, wielkiego kapitalisty, do Poniemunia, o sześć mil od Czerwonego Dworu, gdzie chciałem pożyczyć na drogę drezdeńską pieniędzy i zaraz dawałem sposób oddawania, że w kilka niedziel, na święty Jerzy, miał Chełchowski, stolnik kowieński, oddawać mojej żonie szesnaście tysięcy zł, z których by zaraz sam sobie pożyczone w tak gwałtownej potrzebie mojej odebrał pieniądze. Prosili za mną o tę łaskę i oboje Zabiełłowie, marszałkowie kowieńscy, ale Białłozor pokazał się cale nieużytym. Oprócz tego umartwienia żona moja, występując z batu, spieszno poruszyła się, poroniła i zachorowała. Powróciwszy zatem z Poniemunia, posłałem do Chełchowskiego, stolnika kowieńskiego, o siedem mil od
, wielkiego kapitalisty, do Poniemunia, o sześć mil od Czerwonego Dworu, gdzie chciałem pożyczyć na drogę drezdeńską pieniędzy i zaraz dawałem sposób oddawania, że w kilka niedziel, na święty Jerzy, miał Chełchowski, stolnik kowieński, oddawać mojej żonie szesnaście tysięcy zł, z których by zaraz sam sobie pożyczone w tak gwałtownej potrzebie mojej odebrał pieniądze. Prosili za mną o tę łaskę i oboje Zabiełłowie, marszałkowie kowieńscy, ale Białłozor pokazał się cale nieużytym. Oprócz tego umartwienia żona moja, występując z batu, spieszno poruszyła się, poroniła i zachorowała. Powróciwszy zatem z Poniemunia, posłałem do Chełchowskiego, stolnika kowieńskiego, o siedem mil od
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 638
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
choćby się pewnie wiedziało było/ i od samych starek/ że płód już jest zmarły/ od drugich też niewiastek/ że tam z nim pełno wody/ cobyś począł górnie uczony lekarzu/ ponieważ chora mowę zamknąwszy leżała/ spodkiem odwilżać/ parzyć/ mazać nie wczas: wczas było dawno/ by byli o wodzie gwałtownej przy pierwszym poroniątku wypadnionej powiedali/ i o czym inszym/ aby się wczas a wczas było zabiegało. Przez usta zaś trzeba było rozsądny lekarzu co dać/ coby już zmarły płód wygnało/ i na to czasu ani siły nie było/ gdyż pobożna matrona mowę zamknąwszy/ jak świeca na świtaniu dogorzała/ spodkiem było naparzywszy
choćby się pewnie wiedźiáło było/ y od sámych stárek/ że płod iuż iest zmárły/ od drugich też niewiastek/ że tám z nim pełno wody/ cobyś począł gornie vczony lekárzu/ ponieważ chora mowę zámknąwszy leżáłá/ spodkiem odwilżáć/ párzyć/ mázáć nie wczás: wczás było dawno/ by byli o wodźie gwałtowney przy pierwszym poroniątku wypádnioney powiedáli/ y o czym inszym/ áby się wczás á wczás było zábiegáło. Przez vstá záś trzebá było rozsądny lekárzu co dáć/ coby iuż zmárły płod wygnáło/ y ná to czásu áni śiły nie było/ gdyż pobożna mátroná mowę zamknąwszy/ iák świecá ná świtániu dogorzáłá/ spodkiem było nápárzywszy
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: F3v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Znaki te są.
ZMysłów wszystkich, tak wnętrznych, jako i powierzchnych nagłe odjęcie, skąd nagle na ziemię upadają, i rzucają się, Oczy otwarte, zębami zgrzytanie, oddech zatłumiony, uryny i ekskrementu (z wielkiego gwałtu natury) wypuszczenie, piany z ust i z nosa odchodzenie, jednak nie zawsze, jeno w gwałtownej chorobie, po Paroksyśmie chory nie pamięta co się z nim działo. Sposoby do Leczenia.
W Samym Paroksyśmie ratować chorego temi sposobami, wdmuchnąć mu w nos proszku kichającego, pod nosem nacierać Balsamem, apoplektycznym; także do nosa przytykać Spiritum salis armon urin. W usta wlać Mitridatu rozpuszczonego wodka Konwaliową, Rutę rozetrzeć w rękach
Znáki te są.
