media nocte tenebrosa na książkach czytać; trwało to z godzinę; tandem disparuit, a gdzieindziej widziano, że te dwie vicissim kolumn acies rozpędziła trzecia a septemtrione. Secundo Martii od południa zacząwszy usque ad occasum, trzy na niebie słońca e diametro sui w brasławskim powiecie meis oculis vidi, caelo sereno tą figurą. Wszystkie jednako jasne; średnie praw
dziwe, dwa z obu stron nie reperkusyjne, ale tak jasne, jak średnie, od których per modum kolumn równiusieńko szły takie promieniste figury: nie od słońca średniego do bocznych, ale od bocznych na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus
media nocte tenebrosa na książkach czytać; trwało to z godzinę; tandem disparuit, a gdzieindziéj widziano, że te dwie vicissim kolumn acies rozpędziła trzecia a septemtrione. Secundo Martii od południa zacząwszy usque ad occasum, trzy na niebie słońca e diametro sui w brasławskim powiecie meis oculis vidi, caelo sereno tą figurą. Wszystkie jednako jasne; średnie praw
dziwe, dwa z obu stron nie reperkusyjne, ale tak jasne, jak średnie, od których per modum kolumn równiusieńko szły takie promieniste figury: nie od słońca średniego do bocznych, ale od bocznych na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 359
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
a gdzieindziej widziano, że te dwie vicissim kolumn acies rozpędziła trzecia a septemtrione. Secundo Martii od południa zacząwszy usque ad occasum, trzy na niebie słońca e diametro sui w brasławskim powiecie meis oculis vidi, caelo sereno tą figurą. Wszystkie jednako jasne; średnie praw
dziwe, dwa z obu stron nie reperkusyjne, ale tak jasne, jak średnie, od których per modum kolumn równiusieńko szły takie promieniste figury: nie od słońca średniego do bocznych, ale od bocznych na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus, utinam felicem albo saltem nec in bonum, nec in malum.
Ojciec św
a gdzieindziéj widziano, że te dwie vicissim kolumn acies rozpędziła trzecia a septemtrione. Secundo Martii od południa zacząwszy usque ad occasum, trzy na niebie słońca e diametro sui w brasławskim powiecie meis oculis vidi, caelo sereno tą figurą. Wszystkie jednako jasne; średnie praw
dziwe, dwa z obu stron nie reperkusyjne, ale tak jasne, jak średnie, od których per modum kolumn równiusieńko szły takie promieniste figury: nie od słońca średniego do bocznych, ale od bocznych na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus, utinam felicem albo saltem nec in bonum, nec in malum.
Ojciec św
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 359
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Boga widzą/ jako go widzą Aniołowie: iż zupełnie doskonałej radości już dostąpili: iż im P. Bóg doskonałe Bóstwa swego poznanie odkrył: iż doskonałą zapłatę za zasługi swe/ doskonałe za pracy i trudy korony na niebie od Boga wzięły. Te/ mówię/ i tym podobne o sprawiedliwych dusz zupełnie doskonałej szczęśliwości Świętych Cerkiewników jasne i wyraźne/ co dzień w Cerkwi naszej czytać się zwykłe wyroki w wątpliwość przywodzić/ Autorów ich z poważności świątobliwości ich wyzuwać byłoby. Dalsze tej Różnice uważeniu należące dowody/ przełożyłem na przedzie/ gdzie Zyzaniowe błędy i Herezje Cerkwie Wschodniej wyznaniu przeciwne być pokazowałem Skąd każdy znas pojąć może/ że przeciwnym nam
Bogá widzą/ iáko go widzą Anyołowie: iż zupełnie doskonáłey rádośći iuż dostąpili: iż im P. Bog doskonáłe Bostwá swego poznánie odkrył: iż doskonáłą zápłátę zá zasługi swe/ doskonáłe zá pracy y trudy korony ná niebie od Bogá wźięły. Te/ mowię/ y tym podobne o spráwiedliwych dusz zupełnie doskonałey szczęśliwośći Swiętych Cerkiewnikow iásne y wyráźne/ co dźień w Cerkwi nászey czytáć sie zwykłe wyroki w wątpliwość przywodźić/ Autorow ich z poważnośći świątobliwośći ich wyzuwáć byłoby. Dálsze tey Roznice vważeniu należące dowody/ przełożyłem ná przedźie/ gdźie Zyzániowe błędy y Hęrezye Cerkwie Wschodniey wyznániu przećiwne bydź pokázowałem Zkąd káżdy znas poiąć może/ że przećiwnym nam
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 156
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
spodziewał był z nieba? Ale wprzód, niż mi Wenus dojdzie końca, Paląca bardziej niż lipcowe słońca, Ty, drogi Janie, dodaj swojej rady, Wszak przyjaciela doświadcza potrzeba.
