że go Zabito, poganina. A stempel od czego?” 197 (F). SŁOŃCA I ZŁOTA SYMPATIA
Jako jasnopromienne słońce na swej sferze Wszytkim planetom, wszytkim gwiazdom przodek bierze, Właśnie tak kruszec złoty na ziemskiej nizinie Srebru, mosiądzu, miedzi, ołowu i cynie;
Prócz że się często słońce ćmi w jasności swojej, Złoto nigdy: i owszem, swoję cenę dwoi. Nie wiem ci, jako w którym kraju, lecz u nas tu Pierwej było po sześci, teraz po dwunastu. Mała jedna w tych bogów różnica jest domu, Że słońce wszytkim świeci, złoto rzadko komu; Ale i to, niech wszytkim ludziom świeci
że go Zabito, poganina. A stempel od czego?” 197 (F). SŁOŃCA I ZŁOTA SYMPATIA
Jako jasnopromienne słońce na swej sferze Wszytkim planetom, wszytkim gwiazdom przodek bierze, Właśnie tak kruszec złoty na ziemskiej nizinie Srebru, mosiądzu, miedzi, ołowu i cynie;
Prócz że się często słońce ćmi w jasności swojej, Złoto nigdy: i owszem, swoję cenę dwoi. Nie wiem ci, jako w którym kraju, lecz u nas tu Pierwej było po sześci, teraz po dwunastu. Mała jedna w tych bogów różnica jest domu, Że słońce wszytkim świeci, złoto rzadko komu; Ale i to, niech wszytkim ludziom świeci
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 93
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mnie poczciwie fortuny, na które Tatarskie zaciągaliście szable, i ognie. Bo to Wasza, moi Panowie Tytułaci, Ministrowie, i Statistowie Politika, nie mieć nikogo, w krewnych, przyjaciół, powagę, dostatki mocnego, poznosić cokolwiekby przeszkadzało umysłom Waszym, wszytko to, coby cień czynić ważyło się w waszej Jasności, i Wielmożności, i ledwie nie już wszechmocności, walić i gubić, żeby tylko Dwu-Mężów władza, odciąwszy inne Urzędy, które uwas już tylko Vocabula, Koronę i Księstwo Litewskie pod swój rząd i jednowładztwo podbiła. Aleć i tego, jeżeli się zdać będzie Rzeczyposp: gotowem zawsze poniechać, Protestując się przed Bogiem
mnie poczćiwie fortuny, ná ktore Tátárskie záćiągáliśćie száble, y ognie. Bo to Wászá, moi Pánowie Tytułaći, Ministrowie, y Statistowie Politiká, nie mieć nikogo, w krewnych, przyiaćioł, powagę, dostátki mocnego, poznośić cokolwiekby przeszkadzáło vmysłom Wászym, wszytko to, coby ćień czynić ważyło się w wászey Iásnośći, y Wielmożnośći, y ledwie nie iuż wszechmocnośći, wálić y gubić, żeby tylko Dwu-Mężow władza, odćiąwszy inne Vrzędy, ktore vwas iuż tylko Vocabula, Koronę y Kśięstwo Litewskie pod swoy rząd y iednowładztwo podbiłá. Aleć y tego, ieżeli się zdać będźie Rzeczyposp: gotowem záwsze poniecháć, Protestuiąc się przed Bogiem
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 126
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
wynidą dusze, a prędko do ciał swoich przydą. Tak wstaną ludzie, by zapłatę wzięli, jako czynili. A oni, którzy byli nie pomarli, prędko porwani zostaną, umarli znowu do żywych będą przywróceni i przyłączeni. Jako rozkwitłe, gdy będą wskrzeszone, zostaną ciała świętych uwielbione, gdy na powietrzu jak słońca w jasności staną w śliczności. Wtenczas znać będzie, iż Boży synowie, górnego nieba wieczni dziedzicowie; chwała ich nigdy nie jest pomyślona, odtąd zjawiona. A zaś na ziemi stać będą kozłowie, brzydcy i czarni jako murzynowie; cielska ich jako larwy najsprosniejsze i najstraszniejsze; 1Cor. 15,(52) Apoc. 20,
