HERBU LELIWA
Słońce w dzień, miesiąc z gwiazdą chociaż świecą w nocy, Potrzebują oboje ogniowej pomocy. Nie darmo go w przezwisku polski szlachcic krzesze, Mając gwiazdę z miesiącem w herbu swego cesze. Więc dopadszy krzesiwa dla swego imienia, Mój kochany Wacławie, nie żałuj krzemienia, Krzesz ogień, a postrzegszy, że się iskra chwyci,
Jako najgłębiej wtykaj knot, chociaż nie z nici. Potrzebne są do gwiazdy i miesiąca świece, Skąd też ogień w krzemieniu, krzemień w mokrej rzece. 115 (N). ŻART NIEOSTROŻNY
Jeden szlachcic, wesele swej sprawując córce, Daje panu młodemu złożenie na górce, Trzecia noc nastąpiła, do łożnice,
HERBU LELIWA
Słońce w dzień, miesiąc z gwiazdą chociaż świecą w nocy, Potrzebują oboje ogniowej pomocy. Nie darmo go w przezwisku polski szlachcic krzesze, Mając gwiazdę z miesiącem w herbu swego cesze. Więc dopadszy krzesiwa dla swego imienia, Mój kochany Wacławie, nie żałuj krzemienia, Krzesz ogień, a postrzegszy, że się iskra chwyci,
Jako najgłębiej wtykaj knot, chociaż nie z nici. Potrzebne są do gwiazdy i miesiąca świece, Skąd też ogień w krzemieniu, krzemień w mokrej rzece. 115 (N). ŻART NIEOSTROŻNY
Jeden szlachcic, wesele swej sprawując córce, Daje panu młodemu złożenie na górce, Trzecia noc nastąpiła, do łożnice,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 57
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wynosić na lichtarz pochodnie świeckiej. Pięknie Duch święty ich opisuje: Flugebunt iusti, et tanquam scintillae in arundineto discurrent. Będą świecili sprawiedliwi/ lecz nie na kształt wielkiego Komety jakiego ale jako iskiereczki/ bo nie będą rozumieli o świeceniu swoim więcej jeno jako o światle jednej iskierki podległej prędkiemu zgasnieniu/ choć tam w niebie ta iskra słońcem będzie i w niezmierną jasność się obróci. Wierzę ja że stąd mówi tam Duch święty/ iż będą świecili miedzy trzciną: imieniem trzciny sam nasz Pan nazywa słabość ludzką i niestateczność/ na tę święci Boży będą pamiętali/ że póki ten żywot trwa ułomny/ podległy pokusom/ niepodobna świecić na kształt ognia wielkiego/ ale
wynośić ná lichtarz pochodnie świeckiey. Pięknie Duch święty ich opisuie: Flugebunt iusti, et tanquam scintillae in arundineto discurrent. Będą świećili spráwiedliwi/ lecz nie ná kształt wielkiego Komety iakiego ále iako iskiereczki/ bo nie będą rozumieli o świéceniu swoim więcey ieno iáko o świátle iedney iskierki podległey prędkiemu zgásnieniu/ choć tám w niebie tá iskrá słońcem będźie y w niezmierną iásność się obroći. Wierzę ia że stąd mowi tám Duch święty/ iż będą świéćili miédzy trzćiną: imieniém trzćiny sam nász Pan názywa słábość ludzką y niestáteczność/ ná tę święći Boży będą pámiętáli/ że poki ten żywot trwa vłomny/ podległy pokusom/ niepodobna świéćić ná kształt ogniá wielkiego/ ále
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C4
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was, o wymowne oczy, Żadna iskra nie wyskoczy, Niech gdzie wam patrzać najsłodzej Rozum was trzyma na wodzy: W miłości w jednej są cenie Mowa i chciwe pojrzenie. I wy, serdeczne westchnienia, Świadome mego cierpienia, Wiadome same i tego, Żem przecię dokazał swego, Co się z ust mych wydzieracie, Ach, cyt, i tak mię
Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was, o wymowne oczy, Żadna iskra nie wyskoczy, Niech gdzie wam patrzać najsłodzéj Rozum was trzyma na wodzy: W miłości w jednej są cenie Mowa i chciwe pojrzenie. I wy, serdeczne westchnienia, Świadome mego cierpienia, Wiadome same i tego, Żem przecię dokazał swego, Co się z ust mych wydzieracie, Ach, cyt, i tak mię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 12
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, abo ow co w łaźni. Ledwo został przy chatce a jednym sokole. Ten go żywił, ten cieszył, ten truł w głowie mole. I stąd mu w onej nędzy tak był miły potym, Żeby go był z pokładem nie zamienił złotym. Lecz miłość, choć ubóstwem srogim przytłumiona, Żyje w nim jako iskra w popiół zagrzebiona, Acz poprzestał ofertów, wstydząc się swej nędzy, Bo tam nic w ład nie idzie, gdzie niemasz pieniędzy. Tak gdy ow bez nadzieje kocha niekochany, Mąż tej paniej umiera; patrz dziwnej odmiany! Zostawiwszy po sobie syna jedynaka W kilka lat, który słysząc dzielność tego ptaka Aż do choroby
, abo ow co w łaźni. Ledwo został przy chatce a jednym sokole. Ten go żywił, ten cieszył, ten truł w głowie mole. I ztąd mu w onej nędzy tak był miły potym, Żeby go był z pokładem nie zamienił złotym. Lecz miłość, choć ubostwem srogim przytłumiona, Żyje w nim jako iskra w popioł zagrzebiona, Acz poprzestał ofertow, wstydząc się swej nędzy, Bo tam nic w ład nie idzie, gdzie niemasz pieniędzy. Tak gdy ow bez nadzieje kocha niekochany, Mąż tej paniej umiera; patrz dziwnej odmiany! Zostawiwszy po sobie syna jedynaka W kilka lat, ktory słysząc dzielność tego ptaka Aż do choroby
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 262
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
z cynamonem zmieszane szafrany szkarłatne; tam na libańskie albo na Amana skały uchodź, żeby się nogi końców gór tykały. Uciekaj na wierzchołki lotnych Serafinów i na wyższe nad gwiazdy góry Cherubinów, na tych bowiem są górach ognie tak gorące, że ich nie zniosą serca w nizinach będące. I mnie w ogień przemienić może iskra mała, trudno tedy, bym całą pochodnią strzymała. Uciekaj i lotnymi co prędzej nogami na wyścigi wyprzedzaj jelenie z sarnami. Ta jedna, gdy więc będziesz przede mną umykał, żebyś się oglądając, z mych oczu nie znikał, jak więc Miesiąc im pilniej patrzy w promień Słońca, tym więcej w odbieraniu światła
z cynamonem zmieszane szafrany szkarłatne; tam na libańskie albo na Amana skały uchodź, żeby się nogi końców gór tykały. Uciekaj na wierzchołki lotnych Serafinów i na wyższe nad gwiazdy góry Cherubinów, na tych bowiem są górach ognie tak gorące, że ich nie zniosą serca w nizinach będące. I mnie w ogień przemienić może iskra mała, trudno tedy, bym całą pochodnią strzymała. Uciekaj i lotnymi co prędzej nogami na wyścigi wyprzedzaj jelenie z sarnami. Ta jedna, gdy więc będziesz przede mną umykał, żebyś się oglądając, z mych oczu nie znikał, jak więc Miesiąc im pilniej patrzy w promień Słońca, tym więcej w odbieraniu światła
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 179
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Kurciusz, Seneka zaś pisze, Acerrima Virtus est, quam multa necessitas extundit, etc. Nihil difficile est persvadere, persvasis mori, O ARMACIE albo DZIAŁACH.
