swego w złoto przemienia: za wełnę perły przywodzi. Sukna Manufaktur naszych, Mahometanów zdobią, brzegów lodowatego morza mieszkańcy niemi się ogrzewają.
Gdyby który z dawnych Monarchów naszych, których posągi w giełdzie Londyńskiej rzędem stoją, sam w osobie zastąpił miejsce wyobrażenia swego, z jakim zadziwieniem usłyszałby wśród szczupłej i nikczemnej niegdyś swojej stolicy języki narodów całego świata; coby rzekł? widząc Bankierów i Kupców tutejszych tyle suum liczących na weksel codzienny, ile On w skarbie swoim nigdy nie widział? Handel! roższerzył granice królestwa. Handel dał mu nową istność. On nas narodem znakomitym, on dzielną potęgą uczynił. MONITOR Na R. P. 1772. Nro
swego w złoto przemienia: za wełnę perły przywodzi. Sukna Manufaktur naszych, Mahometanow zdobią, brzegow lodowatego morza mieszkańcy niemi się ogrzewaią.
Gdyby ktory z dawnych Monarchow naszych, ktorych posągi w giełdzie Londyńskiey rzędem stoią, sam w osobie zastąpił mieysce wyobrażenia swego, z iakim zadziwieniem usłyszałby wśrod szczupłey y nikczemney niegdyś swoiey stolicy ięzyki narodow całego świata; coby rzekł? widząc Bankierow y Kupcow tuteyszych tyle suum liczących na wexel codzienny, ile On w skarbie swoim nigdy nie widział? Handel! roższerzył granice krolestwa. Handel dał mu nową istność. On nas narodem znakomitym, on dzielną potęgą uczynił. MONITOR Na R. P. 1772. Nro
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 58
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
zostańcie nauki. Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 159 (F). MRÓZ NA ZIELONE ŚWIĄTKI, 29 MAJI 1678
Wtenczas gdy nowym ludzi zagrzewając palem, W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem, Nas mroźny wiatr północnych tak przedymał duchów, Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchów. Tam różnymi języki mówią cuda boże, Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może. Czy tylkoż w Jeruzalem masz, Panie, swych ludzi, Że ich tam Duch twój grzeje, nas w Podgórzu studzi? 160 (F). DO ROSŁEGO CHŁOPA O JEDNYM OKU
„Nie wiem, z jakiej mnie miary ludzie pysznym zową.”
zostańcie nauki. Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 159 (F). MRÓZ NA ZIELONE ŚWIĄTKI, 29 MAII 1678
Wtenczas gdy nowym ludzi zagrzewając palem, W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem, Nas mroźny wiatr północnych tak przedymał duchów, Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchów. Tam różnymi języki mówią cuda boże, Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może. Czy tylkoż w Jeruzalem masz, Panie, swych ludzi, Że ich tam Duch twój grzeje, nas w Podgórzu studzi? 160 (F). DO ROSŁEGO CHŁOPA O JEDNYM OKU
„Nie wiem, z jakiej mnie miary ludzie pysznym zową.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 76
