zwłaszcza tak trudne/ i subtelne Widząc węzły/ których znać nie ręce śmiertelne/ Ale Boskie podziergły: jednak gdzie nauką/ I rozumem nie zdołam/ prostą tusze sztuką Będę ich mógł potargać. Tylkóz te kosmate/ I ręce/ i kołtany na głowie rogate. Niechci straszne nie będą. Czym przelękła owa/ Z haniebnego przestrachu/ nie mogą i słowa Długo wyrzec. Aż kiedy jego tę łagodną Słysząc mowę. O który mamci dziękę godną Oddać za to (przemowi/) jakimkolwiek dziwnym Mienisz się być stworzeniem. Ze wtakim przeciwnym Razie moim/ dodać chcesz przyjacielskiej ręki/ I żywota przedłużyć mego mi przez dzięki. Lecz jakom ja osoby
zwłaszczá ták trudne/ y subtelne Widząc węzły/ ktorych znáć nie ręce śmiertelne/ Ale Boskie podziergły: iednák gdzie náuką/ Y rozumem nie zdołam/ prostą tusze sztuką Będę ich mogł potárgáć. Tylkoz te kosmáte/ Y ręce/ y kołtany na głowie rogáte. Niechci strászne nie będą. Czym przelękła owá/ Z hániebnego przestráchu/ nie mogá y słowá Długo wyrzec. Aż kiedy iego tę łágodną Słysząc mowę. O ktory mamci dziękę godną Oddáć zá to (przemowi/) iakimkolwiek dziwnym Mienisz się bydź stworzeniem. Ze wtákim przećiwnym Razie moim/ dodáć chcesz przyiacielskiey ręki/ Y żywotá przedłużyć mego mi przez dzięki. Lecz iakom ia osoby
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 103
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
chcesz mieć nademną nic ulitowania. Boję się o swe zdrowie/ wątpliwe i twoje/ Owa tym odjechaniem zginiemy oboje. Mogąc jeszcze na świecie wiele czasów trawić/ Państwa dość okwitego/ z ucieszeniem zażyć. A przez to przedsięwzięcie ostradamy wszego: Gdyż ja tu zostawiona/ czasu wesołego Nie będę mieć/ niszczejąc z żalu haniebnego. I takci ożelawszy żywota swojego.
Co to za gospodarstwo? Co wżdy za rząd będzie? Zaż się to będzie chciało człeku zwiedzić wszędzie Postanowionych sprawców w naszej majętności/ Już każdy w swą uderzy bez wszelkiej litości. Skąd się rozmnażać będą wiersze utrapienie/ Teć pożytki nastaną tego rozdzielenia.
ULiSSES.
ME serce
chcesz mieć nádemną nic vlitowánia. Boię się o swe zdrowie/ wątpliwe i twoie/ Owa tym odiechániem zginiemy oboie. Mogąc ieszcze ná świećie wiele czásow tráwić/ Páństwa dość okwitego/ z vćieszeniem záżyć. A przez to przedśięwźięćie ostradamy wszego: Gdyż ia tu zostáwioná/ czásu wesołego Nie będę mieć/ niszczeiąc z żalu hániebnego. I tákći ożelawszy żywotá swoiego.
Co to zá gospodárstwo? Co wżdy zá rząd będźie? Zaż się to będźie chćiało człeku zwiedźić wszędźie Postánowionych sprawcow w nászey máiętnośći/ Iuż káżdy w swą vderzy bez wszelkiey litośći. Skąd się rozmnáżáć będą wiersze vtrapienie/ Teć pożytki nástáną tego rozdźielenia.
VLYSSES.
ME serce
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: E
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
rogi Kozłowe. Jelenie niech odtąd każdy z nich nosi, a tak rosłe zęby się z nimi, wcisnąć we ddrzwi nie mógł do mej Stołowej Izby żadne łaskawy Pan Jego Mść becco cornuto, jakowym był Vulcanus. T. Panie mój wszystko mi się widzi, że i Wmść prędko po ożenienu obrócisz sięw Jelenia, rogacza haniebnego Metamorfis to będzie foremna, z Bogatyra strasznego rogacz opętany. B. Nie przerywaj mi zaczętego dyskursu. Zawizszy mnie Bellona, w cieme ostępy szerokiej pustynie pokaże się pałac Fortuny, około którego osób nie porachowaną Liczbę obaczywszy stojącą pytałem coby to był za Lud, odpowie Bellona, iż to prawi jest tłum, jest
rogi Kozłowe. Ielenie niech odtąd káżdy z nich nośi, á ták rosłe zęby się z nimi, wćisnąć we ddrzwi nie mogł do mey Stołowey Izby żadne łáskáwy Pan Iego Mść becco cornuto, iákowym był Vulcanus. T. Pánie moy wszystko mi się widźi, że y Wmść prętko po ożenienu obroćisz sięw Ieleniá, rogaczá hániebnego Metámorphis to będźie foremna, z Bogátyrá strasznego rogacz opętany. B. Nie przeryway mi záczętego dyskursu. Zawizszy mie Belloná, w cieme ostępy szerokiey pustynie pokaże się páłác Fortuny, około ktorego osob nie poráchowáną Liczbę obaczywszy stoiącą pytałem coby to był zá Lud, odpowie Belloná, iż to práwi iest tłum, iest
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 159
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695