dźwignął, a pod brogiem gówno. 210 (F). DO PANA BEKOKORNUTA
Jeśli tak z grobu wstanie każdy, jako lęże,
piersi blachu. Cierpi gęba dla ciebie; przyjdzie czas bez mała, Że i ty będziesz kiedyś dla gęby cierpiała. 209 (F). MAŁABERT BARBACKI
Chciałbyś podobno, guzie, długością swej brody Umknionej od natury nadstawić urody; Ale próżno, nieboże, bo do twego lica Tak przypadła, jako więc do guza pętlica Niżej glanku węgierskiej przyszyta delurze.
Jeszcze bym rzekł: czupryną, bo rośnie ku górze, Z okna coś, z zastola ktoś; skoro stanie równo, Jakby też kto bróg dźwignął, a pod brogiem gówno. 210 (F). DO PANA BEKOKORNUTA
Jeśli tak z grobu wstanie każdy, jako lęże,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 97
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Wszyscy twierdzą, że młodym popili się winem. My tu stare pijemy u twojego stołu, A więcejm ich, jako żyw, nie słyszał pospołu, Nie naliczy ich tyła starodawna Babel; By jedno od języków nie przyszło do szabel, Bo jako nie zrozumie Holender Francuza, Ledwie bez zwady, ledwie być może bez guza. 463. DO BEZDZIECKIEGO
Że dzieci nie masz, wszytkoć stąd do żony krzywo; A niesłusznie, bo choćby najlepsze krzesiwo, Jeśli krzemień przytłuczesz, ni nacz się nie przyda.
Wyikrzywszy się pierwej w Krakowie u Śmida, Darmo doma pracuje i żelazkiem dzwoni, Kiedy, co było ognia, pod wiechą roztrwoni.
, Wszyscy twierdzą, że młodym popili się winem. My tu stare pijemy u twojego stołu, A więcejm ich, jako żyw, nie słyszał pospołu, Nie naliczy ich tyła starodawna Babel; By jedno od języków nie przyszło do szabel, Bo jako nie zrozumie Holender Francuza, Ledwie bez zwady, ledwie być może bez guza. 463. DO BEZDZIECKIEGO
Że dzieci nie masz, wszytkoć stąd do żony krzywo; A niesłusznie, bo choćby najlepsze krzesiwo, Jeśli krzemień przytłuczesz, ni nacz się nie przyda.
Wyikrzywszy się pierwej w Krakowie u Śmida, Darmo doma pracuje i żelazkiem dzwoni, Kiedy, co było ognia, pod wiechą roztrwoni.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 205
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skróchmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I coś już kładła książkę,
odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skrochmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I coś już kładła książkę,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 309
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I MORSZTYNA IP NO WP
Lampart chwali Morsztyna, siła mówi o nim, Ja go nazad odsyłam, bo mi już nic po nim, Przekłada go we wszystkim nad Kochanowskiego, Ja mam za kpa Morsztyna i Sierakowskiego. PERICULUM LUBELSKIE
Niebezpieczna w Lublinie chodzić do zamtuza. Jeśli nie w łeb, to w główkę obawiaj się guza. KALWIŃSKA WOJNA Z CHRYSTUSEM, CO FIGURĘ MĘKI PAŃSKIEJ JEDNĄ SPALILI, DRUGĄ WYRZUCILI
Zawsze diabli jak diabli przed krzyżem pierzchali, Bo wielkiej mocy jego i w piekle doznali, Snadź przywódcę takiego dotychczas nie mieli, Przy którym by na krzyże mężnie natrzeć śmieli. Ale skoro Radziwiłł hetmanem obrany, Pułk z piekła diabłów przednich do
I MORSZTYNA JP NO WP
Lampart chwali Morsztyna, siła mówi o nim, Ja go nazad odsyłam, bo mi już nic po nim, Przekłada go we wszystkim nad Kochanowskiego, Ja mam za kpa Morsztyna i Sierakowskiego. PERICULUM LUBELSKIE
Niebezpieczna w Lublinie chodzić do zamtuza. Jeśli nie w łeb, to w główkę obawiaj się guza. KALWIŃSKA WOJNA Z CHRYSTUSEM, CO FIGURĘ MĘKI PAŃSKIEJ JEDNĄ SPALILI, DRUGĄ WYRZUCILI
Zawsze diabli jak diabli przed krzyżem pierzchali, Bo wielkiej mocy jego i w piekle doznali, Snadź przywódcę takiego dotychczas nie mieli, Przy którym by na krzyże mężnie natrzeć śmieli. Ale skoro Radziwiłł hetmanem obrany, Pułk z piekła diabłów przednich do
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 590
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