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się jedno napić. Gdzie obaczy, iże piją, to on dybie z kąta, A nogi śmiesznie zaplata, jakoby chomąta. Jako gdzie dopadnie konwie, to ze wzystkiej mocy Łeb w nią wrazi wespół z nosem, aż wytrzeszczy oczy. Co chce mówić, to bełkoce, a język mu lata, A polszczyznę tureckiemi języki przeplata. A pełno go w każdym kącie, każdemu zawadzi, By go diabeł z izby wyniósł, wszyscy temu radzi. Jeśli się mu przyda wyniść, to po ziemi kołem, O jeden słup zadkiem trąci, a o drugi czołem. Droga mu wszędy jednaka, choć prosto przez błoto, Nie trafi-li też
się jedno napić. Gdzie obaczy, iże piją, to on dybie z kąta, A nogi śmiesznie zaplata, jakoby chomąta. Jako gdzie dopadnie konwie, to ze wzystkiej mocy Łeb w nią wrazi wespół z nosem, aż wytrzeszczy oczy. Co chce mówić, to bełkoce, a język mu lata, A polszczyznę tureckiemi języki przeplata. A pełno go w każdym kącie, każdemu zawadzi, By go dyabeł z izby wyniósł, wszyscy temu radzi. Jeśli się mu przyda wyniść, to po ziemi kołem, O jeden słup zadkiem trąci, a o drugi czołem. Droga mu wszędy jednaka, choć prosto przez błoto, Nie trafi-li też
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 32
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
też przed nie wielą lat Braciej waszej do waś nie posyłała/ abyście mię przeprosili/ i pilnością waszą szkody moje nagrodziwszy/ przy mnie zostali/ a o żłym moim więcej nie myślili? Nie opowiedziałamli wam przestępstw waszych/ któremiście i mnie i samych siebie oszpecili/ i nie rzekłamli wam że się próżno z zaostrzonemi języki wiedząc o niezwyciężeniu moim/ na mię rzucacie. Cóż mi się od was za te ustawiczne moje o was staranie przydało? Co? to zaiste co gdzieś Mędrzec wyrzekł/ Sam sobie krzywdę czyni/ kto naśmiewce uczy. A kto gromi słowy niepobożnego/ sam sobie swędrę rodzi. Mówiliście bowiem/ zgrzeszylismy/ a cóż
też przed nie wielą lat Bráciey waszey do waś nie posyłáłá/ ábyśćie mię przeprosili/ y pilnośćią wászą szkody moie nágrodziwszy/ przy mnie zostáli/ á o żłym moim więcey nie myślili? Nie opowiedziáłámli wam przestępstw wászych/ ktoremiśćie y mnie y sámych siebie oszpećili/ y nie rzekłámli wam że się prożno z záostrzonemi ięzyki wiedząc o niezwyćiężeniu moim/ ná mię rzucaćie. Coż mi się od was zá te vstáwicżne moie o was stáránie przydáło? Co? to záiste co gdźieś Mędrzec wyrzekł/ Sam sobie krzywdę cżyni/ kto náśmiewce vcży. A kto gromi słowy niepobożnego/ sam sobie swędrę rodźi. Mowiliśćie bowiem/ zgrzeszylismy/ á coż
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 19v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
. Owo że przy takowej uszczypliwej mowie/ Często nieprzyjacielem język bywagłowie. Ano członka żadnego Pan Bóg tak nie raczył Zamknąć: jako język który szkodliwy być baczył. Człowieku: aby zawżdy pod strażą go chował/ Zęby/ wargi/ i palcem aby go hamował. Wieleby ich mogło być ludźmi roztropnymi/ Jedno się sami szpecą języki własnymi. Lecz ci co mało mówiąc czysto je chowają W milczeniu: wszędy pokoj wszędy miejsce mają. TALES on MILESIVS kiedy go pytano/ Przez tak milczał? acz o nim pewnie rozumiano Ze nie z gupstwa: powiedział gdy mu się trafiło Mówić co rzadko/ żeby bez żalu nie było/ Ale gdym milczał
