Tak się orka na on czas broniła mężnemu Orlandowi, wewnątrz ją mieczem siekącemu.
XL.
Zwyciężona od bólu srodze się miotała I boki i twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem I stanąwszy na ziemi suchej mocnem krokiem, Ciągnie kotew do siebie, która w gębie tkwiała I dziwowi paszczękę sprosną roździerała. Idzie orka za liną,
Tak się orka na on czas broniła mężnemu Orlandowi, wewnątrz ją mieczem siekącemu.
XL.
Zwyciężona od bolu srodze się miotała I boki i twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem I stanąwszy na ziemi suchej mocnem krokiem, Ciągnie kotew do siebie, która w gębie tkwiała I dziwowi paszczekę sprosną roździerała. Idzie orka za liną,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 236
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
opatrzył on pałac, że na długie czasy Mogli mieć w nim rycerze i panny swe wczasy.
XXIII
Ale się do katajskiej chcę wrócić królewny, Która, jakom powiedział, miała pierścień pewny, Który, w gębie trzymany, oczy odejmował, A na palcu od czarów każdego warował. Słyszeliście, jako gdy do jaskiniej wlazła, I potrawy i szaty gotowe nalazła, Na klaczę się i insze potrzeby zdobyła I wrócić się do swego królestwa myśliła.
XXIV.
Radaby w towarzystwie swem Sakrypantowi Królowi z Cyrkas była albo Orlandowi, Nie, że była chętniejsza temu, niż owemu, Bo jednako się twardą stawiła każdemu; Ale iż przez tak
opatrzył on pałac, że na długie czasy Mogli mieć w nim rycerze i panny swe wczasy.
XXIII
Ale się do katajskiej chcę wrócić królewny, Która, jakom powiedział, miała pierścień pewny, Który, w gębie trzymany, oczy odejmował, A na palcu od czarów każdego warował. Słyszeliście, jako gdy do jaskiniej wlazła, I potrawy i szaty gotowe nalazła, Na klaczę się i insze potrzeby zdobyła I wrócić się do swego królestwa myśliła.
XXIV.
Radaby w towarzystwie swem Sakrypantowi Królowi z Cyrkas była albo Orlandowi, Nie, że była chętniejsza temu, niż owemu, Bo jednako się twardą stawiła każdemu; Ale iż przez tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 254
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleźć miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było, zarazem Orland się domyślił, Ale się pewnej rzeczy dowiedzieć umyślił; I uwiązawszy konia u drzewa wodzami, Szedł do skrytej jaskiniej cichemi krokami I wszedł w nią, ostre ciernie na bok uprzątając, I coby go wprowadził do niej, nie czekając.
XC.
Przez wiele stopni do niej po wschodzie schodzono Tam, kędy beło ludzie żywo pogrzebiono. Twardemi, stalonemi jama niewidziana Dłuty w skale sklepisto była wykowana; Słońce się jej po części przecię
broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleść miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było, zarazem Orland się domyślił, Ale się pewnej rzeczy dowiedzieć umyślił; I uwiązawszy konia u drzewa wodzami, Szedł do skrytej jaskiniej cichemi krokami I wszedł w nię, ostre ciernie na bok uprzątając, I coby go wprowadził do niej, nie czekając.
XC.
Przez wiele stopni do niej po wschodzie schodzono Tam, kędy beło ludzie żywo pogrzebiono. Twardemi, stalonemi jama niewidziana Dłuty w skale sklepisto była wykowana; Słońce się jej po części przecię
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 270
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Pod tymże czasem przyszedł do Motezumy jeden poddany jego chłopek/ który u wszytkich był w poważeniu/ człowiek szczery i prosty/ i powiedział mu: Gdym/ prawi/ na polu siał/ jeden orzeł niezwyczajnie wielki/ porwał mię niespodziewanie/ nie czyniąc mi żadnej złości ani przykrości/ i zaniósł mię do jednej jaskiniej/ kędym słyszał takie słowa: Otomci przyniósł tu onego/ któregoś mi rozkazał przynieść. A zatym nie widząc żadnej osoby/ usłyszałem drugi głos do mnie taki: Znaszże ty tego człowieka/ który tu się rozciągnął na tym kamieniu? A ja patrząc na dół/ obaczyłem człowieka mocno spiącego/ z herbami
. Pod tymże czásem przyszedł do Motezumy ieden poddány iego chłopek/ ktory v wszytkich był w poważeniu/ człowiek sczery y prosty/ y powiedźiał mu: Gdym/ práwi/ ná polu śiał/ ieden orzeł niezwyczáynie wielki/ porwał mię niespodźiewánie/ nie czyniąc mi żadney złośći áni przykrośći/ y zániosł mię do iedney iáskiniey/ kędym słyszał tákie słowá: Otomći przyniosł tu onego/ ktoregoś mi roskazał przynieść. A zátym nie widząc żadney osoby/ vsłyszałem drugi głos do mnie táki: Znaszże ty tego człowieká/ ktory tu się rozćiągnął ná tym kámieniu? A ia pátrząc ná doł/ obaczyłem człowieká mocno spiącego/ z herbámi
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 30
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
morskie wały; Gdzie z marmuru jest jego jama wykowana Tak białego, jako jest karta niepisana. W niej jedna białagłowa społem z niem mieszkała, Która serce żałosne i twarz zawżdy miała, I pań i panien siła mając w swem opieku, Gładkich, szpetnych i stanu i różnego wieku. PIEŚŃ XVII.