quasi Magister: to też, jak w-szkole, pierwsze miejsce miewał. Może się i to twierdzić. Widzicie kto to zostanie mądrym. Kto będzie i tytułem i rzeczą, Consummatus Theologus, Zupełnie Teolog: nie ten, co to ni twój lew, circuit quaerens, wszędzie go pełno, po nocy grasowniczek, guza szuka circuit quaerens. W-dzień w-domu nie posiedzi: Circuit. A nuż kiedy lepiej wie co circulus vittosus, taniec, aniżeli co argument, albo regressus demonstrativus. Jeżeli będzie ni twój orzeł: okoć bystre, ale cóż? wszystko coś wysoko albo w-słońce patrzy, ni twój orlik, zawsze
quasi Magister: to też, iák w-szkole, pierwsze mieysce miewał. Może się i to twierdźić. Widźićie kto to zostánie mądrym. Kto będźie i tytułem i rzeczą, Consummatus Theologus, Zupełnie Teolog: nie ten, co to ni twoy lew, circuit quaerens, wszędźie go pełno, po nocy grásowniczek, guzá szuka circuit quaerens. W-dźień w-domu nie pośiedźi: Circuit. A nuż kiedy lepiey wie co circulus vittosus, taniec, ániżeli co argument, álbo regressus demonstrativus. Ieżeli będźie ni twoy orzeł: okoć bystre, ále coż? wszystko coś wysoko álbo w-słońce pátrzy, ni twoy orlik, záwsze
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 53
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, podnosiły się, trzeci między stolcem, i kością na której pacierze utrzymują się pod skorą wydawał się, któren po uczynionej aplikacyj materacyków, na zwolnienie (ponieważ był najbliższy żyły urynnej) ażeby urynie, która z drogi sobie przyrodzonej zboczyła, dać miejsce do wyiścia, otworzyć kazałem; jakoż i uryna za przecięciem tego guza odchodziła, i dwa przerzeczone znikneły.
IX. Ażebym ostrość humorów uskromił, one wypędził, i od gangreny obronił, oprócz przerzeczonych napojów, serwatki, i koziego mleka, tudzież dekoktu według wyższej do używania informacyj, konfekt ex Balsamo de copaiba, extracto ligni sancti, terrebentinae, Rhabarbaro, sale Polychreste, et cassia
, podnosiły się, trzeci między stolcem, y kością na ktorey pacierze utrzymuią się pod skorą wydawał się, ktoren po uczynioney aplikacyi materacykow, na zwolnienie (ponieważ był naybliższy żyły urynney) ażeby urynie, ktora z drogi sobie przyrodzoney zboczyła, dać mieysce do wyiścia, otworzyć kazałem; iakoż y uryna za przecięciem tego guza odchodziła, y dwa przerzeczone znikneły.
IX. Ażebym ostrość humorow uskromił, one wypędził, y od gangreny obronił, oprocz przerzeczonych napoiow, serwatki, y koziego mleka, tudzież dekoktu według wyższey do używania informacyi, konfekt ex Balsamo de copaiba, extracto ligni sancti, terrebentinae, Rhabarbaro, sale Polychreste, et cassia
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 7
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
trzyma.
Mazurowie naszy Po jaglanej kaszy Słone wąsy mają, Piwem je zmywają. Skoro się podpiją, Wnet chłopa zabiją.
Szarszan zardzewiały, Z poszew opadały, Kijec granowity, Harkabuz nabity: Tak jadą na roki, Podeprą swe boki.
Zstępuj mu z gościńca, Rzuci się do kijca, Potem z harkabuza Wnet poprawi guza. Chocia w piasku brodzą, Lecz ostrożnie chodzą.
Znaj, Polaku, pany, Śmiałe Mazowszany: Gotowi do boju W zwadzie i w pokoju, A nie wiele mierzą, Śmiejąc się uderzą. 11. Pieśń o krawcach VIII.
Smykowie wczora wieczór o krawcach śpiewali, Że na sławnym jarmarku Toruńskim bywali, Sukna kupowali
trzyma.
Mazurowie naszy Po jaglanej kaszy Słone wąsy mają, Piwem je zmywają. Skoro się podpiją, Wnet chłopa zabiją.
Szarszan zardzewiały, Z poszew opadały, Kijec granowity, Harkabuz nabity: Tak jadą na roki, Podeprą swe boki.
Zstępuj mu z gościńca, Rzuci się do kijca, Potem z harkabuza Wnet poprawi guza. Chocia w piasku brodzą, Lecz ostrożnie chodzą.
Znaj, Polaku, pany, Śmiałe Mazowszany: Gotowi do boju W zwadzie i w pokoju, A nie wiele mierzą, Śmiejąc się uderzą. 11. Pieśń o krawcach VIII.
Smykowie wczora wieczór o krawcach śpiewali, Że na sławnym jarmarku Toruńskim bywali, Sukna kupowali
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 15
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
strony/
Zapalić się koszula zgóreć ciała sztuka/ Nie zagoić się czasem ledwie aż w pół roka. Od trzasku młotowego mało już co słyszę/ W takiej biedzie pracować ustawicznie muszę.