wynidą dusze, a prędko do ciał swoich przydą. Tak wstaną ludzie, by zapłatę wzięli, jako czynili. A oni, którzy byli nie pomarli, prędko porwani zostaną, umarli znowu do żywych będą przywróceni i przyłączeni. Jako rozkwitłe, gdy będą wskrzeszone, zostaną ciała świętych uwielbione, gdy na powietrzu jak słońca w jasności staną w śliczności. Wtenczas znać będzie, iż Boży synowie, górnego nieba wieczni dziedzicowie; chwała ich nigdy nie jest pomyślona, odtąd zjawiona. A zaś na ziemi stać będą kozłowie, brzydcy i czarni jako murzynowie; cielska ich jako larwy najsprosniejsze i najstraszniejsze; 1Cor. 15,(52) Apoc. 20,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 51
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wyrazi słowem ani piórem, jako drogimi jaśnieje perłami i kanakami. Trudno wymówić, jakiej jest piękności, urody ślicznej, także przyjemności królewna nieba, córka Najwyższego Boga wiecznego. Ale i ciało jako odmienione, ono tak liche, podłe i wzgardzone – jak najśliczniejszy kwiat się rozkwitnyło, jakby nim było. Podobne słońcu naszemu w jasności, ledwo nie samym Aniołom w piękności, uroda jego niewypowiedziana, nieopisana. Uciskom żadnym niepodlegające, męki, boleści cierpieć niemogące, nie dotkną się go choć męki samego piekła srogiego. Już onej gnuśnej niemasz w nim ciężkości, lecz jakby Anioł chybkie jest w prędkości: Mat. 22, Cantic. 4 Ibid Philip
wyrazi słowem ani piorem, jako drogimi jaśnieje perłami i kanakami. Trudno wymówić, jakiej jest piękności, urody ślicznej, także przyjemności królewna nieba, córka Najwyższego Boga wiecznego. Ale i ciało jako odmienione, ono tak liche, podłe i wzgardzone – jak najśliczniejszy kwiat się rozkwitnyło, jakby nim było. Podobne słońcu naszemu w jasności, ledwo nie samym Aniołom w piękności, uroda jego niewypowiedziana, nieopisana. Uciskom żadnym niepodlegające, męki, boleści cierpieć niemogące, nie dotkną się go choć męki samego piekła srogiego. Już onej gnuśnej niemasz w nim ciężkości, lecz jakby Anioł chybkie jest w prędkości: Matth. 22, Cantic. 4 Ibid Philip
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 114
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. O rany drogie, jako jaśniejecie, złote promienie z siebie wydajecie!
Nikt Twej nie pojmie, Baranku, jasności, Boskiej słodkości”. W urodzie swojej Matka Jezusowa pokazuje się jakoby królowa, przechodząc wszytkich ozdobą, ślicznością, także jasnością. Więc wszyscy święci, gdy w swojej piękności będą widziani, w chwale i jasności, gdy wszyscy będą takimi światłami jakby słońcami na wzór jakoby Chrystusa samego; nie starzy, ale wieku kwitnącego, najmniejszy będzie w leciech doskonały, jak okazały. Jako się oczy ludzkie ucieszycie, jako się wdzięcznych rzeczy napatrzycie – wszytko jest w niebie, co wam przyjemnego i uciesznego. Dzień tam jest zawsze, a nocy
. O rany drogie, jako jaśniejecie, złote promienie z siebie wydajecie!
