czoła, Choć nikt nie nagli, cKocia nikt nie woła.
Dość i tak krótki biednemu robaku Żywot na świecie, jeszcze go skracają Troski, które nań zewsząd przypadają.
Ty swojej gębie żałujesz żmindaku, Mybyśmy dały i czerwony złoty Za kąsek chleba do takiej roboty.
Szyszki z sośniny a zasię z dębniaku W czasy jesienne spadają żołędzi, Łzy z oczu naszych w takiej ciężkiej nędzy.
Skowronka w polu, słowika w majaku, Gołąbka w domu usłyszysz gruchanie, Tu nic, tylko z dział ogromnych strzelanie.
Byź to podobna, jak lotnemu ptaku Lecieć, najeść się, jeszcze w napełnionym Gardłku przynieść co siostrom utrapionym!
Graca do chmielu a
czoła, Choć nikt nie nagli, cKocia nikt nie woła.
Dość i tak krotki biednemu robaku Żywot na świecie, jeszcze go skracają Troski, ktore nań zewsząd przypadają.
Ty swojej gębie żałujesz żmindaku, Mybyśmy dały i czerwony złoty Za kąsek chleba do takiej roboty.
Szyszki z sośniny a zasię z dębniaku W czasy jesienne spadają żołędzi, Łzy z oczu naszych w takiej ciężkiej nędzy.
Skowronka w polu, słowika w majaku, Gołąbka w domu usłyszysz gruchanie, Tu nic, tylko z dział ogromnych strzelanie.
Byź to podobna, jak lotnemu ptaku Lecieć, najeść się, jeszcze w napełnionym Gardłku przynieść co siostrom utrapionym!
Graca do chmielu a
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 368
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jednak sposobem wtenczas tego użyła modeluszu. RzeczPospolita nasza miała pakta z Cesarzem, a Imperium z Turczynem, Sulimanem Wielkim zawarte, który roku (że nie pamiętam którego, więc dla doczytania się odsyłam do kronik) był sam w osobie swojej pod Widniem i całą kampaniją na dobywaniu jego strawił, gdzie, że go zaszły jesienne słoty i następowały zimowe czasy (w które, czyli podług zwyczaju, czyli podług Alkoranu mahometańskiego, że za granicami swymi nigdy nie zimują, ale się na święta swoje przed św. Marcinem, na półtory, czyli na dwie niedziele przypadające, Kasyni zwane z pola do domu wracają i już wtenczas, choćby był najżwawszy,
jednak sposobem wtenczas tego użyła modeluszu. RzeczPospolita nasza miała pakta z Cesarzem, a Imperium z Turczynem, Sulimanem Wielkim zawarte, który roku (że nie pamiętam którego, więc dla doczytania się odsyłam do kronik) był sam w osobie swojej pod Widniem i całą kampaniją na dobywaniu jego strawił, gdzie, że go zaszły jesienne słoty i następowały zimowe czasy (w które, czyli podług zwyczaju, czyli podług Alkoranu mahometańskiego, że za granicami swymi nigdy nie zimują, ale się na święta swoje przed św. Marcinem, na półtory, czyli na dwie niedziele przypadające, Kassyni zwane z pola do domu wracają i już wtenczas, choćby był najżwawszy,
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 36
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
tu u króla pana swego wymówiony jest, jednak nieprzyjaciel jego bez wątpienia najdzie, co w tej mierze zechce poganić. Ku końcu jednak wyjazdu królewskiego, a zwłaszcza iż go w tym król często napominał, zdało się to wszytkim, że tego żalu w książęciu ujęło się niemało. Wyjachał król z Królewca, a już dżdże jesienne przykre następować poczęły; dostatki wszytkie od książęcia dawano; lecz dwa noclegi były, gdzie jedno król sam tylko domek jeden, izbę z komorą dla siebie mieć mógł, a wszyscy na chłodnikach z chrustu przestać musieli. Na takim noclegu gdyśmy byli, przyszła nowina, iż Mikołaj Sieniawski, wojewoda ruski, a hetman polny
