dosyć ma biedy.” A wilk: „Mołcz, sobak, niechaj nie zawadza! Prudko utikasz, pak i baran zdradza. Mnoho Się szajtan z toho sobak rodzi, Moja i twoja z żywotom uchodzi.” I fuknie: „Sobak, rada twoja licha; Moja bieżysz, jok dusza ledwie dycha. Baran jesty nit, sama utikajesz, Moja co kazał, a cy pamiętajesz? Kak baran nie masz, to przyjdzie do tego, Że twych psów pojem i ciebie samego. Moja, jak nie jesz, kiszka bolisz, stukasz, Nie durno mini z toho sia wykuchasz. Moja brat mnoho propał, ty niehodna; Już tebe
dosyć ma biedy.” A wilk: „Mołcz, sobak, niechaj nie zawadza! Prudko utikasz, pak i baran zdradza. Mnoho Się szajtan z toho sobak rodzi, Moja i twoja z żywotom uchodzi.” I fuknie: „Sobak, rada twoja licha; Moja bieżysz, jok dusza ledwie dycha. Baran jesty nit, sama utikajesz, Moja co kazał, a cy pamiętajesz? Kak baran nie masz, to przyjdzie do tego, Że twych psów pojem i ciebie samego. Moja, jak nie jesz, kiszka bolisz, stukasz, Nie durno mini z toho sia wykuchasz. Moja brat mnoho propał, ty niehodna; Już tebe
Skrót tekstu: BiałJBratBar_I
Strona: 587
Tytuł:
Brat Tatar albo liga wilcza ze psem na gospodarza do czasów terażniejszych stosująca
Autor:
Jan Białobłocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
A jest każda jako magnes, bo do siebie ciągnie; Tylko się ten obejść może, co się dziś wylągnie. Bies, diabeł ruski.
Pane miły, hospodyne, my w Rusy żywemo, Weru ni czeho dobreho nikol nie znajemo. Ni patera nie znajemo, ni Boha molity; Z Biesem wstaty, z Biesem jesty, wsze z Biesem robity. Na nebesa nie hladamo, wsze smotrymy k lesu; Szto myślemo, szto roblemo, wsze się hodit biesu. Naszych postów Bóg nie widit, choć mnoho postemo, W post nabulszej pity, hraty, w post harast kradnemo. Koli święto, to do lesa z paliczką idemo, Szto
A jest każda jako magnes, bo do siebie ciągnie; Tylko się ten obejść może, co się dziś wylągnie. Bies, dyabeł ruski.
Pane miły, hospodyne, my w Rusy żywemo, Weru ni czeho dobreho nikol nie znajemo. Ni patera nie znajemo, ni Boha molity; Z Biesem wstaty, z Biesem jesty, wsze z Biesem robity. Na nebesa nie hladamo, wsze smotrymy k lesu; Szto myślemo, szto roblemo, wsze sie hodit biesu. Naszych postow Boh nie widit, choć mnoho postemo, W post nabulszej pity, hraty, w post harast kradnemo. Koli święto, to do lesa z paliczką idemo, Szto
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 64
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903