, galantom, mój przyjaciel i całego domu mego osobliwy, potem generał.
Pułkownik Horn w dywizji imp. generała Lewenhaupta, człowiek grzeczny, urody pięknej, zabity w batalii pod Murmujzą.
Pułkownik Szrettefelt w dywizji generała Lewenhaupta, hoży i pięknej bardzo postury.
Major Danckwartt, galantom, w konwersacji miły, żołnierz dobry, języki wszystkie umiejący, zabity w batalii pod Murmujzą.
Obeszterlejtnant graf Lewenhaupt,
Obeszterlejtnanci: Szuuman dobry i stary żołnierz, Kulbers człowiek grzeczny, Leszerdt urody pięknej, major Gilimpamb, moi to byli dobrzy przyjaciele. Major armatny Betton, wielkiej eksperiencji do ogniów i poczciwy człowiek bardzo. Generał adiutant Knoryng, przystojny kawaler i bardzo grzeczny
, galantom, mój przyjaciel i całego domu mego osobliwy, potém generał.
Pułkownik Horn w dywizyi jmp. generała Lewenhaupta, człowiek grzeczny, urody pięknéj, zabity w batalii pod Murmujzą.
Pułkownik Szrettefelt w dywizyi generała Lewenhaupta, hoży i pięknéj bardzo postury.
Major Danckwartt, galantom, w konwersacyi miły, żołnierz dobry, języki wszystkie umiejący, zabity w batalii pod Murmujzą.
Obeszterlejtnant graf Lewenhaupt,
Obeszterlejtnanci: Szuuman dobry i stary żołnierz, Kulbers człowiek grzeczny, Leszerdt urody pięknéj, major Gilimpamb, moi to byli dobrzy przyjaciele. Major armatny Betton, wielkiéj experyencyi do ogniów i poczciwy człowiek bardzo. Generał adjutant Knoryng, przystojny kawaler i bardzo grzeczny
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 385
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
odtąd każdy sejmik proszowski jarmarkiem. Kto nie wie województwa krakowskiego mody, Rzecze: potrzeba na to wszytkich stanów zgody. Zwyczaj tu prawem: co raz, co i drugi będzie, Choć źle, choć dobrze, miejsce w statucie zasiądzie. Pytasz, co za towary wożą na sejmiki, Bo w Krakowie wszytkiego dostanie? Języki. Co dotąd tylko pili, dziś sposobem inem, Trzeba mu dać pieniędzy, nie ujmiesz go winem. Wolą teraz brać bracia niżeli się upić; Co przedtem za kieliszek wziął, dziś trzeba kupić. Szpetna rzecz handlem szlachcie bawić się rzeźniczem, Raz Pan wygnał z kościoła wszytkich kupców biczem; Kto gardzi Pańską karą,
odtąd każdy sejmik proszowski jarmarkiem. Kto nie wie województwa krakowskiego mody, Rzecze: potrzeba na to wszytkich stanów zgody. Zwyczaj tu prawem: co raz, co i drugi będzie, Choć źle, choć dobrze, miejsce w statucie zasiędzie. Pytasz, co za towary wożą na sejmiki, Bo w Krakowie wszytkiego dostanie? Języki. Co dotąd tylko pili, dziś sposobem inem, Trzeba mu dać pieniędzy, nie ujmiesz go winem. Wolą teraz brać bracia niżeli się upić; Co przedtem za kieliszek wziął, dziś trzeba kupić. Szpetna rzecz handlem szlachcie bawić się rzeźniczem, Raz Pan wygnał z kościoła wszytkich kupców biczem; Kto gardzi Pańską karą,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 200
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Bogu bluźni, i goli, i strzyże; Czym się najbardziej brzydzi człowiek, to wół liże. A ten też, że oboje, widząc, prawda szczera, Każe warzyć i więcej z sługą się nie spiera; Tak obadwa obiady sprawiła mu kopa. Nie masz ci w Proszowicach naszych dziś Ezopa, Wżdy szlacheckie języki takiej doszły kwoty, Że je tysiącem płacą, krom wszelkiej sromoty. Owszem, niech każdy taki, co źle mówi, płaci, Żeby mu wolno było milczeć wpośrzód braci, A bo niechaj bełkoce zdrów, byle za cnotą, Za szczerością, większą się nie uwodząc kwotą. 451. OCHWAT DO SĄSIADA
Lepiej miarą,