. Owo że przy tákowey vsczypliwey mowie/ Często nieprzyiaćielem ięzyk bywágłowie. Ano członká żadnego Pan Bog ták nie raczył Zámknąć: iáko ięzyk ktory szkodliwy być baczył. Człowieku: áby záwżdy pod strażą go chował/ Zęby/ wárgi/ y pálcem áby go hámował. Wieleby ich mogło być ludźmi rostropnymi/ Iedno się sámi szpecą ięzyki własnymi. Lecz ći co máło mowiac czysto ie chowáią W milczeniu: wszędy pokoy wszędy mieysce máią. TALES on MILESIVS kiedy go pytano/ Przez ták milczał? ácz o nim pewnie rozumiano Ze nie z gupstwá: powiedźiał gdy mu sie tráfiło Mowic co rzadko/ żeby bez żalu nie było/ Ale gdym milczał
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: E
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
na zbytki/ i wczasy/ i marności swoje i krwie swojej zdzdierając ołtarz Boży/ obracają. A z okazyj Mógłby kto z sobą tak dyskurowac: CZłowiecze/ któremiż ty usty Zbawiciela twego przyjmujesz? Czyli temi/ o których Królewski Prorok; Niemasz w uściech ich prawdy: grób otwarty gardło ich, języki swojemi zdradliwie poczynali? Niemasz się poco ukwapiać z takiemi ustami do przyjęcia Pana swego: boć wnet przydał tenże; Osądź je Boże. Czyli też owemi które do tegoż ukorowanego Proroka są opisane: iż Pełne są złorzeczeństwa, i gorzkości, i zdrady, pod językiem (ich) praca, i
ná zbytki/ y wczasy/ y marnośći swoie y krwie swoiey zdzdieráiąc ołtarz Boży/ obracáią. A z occasiy Mogłby kto z sobą ták discurowác: CZłowiecze/ ktoremiż ty vsty Zbáwićiela twego prziymuiesz? Czyli temi/ o ktorych Krolewski Prorok; Niemasz w vśćiech ich prawdy: grob otwarty gardło ich, ięzyki swoiemi zdradliwie poczynali? Niemasz się poco vkwapiáć z tákiemi vstámi do przyięćiá Páná swego: boć wnet przydał tenże; Osądź ie Boże. Czyli też owemi ktore do tegoż vkorowánego Proroká są opisáne: iż Pełne są złorzeczenstwá, y gorzkośći, y zdrady, pod ięzykiem (ich) pracá, y
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 115
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
nade mną rozciągnął. Sen mi się udał. A w tym jak na jawi/ Przed moje oczy w światłości się stawi. Błyszcząc się zewsząd Pani nieśmiertelna Niebieskim ogniem: sług przy niej niezmierna Milionami ćma się ukazała/ A ona wszytkich płaszczem okrywała. Kto jasność onej Paniej/ kto swojemi Słowy wymówi? abo kto bujnemi Języki sług jej tak tysięcy wiele Snadnie wyliczy? Powiadam ja śmiele: Bych miał języków ile w Erydanie Jest ryb/ lub w wielkim dziwów Oceanie: Nie ważyłbym się/ choćbych w pióro moje Wszytkie pozlewał/ Helitońskie zdroje. Dziw tam był wielki kiedy się ruszyło/ Anielskie Księstwo które przy niej było.
nade mną rośćiągnął. Sen mi się vdał. A w tym iák ná iáwi/ Przed moie oczy w światłośći się stáwi. Błyszcząc się zewsząd Pani nieśmiertelna Niebieskim ogniem: sług przy niey niezmierna Milionami ćma się vkazała/ A oná wszytkich płaszczem okrywáła. Kto iásność oney Paniey/ kto swoiemi Słowy wymowi? abo kto buynemi Ięzyki sług iey tak tyśięcy wiele Snadnie wyliczy? Powiadam ia śmiele: Bych miał ięzykow ile w AEridanie Iest ryb/ lub w wielkim dźiwow Oceanie: Nie ważyłbym się/ choćbych w pioro moie Wszytkie pozlewał/ Helitońskie zdroie. Dźiw tam był wielki kiedy się ruszyło/ Anyelskie Xięstwo ktore przy niey było.