Nikt Twej nie pojmie, Baranku, jasności, Boskiej słodkości”. W urodzie swojej Matka Jezusowa pokazuje się jakoby królowa, przechodząc wszytkich ozdobą, ślicznością, także jasnością. Więc wszyscy święci, gdy w swojej piękności będą widziani, w chwale i jasności, gdy wszyscy będą takimi światłami jakby słońcami na wzór jakoby Chrystusa samego; nie starzy, ale wieku kwitnącego, najmniejszy będzie w leciech doskonały, jak okazały. Jako się oczy ludzkie ucieszycie, jako się wdzięcznych rzeczy napatrzycie – wszytko jest w niebie, co wam przyjemnego i uciesznego. Dzień tam jest zawsze, a nocy
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 117
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
/ etc. Godzieneś takiego imienia Osmanie/ jako przed tobą król Babiloński; boś stanął był na Cesarstwie Konstantynopolitańskim: na którym ktokolwiek po Wielkim Konstantynie/ po Teodozjusie/ po Marcjanie stanął; czy nie prześwietny ten? czy promieni nie rozpuścił po wszytkim świecie? Przed Cesarzy Rzymskimi noszono więc zapalone pochodnie/ aby o jasności ich wiedziano. Nie potrzeba przed Konstantynopolitańskimi nosić żadnej świece; jasnymi są jako skoro tam usiądą/ własne jutrzenki; cień od nich bije na wiele państw/ których czynią jasnością swoją. Taka jutrzenka/ taki Lucyfer upadł tymi czasy: ledwie się był podniósł od Oceanu/ ledwie się ukazał/ jeszcze był ani do połowice dni
/ etc. Godźieneś tákiego imieniá Osmanie/ iáko przed tobą krol Bábiloński; boś stánął był ná Cesárstwie Konstántynopolitáńskim: ná ktorym ktokolwiek po Wielkim Konstántynie/ po Theodozyuśie/ po Márcyanie stánął; czy nie prześwietny ten? czy promieni nie rospuśćił po wszytkim świećie? Przed Cesárzy Rzymskimi noszono więc zápalone pochodnie/ áby o iásnośći ich wiedźiano. Nie potrzebá przed Konstántynopolitáńskimi nośić żadney świece; iásnymi są iáko skoro tám vśiędą/ własne iutrzenki; ćień od nich biie ná wiele państw/ których czynią iásnośćią swoią. Táka iutrzenká/ táki Lucyfer vpadł tymi czásy: ledwie się był podniosł od Oceanu/ ledwie się vkazał/ ieszcze był áni do połowice dni
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 40
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
kosztu, niż się częstokroć na lada cacko waży, żałowano na zabieżenie początkom następujących niebezpieczeństw, żałowano i żałują krople wody na zagaszenie iskier, z których potym ognia rozżarzonego trudno i cebrami gasić, a przecię że nie tylko nie pomagają upominać się i popierać powinności, ale i ździerają ją z pana i dymy jakieś w takiej jasności prawa przed oczy ludziom puszczają, tak, że gdy się przypominają insze prawa i urazy wolności, że się singillatim wszystkich teraz nie przypomni, ali wnet stróże i opiekunowie naszy część elevant, część w wątpliwość przywodzą, od drugich wolnym pana czynią; zaczym i domi przyślichmy z prawy i wolnościami naszemi in ludibrium, lecz
kosztu, niż się częstokroć na lada cacko waży, żałowano na zabieżenie początkom następujących niebezpieczeństw, żałowano i żałują krople wody na zagaszenie iskier, z których potym ognia rozżarzonego trudno i cebrami gasić, a przecię że nie tylko nie pomagają upominać się i popierać powinności, ale i ździerają ją z pana i dymy jakieś w takiej jasności prawa przed oczy ludziom puszczają, tak, że gdy się przypominają insze prawa i urazy wolności, że się singillatim wszystkich teraz nie przypomni, ali wnet stróże i opiekunowie naszy część elevant, część w wątpliwość przywodzą, od drugich wolnym pana czynią; zaczym i domi przyślichmy z prawy i wolnościami naszemi in ludibrium, lecz
Skrót tekstu: SkryptSłuszCz_II
Strona: 259
Tytuł:
Skrypt o słuszności zjazdu stężyckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
w skale Miasta Tybur Starożytnego, teraz Tivoli nazwanego, rezydująca, od Augusta Cesarza wzywana, chcącego się od Niej dowiedzieć, kto Panem Świata być i zwaćby się mógł legitimè; Odpowiedziała Sybilla; (disponente DEO verô:)aby w Niebo podniósł oczy, gdzie in circulo Solis ujzrzał Niewiastę z Dzieciątkiem siedzącą w wielkiej jasności, perswadując mu, aby to Dzięcię za prawdziwego, i jednego uznał Pana. Więc od tegoczasu od używania tytułu Domini, abstinuit. Tej Proroctwo takowe extat apud Arium Montanum.
Excipiet Natum Christum clarissima Bethlêem etc. In praesepe cubans, quem fascia, circuit, estque,Dicta Logi, Bethleem Divina Patria Nutu.