Mizerny jest żywot nasz: zawżdy się musimy Z wielkim strachem urazu strzec kiedy kujemy: Trzeba tu być ostrożym/ bo młot niezfolguje/ Prędko guza dostanie kto nie bacznie kuje.
I sam Wulkan acz byłw tym dziele mistrz ćwiczony/ Przecię też był na jednę nogę ochromiony. Acz niektórzy udają że go IVNO była Matka jego: w dzieciństwie sama ochromiła.
Lecz ja temu nie wierzę by jego urazu/ IVNO była przyczyną: podobniej od razu Mlotowego był w Lemnie tej
strony/
Zápalić sie koszulá zgoreć ćiáłá sztuká/ Nie zágoić sie czásem ledwie áż w puł roká. Od trzasku młotowego máło iuż co słyszę/ W takiey biedźie prácowáć vstáwicznie muszę.
Mizerny iest żywot nász: záwżdy sie muśimy Z wielkim stráchem vrázu strzedz kiedy kuiemy: Trzebá tu bydź ostrożym/ bo młot niezfolguie/ Prędko guzá dostánie kto nie bácznie kuie.
Y sam Wulkan ácż byłw tym dźiele mistrz ćwiczony/ Przećię też był ná iednę nogę ochromiony. Acz niektorzy vdáią że go IVNO byłá Mátká iego: w dźiećinstwie sámá ochromiłá.
Lecz ia temu nie wierzę by iego vrázu/ IVNO byłá przyczyną: podobniey od rázu Mlotowego był w Lemnie tey
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: L4v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
wywiódszy garstkę małą ludzi Z ziemie, w której Tatarzyn trwogę co rok budzi, Odtąd kędy lud z Dniepru zimną wodę łepce, Wpadłeś, gdzie Moskal Morze Lodowate depce. Wojując bledysyny i gęste szeregi Niszcząc, Morza Martwego obaczyłeś brzegi. Wieleś miasteczek ubiegł, pierwej niźli Uza, Moskwicin krzyknął, dostał niejednego guza. Widząc dwory zburzone, spalone derewnie, Płacze północna ziemia do tych czasów rzewnie. Lecz co na diamencie Parki wykowały, To się stało, bo tobie wyniść stąd nie dały. Ty, rycerzu szlachetny, odpoczywasz w grobie, Ufiec jednak, któryś ty zostawił po sobie, Na chwalę co dzień robi; raz bitne
wywiódszy garstkę małą ludzi Z ziemie, w której Tatarzyn trwogę co rok budzi, Odtąd kędy lud z Dniepru zimną wodę łepce, Wpadłeś, gdzie Moskal Morze Lodowate depce. Wojując bledysyny i gęste szeregi Niszcząc, Morza Martwego obaczyłeś brzegi. Wieleś miasteczek ubiegł, pierwej niźli Uza, Moskwicin krzyknął, dostał niejednego guza. Widząc dwory zburzone, spalone derewnie, Płacze północna ziemia do tych czasów rzewnie. Lecz co na dyamencie Parki wykowały, To sie sstało, bo tobie wyniść stąd nie dały. Ty, rycerzu szlachetny, odpoczywasz w grobie, Ufiec jednak, któryś ty zostawił po sobie, Na chwalę co dzień robi; raz bitne
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 217
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
i w brodzie siwizna/ Zła to na młodą Zonkę/ Panie N. dziczyżna. Fraszek Aforysm Sejmikowy.
KIedy przy kim/ tak mnoga kupa Braci/ stawa Czy niewczoraiszysz Bankiet/ tych Przyjaciół dawa? Magnes ciągnie Żelazo/ podobnym tu czynem/ Ciągną za sobą ludzi/ ochotą i winem. W Wichrosiu.
Mówisz ze guza dostał/ aleć ja po dłuzy Patrząc/ widzę/ iże to pętlice nie guzy. O Tytułach.
PAnowie co się na Wsiach/ niemając ich mienią/ Właśnie rozen trzymają/ kto inszy pieczenią. Apendyks.
KTo starą Zonę pojmie/ a rad kruszki jada/ Co za smak/ w tej potrawie/ niechaj
y w brodźie śiwizná/ Zła to ná młodą Zonkę/ Pánie N. dźiczyżná. Frászek Aphorism Seymikowy.
KIedy przy kim/ ták mnoga kupá Bráći/ stawa Czy niewczoráiszysz Bánkiet/ tych Przyiaćioł dawa? Mágnes ćiągnie Zelázo/ podobnym tu czynem/ Ciągną zá sobą ludźi/ ochotą y winęm. W Wichrośiu.
MOwisz ze guzá dostał/ áleć ia po dłuzy Pátrząc/ widzę/ iże to pętlice nie guzy. O Tytułách.
PAnowie co sie ná Wśiách/ niemáiąc ich mięnią/ Właśnie rozen trzymáią/ kto inszy pieczenią. Appendix.
KTo stárą Zonę poimie/ á rad kruszki iada/ Co zá smák/ w tey potráwie/ niechay
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 60
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674