XXXIV.
Niedaleko jaskiniej, w której mieszkał, onej, Jakoby w samem wierzchu góry wyrobionej, Była druga nie mniejsza, w której stado swoje Zamykał w nocy albo w południowe znoje; Które od niego lecie i zimie pasione, Dla wielkości swojej być nie mogło zliczone, A dla zabawy je swej raczej miał i chował, Niż, żeby
morskie wały; Gdzie z marmuru jest jego jama wykowana Tak białego, jako jest karta niepisana. W niej jedna białagłowa społem z niem mieszkała, Która serce żałosne i twarz zawżdy miała, I pań i panien siła mając w swem opieku, Gładkich, szpetnych i stanu i różnego wieku. PIEŚŃ XVII.
XXXIV.
Niedaleko jaskiniej, w której mieszkał, onej, Jakoby w samem wierzchu góry wyrobionej, Była druga nie mniejsza, w której stado swoje Zamykał w nocy albo w południowe znoje; Które od niego lecie i zimie pasione, Dla wielkości swojej być nie mogło zliczone, A dla zabawy je swej raczej miał i chował, Niż, żeby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 10
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Skórę jako najwiętszą kozłową obrała I ubrać się w nią zaraz królowi kazała. On, jako nauczony beł od swej mistrzyni, Na bałuku znienagła lezie do jaskini, Tam, gdzie pięknej Lucyny była ulubiona Twarz, kamieniem ogromnem w jamie przywalona.
XLVII.
I jako mu kazała, kryty cudzą skórą, Stoi podle jaskiniej tuż nad samą dziurą, Aby w nią wszedł z owcami, kiedy je z ugora Przyżenie, i cierpliwy czeka do wieczora. Wieczór słyszy piszczałkę, której zwykł używać Srogi pasterz i stada do domu zwoływać; Sam sobie przygrawając, znienagła za niemi Idzie na odpoczynek krokami wielkiemi.
XLVIII.
Osądźcie, jeśli nie
, Skórę jako najwiętszą kozłową obrała I ubrać się w nię zaraz królowi kazała. On, jako nauczony beł od swej mistrzyni, Na bałuku znienagła lezie do jaskini, Tam, gdzie pięknej Lucyny była ulubiona Twarz, kamieniem ogromnem w jamie przywalona.
XLVII.
I jako mu kazała, kryty cudzą skórą, Stoi podle jaskiniej tuż nad samą dziurą, Aby w nię wszedł z owcami, kiedy je z ugora Przyżenie, i cierpliwy czeka do wieczora. Wieczór słyszy piszczałkę, której zwykł używać Srogi pasterz i stada do domu zwoływać; Sam sobie przygrawając, znienagła za niemi Idzie na odpoczynek krokami wielkiemi.
XLVIII.
Osądźcie, jeśli nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 13
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
którycheśmy mieli Za najstarszych i którzy najbarziej śmierdzieli. PIEŚŃ XVII.
LIV.
I icheśmy swe ciała łojem namazali I wszyscyśmy się w skóry ich poubierali. Tym czasem z oceanu syn pięknej Latony Ze dniem jasnem poganiał na świat wóz złocony; Cyklop też z pierwszem światłem, jako więc czyniwał, Wracał się do jaskiniej i swem się ozywał Stadom, grając w piszczałkę, aby zostawiały Jaskinią i na paszą w pole wychadzały.
LV.
Trzymał rękę u jamy, w dziurze nas przejmując I żebyśmy z owcami nie wyszli, pilnując. A macał nas, gdy kozy i owce wypuszczał, I zaś nas, poczuwszy sierć albo wełnę,
którycheśmy mieli Za najstarszych i którzy najbarziej śmierdzieli. PIEŚŃ XVII.
LIV.
I icheśmy swe ciała łojem namazali I wszyscyśmy się w skóry ich poubierali. Tym czasem z oceanu syn pięknej Latony Ze dniem jasnem poganiał na świat wóz złocony; Cyklop też z pierwszem światłem, jako więc czyniwał, Wracał się do jaskiniej i swem się ozywał Stadom, grając w piszczałkę, aby zostawiały Jaskinią i na paszą w pole wychadzały.
LV.