W
w skale Miasta Tybur Starożytnego, teraz Tivoli nazwanego, rezyduiąca, od Augusta Cesarza wzywana, chcącego się od Niey dowiedzieć, kto Panem Swiata być y zwaćby się mogł legitimè; Odpowiedziała Sybilla; (disponente DEO verô:)aby w Niebo podniosł oczy, gdzie in circulo Solis uyzrzał Niewiastę z Dzieciątkiem śiedzącą w wielkiey iasności, perswaduiąc mu, aby to Dzięcię za prawdziwego, y iednego uznał Pana. Więc od tegoczasu od używania tytułu Domini, abstinuit. Tey Proroctwo tákowe extat apud Arium Montanum.
Excipiet Natum Christum clarissima Bethlêem etc. In praesepe cubans, quem fascia, circuit, estque,Dicta Logi, Bethleem Divina Patria Nutu.
W
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 55
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
5. głód znosić mogą. PTASTWO Amerykańskie znajduje się osobliwe w Perwańskim Królestwie, jest Ptaszek Tominejos maleńki, jak pszczóła, è contra Condores ptacy tak są znacznej wielkości, że nie tylko owce, ale i ciele porwać i późrzeć mogą. Na Insule Z. Dominika znajdują się ptaki Cucujes nocno świetne, iż przy ich jasności, może kto jechać, albo iść, jak przy latarni. Gvaca Majas, są ptacy, od papugi większe w Nowej Hiszpanii cudną kolorów ozdobione różnością, a natura. Obywatele tameczni jakby najwyśmie nitsi Malarze, tych piórek różnych dobieraniem i akomodowaniem; cudne i piękne wyrabiają obrazy, jak żywe osoby. Takich obrazów trzy,
5. głód znosić mogą. PTASTWO Amerykańskie znayduie się osobliwe w Perwańskim Krolestwie, iest Ptaszek Tomineios maleńki, iak pszczóła, è contra Condores ptacy tak są znaczney wielkości, że nie tylko owce, ale y ciele porwać y poźrzeć mogą. Na Insule S. Dominika znayduią się ptaki Cucuyes nocno świetne, iż przy ich iasności, może kto iechać, albo iść, iak przy latarni. Gvaca Mayas, są ptacy, od papugi większe w Nowey Hiszpanii cudną kolorow ozdobione rożnością, à natura. Obywatele tameczni iakby naywyśmie nitsi Malarze, tych piórek różnych dobieraniem y akkommodowaniem; cudne y piękne wyrabiaią obrazy, iak żywe osoby. Takich obrazow trzy,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 620
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
PP. Radzimińskich.
W tym dworze nieraz siadałem Z paniętami, chleb jadałem. I teraz to nie ustało, Choć się inszemu dostało. Mieszkanie w nim dosyć pańskie, Przestrone gmachy ziemiańskie. Kościół Ojców Dominikanów.
Tu swój kościół postawili Memoryją zostawili, Wielki, zacny w szerokości, Wesoły, Pański, w jasności. Jest wzdłuż coś na dwieście kroków, Zmieści się w nim dość otroków. W tym jest bractwo, dwie kaplice, Naświętszej Panny tablice . Ołtarz wielki, niepodobna Wypisać, jak rzecz ozdobna. Formy, nie pomyślaj o tym, Powiem ja każdemu potym, Jakie na wierzchu figury, Patrzaj sobie zdołu, z
PP. Radzimińskich.
W tym dworze nieraz siadałem Z paniętami, chleb jadałem. I teraz to nie ustało, Choć się inszemu dostało. Mieszkanie w nim dosyć pańskie, Przestrone gmachy ziemiańskie. Kościół Ojców Dominikanów.
Tu swój kościół postawili Memoryją zostawili, Wielki, zacny w szerokości, Wesoły, Pański, w jasności. Jest wzdłuż coś na dwieście kroków, Zmieści się w nim dość otroków. W tym jest bractwo, dwie kaplice, Naświętszej Panny tablice . Ołtarz wielki, niepodobna Wypisać, jak rzecz ozdobna. Formy, nie pomyślaj o tym, Powiem ja każdemu potym, Jakie na wierzchu figury, Patrzaj sobie zdołu, z
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 108
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909