Fortece z tełu I próżno to inaczej, jedno się tam przyjdzie Koniecznie ryterować? O wozyli idzie? Tedy powetowana Czasem swym ta szkoda. Jako żadna nie może różna być nagroda, Gdyby Wojsko, strzeż Boże, zginąć przeto miało. I to gdy się nakoniec Panom Wodzom zdało Siedzącym już na koniach: lekkim pierwej gwarem, Toż się nieugaszonym rozeszło pożarem; Ze co żywo porządnym mając iść Taborem, Ruszyli się z-Wozami straszliwym Szaszorem. Ani tych to ryterat Hetmańskich pojeli, Ale zaraz bez oczu uciekać Poczęli. Trwoga Obozowa sroga Aż ucieczka prędko.
Dopiero tu ostatnią, widząc te niesprawe, Położoną Książęciu przynoszą, Buławe. Niewczas
Fortece z tełu I prożno to inaczey, iedno sie tam przyydźie Koniecznie ryterowáć? O wozyli idźie? Tedy powetowana Czasem swym ta szkoda. Iako żadna nie może rożna bydź nagrodá, Gdyby Woysko, strzez Boże, zginąć przeto miało. I to gdy sie nakoniec Panom Wodzom zdało Siedzącym iuż ná koniach: lekkim pierwey gwarem, Toż sie nieugaszonym rozeszło pożarem; Ze co żywo porządnym maiąc iść Taborem, Ruszyli sie z-Wozami straszliwym Szaszorem. Ani tych to ryterat Hetmańskich poieli, Ale zaraz bez oczu ućiekać poczeli. Trwoga Obozowa sroga Aż ucieczka prętko.
Dopiero tu ostatnią, widząc te niespráwe, Położoną Xiążećiu przynoszą, Buławe. Niewczás
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 31
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. Matys za tą okazją I za dobrą korupcyją, Wsadzał ministra nowego,
Wyrugowawszy starego, Lecz od Kruzego zelżony I złodzie (je) m jest ochr (z) czony. Syn za ojcem dobył szpady, A w tym co żywo do zwady, I tak się rozgorgolili, Jakby Babilon walili. Miasto pod ich gwarem wrzało, A tumultu nie skarało, Choć się sami zapisali, O tumult protestowali, Że w ich zborze zstał się rano, Gdy Boga wszędzie błagano. Lecz dać pokój surowości, Użyć nad nimi litości, Ale niechaj nie wołają, Że studenci ich gabają. U nich się niezgoda rodzi I tumulty wszelkie płodzi, Raczej
. Matys za tą okazyją I za dobrą korupcyją, Wsadzał ministra nowego,
Wyrugowawszy starego, Lecz od Kruzego zelżony I złodzie (je) m jest ochr (z) czony. Syn za ojcem dobył szpady, A w tym co żywo do zwady, I tak się rozgorgolili, Jakby Babilon walili. Miasto pod ich gwarem wrzało, A tumultu nie skarało, Choć się sami zapisali, O tumult protestowali, Że w ich zborze zstał się rano, Gdy Boga wszędzie błagano. Lecz dać pokój surowości, Użyć nad nimi litości, Ale niechaj nie wołają, Że studenci ich gabają. U nich się niezgoda rodzi I tumulty wszelkie płodzi, Raczej
Skrót tekstu: DolNowKontr
Strona: 318
Tytuł:
Nowiny ponowione
Autor:
Matyjasz Doliwski
Drukarnia:
Drukarnia Bazylianów
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
W tym też już miasto samo nadchadzamy Stokhop i bramy jego nawiedzamy, Miasto miernemi wyniosłe gmachami, A czerwonemi pokryte dachami. W nim kamienice stoją murowane, Drugie też w cegłę i drzewo wiązane. Takież w ulicach, takież wkoło były Ratusza, kędy dziewki przekupczyły I różni ludzie zwyczajnym towarem Z niemałem sobie rozmawiając gwarem. Do tych my idziem przez okoliczności, Czym prędzej kupić na drogę żywności. Jakoż kupujem chleba kop pięcioro, Baranów żywych targujem ośmioro, Fląder kładziemy i perek pękami, Piwa z sześcioma płacimy beczkami I inne rzeczy, czego trzeba w drodze Do pożywienia — bierzem za piniądze. Toż Niemcy czynią, toż sami bosmani
W tym też już miasto samo nadchadzamy Stokhop i bramy jego nawiedzamy, Miasto miernemi wyniosłe gmachami, A czerwonemi pokryte dachami. W nim kamienice stoją murowane, Drugie też w cegłę i drzewo wiązane. Takież w ulicach, takież wkoło były Ratusza, kędy dziewki przekupczyły I różni ludzie zwyczajnym towarem Z niemałem sobie rozmawiając gwarem. Do tych my idziem przez okoliczności, Czym prędzej kupić na drogę żywności. Jakoż kupujem chleba kop pięcioro, Baranów żywych targujem ośmioro, Fląder kładziemy i perek pękami, Piwa z sześcioma płacimy beczkami I inne rzeczy, czego trzeba w drodze Do pożywienia — bierzem za piniądze. Toż Niemcy czynią, toż sami bosmani
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 75
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zgromiony i zmieszany srodze Kto jednak moje uważy przysady Przyzna i śmiałość wtak ciężkiej pozodze I sztuczne, gdzie ich trzeba było zwady Bo skąd wszytko złe, zlać się na nas miało Nagrodę Zbójcom przeszkodzić się zdało. CXLV. Którą zaledwiem z ciężkim zniósł poswarem Z gniewem Senatu i przeciwnej strony Sam niebezpieczny będąc pod tym gwarem Ani mógł który zwas być obroniony Co w jednej lidze byliście sCaezarem Gdyby Tyranem on był osądzony Jeden nas związek skleił, jedna wiara Jednakowa teśż z nim czekała kara. CXLVI. A gdy się Senat bał z Koniuratami Ze jeśli Cezar Tyranem nie stanie Oni pod sądem będą i winami; Ustąpiłem im widząc zamieszanie
zgromiony y zmieszany srodze Kto iednak moie uważy przysady Przyzna y śmiałość wtak cięszkiey pozodze I sztuczne, gdzie ich trzeba było zwady Bo zkąd wszytko złe, zlać się na nas miało Nagrodę Zboycom przeszkodzić się zdało. CXLV. Ktorą zaledwiem z ćięzkim zniosł poswarem Z gniewem Senatu y przećiwney strony Sam ńiebespieczny będąc pod tym gwarem Ańi mogł ktory zwas bydz obrońiony Co w iedney lidze byliście zCaezarem Gdyby Tyrannem on był osądzony Ieden nas związek skleił, iedna wiara Iednakowa teśż z nim czekała kara. CXLVI. A gdy się Senat bał z Koniuratami Ze ieśli Caezar Tyrannem nie stańie Oni pod sądem będą y winami; Vstąpiłem im widząc zamieszańie
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 93
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693