Trzymał rękę u jamy, w dziurze nas przejmując I żebyśmy z owcami nie wyszli, pilnując. A macał nas, gdy kozy i owce wypuszczał, I zaś nas, poczuwszy sierć albo wełnę,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 15
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
chce i w stadzie zostawa. Taka go miłość wzięła przeciwko Lucynie, Że się na zad chce wrócić stamtąd do jaskinie, Ani odejść, póki jej stamtąd nie wyzwoli, A umrzeć tamże przy niej, niż bez niej żyć, woli.
LIX.
I gdy ją z razu ujźrzał, we drzwiach postrzeżoną I gwałtem do jaskiniej na zad zaś wciągnioną, Chciał, nie mogąc wytrzymać wielkiemu żalowi, Dobrowolnie się wrzucić w garło Cyklopowi. I już się beł zapuścił i beł mu u gęby I blisko było, że mu mało nie wpadł w zęby; Ale go ta nadzieja jeszcze zatrzymała, Że za czasem Lucyna stamtąd wyniść miała.
LX.
Wieczorem
chce i w stadzie zostawa. Taka go miłość wzięła przeciwko Lucynie, Że się na zad chce wrócić stamtąd do jaskinie, Ani odejść, póki jej stamtąd nie wyzwoli, A umrzeć tamże przy niej, niż bez niej żyć, woli.
LIX.
I gdy ją z razu ujźrzał, we drzwiach postrzeżoną I gwałtem do jaskiniej na zad zaś wciągnioną, Chciał, nie mogąc wytrzymać wielkiemu żalowi, Dobrowolnie się wrzucić w garło Cyklopowi. I już się beł zapuścił i beł mu u gęby I blizko było, że mu mało nie wpadł w zęby; Ale go ta nadzieja jeszcze zatrzymała, Że za czasem Lucyna stamtąd wyniść miała.
LX.
Wieczorem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 16
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dziewki utraconej. Baba, która Zerbina przedtem nie widziała, Z tych mów, które od niego na on czas słyszała, Postrzegła, że to ten beł, o którem czas pewny Od pięknej galicyjskiej słyszała królewny.
CXXXV.
Szła na on czas, jeśliście tej nie zapomnieli Historyjej, którąście niedawno słyszeli, Z jaskiniej, w której po swem miłem w narzekaniu Izabella u zbójców była w pojmaniu; Nie raz, nie dwa i nie trzy jej więc powiadała, Jako z miłej ojczyzny od ojca zjachała I jako się beł okręt z nią rozbił, a ona U Rocelle na bacie była wysadzona.
CXXXVI.
Tak dobrze Zerbinowę twarz wymalowała,
dziewki utraconej. Baba, która Zerbina przedtem nie widziała, Z tych mów, które od niego na on czas słyszała, Postrzegła, że to ten beł, o którem czas pewny Od pięknej galicyjskiej słyszała królewny.
CXXXV.
Szła na on czas, jeśliście tej nie zapomnieli Historyej, którąście niedawno słyszeli, Z jaskiniej, w której po swem miłem w narzekaniu Izabella u zbójców była w poimaniu; Nie raz, nie dwa i nie trzy jej więc powiadała, Jako z miłej ojczyzny od ojca zjachała I jako się beł okręt z nią rozbił, a ona U Rocelle na bacie była wysadzona.
CXXXVI.
Tak dobrze Zerbinowę twarz wymalowała,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 147
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
czyniono.
LXXI.
Skoro się ono pierwsze skończyło igrzysko, Przystąpiwszy Pinabel Bradamanty blisko, Pyta, kto to beł, co się tak dobrze postawił, Że takiej hańby jego rycerza nabawił I tak go mężnie wybił i wysadził z siodła. Sprawiedliwość go boska właśnie tam przywiodła Właśnie na temże koniu, którego na górze U jaskiniej uwiódł beł Amonowej córze.
LXXII.
Właśnie się było dziewięć skończyło miesięcy, Spełna dziewięć miesięcy, jako z nią jadęcy, Jako dobrze pomnicie, zepchnął ją z wysoka Na dół, gdzie Merlinowa leżała zewłoka, Kiedy jej gałąź, co się powoli łamała Pod nią, która z nią spadła, śmierci uchowała; W
czyniono.
LXXI.
Skoro się ono pierwsze skończyło igrzysko, Przystąpiwszy Pinabel Bradamanty blizko, Pyta, kto to beł, co się tak dobrze postawił, Że takiej hańby jego rycerza nabawił I tak go mężnie wybił i wysadził z siodła. Sprawiedliwość go boska właśnie tam przywiodła Właśnie na temże koniu, którego na górze U jaskiniej uwiódł beł Amonowej córze.
LXXII.
Właśnie się było dziewięć skończyło miesięcy, Spełna dziewięć miesięcy, jako z nią jadęcy, Jako dobrze pomnicie, zepchnął ją z wysoka Na dół, gdzie Merlinowa leżała zewłoka, Kiedy jej gałąź, co się powoli łamała Pod nią, która z nią spadła, śmierci uchowała; W
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 187
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905