ARMAT usus w Europie niedawny, bo dopiero Roku 1330 czyli 1380. Bartoldus Szwarc, albo Nigier Chimik Niemiec, gdy Chymicam Operationem czynił, do siarki i saletry iskra mu casualiter wpadła w Możdzierż, zapaliła; co on widząc cum admiratione casui, przydał inwencyj: to jest węgla tartego, dla prędszego zapalenia. A tak Inwentorem pierwszym w Europie został prochu, Moździerzów, i strzelby. Najpierwsze w Europie Miasto Auspurg strzelby zażywać poczeło, Teste Szentywani; Wymierzenia strzelby do celu wynalezca jest Bartholomaeus
Kurciusz, Seneka zaś pisze, Acerrima Virtus est, quam multa necessitas extundit, etc. Nihil difficile est persvadere, persvasis mori, O ARMACIE albo DZIAŁACH.
ARMAT usus w Europie niedáwny, bo dopiero Roku 1330 czyli 1380. Bartholdus Szwarc, albo Nigier Chimik Niemiec, gdy Chymicam Operationem czynił, do siarki y saletry iskra mu casualiter wpadłá w Możdzierż, zapaliła; co on widząc cum admiratione casui, przydał inwencyi: to iest węgla tartego, dla prędszego zapalenia. A tak Inwentorem pierwszym w Europie został prochu, Mozdzierzow, y strzelby. Naypierwsze w Europie Miasto Auspurg strzelby zażywać poczeło, Teste Szentywani; Wymierzenia strzelby do celu wynalezca iest Bartholomaeus
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 237
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wymyślił nie jaki Lipersein Zelandczyk w Holenderskiej Rzeczy-Pospolitej, Roku 1609.
Prochu i strzelby Inwentorem jest Bertoldus Szwarc, po Łacinie Niger, Mnich Fryburgeński Anno 1378. albo 1330. idq; tali casu : Będąc Chimistą, siarkę stłukł i saletrę w Moździerzu, a potym nakrył nie dobrze kamieniem; tedy gdy szedł z ogniem, iskra w padła w namianiony Moździerz, ową zapaliła materię, że aż kamień odleciał do góry od impetu, a tak casus fecit artem; bo toż samo probując, z Moździerzów najpierwej strzelania wynalazl sposób, do saletry i siarki przydawszy węgła. Znaleziona potym Rura żelazna, którą nabijano tą materią i kamykami miasto kul, i strzelano
wymyślił nie iáki Lippersein Zelandczyk w Holenderskiey Rzeczy-Pospolitey, Roku 1609.
Prochu y strzelby Inwentorem iest Bertholdus Szwartz, po Łácinie Niger, Mnich Fryburgeński Anno 1378. álbo 1330. idq; tali casu : Będąc Chimistą, siárkę stłukł y saletrę w Możdżerzu, á potym nakrył nie dobrze kamieniem; tedy gdy szedł z ogniem, iskra w padła w namianiony Możdżerz, ową zapaliła materyę, że aż kámień odleciał do gory od impetu, a ták casus fecit artem; bo toż samo probuiąc, z Możdżerzow naypierwey strzelánia wynalazl sposob, do saletry y siárki przydáwszy węgła. Znaleziona potym Rura żelazná, ktorą nabiiáno tą materyą y kamykami miasto kul, y strzelano
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 982
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
otworzywszy ule polepić, oczka przytknąć na wiosnę, koło zatworu polepić by cudza nie uderzyła pszczoła. Zabobonów, czarów nie ma czynić żadnych, ogień sobie ma kłaść zdaleka od O Ekonomice, minowicie, o Pasieczniku, Powietrzu.
pasieki, nie w pasiece, by nie spalił, ostróżnie ul okurzać, aby z pruchna iskra niepadła na ul spruchniały. Korytko z zaśmierdziałą wodą deszczową niech ma dla czerwu, jeśli daleko woda i błota, gnoje, od pasieki. Zioła śmierdzące wycinać koło pasieki jakoto piołun, głuchą pokrzywę. Dla bezpieczeństwa ile daleko od wsi, powinien mieć pasiecznik psa czujnego, spisę, strzelbę, gdyż na dwóch
otworzywszy ule polepić, oczka przytknąć na wiosnę, koło zatworu polepić by cudza nie uderzyła pszczoła. Zabobonow, czarow nie ma czynić żadnych, ogień sobie ma kłaść zdaleka od O Ekonomice, minowicie, o Pasieczniku, Powietrzu.