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: D4
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
byś, papugi abo sroki z sobą czwarzą), Greczyzną, hebraiką, języków tak wielu Pomieszanych z łaciną, żeś w drugim Babelu. Zedrwiałem zrazu, bo rzec inaczej nie mogę, Wspomniawszy na Piotrowę w tej mierze przestrogę; Dopiero duch w mię wstąpił, jego namiestniki Słysząc, mówiące z sobą różnymi języki. Pocą się ci, w dowcipne sforcując zarzuty; Czekam, co wżdy za koniec będzie ich dysputy. Nauczyć nie masz czego, zrozumieć Sybillę Niepodobna. Więc skoro poswarzą się chwilę, Uderzą w kotły, w trąby; pełen kościół dźwięku. Porwę się; pewnie od słów przyszło im do ręku. Ale kiedy spokojnie
byś, papugi abo sroki z sobą czwarzą), Greczyzną, hebraiką, języków tak wielu Pomieszanych z łaciną, żeś w drugim Babelu. Zedrwiałem zrazu, bo rzec inaczej nie mogę, Wspomniawszy na Piotrowę w tej mierze przestrogę; Dopiero duch w mię wstąpił, jego namiestniki Słysząc, mówiące z sobą różnymi języki. Pocą się ci, w dowcipne sforcując zarzuty; Czekam, co wżdy za koniec będzie ich dysputy. Nauczyć nie masz czego, zrozumieć Sybillę Niepodobna. Więc skoro poswarzą się chwilę, Uderzą w kotły, w trąby; pełen kościół dźwięku. Porwę się; pewnie od słów przyszło im do ręku. Ale kiedy spokojnie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 182
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wszytkę ozdobę/ aby zaś w takiej gromadzie/ monarchę ziemie i nieba przyodziała. Zgoła żeć słowem duszo powiem/ wszytka królewska godność JEZUSA/ wszytkie czci jego poszły z despektów/ z białej Herodowej szaty wyniknęły/ bo za despekty które w tej szacie ponosił/ i za despekty które w tej szacie ponosił/ i za języki którymi go niezmierna liczba szczypała/ w niebie go gromada ludzi świętych ogarnąwszy bez przestanku wychwala/ i chwalić wiecznie będzie/ znać za Pana/ za Króla/ nie ustanie. My też w niebiesiech królować będziem jedyna duszo/ my też pochwały w niebie mieć będziem/ jeżeli się w nieczciach wybielemy. Przy bystrych nieczci wodach kto
wszytkę ozdobę/ aby záś w tákiey gromadźie/ monárchę źiemie y niebá przyodźiałá. Zgołá żeć słowem duszo powiem/ wszytká krolewska godność IEZVSA/ wszytkie czći iego poszły z despektow/ z białey Herodowey száty wyniknęły/ bo zá despekty ktore w tey száćie ponośił/ y zá despekty ktore w tey száćie ponosił/ y zá ięzyki ktorymi go niezmierna liczba szczypáłá/ w niebie go gromádá ludźi świętych ogárnąwszy bez przestanku wychwala/ y chwalić wiecznie będźie/ znáć zá Páná/ zá Krolá/ nie vstánie. My też w niebieśiech krolowáć będźiem iedyna duszo/ my też pochwały w niebie mieć będźiem/ ieżeli się w nieczćiach wybielemy. Przy bystrych nieczći wodách kto
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 131
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
lica dra/ rwą włosy/ Kalidońskie maciory/ smutne niecą glosy. Ojciec się/ twwarz z siwizną/ po ziemi tarając/ Wala w prochu/ wiekowi zgrzybiałemu łając; bo mać/ tąż ręką którą swej dowiodła złości/ Mieczem/ mszcząc się nad sobą swe zbodał wnętrzności Lub bóg dałby mi usta/ z języki setnemi/ Dzielny rozum/ i wszytek choć Helikon z niemi; Nie mógłbym wypowiedzieć sióstr nędznych żałości. Tłuką w ześniałę piersi/ nie pomniąc zacności: Trup dokąd jeszcze wcale/ dźwigają/ piastują/ Całują; same mary nakoniec całują/ Popioły/ i padając kładą siępo grobie: Łzami kropią nagrobek drożony w
licá drá/ rwą włosy/ Kalidonskie máciory/ smutne niecą glosy. Oyćiec się/ twwarz z śiwizną/ po źiemi taráiąc/ Wala w prochu/ wiekowi zgrzybiałęmu łáiąc; bo mać/ tąż ręką ktorą swey dowiodłá złośći/ Mieczem/ mszcząc się nád sobá swe zbodáł wnętrznośći Lub bog dałby mi vstá/ z ięzyki setnemi/ Dźielny rozum/ y wszytek choć Helikon z niemi; Nie mogłbym wypowiedźieć śiostr nędznych żałośći. Tłuką w ześniałę pierśi/ nie pomniąc zacnośći: Trup dokąd ieszcze wcále/ dzwigáią/ piástuią/ Cáłuią; sáme máry nákoniec cáłuią/ Popioły/ y padáiąc kłádą siępo grobie: Lzámi kropią nagrobek drożony w
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 205
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636