ZMysłow wszystkich, ták wnętrznych, iáko y powierzchnych nagłe odięcie, zkąd nagle ná ziemię upadáią, y rzucáią się, Oczy otwárte, zębámi zgrzytánie, oddech zátłumiony, uryny y exkrementu (z wielkiego gwałtu nátury) wypusczenie, piány z ust y z nosa odchodzenie, iednák nie záwsze, ieno w gwałtowney chorobie, po Pároxysmie chory nie pámięta co się z nim działo. Sposoby do Leczenia.
W Sámym Pároxysmie rátowáć chorego temi sposobámi, wdmuchnąć mu w nos proszku kicháiącego, pod nosem náćieráć Bálsamem, ápoplektycznym; tákże do nosa przytykáć Spiritum salis armon urin. W ustâ wlać Mitridatu rozpusczonego wodka Konwáliową, Rutę rozetrzeć w rękách
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 109
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
zatrzymanie, Katarowa mar często spadająca do żołądka. Cholidochi prava conformatio, że nie do kiszek, ale do żołądka zlewa się złość, skąd tacy ustawicznie womity cierpią, bywają także w kolicznych afekcjach, w iliace kamień cierpiącym. Item. W glistach, także gdy się wrzód jaki wewnątrz rozpuknie, etc. Womity w gwałtownej gorączce niezwyczajne, złym bywają znakiem. Item Womit z flegmą i cholerą zmieszany, rzadki, dobry jest w długiej biegunce, gdy womit dobrowolnie przypqdnie, uwalnia od niej. Item Womit z różnemi kolorami, niebezpieczny jest. Item. Womit zielony, siwy, rdzawy, czarny, śmierdzący, śmierci znakiem pospolicie, bywa.
zátrzymánie, Káthárowa már często spadáiąca do żołądká. Cholidochi prava conformatio, że nie do kiszek, ále do żołądká zlewa się złość, zkąd tácy ustáwicznie womity ćierpią, bywáią tákże w kolicznych áffekcyách, w iliáce kámień cierpiącym. Item. W glistách, tákże gdy się wrzod iáki wewnątrz rozpuknie, etc. Womity w gwałtowney gorączce niezwyczayne, złym bywáią znákiem. Item Womit z flegmą y cholerą zmieszány, rzadki, dobry iest w długiey biegunce, gdy womit dobrowolnie przypqdnie, uwalnia od niey. Item Womit z rożnemi kolorámi, niebespieczny iest. Item. Womit źielony, śiwy, rdzáwy, czarny, śmierdzący, śmierći znákiem pospolicie, bywa.
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 188
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
, Della Zemrud; Niemogę mówić z śmiechu, niechaj Della powi, Della Swegośmy dokazali, niechaj będziem zdrowi: Najpierwej weszła Pani w żałośliwej minie, Łza gęsta po jej kwefie ustawicznie płynie. Ręce, stan, nogi, szyję i twarz pokazała, Jeśli ma jaki defekt Sędziego pytała, Wymusiła pasyę w tak gwałtownej porze, Ze już Zonę porzucza w złym dziwnie humorze. Potym skłoniona nisko, o litość prosiła, Mówiąc: jakby Omara jedną Córką była, Który niechcąc posagu żadną liczyć kwotą, Ogłosił ją kaleką, i przezwał brzydotą. Zamyka, karłem zowie, na świat niewypuszcza, Wszystkie razem impeta i gniewy poduszcza