, Bogu bluźni, i goli, i strzyże; Czym się najbardziej brzydzi człowiek, to wół liże. A ten też, że oboje, widząc, prawda szczera, Każe warzyć i więcej z sługą się nie spiera; Tak obadwa obiady sprawiła mu kopa. Nie masz ci w Proszowicach naszych dziś Ezopa, Wżdy szlacheckie języki takiej doszły kwoty, Że je tysiącem płacą, krom wszelkiej sromoty. Owszem, niech każdy taki, co źle mówi, płaci, Żeby mu wolno było milczeć wpośrzód braci, A bo niechaj bełkoce zdrów, byle za cnotą, Za szczerością, większą się nie uwodząc kwotą. 451. OCHWAT DO SĄSIADA
Lepiej miarą,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 201
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Po wszytkim świecie; tam on swym pozoru Nabył większego, tam przydał poloru Cnym obyczajom, które w kawalerskich Szkołach i wszytkich ćwiczeniach rycerskich Prędko przywodził do doskonałości, Że był dojrzałym w najpierwszej młodości. Zwiedził i insze cudzoziemskie kraje I ich rozliczne poznał obyczaje. Poznał i wielkich monarchów osoby, Państw interesa i życia sposoby.
Języki wszytkie, nie jako uczone, Ale jak własne umiał przyrodzone. Nawet go była porwała ochota Przez niezmierzone oceanu wrota Ostatnie świata przeszedszy granice, Te co pod nami, nawiedzić ziemice. Już wsiadał w okręt, już na grzbiet pienisty Brał go Neptunus, kiedy z domu listy I w nich surowe ojcowskie zakazy Zaszły go a
Po wszytkim świecie; tam on swym pozoru Nabył większego, tam przydał poloru Cnym obyczajom, ktore w kawalerskich Szkołach i wszytkich ćwiczeniach rycerskich Prędko przywodził do doskonałości, Że był dojrzałym w najpierwszej młodości. Zwiedził i insze cudzoziemskie kraje I ich rozliczne poznał obyczaje. Poznał i wielkich monarchow osoby, Państw interesa i życia sposoby.
Języki wszytkie, nie jako uczone, Ale jak własne umiał przyrodzone. Nawet go była porwała ochota Przez niezmierzone oceanu wrota Ostatnie świata przeszedszy granice, Te co pod nami, nawiedzić ziemice. Już wsiadał w okręt, już na grzbiet pienisty Brał go Neptunus, kiedy z domu listy I w nich surowe ojcowskie zakazy Zaszły go a
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 424
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
prawom posłuszny Marona, Tak był gładki, że swymi udatnymi rymy Mógł choć w niezrzałym wieku stawić się do prymy Z tymi, których wyniosłe czoła marmurowe Wkoło piękne okryły korony bluszczowe. Trudne arytmetyki, algebry głębokie, Dowcipnej Uraniej nauki wysokie, Wszytkę matematykę miał jak za igrzysko: Wielkie to było, ale piękne dziwowisko. Języki przytym grecki, hebrejski, łaciński, Niemiecki i francuski jako macierzyński Umiał; i wielkie już niderlanskiego Miał początki, choć za czas krótki, do którego
Brzegunajpierwej wysiadł i takiej ludzkości Doznał, z jakową rzadko przyjmują tam gości. Bo jako tu w ojczyźnie, którzy dobrze znali Godność jego, do kosztu nań się
prawom posłuszny Marona, Tak był gładki, że swymi udatnymi rymy Mogł choć w niezrzałym wieku stawić się do prymy Z tymi, ktorych wyniosłe czoła marmurowe Wkoło piękne okryły korony bluszczowe. Trudne arytmetyki, algebry głębokie, Dowcipnej Uraniej nauki wysokie, Wszytkę matematykę miał jak za igrzysko: Wielkie to było, ale piękne dziwowisko. Języki przytym grecki, hebrejski, łaciński, Niemiecki i francuski jako macierzyński Umiał; i wielkie już niderlanskiego Miał początki, choć za czas krotki, do ktorego
Brzegunajpierwej wysiadł i takiej ludzkości Doznał, z jakową rzadko przyjmują tam gości. Bo jako tu w ojczyźnie, ktorzy dobrze znali Godność jego, do kosztu nań się
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 431
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od której nam wschodzi słonie. Tę, choć okropne Wulturny z niej wieją Ja przecię dobrą nazowię nadzieją. 704. Języki ludzkie.