pasieki, nie w pasiece, by nie spalił, ostrożnie ul okurzać, aby z pruchna iskra niepadła na ul spruchniały. Korytko z zaśmierdziałą wodą deszczową niech ma dla czerwu, iezli daleko woda y błota, gnoie, od pasieki. Zioła smierdzące wycinać koło pasieki iakoto piołun, głuchą pokrzywę. Dla bespieczeństwa ile daleko od wsi, powinien mieć pasiecznik psa czuynego, spisę, strzelbę, gdyż na dwoch
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 451
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
godziła; dziś, gdy cię wystudzi Późna starość, zmarszczywszy oszemłaną skórę, Sarnę cię grzać potrzeba. I dlatego w dziurę Wtykają do komina: aleć i tam słabo, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się, babo! Skąd smród w domu? aż baba słomy się objadła, Kurzy dymem, jeśli się iskra w nią zakradła. I żywe, rzekę, mają ten obyczaj swachy: Bżdżą od wielkiej miłości, młode widząc gachy. Nie pomogą perfumy i perłowe tkanki, Kiedy iskra doleci zgniłej grochowianki. 6. ŻYDZI
Śmieszna rzecz, lecz nie wszytkim, w domu się mym przyda. Przyjąłem do browaru arendarza Żyda, Który
godziła; dziś, gdy cię wystudzi Późna starość, zmarszczywszy oszemłaną skórę, Sarnę cię grzać potrzeba. I dlatego w dziurę Wtykają do komina: aleć i tam słabo, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się, babo! Skąd smród w domu? aż baba słomy się objadła, Kurzy dymem, jeśli się iskra w nię zakradła. I żywe, rzekę, mają ten obyczaj swachy: Bżdżą od wielkiej miłości, młode widząc gachy. Nie pomogą perfumy i perłowe tkanki, Kiedy iskra doleci zgniłej grochowianki. 6. ŻYDZI
Śmieszna rzecz, lecz nie wszytkim, w domu się mym przyda. Przyjąłem do browaru arendarza Żyda, Który
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 525
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się, babo! Skąd smród w domu? aż baba słomy się objadła, Kurzy dymem, jeśli się iskra w nią zakradła. I żywe, rzekę, mają ten obyczaj swachy: Bżdżą od wielkiej miłości, młode widząc gachy. Nie pomogą perfumy i perłowe tkanki, Kiedy iskra doleci zgniłej grochowianki. 6. ŻYDZI
Śmieszna rzecz, lecz nie wszytkim, w domu się mym przyda. Przyjąłem do browaru arendarza Żyda, Który umiał, czego się u nich uczą w szkole, Wyparać wedle wiary pewne żyły w wole. Więc z bliskiego miasteczka, a były już mrozy, Przyszły trzy albo cztery
, Bo zadek tylko w izbie, zagrzejesz się, babo! Skąd smród w domu? aż baba słomy się objadła, Kurzy dymem, jeśli się iskra w nię zakradła. I żywe, rzekę, mają ten obyczaj swachy: Bżdżą od wielkiej miłości, młode widząc gachy. Nie pomogą perfumy i perłowe tkanki, Kiedy iskra doleci zgniłej grochowianki. 6. ŻYDZI
Śmieszna rzecz, lecz nie wszytkim, w domu się mym przyda. Przyjąłem do browaru arendarza Żyda, Który umiał, czego się u nich uczą w szkole, Wyparać wedle wiary pewne żyły w wole. Więc z bliskiego miasteczka, a były już mrozy, Przyszły trzy albo cztery
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 525
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987