, Della Zemrud; Niemogę mowić z śmiechu, niechay Della powi, Della Swegośmy dokazali, niechay będźiem zdrowi: Naypierwey weszła Pani w żałośliwey minie, Łza gęstá po iey kwefie ustawicznie płynie. Ręce, stan, nogi, szyię y twarz pokazała, Ieśli ma iaki defekt Sędźiego pytała, Wymusiła passyę w tak gwałtowney porze, Ze iuż Zonę porzucza w złym dźiwnie humorze. Potym skłoniona nisko, o litość prosiła, Mowiąc: iakby Omara iedną Corką była, Ktory niechcąc posagu żadną liczyć kwotą, Ogłosił ią kaleką, y przezwał brzydotą. Zamyka, karłem zowie, na świat niewypuszcza, Wszystkie razem impeta y gniewy poduszcza
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFRozum
Strona: F2v
Tytuł:
Sędzia od rozumu odsądzony
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Na ten czas nasi z serca trwogę Zrzuciwszy: których lochy ukryte chowały I pieczary głębokie, złączą się z żołnierzem W broń i siłę mocniejszym, z odważnym orężem W padną z nagła na wojska przeciwne, i całe Krwią zbitych nieprzyjaciół zafarbują pola, Co się ciągną od Machmy aż do Ajalonu Właśnie jak chmura, przy gwałtownej burzy Wyleje swe powodzi; tak wylana jucha Po pochyłych równinach; strumeńmi płynęła. AK. Tak Królu. tam przechodząc tedy; temi oczy Patrzałem na spienioną ziemię, którą broczy Chojnie krew nieprzyjazna, farbuje cała. SA. Przeszłej nocy myśliłem, i chciałem, potężnie Uderzyć na tę resztę niedobitej trzody,
. Ná ten czás nasi z sercá trwogę Zrzuciwszy: których lochy ukryte chowáły I pieczáry głębokié, złączą sie z żołnierzem W broń i siłę mocnieyszym, z odważnym orężem W pádną z nagłá ná woyská przeciwne, i cáłe Krwią zbitych nieprzyiacioł záfárbuią polá, Co się ciągną od Máchmy aż do Aiálonu Właśnie iák chmurá, przy gwałtowney burzy Wyleie swe powodzi; ták wylána juchá Po pochyłych rowninách; strumeńmi płynęłá. AK. Ták Królu. tám przechodząc tedy; temi oczy Pátrzałem ná zpienioną ziemię, ktorą broczy Choynie krew nieprzyiázna, fárbuie cáła. SA. Przeszłey nocy myśliłem, i chciałem, potężnie Uderzyć ná tę resztę niedobitey trzody,
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 4
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
, Co mi was na wejźrzeniu pierwszem zaleciły, Iż lub szablą lub drzewy spróbujem długiemi, Kto zostanie na koniu, kto będzie na ziemi.”
V.
„Wygodziłbym ja - mówi Aldygier - wnet tobie, W jakim jeno chcesz walki kosztować sposobie, Kiedyby zbytnia czasu ścisłość pozwoliła, Co nas w gwałtownej sprawie z domu wypędziła. Ledwie tych kilka z sobą słów przerzec możemy: Tak rączo i tak chyżo śpieszyć się musimy. Sześćset człowieka namniej czeka nas zbrojnego, Z któremi trzeba się nam bić dnia dzisiejszego. PIEŚŃ XXVI.
VI.
Miłość prawdziwa, miłość szczera rozkazuje, Która natwardsze serca miękczy i ujmuje, Byśmy
, Co mi was na wejźrzeniu pierwszem zaleciły, Iż lub szablą lub drzewy spróbujem długiemi, Kto zostanie na koniu, kto będzie na ziemi.”
V.
„Wygodziłbym ja - mówi Aldygier - wnet tobie, W jakiem jeno chcesz walki kosztować sposobie, Kiedyby zbytnia czasu ścisłość pozwoliła, Co nas w gwałtownej sprawie z domu wypędziła. Ledwie tych kilka z sobą słów przerzec możemy: Tak rączo i tak chyżo śpieszyć się musimy. Sześćset człowieka namniej czeka nas zbrojnego, Z któremi trzeba się nam bić dnia dzisiejszego. PIEŚŃ XXVI.
VI.
