pożywieniu, Zjesz mysz, zjesz kotkę, zjesz z głodu ciężkiego I psa zdechłego.
Często i w polu bywa, że suchara Pogryższy tylko, drugi już jak mara Nie człowiek, ale straszydło człowiecze Ledwo się wlecze.
Rzucą się w wojsko choroby straszliwe, Aż i powietrze czasem zaraźliwe A to najbarziej w owe nieprzyjemne Pluty jesienne,
Że choć nie widzą i nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć próżnują Wszcząt zrujnują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrów, a przyjdzieć jechać na podsłuchy
pożywieniu, Zjesz mysz, zjesz kotkę, zjesz z głodu ciężkiego I psa zdechłego.
Często i w polu bywa, że suchara Pogryższy tylko, drugi już jak mara Nie człowiek, ale straszydło człowiecze Ledwo się wlecze.
Rzucą się w wojsko choroby straszliwe, Aż i powietrze czasem zaraźliwe A to najbarziej w owe nieprzyjemne Pluty jesienne,
Że choć nie widzą i nieprzyjaciela, W kompucie się ich nie doliczy wiela, Że się i całe wojska choć prożnują Wszcząt zruinują.
Zal srogi patrzać, gdy ich nie tak wiele Miecz srogi na swym bojowisku ściele, Jak pościnanych za oboz wyniosą Okrutną kosą.
Gdyś zdrow, a przyjdzieć jechać na podsłuchy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 342
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
de Gordon)
Niech ci się wiedzie, niech się wszytko szczęści, Niech się pod twoim sierpem kłos zagęści, Niech chwast i ciernie niw twoich nie dusi; Co-ć Bóg obiecał, to twoje być musi. WINIARKA pierwsza
(Urszula Wybranowska)
Gdy ta winiarka dla smacznego soku Grona z winnice przynosi do tłoku Pod jesienne czasy, Tak wierzyć trzeba, że za swoje zdrowie Nie będą w niebie pełnili bogowie, Tylko tym winem, co płynie z jej prasy. WINIARKA wtóra
(Helena Wodyńska)
Panno, do której słusznie to widzimy, Że możesz rozgrzać cały świat wśród zimy (Bo choć nie jesień, przecię zbierasz grona), Żyj
de Gordon)
Niech ci się wiedzie, niech się wszytko szczęści, Niech się pod twoim sierpem kłos zagęści, Niech chwast i ciernie niw twoich nie dusi; Co-ć Bóg obiecał, to twoje być musi. WINIARKA pierwsza
(Urszula Wybranowska)
Gdy ta winiarka dla smacznego soku Grona z winnice przynosi do tłoku Pod jesienne czasy, Tak wierzyć trzeba, że za swoje zdrowie Nie będą w niebie pełnili bogowie, Tylko tym winem, co płynie z jej prasy. WINIARKA wtóra
(Helena Wodyńska)
Panno, do której słusznie to widzimy, Że możesz rozgrzać cały świat wśród zimy (Bo choć nie jesień, przecię zbierasz grona), Żyj
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 233
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Jakoż ten tak wielki palet nie był egzekwowany.
Tymczasem wysłany był we dwa tysięcy koni podjazd pod komendą Tyszkiewicza, pisarza lit., przeciwko księciu Wiśniowieckiemu i Moskwie, który podjazd stanął w Borku pod Wysokiem, dokąd dla złej pod Wołkowiczami przez rzekę przeprawy książę Wiśniowiecki i Moskwa szła na Rasnę. Gdzie gdy niemniej przez jesienne deszcze zła była droga, książę Wiśniowiecki z księżną żoną swoją i generałami moskiewskimi, porzuciwszy na złej drodze wojsko, w małej liczbie pierwej do Wysokiego przyjechał. Można było wtenczas zabrać wszystkie pierwsze osoby, ale do tego nie przyszło, a wtem dowiedziawszy się w Wysokiem o podjeździe stanisławowskim, ochotnik z Tatarów i Polaków przeciwko Tyszkiewiczowi
. Jakoż ten tak wielki palet nie był egzekwowany.
