zaczete roboty Swoje kończą. Ale gdy nie podobną zgoła Widzą po nich obronę, do mniejszego koła. Ścisnąć się chcą i zatym nowe jeszcze Wały Zemknąwszy ku dolinie kopią ten dzień cały. Cóż? kiedy tych i owych nie dokończą cale, A tu równo z-świtaniem na kształt morskiej fale Srogiej, nie uśmierzonej, Hultajstwo się zwali: I tam naprzód, gdzie nasi swych nie dokopali Jeszcze Szańców, od wody na Rozrażewskiego Wielkim gwałtem uderzą, który ze wszytkiego Także serca i siły, przed wał się wydawszy Ziezdą samą, a Pieszym obron rozkazawszy Swych pilnować, utrzyma na sobie ich w-kroku Niesłychanym uporem. Toż jako w-obłoku
záczete roboty Swoie kończą. Ale gdy nie podobną zgoła Widzą po nich obrone, do mnieyszego koła. Sćisnąć sie chcą i zátym nowe ieszcze Wáły Zemknąwszy ku dolinie kopią ten dźień cáły. Coż? kiedy tych i owych nie dokończą cale, A tu rowno z-świtaniem ná kształt morskiey fale Srogiey, nie uśmierzoney, Hultáystwo sie zwáli: I tam naprzod, gdźie naśi swych nie dokopali Ieszcze Szańcow, od wody na Rozrażewskiego Wielkim gwałtem uderzą, ktory ze wszytkiego Także serca i siły, przed wał sie wydawszy Ziezdą samą, á Pieszym obron rozkazawszy Swych pilnować, utrzyma na sobie ich w-kroku Niesłychanym uporem. Toż iáko w-obłoku
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
miało I ochote, i siłe. Jednak Książę i tu Stworzonych animuje: a znizkąd zaszczytu Żadnego już nie widząc, i inszej nadzieje Prócz w-reku i odwadze; skoro dzień namdleje, Cicho barzo; Do pieknej kto ochoczy wżywa Z sobą spół okazji. Noc tedy szczęśliwa Była od niepokojów i zwykłych napaści. Gdy Hultajstwo jakoby zdadząc się mieć w-garści Wojsko nasze, bezpiecznie pod swymi derbami Twardy sen wyziewali pełnymi piersiami. Postrzegał Książę zdaleka czułym tego okiem, A z niem Dymitr: On niechcąc acz nierozumnym krokiem Stryja nie pozostawać jako Orzeł młody Z-Ojcem po Apeninie goni wiec zawody, Piór niedoszłych probując, i ten
miało I ochote, i siłe. Iednak Xiąże i tu Stworzonych ánimuie: á znizkąd zaszczytu Zadnego iuż nie widząc, i inszey nadźieie Procz w-reku i odwadze; skoro dzień namdleie, Cicho barzo; Do piekney kto ochoczy wżywa Z sobą społ okazyey. Noc tedy szcześliwa Była od niepokoiow i zwykłych napáśći. Gdy Hultáystwo iakoby zdadząc sie mieć w-garśći Woysko nasze, bespiecznie pod swymi derbámi Twardy sen wyźiewáli pełnymi piersiami. Postrzegał Xiąże zdaleka czułym tego okiem, A z niem Dymitr: On niechcąc acz nierozumnym krokiem Stryiá nie pozostawać iáko Orzeł młody Z-Oycem po Apeninie goni wiec zawody, Pior niedoszłych probuiąc, i ten
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 73
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Czechy, okrutna mania, Ale w większym strachu była Frankonia, Nuż pot ogrojcowy puściła Hassja, Padła jak w ogrojcu na wznak Alzacja, I Biponcja. Co większa, iż nagle konało Falsgrafstwo, Więc i wpół omdlało Wirtemberskie państwo, Owej, owej! śpiewa Durlaskie pogaństwo, Spir i Wormacja oddają poddaństwo; A to hultajstwo Co z Mansfeldem było w góry poskoczyło, Wszakże mu się i tam nieźle wygodziło; A to co z Branswikiem w stronę wyboczyło, Co żywo, jak mogło z zdrowiem uchodziło, Bo duszno było. A Lotaryngia patrzy co tu będzie, Widząc że ich pełno po jej górach wszędzie, Niderland z Anglią widząc iż się
Czechy, okrutna mania, Ale w większym strachu była Frankonia, Nuż pot ogrojcowy puściła Hassya, Padła jak w ogrojcu na wznak Alzacya, I Biponcya. Co większa, iż nagle konało Falsgrafstwo, Więc i wpół omdlało Wirtemberskie państwo, Owej, owej! śpiewa Durlaskie pogaństwo, Spir i Wormacya oddają poddaństwo; A to hultajstwo Co z Mansfeldem było w góry poskoczyło, Wszakże mu się i tam nieźle wygodziło; A to co z Branswikiem w stronę wyboczyło, Co żywo, jak mogło z zdrowiem uchodziło, Bo duszno było. A Lotaryngia patrzy co tu będzie, Widząc że ich pełno po jej górach wszędzie, Niderland z Anglią widząc iż się
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 4
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
burzy im mężnego Bóg chorążego dał Koniecpolskiego.