Źle o mnie. Cale przegrana potrzeba, Przemogły rozum Kupidowe zdrady, Słodycz wolności i dowcipu rady Związało pęto i potęga nieba, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud, że nie możem ślepemu dać rady,
spodziewał był z nieba? Ale wprzód, niż mi Wenus dojdzie końca, Paląca bardziej niż lipcowe słońca, Ty, drogi Janie, dodaj swojej rady, Wszak przyjaciela doświadcza potrzeba.
Źle o mnie. Cale przegrana potrzeba, Przemogły rozum Kupidowe zdrady, Słodycz wolności i dowcipu rady Związało pęto i potęga nieba, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud, że nie możem ślepemu dać rady,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 37
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przecię, moja droga Jago, Nie w tych cię strojach widzieć, ale nago. GWIAZDY
Patrz, moja dziewko, jako w nocy chłodne Niebo swe ognie rozświeca pogodne, Jako tak gęste gwiazdy i promienie Brudne Hekaty zwyciężają cienie. Przypatrz się liczbie, przypatrz ich ozdobie, A najdziesz więcej we mnie albo w sobie: Jasne są gwiazdy, ale z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy
przecię, moja droga Jago, Nie w tych cię strojach widzieć, ale nago. GWIAZDY
Patrz, moja dziewko, jako w nocy chłodne Niebo swe ognie rozświeca pogodne, Jako tak gęste gwiazdy i promienie Brudne Hekaty zwyciężają cienie. Przypatrz się liczbie, przypatrz ich ozdobie, A najdziesz więcej we mnie albo w sobie: Jasne są gwiazdy, ale z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 247
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
święta woda, myślę sobie, Gdzie się wszytko pogańskie plugastwo oskrobie. Nie dla inszej przyczyny kurew tu tak wiele Jako nigdzież, bo grzeszą w nadzieję kąpiele. 449. KwesTIO DO KSIĘŻY
Cóż odpowiecie, mój księże wikary? Mojżesz, on Mojżesz, pierwszy kapłan stary, Gdy raz i drugi konwersuje z Bogi, Jasne mu z czoła wyrastają rogi; Wy, konwersując z swym Stwórcą do woli, Pytam, czemuście dotychczas gomoli. Wiem ja odpowiedź na takie zarzuty: Bo sami z ludzi robicie kornuty. 450. NA UCZONE WIERSZE
Wolę prawdę powiedzieć, a ile gdy mi się Wstydzić za to nie trzeba, zacny wierszopisie. Chwalą
święta woda, myślę sobie, Gdzie się wszytko pogańskie plugastwo oskrobie. Nie dla inszej przyczyny kurew tu tak wiele Jako nigdzież, bo grzeszą w nadzieję kąpiele. 449. QUAESTIO DO KSIĘŻY
Cóż odpowiecie, mój księże wikary? Mojżesz, on Mojżesz, pierwszy kapłan stary, Gdy raz i drugi konwersuje z Bogi, Jasne mu z czoła wyrastają rogi; Wy, konwersując z swym Stwórcą do woli, Pytam, czemuście dotychczas gomoli. Wiem ja odpowiedź na takie zarzuty: Bo sami z ludzi robicie kornuty. 450. NA UCZONE WIERSZE
Wolę prawdę powiedzieć, a ile gdy mi się Wstydzić za to nie trzeba, zacny wierszopisie. Chwalą
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 381
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. TENŻE
Kto łysy, moja rada, nie bawić się żupą: Jakby też kto wyłaził z szybu na wierzch dupą. Widząc go jedna pani, nabrała się strachu; Dopieroż, gdy kaganek jaśniejszy przy blachu. 540. TENŻE
Bał się łysy kołtuna; moja rada, france Raczej się bój, bo jasne twojej głowy glance Zaraz by cię wydały przez plugawe wrzody. A kołtun gdzie? chybaby wywił się u brody. 541. TENŻE
Jeden szlachcic zawiski, będąc zgoła łysem, Spuszczał zboże do Gdańska i bawił się flisem. A gdy sroga powstała naśród Wisły trwoga,
Wszyscy się wpław gotują. „A ja
. TENŻE
Kto łysy, moja rada, nie bawić się żupą: Jakby też kto wyłaził z szybu na wierzch dupą. Widząc go jedna pani, nabrała się strachu; Dopieroż, gdy kaganek jaśniejszy przy blachu. 540. TENŻE
Bał się łysy kołtuna; moja rada, france Raczej się bój, bo jasne twojej głowy glance Zaraz by cię wydały przez plugawe wrzody. A kołtun gdzie? chybaby wywił się u brody. 541. TENŻE
Jeden szlachcic zawiski, będąc zgoła łysem, Spuszczał zboże do Gdańska i bawił się flisem. A gdy sroga powstała naśród Wisły trwoga,
Wszyscy się wpław gotują. „A ja
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 421
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
potrawy wedle twego smaku/ figi dojzrzałe wino w gronach nie bez braku.