Tymczasem wysłany był we dwa tysięcy koni podjazd pod komendą Tyszkiewicza, pisarza lit., przeciwko księciu Wiśniowieckiemu i Moskwie, który podjazd stanął w Borku pod Wysokiem, dokąd dla złej pod Wołkowiczami przez rzekę przeprawy książę Wiśniowiecki i Moskwa szła na Rasnę. Gdzie gdy niemniej przez jesienne deszcze zła była droga, książę Wiśniowiecki z księżną żoną swoją i generałami moskiewskimi, porzuciwszy na złej drodze wojsko, w małej liczbie pierwej do Wysokiego przyjechał. Można było wtenczas zabrać wszystkie pierwsze osoby, ale do tego nie przyszło, a wtem dowiedziawszy się w Wysokiem o podjeździe stanisławowskim, ochotnik z Tatarów i Polaków przeciwko Tyszkiewiczowi
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 94
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
praniu chust, goleniu, myciu rąk, też skutki czyniąca, które mydło formalne, jako dociekli WW. OO. Kapucyni tameczni Roku 1752. Stolicą Podola jest KAMIENIEC odemnie opisany w Części II. Aten. Niedawnemi czasy lepiej jest ufortyfikowany. Gdy go Turcy oddawali Polakom, jabłoń zakwitneła na Cmentarzu w zimne już czasy jesienne. U OO. Franciszkanów jest Obraz bardzo cudowny Z. Antoniego Padewskiego Mieczem cięty od Turczyna; stoi nad Smotryczem rzeką ta Forteca, arte et natura umocniona. Od niej niedaleko Forteca SSS. Trójcy, albo Okopy. Tu Paniowce miejsce umocnione Zamkiem nagorze, gdzie Akademia była Heretycka, mająca Kacerską Drukarnię i Ministrów, na
praniu chust, goleniu, myciu rąk, też skutki czyniąca, ktore mydło formalne, iako dociekli WW. OO. Kapucyni tameczni Roku 1752. Stolicą Podola iest KAMIENIEC odemnie opisany w Częsci II. Aten. Niedawnemi czasy lepiey iest ufortyfikowány. Gdy go Turcy oddawali Polakom, iabłoń zakwitneła na Cmentarzu w zimne iuż czasy iesienne. U OO. Franciszkanow iest Obráz bardzo cudowny S. Antoniego Padewskiego Mieczem cięty od Turczyna; stoi nad Smotryczem rzeką ta Forteca, arte et natura umocnioná. Od niey niedaleko Forteca SSS. Troycy, albo Okopy. Tu Paniowce mieysce umocnione Zamkiem nagorze, gdzie Akademia była Heretycka, maiąca Kacerską Drukarnię y Ministrow, na
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 348
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
tym komisie pieczą Przyjął mile Pan Poseł te słowne krowety, I gościa, obok z sobą prosił do karety. Kapidy Basza zajeżdza drogę I. P. Posłowi politycznie tai rewolucyj interesów Polskich w Stambule. Część Druga
Więc się Turczyn o zdrowie pyta, o powodzie Drogi, i o Tureckich kunaków wygodzie. Zali się na jesienne powietrze odmiany, Dróg niewczas, z większej części kraj że zrujnowany, Zwłaszcza koło Dunaju, w Bułgarzech, w Dobrudzi, Przy grubsze obyczaje tamtych ganiąc ludzi. Przydał: że się im i to z żalem słyszeć dało, Ze w tej drodze Poselskie zdrowie szwankowało. Aże to Cesarzowi wieść wszystko doniosła, Nie chce dalszą
tym komiśie pieczą Przyiął mile Pan Poseł te słowne krowety, I gościa, obok z sobą prosił do kárety. Kápidy Basza zaieżdza drogę I. P. Posłowi politycznie tai rewolucyi interessow Polskich w Stambule. Częśc Druga
Więc się Turczyn o zdrowie pyta, o powodzie Drogi, y o Tureckich kunákow wygodzie. Zali się ná iesienne powietrze odmiány, Drog niewczás, z większey części kray że zruinowány, Zwłaszcza koło Dunáiu, w Bulgárzech, w Dobrudzi, Przy grubsze obyczáie támtych gániąc ludzi. Przydał: że się im y to z żalem słyszeć dáło, Ze w tey drodze Poselskie zdrowie szwánkowáło. Aże to Cesárzowi wieść wszystko doniosła, Nie chce dálszą
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 79
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
przyszły za nami w ten czas kiedy i Litewskie Wojsko. Sapieja tedy osobno jak o milę stanął obozem Napadły wielkie słoty śniegi poczęły Litwie konie szwankować i poszli na kwatery po wsiach my zaś staliśmy w obozie pukośmy mieli co Jeść. I konie nasze których lubos my już byli uronili po trosze przez bitwy przeszłe i słoty jesienne i to pływanie na rzekach pod czas zimnej wody, ale zaś napełniło się tego przez tę okazją że ich było dosyć i bardzo dobrych owych Astrachańskich kałmuków, Bachmatów i różnych Ruskich koni.