Który odważnie piersiami swojemi, Jako go zwykła sprawowała cnota, Stanął z ufcami wespół książęcemi, Którego grzała takoważ ochota,
Starszy się z wojski nieprzyjacielskiemi, I szerokie w nich otworzywszy wrota Szańc odebrali i zdrajców nabili, I w staw wpędzonych wielu natopili.
Nuż gdy się potem hultajstwo mierzione, W nocy na brzuchach pod wał przyczołgało, A chcąc wpaść w obóz ogniem zapalone Na wozy smolne maźnice ciskało, Od biesa pewnie w tych sztukach ćwiczone, Z niepociechą się stamtąd powracało: Bo cny kawaler z swoim ludem mężnie, Odpierał ten gwałt strzelbą i orężnie.
Nieprzypominam inszych trudów jego, Które codziennie
burzy im mężnego Bóg chorążego dał Koniecpolskiego.
Który odważnie piersiami swojemi, Jako go zwykła sprawowała cnota, Stanął z ufcami wespół xiążęcemi, Którego grzała takoważ ochota,
Ztarszy się z wojski nieprzyjacielskiemi, I szerokie w nich otworzywszy wrota Szańc odebrali i zdrajców nabili, I w staw wpędzonych wielu natopili.
Nuż gdy się potém hultajstwo mierzione, W nocy na brzuchach pod wał przyczołgało, A chcąc wpaść w obóz ogniem zapalone Na wozy smolne maźnice ciskało, Od biesa pewnie w tych sztukach ćwiczone, Z niepociechą się ztamtąd powracało: Bo cny kawaler z swoim ludem mężnie, Odpierał ten gwałt strzelbą i orężnie.
Nieprzypominam inszych trudów jego, Które codziennie
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 343
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
em Bogu dzięki że mię przecię do pierwszego przyprowadził zdrowia i zato że mię raczył zachować wdobrym zdrowiu w Cudzej Ziemi. Bo mię tam z jego Przenajswiętszej łaski i Przeczystej Matki i Palec jeden niezabolał. Stanęlismy tedy pół Chorągwie w Mosinach a pół w obornikach Mnie się dostała gospoda w rynku ale oboje Gospodarstwo wielkie hultajstwo. Stanąłem tedy w ulicy Poznańskiej u Tkacza przypisnego człowieka poczciwego u którego po owej chorobie mojej miałem taką wygodę to ja tylko bym był jadał ptaszki to ów człowiek i wszystkich zdomu wysłał naróżne miejsca tak się starając że by zawsze były i wszystkie posługi z wielką odprawował wdzięcznością. Przyszedłem ci był zaś
ęm Bogu dzięki że mię przecię do pierwszego przyprowadził zdrowia y zato że mię raczył zachowac wdobrym zdrowiu w Cudzey Zięmi. Bo mię tam z iego Przenayswiętszey łasky y Przeczystey Matki y Palec ieden niezabolał. Stanęlismy tedy puł Chorągwie w Mosinach a puł w obornikach Mnie się dostała gospoda w rynku ale oboie Gospodarstwo wielkie hultaystwo. Stanąłem tedy w ulicy Poznanskiey u Tkacza przypisnego człowieka poczciwego u ktorego po owey chorobie moiey miałęm taką wygodę to ia tylko bym był iadał ptaszki to ow człowiek y wszystkich zdomu wysłał narozne mieysca tak się staraiąc że by zawsze były y wszystkie posługi z wielką odprawował wdzięcznoscią. Przyszedłęm ci był zas
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 78v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
pomocy.” Tedy drabów i luźnych wielką kupę zgarnie, Jednym pochodnie, drugim rozdawszy latarnie. Boi się myłki, woli patrzać niźli macać Judasz, żeby mu groszów nie kazano wracać. Armuje się rycerstwo do onej potyczki W kije, w miecze, w pałasze; mieli drudzy stryczki. (100)