tu u króla pana swego wymówiony jest, jednak nieprzyjaciel jego bez wątpienia najdzie, co w tej mierze zechce poganić. Ku końcu jednak wyjazdu królewskiego, a zwłaszcza iż go w tym król często napominał, zdało się to wszytkim, że tego żalu w książęciu ujęło się niemało. Wyjachał król z Królewca, a już dżdże jesienne przykre następować poczęły; dostatki wszytkie od książęcia dawano; lecz dwa noclegi były, gdzie jedno król sam tylko domek jeden, izbę z komorą dla siebie mieć mógł, a wszyscy na chłodnikach z chróstu przestać musieli. Na takim noclegu gdyśmy byli, przyszła nowina, iż Mikołaj Sieniawski, wojewoda ruski, a hetman polny
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 174
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
tryjumfalną rozwinąwszy szatę Kazał do ordy wypuścić armatę. A na ten rozkaz i ziemia zadrżała, Kiedy ogromne wypuszczono działa. O! tu Tatarzyn dziurę ciała swego Ujrzał i poczuł głos Pana grzmiącego, Tak że ich roty i obroty one Nie wiedzieć, w którą poleciały stronę. Właśnie tak liścia z drzewa opadają, Gdy je jesienne wiatry przedymają, Jak oni lotem tył zaraz podali, A na łękach się chyląc pokładali. Kwarcianni ich zaś macając po ciele Tatarów bili i krwawili wiele, Tak iż się gęste szable wylewały W rękach sarmackich jako morskie wały, Snaćby ich był sam Tamerlanes zacny, Dawny kiedyś chan i mąż w boju znaczny Nie mógł
tryjumfalną rozwinąwszy szatę Kazał do ordy wypuścić armatę. A na ten rozkaz i ziemia zadrżała, Kiedy ogromne wypuszczono działa. O! tu Tatarzyn dziurę ciała swego Ujrzał i poczuł głos Pana grzmiącego, Tak że ich roty i obroty one Nie wiedzieć, w którą poleciały stronę. Właśnie tak liścia z drzewa opadają, Gdy je jesienne wiatry przedymają, Jak oni lotem tył zaraz podali, A na łękach się chyląc pokładali. Kwarcianni ich zaś macając po ciele Tatarów bili i krwawili wiele, Tak iż się gęste szable wylewały W rękach sarmackich jako morskie wały, Snaćby ich był sam Tamerlanes zacny, Dawny kiedyś chan i mąż w boju znaczny Nie mógł
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 123
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
to wpieć a konoptym siemieniem rozwiercianym po wierzku pośmarował to to wielki wielki specjał, stanelismy tedy w ich Obozie Rozdano kwatery tak jako w jakim mieście Litwysmy tam już niepuścili, którzy za nami przyszli czwatrego dnia, alec my im przecię udzielali Legominy, stajnie zastalismy gotowe i z podłogami, bo już były błota wielkie jesienne budynki porząnne bo się oni słusznie budują wobozach, Tabory nasze przyszły za nami w ten czas kiedy i Litewskie Wojsko. Sapieja tedy osobno jak o milę stanął obozem Napadły wielkie słoty śniegi poczęły Litwie konie szwankować i poszli na kwatery po wsiach my zaś staliśmy w obozie pukośmy mieli co Jeść. I konie nasze których
to wpieć a konoptym siemieniem rozwiercianym po wierzku posmarował to to wielki wielki specyał, stanelismy tedy w ich Obozie Rozdano kwatery tak iako w iakim miescie Litwysmy tam iuz niepuscili, ktorzy za nami przyszli czwatrego dnia, alec my im przecię udzielali Legominy, staynie zastalismy gotowe y z podłogami, bo iuz były błota wielkie iesienne budynki porząnne bo się oni słusznie buduią wobozach, Tabory nasze przyszły za nami w ten czas kiedy y Litewskie Woysko. Sapieia tedy osobno iak o milę stanął obozęm Napadły wielkie słoty sniegi poczęły Litwie konie szwankować y poszli na kwatery po wsiach my zaś stalismy w obozie pukosmy mieli co Ieść. I konie nasze ktorych
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 113v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