Oset rad kole, pokrzywy parzają A starte polne języczki kąsają, Ale domowe w złości niezrownane Z tymi wszytkimi, kiedy wyuzdane Poczną się czyją zabawiać opieką, Kolą, kąsają, parzają i sieką. Nie tak szkodliwe sardyńskie krainy Zioła wydają; nie tak złe gadziny Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż
ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od ktorej nam wschodzi słonie. Tę, choć okropne Wulturny z niej wieją Ja przecię dobrą nazowię nadzieją. 704. Języki ludzkie.
Oset rad kole, pokrzywy parzają A starte polne języczki kąsają, Ale domowe w złości niezrownane Z tymi wszytkimi, kiedy wyuzdane Poczną się czyją zabawiać opieką, Kolą, kąsają, parzają i sieką. Nie tak szkodliwe sardyńskie krainy Zioła wydają; nie tak złe gadziny Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 443
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i Ordyniec dziki. Trzebaby bankiet ten wpisać w kroniki, Którego pewnie i to nie ohydzi, Że na nim Cygan, Karaim i Żydzi, Skoczkowie, kunszty swe wyprawowali, Nad czym się srodze Turcy zdumiewali. Czyć znowu drugą Babel złożyć chciano, Kiedy tak wiele narodów zebrano? Nie Babel: tam się języki zmieszały, Tu zaś był każdy w swoim doskonały. Acz według pisma przecię się sprawili, Kiedy się wina młodego opili A gdy się wszyscy swym własnym słyszeli Mówiąc językiem, srodze się zdumieli I pewnie sławne imię twe zaniosą Tam, gdzie z poranną dzień nastaje rosą, Gdzie późny gaśnie i skąd akwilony I austry wieją,
i Ordyniec dziki. Trzebaby bankiet ten wpisać w kroniki, Ktorego pewnie i to nie ohydzi, Że na nim Cygan, Karaim i Żydzi, Skoczkowie, kunszty swe wyprawowali, Nad czym się srodze Turcy zdumiewali. Czyć znowu drugą Babel złożyć chciano, Kiedy tak wiele narodow zebrano? Nie Babel: tam się języki zmieszały, Tu zaś był każdy w swoim doskonały. Acz według pisma przecię się sprawili, Kiedy się wina młodego opili A gdy się wszyscy swym własnym słyszeli Mowiąc językiem, srodze się zdumieli I pewnie sławne imię twe zaniosą Tam, gdzie z poranną dzień nastaje rosą, Gdzie poźny gaśnie i skąd akwilony I austry wieją,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 503
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
niemiły Nie chcąc się w sercu zmieścić, rwiesz i żyły; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem i łzami! DO ŚW. JANA BAPTYSTY
Któż by cię nie miał za wielkiego gońca, Za zorzę raczej prawdziwego słońca? Zorza języki ptaszę, kiedy wschodzi, Do muzyk i chwał niebieskich rozwodzi; Ty, gdy się rodzisz, do boskiego krzyku W niemym ojcowskim gwałt czynisz języku; Zaś kiedy zorza ustępuje słońcu, Krwawym szkarłatem rudzi się przy końcu; Ty, kiedy słońce nowe świat szeroki Oświeca, krwie twej wylewasz potoki. NA KSIĄŻKI PACIORKOWE
Co Bogu
niemiły Nie chcąc się w sercu zmieścić, rwiesz i żyły; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem i łzami! DO ŚW. JANA BAPTYSTY
Któż by cię nie miał za wielkiego gońca, Za zorzę raczej prawdziwego słońca? Zorza języki ptaszę, kiedy wschodzi, Do muzyk i chwał niebieskich rozwodzi; Ty, gdy się rodzisz, do boskiego krzyku W niemym ojcowskim gwałt czynisz języku; Zaś kiedy zorza ustępuje słońcu, Krwawym szkarłatem rudzi się przy końcu; Ty, kiedy słońce nowe świat szeroki Oświeca, krwie twej wylewasz potoki. NA KSIĄŻKI PACIORKOWE
Co Bogu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 220
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pobudzi dodaje wnętrznemu wiatrowi. Taż wygania z człowieka niepobrzebna wodę/ Nie warzoną w żołądku/ w zębach czyni szkodę.
