Widzieć było za jego pracą i przykładem, Tą tu dzicz bałwochwalskim napuszczaną jadem Menić się w religiją: za marne żywioły, Węże, drzewa, pochwisty, krzyże i kościoły Nowe wstawać, a hurmem do świętej się wody Niezmiernej płci obojej ubiegać narody. Za co jako i z nieba pobłogosławiony, Tak i tu ubogacon zacnemi imiony Od pana i pani swej. On też tak łaskawy Znając polski geniusz, przeniósł się z Morawy Ze wszystkim tu narodem, i rozrządził znacznie. A tu już od Filipa wielka się ta zacznie Syna jego fabryka. Cóż skąpe papiery Dziejów polskich na on czas, gdy te bohatery, Prze niepamięć z grubych nie polor dowcipów
Widzieć było za jego pracą i przykładem, Tą tu dzicz bałwochwalskim napuszczaną jadem Menić się w religiją: za marne żywioły, Węże, drzewa, pochwisty, krzyże i kościoły Nowe wstawać, a hurmem do świętej się wody Niezmiernej płci obojej ubiegać narody. Za co jako i z nieba pobłogosławiony, Tak i tu ubogacon zacnemi imiony Od pana i pani swej. On też tak łaskawy Znając polski geniusz, przeniósł się z Morawy Ze wszystkim tu narodem, i rozrządził znacznie. A tu już od Filipa wielka się ta zacznie Syna jego fabryka. Cóż skąpe papiery Dziejów polskich na on czas, gdy te bohatery, Prze niepamięć z grubych nie polor dowcipów
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 105
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
dusz zyskali. Cóż, gdy zwyciężyła Złość narodu? bo jako wojska z pola zeszły I strach im oczy wrócił, znowu się do przeszłej Niezbożności kinęli, pokrywszy naturę Wilczą swoję, a samę tylko czcząc purpurę. Po nich także poznańscy Filipowie obaSiedzą świetno biskupi: i dom i ozdoba Jedna ich ogarnęła, a jako imiony, Tak i z sobą nieróżni, każdy z inszej strony; Ojczyznali na szańcu niebezpiecznym stała, Łódkali apostolska kiedy się zachwiała. Toż giermaki szarłatne z świętymi się razemRokietami mięszają, i krzyże z żelazem. Piękny mir, i niebieską wiodą z sobą zgodę. Widzieć gdy poznańskiego dawno wojewodę Z Goździkowa Bronisza wielkiej
dusz zyskali. Cóż, gdy zwyciężyła Złość narodu? bo jako wojska z pola zeszły I strach im oczy wrócił, znowu się do przeszłej Niezbożności kinęli, pokrywszy naturę Wilczą swoję, a samę tylko czcząc purpurę. Po nich także poznańscy Filipowie obaSiedzą świetno biskupi: i dom i ozdoba Jedna ich ogarnęła, a jako imiony, Tak i z sobą nieróżni, każdy z inszej strony; Ojczyznali na szańcu niebezpiecznym stała, Łódkali apostolska kiedy się zachwiała. Toż giermaki szarłatne z świętymi się razemRokietami mięszają, i krzyże z żelazem. Piękny mir, i niebieską wiodą z sobą zgodę. Widzieć gdy poznańskiego dawno wojewodę Z Goździkowa Bronisza wielkiej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 106
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
już nieba niemało/ A jeszcze przed oczyma więcej go zostało. Sam rozmierza w umyśle swoim częście obie/ Czasem na wschód na ten czas nieprzystępny sobie/ Czasem na zachód Słońca/ wzgląda bez nadzieje: Niewiedząc coby czynić miał/ wszytek truchleje. Nileców popuszczać chce/ ni ich zatrzymywać Może/ ni koni umie imiony przezywać. Widzi wszędzie po niebie rozroszone dziwy/ Widzi i kształty zwierząt dzikich/ bojaźliwy. M Jest miejsce/ gdzie Niedźwiadek jakoby zgarbiony/ Na dwa łuki zakrąża krzywymi ramiony/ I ogonem straszliwym/ i zatoczonymi Przeciw sobie z obu stron/ nożycami swymi/ Tak na obadwa bolo członki swe rozciąga/ Ze nimi obadwa boki