wzięciu Strygonium poszło Wojsko nasze ku Granicy prz Węgierską Ziemię tam między Góry wszedszy wypadali z gór z lassów kurrucy Węgierscy i bardzo się naszym in tractu przeciwiali porywając i zabijając Czeladź na Czatach i na Tabory napadając pozostałe i rabując. A wgóry potym kiedy zle uciekając mając po sobie wygodę a Natura Locorum. Nastąpiły potym słoty Jesienne koni siła nazdychało i narzucono także i wozów z ową wiedeńską zdobyczą drudzy to woli palić niżeli tym bogacic Rebelizantów węgierskich dosyć na tym że drudzy tak czynili kiedy mu Wóz uwiązł na przeprawie to wyjąwszy namiot z woza słuszny Turecki zdobyczny to go posłał przed konie że by się prędzej z błota dobyły. i tak wóz wyprowadziwszy owego
wzięciu Strygonium poszło Woysko nasze ku Granicy prz Węgierską Ziemię tam między Gory wszedszy wypadali z gor z lassow kurrucy Węgierscy y bardzo się naszym in tractu przeciwiali porywaiąc y zabiiaiąc Czeladz na Czatach y na Tabory napadaiąc pozostałe y rabując. A wgory potym kiedy zle uciekaiąc maiąc po sobie wygodę a Natura Locorum. Nastąpiły potym słoty Iesienne koni siła nazdychało y narzucono także y wozow z ową wiedenską zdobyczą drudzy to woli palić nizeli tym bogacic Rebellizantow węgierskich dosyć na tym że drudzy tak czynili kiedy mu Woz uwiązł na przeprawie to wyiąwszy namiot z woza słuszny Turecki zdobyczny to go posłał przed konie że by się prędzey z błota dobyły. y tak woz wyprowadziwszy owego
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 268
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
dziesięć ku Kamieńcowi uszedł.
Ochotnie albowiem wojsko na Turków następowało, których opłakana Podola spustoszonego kondycja, więc zabranie po fortecach tak wielu dusz: rodziców, braci, pokrewnych, inszego pospólstwa, do powetowania krzywd tak wielkich, wielce animowała. I snadź by w przestraszonym trochę nieprzyjacielu czegokolwiek znacznego doczekać by mogła, gdyby nie ustawiczne jesienne słoty i przeprawy rozmaite, ochotę wojskową tamowały.
Więc gdy na popiołach podhajeckich wojsko koronne stanęło i już już z Turczynem pod Trembowlą zetrzeć pragnęło, ustąpił, jako się rzekło, nieprzyjaciel trembowelskiej fortecy, przyznawszy, że go ta tylko jedna Rok 1675
w Podolu zabawiła i Polaków w sukursie doczekać się kazała. Poszedł tedy mimo
dziesięć ku Kamieńcowi uszedł.
Ochotnie albowiem wojsko na Turków następowało, których opłakana Podola spustoszonego kondycja, więc zabranie po fortecach tak wielu dusz: rodziców, braci, pokrewnych, inszego pospólstwa, do powetowania krzywd tak wielkich, wielce animowała. I snadź by w przestraszonym trochę nieprzyjacielu czegokolwiek znacznego doczekać by mogła, gdyby nie ustawiczne jesienne słoty i przeprawy rozmaite, ochotę wojskową tamowały.
Więc gdy na popiołach podhajeckich wojsko koronne stanęło i już już z Turczynem pod Trembowlą zetrzeć pragnęło, ustąpił, jako się rzekło, nieprzyjaciel trembowelskiej fortecy, przyznawszy, że go ta tylko jedna Rok 1675
w Podolu zabawiła i Polaków w sukursie doczekać się kazała. Poszedł tedy mimo
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 438
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
z nich i krasy, A w kwinty się drobniuchne obróciły basy. Mizerna ich postać CZĘŚĆ DZIESIĄTA
I Osman, skoro puste minie Stepanowce, Jako pasterz parszywe zwykł porzucać owce, Opasawszy futrzaną po wierzchu delią Odbiegł wszytkich, jakby rzekł: aż was tu zabiją. Więc skoro się poganie w drogę onę puszczą, Natychmiast się jesienne obłoki rozpluszczą; Co dzień deszcz, śnieg i wiatry ostre niesłychanie; Czasem gruda, czasem błot źle zmarzłych łomanie. Wszytko bieda, wszytko śmierć na one pieszczochy, Że jako Rzym Francuzom, tak onym Wołochy Grobem się stały, bowiem sto tysięcy prawie Pod Chocimem zostało w Marsowej rozprawie A w drodze tyle drugie, prócz