Miłość prawdziwa, miłość szczera rozkazuje, Która natwardsze serca miękczy i ujmuje, Byśmy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 286
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Temu że niewyrządzał żadnego honoru, Ani pokazał kiedy szczyrego faworu, Wnurzoną w ziemię twarzą, i wzrokiem wstydliwem, Myśląc, jeśli mu będzie Piladem życzliwem, Rzecze: Nieśmiem rzec słowa, bo mam na pamięci Zem ci nigdy godnej czci niewyrządzał z chęci Należytej za przyjaźń; w tak jednak potrzebie Gwałtownej, o pomoc śmiem udać się do ciebie, W której od mych namilszych jestem opuszczony Przyjaciół. W tobie tędy mam zaszczyt obrony. Jestem od Króla z długu na dekret wezwany, Za który pewnie będę na srogą śmierć zdany W ręce katom okrutnym. Ty mej niewdzięczności Zapomniawszy, skłoń mi dziś twej co życzliwości. Rzecze
, Temu że niewyrządzał żadnego honoru, Ani pokazał kiedy szczyrego faworu, Wnurzoną w źiemię twarzą, y wzrokiem wstydliwem, Myśląc, ieśli mu będźie Piládem życzliwem, Rzecze: Nieśmiem rzec słowá, bo mam ná pámięći Zem ći nigdy godney czći niewyrządzał z chęći Należytey zá przyiaźń; w ták iednák potrzebie Gwałtowney, o pomoc śmiem vdáć się do ćiebie, W ktorey od mych namilszych iestem opuszczony Przyiaćioł. W tobie tędy mam zászczyt obrony. Iestem od Krolá z długu ná dekret wezwány, Zá ktory pewnie będę ná srogą śmierć zdány W ręce kátom okrutnym. Ty mey niewdźięcznośći Zápomniawszy, skłoń mi dźiś twey co życzliwośći. Rzecze
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 97
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
oczu hojne Toczył, bijąc się w piersi, myśli nieprzystojne Odpędził. W tym powstawszy upadł na kolana, I tę modłę wzczął z płaczem, i z łkaniem do Pana. Wszechmogący Boże mój, Tyś upadających Jest namocniejsza siła, Tyś desperujących Jest nadzieja niemylna; i tych, którzy Ciebie Z pomocą w swej gwałtownej żądają potrzebie. Ty tedy wejrzyj na mnie nędznika łaskawie, A ratuj mnie w tej toni tonącego prawie. Broń mej duszy od miecza nieprzyjacielskiego, A jedynaczkę moję z ręku okrutnego Psa wyrwij. Niedawaj mi wpaść w nieprzyjacielskie Ręce. Niech się nie cieszą gromady diabelskie, Które mnie nienawidzą, ani mi w ich złości
oczu hoyne Toczył, biiąc się w pierśi, myśli nieprzystoyne Odpędźił. W tym powstawszy vpadł ná koláná, Y tę modłę wzczął z płáczem, y z łkániem do Páná. Wszechmogący Boże moy, Tyś vpadáiących Iest namocnieysza śiłá, Tyś desperuiących Iest nádźieiá niemylna; y tych, ktorzy Ciebie Z pomocą w swey gwałtowney żądáią potrzebie. Ty tedy weyrzyy ná mie nędzniká łáskáwie, A rátuy mie w tey toni tonącego práwie. Broń mey duszy od mieczá nieprzyiaćielskiego, A iedynaczkę moię z ręku okrutnego Psá wyrwiy. Niedaway mi wpaść w nieprzyiaćielskie Ręce. Niech się nie ćieszą gromády diabelskie, Ktore mie nienáwidzą, áni mi w ich złośći
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 225
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
i dla swojej Afryki, prosiemy, Albo, lubo to nie w smak, twem torem pójdziemy!
XXXIX.
Porzuć niewymówioną troskę i frasunki: A to i od zołdana możesz mieć ratunki. Da on ludzi, tuszę ja, i pieniędzy tobie, W przyszły czas zachowując twoje chęci sobie. Więc Noradyn aza tak w gwałtownej potrzebie Nie odważy dostatków i samego siebie? Masz Turki, masz Araby, Persy i z Medami: Ci świeżemi wszyscy cię posilą wojskami”.
XL.
Tak najmądrzejszy starzec poważnemi słowy Usiłuje kłopoty ciężkie wybić z głowy, Czyni dobrą nadzieję, iż prędko Afryka Stanie w zwykłej ozdobie, zbywszy przeciwnika. Ten słucha, a
i dla swojej Afryki, prosiemy, Albo, lubo to nie w smak, twem torem pójdziemy!
XXXIX.
Porzuć niewymówioną troskę i frasunki: A to i od zołdana możesz mieć ratunki. Da on ludzi, tuszę ja, i pieniędzy tobie, W przyszły czas zachowując twoje chęci sobie. Więc Noradyn aza tak w gwałtownej potrzebie Nie odważy dostatków i samego siebie? Masz Turki, masz Araby, Persy i z Medami: Ci świeżemi wszyscy cię posilą wojskami”.
XL.
Tak najmądrzejszy starzec poważnemi słowy Usiłuje kłopoty ciężkie wybić z głowy, Czyni dobrą nadzieję, iż prędko Afryka Stanie w zwykłej ozdobie, zbywszy przeciwnika. Ten słucha, a
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 216
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905