Skoro się to hultajstwo za bromę wywiodło, Hasło albo im daje ich pryncypał godło: „Kogo ja pocałuję z inszych ludzi wiela, Tego się wszyscy imcie jako zwodziciela, Ten ci jest mistrz mój” — i to powie im dołożnie, Że go będzie potrzeba prowadzić ostrożnie. Kędyżeś się, Judaszu, taką bawił szkołą? Czyć
pomocy.” Tedy drabów i luźnych wielką kupę zgarnie, Jednym pochodnie, drugim rozdawszy latarnie. Boi się myłki, woli patrzać niźli macać Judasz, żeby mu groszów nie kazano wracać. Armuje się rycerstwo do onej potyczki W kije, w miecze, w pałasze; mieli drudzy stryczki. (100)
Skoro się to hultajstwo za bromę wywiodło, Hasło albo im daje ich pryncypał godło: „Kogo ja pocałuję z inszych ludzi wiela, Tego się wszyscy imcie jako zwodziciela, Ten ci jest mistrz mój” — i to powie im dołożnie, Że go będzie potrzeba prowadzić ostrożnie. Kędyżeś się, Judaszu, taką bawił szkołą? Czyć
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 560
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
stopy krwią wspieni, Wiedzie Pana piechota do ratusznej sieni, Gdzie w swego dostojeństwa poważnym ubierze Na skroń koronę, w prawą rękę berło bierze. ... (279)...
Skoro Pana do sieni ratusznej wprowadzą, Na gołym go kamieniu we środku posadzą, Gdzie ratuszna piechota, Piłatowi drabi I wszytko się hultajstwo miejskich ciurów zwabi. (284)
Toż okrywszy szarłatem krwią zbroczone plecy, Kłaniają mu się bliscy, kłaniają dalecy; Potem koronę z głogu i z ciernia mu plotą, Którą niemiłosiernie na świętą skroń wgniotą, Gdzie każdy tarń, przekłuwszy w jego ciele dziurę, Drze się po samej kości za bolesną skórę. Za
stopy krwią wspieni, Wiedzie Pana piechota do ratusznej sieni, Gdzie w swego dostojeństwa poważnym ubierze Na skroń koronę, w prawą rękę berło bierze. ... (279)...
Skoro Pana do sieni ratusznej wprowadzą, Na gołym go kamieniu we środku posadzą, Gdzie ratuszna piechota, Piłatowi drabi I wszytko się hultajstwo miejskich ciurów zwabi. (284)
Toż okrywszy szarłatem krwią zbroczone plecy, Kłaniają mu się bliscy, kłaniają dalecy; Potem koronę z głogu i z ciernia mu plotą, Którą niemiłosiernie na świętą skroń wgniotą, Gdzie każdy tarń, przekłuwszy w jego ciele dziurę, Drze się po samej kości za bolesną skórę. Za
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 578
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chłopie: co wieziesz w szpuntowanej kłodzie? Piwo/ moi panowie/ ksiedzu/ bo o głodzie/ Siedzi we wsi nieborak połykając śliny. Wnetci ją z woża zdieli nie szukając liny. Za zdrowie towarzystwa wszytkiego wypili. Widzicie jaką krzywdę księdzu uczynili: KonfE. I ty tego nie wkładaj na Konfederaty/ Mogło tam być hultajstwo a nie nasze roty. KANTOR. Ale wasze w Zielonkach biorecy stacją/ Wzięli też Symonowi w brogu petycją. Nuż Joannes żak dobry/ co w Bolechowicach/ Poptym i Krzysztoferus w Raciobrowicach/ Ci wszyscy narzekają: także i z Pleszowa/ Bo mu z żupy odpadła dla was kopa owa Co ją na każdy rok brał
chłopie: co wieźiesz w szpuntowáney kłodźie? Piwo/ moi pánowie/ kśiedzu/ bo o głodźie/ Siedźi we wśi nieborak połykáiąc śliny. Wnetci ią z wożá zdieli nie szukáiąc liny. Zá zdrowie towárzystwá wszytkiego wypili. Widźićie iáką krzywdę kśiędzu vczynili: CONFE. Y ty tego nie wkładay ná Confederaty/ Mogło tám być hultáystwo á nie násze roty. KANTOR. Ale wásze w Zielonkách biorecy stácyą/ Wźięli też Symonowi w brogu petycyą. Nuż Ioannes żak dobry/ co w Bolechowicách/ Poptym y Krysztoferus w Ráćiobrowicách/ Ci wszyscy nárzekáią: tákże y z Pleszowá/ Bo mu z żupy odpadłá dla was kopá owá Co ią ná káżdy rok brał