z nich i krasy, A w kwinty się drobniuchne obróciły basy. Mizerna ich postać CZĘŚĆ DZIESIĄTA
I Osman, skoro puste minie Stepanowce, Jako pasterz parszywe zwykł porzucać owce, Opasawszy futrzaną po wierzchu deliją Odbiegł wszytkich, jakby rzekł: aż was tu zabiją. Więc skoro się poganie w drogę onę puszczą, Natychmiast się jesienne obłoki rozpluszczą; Co dzień deszcz, śnieg i wiatry ostre niesłychanie; Czasem gruda, czasem błot źle zmarzłych łomanie. Wszytko bieda, wszytko śmierć na one pieszczochy, Że jako Rzym Francuzom, tak onym Wołochy Grobem się stały, bowiem sto tysięcy prawie Pod Chocimem zostało w Marsowej rozprawie A w drodze tyle drugie, prócz
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 333
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
lub i ta błahą/ nędzna była/ A ną wierzbowe loże prawie się godząca. Siedli Bogowie: stara mać wskasana/ drżąca/ Stawie stołz pułtrzecią nóg; skorupą go wsparła/ I w ten kształt wyrownany świeżą go wsparła/ I w ten kształt wyrownany świeżą miętką starła. Dała zatym Minerwy czystej dwubarwiane Oliwki/ więc jesienne w lagrze przetrzymane Tarnki/ wysoki nadro mlecz z nawrotem polnym/ Więc wycisk/ więc w popiele jajca spiekłe wolnym; Wszytko w naczyniu zgliny. dalej wyrobiony Z tegoż srebrarostruchan na stole stawiony. Kufle przy tym bukowe/ pięknie zmistrowane/ I żółteni woskami/ we wnątrz oblewane. Wprętce potrawy ciepłe/ od ognia
lub y tá błahą/ nędzna byłá/ A ną wierzbowe loże prawie się godząca. Siedli Bogowie: stára máć wskasána/ drżąca/ Stáwie stołz pułtrzećią nog; skorupą go wspárła/ Y w ten kształt wyrownány świeżą go wsparła/ Y w ten kształt wyrownány świeżą miętką stárłá. Dáła zátym Minerwy czystey dwubárwiáne Oliwki/ więc ieśienne w lagrze przetrzymáne Tarnki/ wysoki nadro mlecz z nawrotem polnym/ Więc wyćisk/ więc w popiele iáycá spiekłe wolnym; Wszytko w naczyniu zgliny. dáley wyrobiony Z tegoż srebrárostruchan na stole stáwiony. Kufle przy tym bukowe/ pięknie zmistrowáne/ Y żołteni woskámi/ we wnątrz oblewáne. Wprętce potrawy ćiepłe/ od ogniá
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 209
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
przez Antoniego; Czyli to była Naumachia wodna; Czy szwank; dość że rzecz cudu pewnie godna. CCIX. Prędko Cesarza doszła wiesć po stracie, Gdy suplementu niemasz ani floty, Przecież z Antonem myślą o paracie Wojsko do nowej wzbudzając ochoty. Tu głód, tu żołnierz nie wskóra na czacie, Tu następują jesienne pluskoty, I zima, jeśli plac nie będzie prędki, Nie jednemu z nich zajrzy pod napiętki. CCX. Między górami na błotach obozy, W codziennej prawie topieli się pluszczą Jeść pewnie chrapy nie dadzą i łozy, Jeśli na zimę wojsk swych nie rozpuszczą; Uderzą wkrótce pluty, śniegi, mrozy, Które na wojsko
przez Antoniego; Czyli to była Naumachia wodna; Czy szwank; dość że rzecz cudu pewnie godna. CCIX. Prętko Cesarza doszła wiesć po stracie, Gdy supplementu niemasz ani floty, Przecież z Antonem myslą ó paracie Woysko do nowey wzbudzaiąc ochoty. Tu głod, tu żołnierz nie wskora na czacie, Tu następuią iesienne pluskoty, I zima, iesli plac nie będzie prętki, Nie iednemu z nich zayrzy pod napiętki. CCX. Między gorami na błotach obozy, W codzienney prawie topieli się plusżczą Ieść pewnie chrapy nie dadzą y łozy, Iesli na zimę woysk swych nie rospusżczą; Uderzą wkrotce pluty, sniegi, mrozy, Ktore na woysko
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 267
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693