iuz niebá niemáło/ A ieszcze przed oczymá więcey go zostáło. Sam rozmierza w vmyśle swoim częśćie obie/ Czásem ná wschod ná ten czás nieprzystępny sobie/ Czásem ná zachod Słońcá/ wzgląda bez nádźieie: Niewiedząc coby czynić miał/ wszytek truchleie. Nilecow popuszczáć chce/ ni ich zátrzymywáć Może/ ni koni vmie imiony przezywáć. Widźi wszędźie po niebie rozroszone dźiwy/ Widźi y kształty źwierząt dźikich/ boiáźliwy. M Iest mieysce/ gdźie Niedźwiádek iákoby zgárbiony/ Ná dwá łuki zákrąża krzywymi rámiony/ Y ogonem strászliwym/ y zátoczonymi Przećiw sobie z obu stron/ nożycámi swymi/ Ták ná obádwá bolo członki swe rośćiąga/ Ze nimi obádwá boki
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 62
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
jako i po dziś dzień od Strojnowskiego Strojnowczykami etc. Jeżeli tedy od ludzi pod których regimentem bywali, zawsze przezwiska swoje miewali, daleko więcej teraz (jak się w przeszłym rozdziale pokazało) Boga samego za hetmana mając, nie mieliby być imieniem jego ś. pieczętowani? I owszem tem bardziej. Iż tedy między przenajświętszemi imiony boskiemi, najprzedniejsze jest Elohym, co się znaczy według języka łacińskiego, acz żydowskie jest, Eligens hominem, to jest, obierający człowieka, a ten lud Lisowski (jako przeszły rozdział świadczy) raczył sobie obrać między wszystkiem chrześcijaństwem, z narodu polskiego, na obronę kościoła swego świętego, tedy od Elohym Eloharowie, albo dla
jako i po dziś dzień od Strojnowskiego Strojnowczykami etc. Jeżeli tedy od ludzi pod których regimentem bywali, zawsze przezwiska swoje miewali, daleko więcej teraz (jak się w przeszłym rozdziale pokazało) Boga samego za hetmana mając, nie mieliby być imieniem jego ś. pieczętowani? I owszem tem bardziej. Iż tedy między przenajświętszemi imiony boskiemi, najprzedniejsze jest Elohym, co się znaczy według języka łacińskiego, acz żydowskie jest, Eligens hominem, to jest, obierający człowieka, a ten lud Lisowski (jako przeszły rozdział świadczy) raczył sobie obrać między wszystkiem chrześciaństwem, z narodu polskiego, na obronę kościoła swego świętego, tedy od Elohym Eloharowie, albo dla
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 16
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
aż nazbyt się wylewa, przecię oni abo szerzej, abo jaśniej swemi wynalazkami nam podają: abo też z wielu ksiąg jego, jako pczoły z wielu kwiecia jeden plastr miodu barzo wdzięczny i smaczny z robiwa- ją. Toż i nam przynależy i przystoi czynić, niechcemyli być wyrodkami od przodków swych; i abychmy nie imiony tylko Doktorami i empirykami byli, ale rzeczą samą i gruntownemi w tej nauce. Dawnom i ja zamyślawał o tym, abym w jakiejkolwiek materii rozumu mego, dosyć miałkiego i pomiernego, doświadczić mógł: nie dla tego, abym o sobie miałto trzymać, żeby mój dowcip mały co godnego ludziom do wiadomości miał
áż názbyt się wylewa, przećię oni ábo szerzey, ábo iáśńiey swęmi wynálazkámi nam podáią: ábo też z wielu ksiąg iego, iáko pcżoły z wielu kwiećia ieden plastr miodu bárzo wdźięcżny y smácżny z robiwá- ią. Toż y nam przynależy y przystoi cżynić, niechcemyli bydź wyrodkámi od przodków swych; y ábychmy nie imiony tylko Doktorámi y empirikámi byli, ále rzecżą sámą y gruntownemi w tey náuce. Dawnom y ia zámyślawał o tym, ábym w iákieykolwiek máteryey rozumu mego, dosyć miáłkiego y pomiernego, doświádcźyć mogł: nie dla tego, ábym o sobie miałto trzymáć, żeby moy dowćip máły co godnego ludźiom do wiádomośći miał