Skrót tekstu: KomRyb
Strona: Bv
Tytuł:
Komedia rybałtowska nowa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, prędzej może być zbawiony. Wiecież, że z ręku pracy ich żyjecie? Ci na was robią, wy się wczasujecie. Czyli nie woła ten ucisk do Boga? Czy nie dlatego ta was straszy trwoga, Że lada chłopstwo pastwi się nad wami? Bohatyrowie, osądźcie się sami! Co jest, że lada hultajstwo was gniecie, A zgoła się im oprzeć nie możecie. Póki ubodzy z stołów pańskich żyli, Póty panowie bezpiecznymi byli. Dziś, gdy panowie z zdzierstw żebraków żyją, Poddani chleb im biorą, samych biją. ... Żywioły same przeciw tym powstają, Którzy ich Stwórcę ciężko obrażają. Znaj każdy Pana,
, prędzej może być zbawiony. Wiecież, że z ręku pracy ich żyjecie? Ci na was robią, wy się wczasujecie. Czyli nie woła ten ucisk do Boga? Czy nie dlatego ta was straszy trwoga, Że leda chłopstwo pastwi się nad wami? Bohatyrowie, osądźcie się sami! Co jest, że leda hultajstwo was gniecie, A zgoła się im oprzeć nie możecie. Póki ubodzy z stołów pańskich żyli, Póty panowie bezpiecznymi byli. Dziś, gdy panowie z zdzierstw żebraków żyją, Poddani chleb im biorą, samych biją. ... Żywioły same przeciw tym powstają, Którzy ich Stwórcę ciężko obrażają. Znaj każdy Pana,
Skrót tekstu: SatPodBar_II
Strona: 718
Tytuł:
Satyr podgórski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nasi czekając tych nieszczęśliwych posiłków dopuszczają im praesidia rozsadzać - -
- - Dano nam tu znać z Baru, że 100 dragoniji z Międzyboża i coś niewiele kozaków przyszło było do Baru i wziąwszy informacyją, że hajdamacy mieli byli uderzyć na Bar i zrabować go, ruszył się komendant moskiewski na nich i z ochotnikiem barskim. To hultajstwo zamknęło się w zameczku w Matwiej kowie. Pytano się, co są za ludzie i spod jakiej komendy, nie dali słowa dobrego kapitanowi moskiewskiemu, atakował ich tedy rzeźwo, trzy razy do nich granaty rzucił, oni wzajemnie strzelali; musiał kapitan posłać po kilka sztuk armaty do Baru, dopiero jak zobaczyło hultajstwo armatę, poddać
nasi czekając tych nieszczęśliwych posiłków dopuszczają im praesidia rozsadzać - -
- - Dano nam tu znać z Baru, że 100 dragoniji z Międzyboża i coś niewiele kozaków przyszło było do Baru i wziąwszy informacyją, że hajdamacy mieli byli uderzyć na Bar i zrabować go, ruszył się komendant moskiewski na nich i z ochotnikiem barskim. To hultajstwo zamknęło się w zameczku w Matwiej kowie. Pytano się, co są za ludzie i spod jakiej komendy, nie dali słowa dobrego kapitanowi moskiewskiemu, atakował ich tedy rzeźwo, trzy razy do nich granaty rzucił, oni wzajemnie strzelali; musiał kapitan posłać po kilka sztuk armaty do Baru, dopiero jak zobaczyło hultajstwo armatę, poddać
Skrót tekstu: HumListRzecz
Strona: 68
Tytuł:
Z listów do J. Mniszcha
Autor:
Stefan Humiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1734
Data wydania (nie wcześniej niż):
1734
Data wydania (nie później niż):
1734
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955