O Wnętrznościach bydlęcych. Długo serca bydlęce żołądek nasz trawi/ Tenże koło żołądka i flaków zabawi. Jednak i w wierzchnie jego i spodniejsze kraje/ Gorętszem pali ciepłem/ i wstrawność podaje. Języki są strawniejsze/ ba i posilniejsze/ W strawienie płuc/ żołądki nasze sposobniejsze. Co należy do mózgów/ między zwierzęćemi/ Zdrowiu twemu usłyżysz tylko kokoszemi.
O Nasieniu Kopru Włoskiogo. Włoskiego Kopru przysmak i świeże nasienie/ Uspakaja w żołądku wiatrzy i morzenie.
O Anyszku. Anysz wzrok czyści/ doda wnątrzu posilności/ To
pobudzi dodaie wnętrznemu wiatrowi. Táż wygánia z człowieká niepobrzebna wodę/ Nie wárzoną w żołądku/ w zębách czyni szkodę.
O Wnętrznośćiách bydlęcych. Długo sercá bydlęce żołądek nasz trawi/ Tenże koło żołądka y flakow zabáwi. Iednak y w wierzchnie iego y spodnieysze kraie/ Gorętszem pali ćiepłem/ y wstráwność podáie. Ięzyki są strawnieysze/ bá y pośilnieysze/ W strawienie płuc/ żołądki násze sposobnieysze. Co należy do mozgow/ między źwierzęćemi/ Zdrowiu twemu vsłyżysz tylkó kokoszemi.
O Náśieniu Kopru Włoskiogo. Włoskiego Kopru przysmák y świeże naśienie/ Vspakaia w żołądku wiátrzy y morzenie.
O Anyszku. Anysz wzrok czyśći/ doda wnątrzu pośilnosći/ To
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: C3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
wezdrgnąłby się był i pytałby Ergo Rex es Tu? Króleś ty? jeżeliś Król, trzeba mi z-tobą inaczej począć, a poddani gotujcie pobory. Ba i wolne Rzeczypospolite mówiliby były: Non habemus Regem. Postrach to wolności. Do tego, tak to nieszczęśliwe słowo Rex Król, że się cale języki ludzkie nie w-vczyli łączyć tych dwóch słów, Rex Król, i Bonus dobry, znajdą zawsze choć niesłuszną przywarę, naganę, ustyrk: nie uczcie się dopiero na mnie slabizować. Bonus Rex Dobry Król orężem nie straszę, koroną nie błyskąm, to mój tytuł, żem Pasterz dobry, a Pasterz broni nie zabija,
wezdrgnąłby się był i pytałby Ergo Rex es Tu? Kroleś ty? ieżeliś Krol, trzebá mi z-tobą ináczey począć, á poddáni gotuyćie pobory. Bá i wolne Rzeczypospolite mowiliby były: Non habemus Regem. Postrách to wolnośći. Do tego, ták to nieszczęśliwe słowo Rex Krol, że się cále ięzyki ludzkie nie w-vczyli łączyć tych dwoch słow, Rex Krol, i Bonus dobry, znaydą záwsze choć niesłuszną przywárę, nágánę, vstyrk: nie vczćie się dopiero ná mnie slábizowáć. Bonus Rex Dobry Krol orężem nie strászę, koroną nie błyskąm, to moy tytuł, żem Pásterz dobry, á Pásterz broni nie zábiia,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 59
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681