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 6
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
może być postanowiony rzek/ krynic i źrzodeł/ jedno Morze. Abowiem on gdy pytanie czyni/ kędyby był/ i który jest żywioł prawdziwy wody: nie inszy być powiada/ jedno Oceanum/ Morze które wszystek świat oblewa/ i od którego tak morza inne pojedynkowe i osobne/ jako też i wszelakie inne wody jakimiżkolwiek imiony nazwane wychodzą/ i do niego się wracają. I jako on trzymał o wszystkim tym okręgu świata/ w którym się zamyka Niebo i cztery żywioły/ iż jest wieczny/ i bez początku i końca zawsze: tak też i o Morzu/ jako o żywiole też twierdzi/ że jest wieczne wedle istności swej własnej/ ale
może bydź postánowiony rzek/ krynic y źrzodeł/ iedno Morze. Abowiem on gdy pytánie cżyni/ kędyby był/ y ktory iest żywioł prawdźiwy wody: nie inszy bydź powiáda/ iedno Oceanum/ Morze ktore wszystek świát oblewa/ y od ktorego ták morzá inne poiedinkowe y osobne/ iáko też y wszelákie inne wody iakiemiżkolwiek imiony názwáne wychodzą/ y do niego się wrácáią. Y iáko on trzymał o wszystkim tym okręgu świátá/ w ktorym się zámyka Niebo y cżtery żywioły/ iż iest wiecżny/ y bez pocżątku y końcá záwsze: ták też y o Morzu/ iáko o żywiole też twierdźi/ że iest wiecżne wedle istnośći swey własney/ ale
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 11.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
. Rozd. XXVI. GENESIS. Rozd. XXVII. 17.
I odszedł stamtąd Izaak/ i rozbił namioty w dolinie Gerar/ i mieszkał tam. 18. I kopał zasię Izaak studnie wód które byli wykopali za dni Abrahama Ojca jego/ co je byli zasypali Filistyni po śmierci Abrahamowej/ i zwał je temiż imiony/ któremi je był nazwał Ociec jego. 19. Tedy kopali słudzy Izaakowi w onej dolinie/ i naleźli tam studnią wód żywych. 20. Lecz poswarzyli się pasterze Gerarscy z pasterzmi Izaakowemi/ mówiąc: Nasza to woda/ przeto nazwał imię studnie onej Hesek/ iż się swarzyli z nim o onę. 21. Potym
. Rozd. XXVI. GENESIS. Rozd. XXVII. 17.
Y odszedł ztámtąd Izáák/ y rozbił namioty w dolinie Gerár/ y mieszkał tám. 18. Y kopał záśię Izáák studnie wod ktore byli wykopáli zá dni Abráhámá Ojcá jego/ co je byli zásypáli Filistyni po śmierći Abráhámowey/ y zwał ie temiż imiony/ ktoremi je był názwał Oćiec jego. 19. Tedy kopáli słudzy Izáákowi w oney dolinie/ y náleźli tám studnią wod żywych. 20. Lecz poswárzyli śię pásterze Gerárscy z pásterzmi Izáákowemi/ mowiąc: Nászá to wodá/ przeto názwał imię studnie oney Hesek/ iż śię swárzyli z nim o onę. 21. Potym
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 26
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
nim/ z tegoż był/ i tąż robotą: ze złota z hiacyntu/ i z szarłatu/ i z karmazynu dwa kroć farbowanego/ i z białego jedwabiu kręconego/ jako był PAN rozkazał Mojżeszowi. 6. Do tego wygotowali kamienie Onychyny/ oprawione złotem osadzeniem/ rzezane/ jako ryte bywają pieczęci/ z Imiony Synów Izraelskich: 7. I wprawił je na wierzchne kraje Naramiennika: aby były kamieńmi na pamiątkę Synom Izraelskim/ jako był rozkazał PAN Mojżeszowi. 8. UCzynił też Napierśnik robotą haftarską/ według roboty Naramiennika: ze złota/ z hiacyntu/ i z szarłatu/ i z karmazynu dwa kroć farbowanego/ i z białego jedwabiu