Mogliby Panowie Żołnierze teraźniejszego Wieku brać Ideam z naszego Wojowania, którzy to często konie tracą. Ja powiedam ze oni nigdy w większych
przyszły za nami w ten czas kiedy y Litewskie Woysko. Sapieia tedy osobno iak o milę stanął obozęm Napadły wielkie słoty sniegi poczęły Litwie konie szwankować y poszli na kwatery po wsiach my zaś stalismy w obozie pukosmy mieli co Ieść. I konie nasze ktorych lubos my iuz byli uronili po trosze przez bitwy przeszłe y słoty iesięnne y to pływanie na rzekach pod czas zimney wody, ale zas napełniło się tego przez tę okazyią że ich było dosyc y bardzo dobrych owych Astrachanskich kałmukow, Bachmatow y roznych Ruskich koni.
Mogliby Panowie Zołnierze teraznieyszego Wieku brac Ideam z naszego Woiowania, ktorzy to często konie tracą. Ia powiedam ze oni nigdy w większych
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 113v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
srzodku koła mówiąc atóz macie pierwszego Malkontenta, tak i drugim będzie
Jakos tak stał się zal na sercu i okropność patrząc na owego rozsiekanca ci zaś co się poczuwali być Malkontentami wpuł obumarli od strachu. kiedy Lezał jako bydlę jakie zarznięte wswojej krwi.
Takci posiedziawszy spuł godziny Limitował sesyją Marszałek rozeszlismy się.
Napadły potym Jesienne słoty, Śniegi, mrozy tak że drugi swego konia niepoznał rano wstawszy, kiedy go śnieg przywiał
Juzesmy tedy miewali sesyje w Namiotach dla owej Niepogody. Szlachta się poczęli roziezdzac do Domów. Deputaci tylko z Marszałkiem musieliśmy kawęczyc do końca Przed dokończeniem koła omało niezabito Zamojskiego hetmana takim sposobem jako i Broniowskiego.
srzodku koła mowiąc atoz macie pierwszego Malkontenta, tak y drugim będzie
Iakos tak ztał się zal na sercu y okropność patrząc na owego rozsiekanca ci zas co się poczuwali bydz Malkontentami wpuł obumarli od strachu. kiedy Lezał iako bydlę iakie zarznięte wswoiey krwi.
Takci posiedziawszy zpuł godziny Limitował sessyią Marszałek rozeszlismy się.
Napadły potym Iesienne słoty, Sniegi, mrozy tak że drugi swego konia niepoznał rano wstawszy, kiedy go snieg przywiał
Iuzesmy tedy miewali sessyie w Namiotach dla owey Niepogody. Szlachta się poczęli roziezdzac do Domow. Deputaci tylko z Marszałkiem musielismy kawęczyc do konca Przed dokonczeniem koła omało niezabito Zamoyskiego hetmana takim sposobem iako y Broniowskiego.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 244v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
mogę rady, Odstąpiły mię powinny gromady, Niemasz, co mię wprzód otaczali rojem Przyjaciół, ani sług w nieszczęściu mojem, Bracia i Krewni odbiegli mię moi, Jak strumień, który w miejscu nie postoi. A kto nad bliźnim swym się nie lituje, Ten od bojaźni Pańskiej odstępuje, I kto się wzdryga na jesienne srzony, Ten śniegiem bywa z góry okurzony. Zginą niezboźni skoro się zmieszają, Gdy im dogrzeje; jak śnieg w miejscu stają, Kroków ich ścieżki powikłane będą, A z długich robot swych nic nie uprzędą. Uważcie drogi, którędy wiatr chodzi, Albo którędy sieć po wodach brodzi, I poczekajcie trochę: a uznacie