Dobrego wina własności. Kto chce wina dobrego zażyć i smakować/ Ma go językiem/ węchem/ i okiem probować. A niemniej z glancu. potym pięć w pamięci rzeczy/ Ma mieć by mocne było/ przytym i napieczy. Aby jasne klarowne/ wonnej chłodzące/ Iskry do tęgo gęste/ gdy leją rodzące. O słodkim winie białem i czerwonym. Wina słodkie a białe/ ciała przymnażają/ Zwłaszcza gdy kto w nich miarkę pijąc je przebierze/ A jeśli Muzyk/ głosu niezatrzyma w mierze.
O lekarstwach przeciwko truciznie W Czosnku/ w gruszkach/ i
potráwy wedle twego smáku/ figi doyzrzáłe wino w gronách nie bez bráku.
Dobrego winá własnośći. Kto chce winá dobrego záżyć y smákowáć/ Ma go ięzykiem/ węchem/ y okiem probowáć. A niemniey z gláncu. potym pięć w pámięći rzeczy/ Ma mieć by mocne było/ przytym y nápieczy. Aby iásne klarowne/ wonney chłodzące/ Iskry do tęgo gęste/ gdy leią rodzące. O słodkim winie białem y czerwonym. Wina słodkie a białe/ ćiáła przymnażaią/ Zwłásczá gdy kto w nich miárkę piiąc ie przebierze/ A ieśli Muzyk/ głosu niezátrzyma w mierze.
O lekárstwách przećiwko trućiznie W Czosnku/ w gruszkách/ y
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
. Filis jest nadobna, Klorys pewnie nie mniej, Ta pięknie pogląda, a ta foremniej, Ta małe ma rączki, a ta mniejsze nogi, Ta za ludzie chwyta, a ta za bogi. W tej przedziwna piękność, a w tej dziwne cnoty, Tej usta jak koral, tej warkocz złoty. U tej jasne oczki, a u tej zaś ciemne, Tamtej są miłosne, a tej przyjemne. Filis jest pieszczona, a Klorys okrutna, Ta miła, wesoła, a ta choć smutna. Filis piękniej stąpa, Klorys lepiej skacze, Tamta wdzięczna w śmiechu, ta choć i płacze. Filis oczy wabi, Klorys sercem rządzi,
. Filis jest nadobna, Klorys pewnie nie mniej, Ta pięknie pogląda, a ta foremniej, Ta małe ma rączki, a ta mniejsze nogi, Ta za ludzie chwyta, a ta za bogi. W tej przedziwna piękność, a w tej dziwne cnoty, Tej usta jak koral, tej warkocz złoty. U tej jasne oczki, a u tej zaś ciemne, Tamtej są miłosne, a tej przyjemne. Filis jest pieszczona, a Klorys okrutna, Ta miła, wesoła, a ta choć smutna. Filis piękniej stąpa, Klorys lepiej skacze, Tamta wdzięczna w śmiechu, ta choć i płacze. Filis oczy wabi, Klorys sercem rządzi,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 601
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
przeglądały. W jakim więc opale Rubin bywa przy gładkiej kości i krzysztale, Ludzkość zaś, i przyjemnym ładem ułożone Królewskie obyczaje, jako zalecone? On swą więcej grzecznością niż Alcydowemi Ciągnął serca ku sobie łańcuchy złotemi Tak początki i mlodość pierwszą zaprawiwszy, A twarz wszystkich i oczy na się obróciwszy, Już ojczysty majestat i pałace jasne, Wysokiemu duchowi były jego ciasne.
Wtem wielkich opłakawszy rodziców popioły. A po przeszłem zaćmieniu nastał dzień wesoły, I zgodą wszech sprzysięgła na ojczystym tronie Starszy usiadł, w królewskim płaszczu i koronie. On czapkę i ozdoby zniósłszy przedeń swoje, Jako Febe i złote gwiazd niebieskich roje Przypadają przed słońcem i końmi żartkiemi,
przeglądały. W jakim więc opale Rubin bywa przy gładkiej kości i krzysztale, Ludzkość zaś, i przyjemnym ładem ułożone Królewskie obyczaje, jako zalecone? On swą więcej grzecznością niż Alcydowemi Ciągnął serca ku sobie łańcuchy złotemi Tak początki i mlodość pierwszą zaprawiwszy, A twarz wszystkich i oczy na się obróciwszy, Już ojczysty majestat i pałace jasne, Wysokiemu duchowi były jego ciasne.
Wtem wielkich opłakawszy rodziców popioły. A po przeszłem zaćmieniu nastał dzień wesoły, I zgodą wszech sprzysięgła na ojczystym tronie Starszy usiadł, w królewskim płaszczu i koronie. On czapkę i ozdoby zniósłszy przedeń swoje, Jako Febe i złote gwiazd niebieskich roje Przypadają przed słońcem i końmi żartkiemi,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 41
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861