nim/ z tegoż był/ y tąż robotą: ze złotá z hyácyntu/ y z szárłatu/ y z kármázynu dwá kroć fárbowánego/ y z białego jedwabiu kręconego/ jáko był PAN rozkazał Mojzeszowi. 6. Do tego wygotowáli kámienie Onychyny/ opráwione złotem osádzeniem/ rzezáne/ jáko ryte bywáją pieczęći/ z Imiony Synow Izráelskich: 7. Y wpráwił je ná wierzchne kráje Nárámienniká: áby były kámieńmi ná pámiątkę Synom Izráelskim/ jáko był rozkazał PAN Mojzeszowi. 8. UCzynił też Nápierśnik robotą háftárską/ według roboty Nárámienniká: ze złotá/ z hyácyntu/ y z szárłatu/ y z kármázynu dwá kroć fárbowánego/ y z białego jedwabiu
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 98
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
nierodził. Zatym Kleryk. Posłanym jest od syna waszego/ abym mu spawę dać mógł o stanie waszym: A jeśli w czym możecie być ratowani mnie macie powiedzieć. Odpowiedział: Stan mój jaki jest dobrze widzisz. To tylko wiedz iż jeśliby synowie moi chcieli wrócić takie majętności tych Kościołów/ mianując je włąsnymi imiony/ którem ja sobie niesprawiedliwie przywłaszczył/ i pod tytułem dziedzictwa innem zostawił/ wielceby dobrze duszy mojej poradzili. Zatym Kleryk Panie nie będą mi wierzyć. Odpowiedział: Ja tenci daję znak/ o którym żaden niewie jeno ja a synowie moi. Wziąwszy znak/ a Lantgrafa przed oczyma jego w studnią zanurzono/ przez
nierodźił. Zátym Cleryk. Posłánym iest od syná wászego/ ábym mu spáwę dáć mogł o stanie wászym: A ieśli w czym możećie bydź rátowáni mnie macie powiedźieć. Odpowiedźiał: Stan moy iáki iest dobrze widźisz. To tylko wiedz iż ieśliby synowie moi chćieli wrocić tákie máiętnośći tych Kościołow/ miánuiąc ie włąsnymi imiony/ ktorem ia sobie niespráwiedliwie przywłasczył/ y pod tytułem dźiedźictwá innem zostáwił/ wielceby dobrze duszy moiey porádźili. Zátym Cleryk Pánie nie będą mi wierzyć. Odpowiedźiał: Ia tenći dáię znák/ o ktorym żaden niewie ieno ia á synowie moi. Wźiąwszy znák/ á Lántgráffá przed oczymá iego w studnią zánurzono/ przez
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 235
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
z którym się niejako byli poznali onych pierwszych czasów/ kiedy się tam poczęli ukazować. Na pułnocy od Mandyngi/ widzieć Cano/ główne miesto jednego królestwa/ obfitego w owce/ w ryże/ i w bawełnę. Tam mieszkają ludzie rzeczeni Fulli/ i Mozi/ którzy mają obyczaje Chrześcijańskie/ a zowią się po więtszej części imiony Apostołskiemi. Wyszedszy z Mandyngi/ wchodzi się do Guber krainy barzo nasiadłej/ ale w budach tylo/ i w osadach maluczkich mieszkają ludzie. Ma ku zachodowi jednę pustynią barzo wielką/ na której końcu leży Gago miejsce kupieckie; bo tam przyjeżdża wiele Nigritów/ którzy przywożą złota barzo wiele/ aby mogli dostawać na frymark towarów
z ktorym się nieiáko byli poználi onych pierwszych czásow/ kiedy się tám poczęli vkázowáć. Ná pułnocy od Mándingi/ widźieć Cano/ głowne miesto iednego krolestwá/ obfitego w owce/ w ryże/ y w báwełnę. Tám mieszkáią ludźie rzeczeni Fulli/ y Mozi/ ktorzy máią obyczáie Chrześćiáńskie/ á zowią się po więtszey częśći imiony Apostolskiemi. Wyszedszy z Mándingi/ wchodźi się do Guber kráiny bárzo náśiádłey/ ále w budách tylo/ y w osádách máluczkich mieszkáią ludźie. Ma ku zachodowi iednę pustynią bárzo wielką/ ná ktorey końcu leży Gágo mieysce kupieckie; bo tám przyieżdża wiele Nigritow/ ktorzy przywożą złotá bárzo wiele/ áby mogli dostáwáć ná frymárk towárow
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 248
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609