mogę rády, Odstąpiły mię powinny gromady, Niemász, co mię wprzod otaczali roiem Przyiaćioł, áni sług w nieszczęśćiu moiem, Bráćia i Krewni odbiegli mię moi, Iák strumień, ktory w mieyscu nie postoi. A kto nád bliźnim swym się nie lituie, Ten od boiáźni Páńskiey odstępuie, I kto się wzdryga ná ieśienne srzony, Ten śniegiem bywa z gory okurzony. Zginą niezboźni skoro się zmieszáią, Gdy im dogrzeie; iák śnieg w mieyscu ztáią, Krokow ich śćieszki powikłane będą, A z długich robot swych nic nie uprzędą. Vważćie drogi, ktorędy wiatr chodźi, Albo ktorędy śieć po wodách brodźi, I poczekayćie trochę: á uznácie
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 27
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
wszystko P. Bogu oddał i, żadnego się na tym świecie nie spodziewając plezyru, o jedną już łaskę bożą i sławę po sobie dobrą starać się będę. Luboby mię i żadne nieszczęście potkać nie miało, tedy naturalement do jesieni mnie wytrwać niepodobna, chyba żeby inną na się wziąć naturę. Chłopca ruszać aż w jesienne deszcze ani radzę, ani odradzam. Niech się dzieje wola boża i Wć racz nim dysponować, jako się będzie zdało, lubo go wziąć, lubo zostawić. Gdyby się jednak tam zostać miał, tym by jeszcze ciężej i przykrzej z tamtych oddalać się Wci krajów. Imię albo raczej przezwisko takie mu dać, jakie
wszystko P. Bogu oddał i, żadnego się na tym świecie nie spodziewając plezyru, o jedną już łaskę bożą i sławę po sobie dobrą starać się będę. Luboby mię i żadne nieszczęście potkać nie miało, tedy naturalement do jesieni mnie wytrwać niepodobna, chyba żeby inną na się wziąć naturę. Chłopca ruszać aż w jesienne deszcze ani radzę, ani odradzam. Niech się dzieje wola boża i Wć racz nim dysponować, jako się będzie zdało, lubo go wziąć, lubo zostawić. Gdyby się jednak tam zostać miał, tym by jeszcze ciężej i przykrzej z tamtych oddalać się Wci krajów. Imię albo raczej przezwisko takie mu dać, jakie
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 273
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
starosty ćchowskiego, komisarza województwa krakowskiego, pułkownika IKMci, z jejmością panną Katarzyną Wielogłowską na sądeckim zamku chwytanym kołem odprawiony taniec ... Roku Pańskiego 1675, dnia 22 oktobra polskim rymem odśpiewany z muzy
Jeszcze był list nie opadł z lasów do ostatka, Słońce właśnie wpadało od Wagi w Niedźwiadka, Siała Ceres na zimę pod jesienne czasy, winne jagody zbierał Lijeus do prasy, Przełożywszy swą Bachus ferezyją brożcem, Czekał na kufie wina zimy z Koziorożcem.
Tam, kędy bodą nieba ostrym Tatry grzbietem (Kędy się kryć przed srogim przyszło Mahometem, Póki jej Bóg aniołów nie zesłał w sekundzie, Na pagórku Pieniny, świętej Kunegundzie), Rzeka, którą
starosty ćchowskiego, komisarza województwa krakowskiego, pułkownika JKMci, z jejmością panną Katarzyną Wielogłowską na sądeckim zamku chwytanym kołem odprawiony taniec ... Roku Pańskiego 1675, dnia 22 oktobra polskim rymem odśpiewany z muzy
Jeszcze był list nie opadł z lasów do ostatka, Słońce właśnie wpadało od Wagi w Niedźwiadka, Siała Ceres na zimę pod jesienne czasy, winne jagody zbierał Lijeus do prasy, Przełożywszy swą Bachus ferezyją brożcem, Czekał na kufie wina zimy z Koziorożcem.
Tam, kędy bodą nieba ostrym Tatry grzbietem (Kędy się kryć przed srogim przyszło Mahometem, Póki jej Bóg aniołów nie zesłał w sekundzie, Na pagórku Pieniny, świętej Kunegundzie), Rzeka, którą
Skrót tekstu: PotLibKuk_I
Strona: 91
Tytuł:
Libusza
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987