/ Lubo czujne w bramach warty.
I inszych żadnych niepuszczają gości/ Przepuszczą snadno Boginią miłości. Tam wprzezornym Gabinecie/ Parę ludzi zastaniecie.
Co dzisiaj stułą są związani tęgą/ Barziej Małżeńską na przyjaźń przysięgą/ Wszędzie zgraje Pacholęce/ Palą pochodnie Jarzęce.
Na stołach wety/ i napoje buczne/ A Wiole grzmią w kątach słodkomruczne/ Nie tej miłość chce słodyczy/ Inszej czeka dziś zdobyczy.
Jaką więc zwykła odbierać w Cytaerze/ Do niej się spieszno/ bo noc krótka bierze/ Widzisz tego Kawalera/ Wnim Marsowa wszytka Cera.
Humor zwrodzoną wespół wspaniałością/ A oczy żywą pałają miłością. Wejrz na Damę zwątpisz zgoła/ Człeka widzisz czy
/ Lubo czuyne w bramach wárty.
Y inszych żadnych niepuszczáią gośći/ Przepuszczą snádno Boginią miłośći. Tám wprzezornym Gábinećie/ Parę ludźi zástániećie.
Co dźiśiay stułą są związáni tęgą/ Bárźiey Małżeńską ná przyiáźń przyśięgą/ Wszędźie zgráie Pacholęce/ Palą pochodnie Iárzęce.
Ná stołách wety/ y napoie buczne/ A Wiole grzmią w kątách słodkomruczne/ Nie tey miłość chce słodyczy/ Inszey czeká dźiś zdobyczy.
Iáką więc zwykłá odbieráć w Cythaerze/ Do niey się spieszno/ bo noc krotka bierze/ Widźisz tego Káwálerá/ Wnim Mársowa wszytká Cerá.
Humor zwrodzoną wespoł wspániałośćią/ A oczy żywą pałáią miłośćią. Weyrz ná Dámę zwątpisz zgoła/ Człeká widźisz czy
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 164
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
mamy nad to tylko, żeśmy os de ossibus vestris), was, którzy nie macie w zwyczaju publicam Fortunam privatis sociare lucris, wam się zupełnie immolamus, którzyście się innocens stali victima: u was nieodrodnej od starodawnych antenatów szukamy cnoty, tej która z publicznych wygnana obrad, w waszych się jeszcze domowych tuła kątach, ignorans, qua se sede reclinet. Nie mamy tu pro scopo akcje i postępki nasze wychwalać, a przeciwne condemnare crimina, zostawujemy to judicio tych, którzy od suis doctiores malis, łatwe uczynić mogą rozeznanie. Niech się nam jednak godzi tem zaszczycić, że jakośmy się prawdziwą przedtem stali jactae na podział ojczyzny aleae
mamy nad to tylko, żeśmy os de ossibus vestris), was, którzy nie macie w zwyczaju publicam Fortunam privatis sociare lucris, wam się zupełnie immolamus, którzyście się innocens stali victima: u was nieodrodnéj od starodawnych antenatów szukamy cnoty, téj która z publicznych wygnana obrad, w waszych się jeszcze domowych tuła kątach, ignorans, qua se sede reclinet. Nie mamy tu pro scopo akcye i postępki nasze wychwalać, a przeciwne condemnare crimina, zostawujemy to judicio tych, którzy od suis doctiores malis, łatwe uczynić mogą rozeznanie. Niech się nam jednak godzi tém zaszczycić, że jakośmy się prawdziwą przedtém stali jactae na podział ojczyzny aleae
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 284
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie inni słodkie strony Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? Częstoć jej doma nie bywa, Często z niego wylatywa I skrzydłami swymi nieścigłymi okiem Lata tam i sam po świecie szerokim, Tak że jej ni nocne cienie Zwabią ani świt przyżenie, Tak że jej czasem wyglądam niebogi Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi. Mocny Boże
Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie ini słodkie strony Lutnie mojej ulubionej,
Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? Częstoć jej doma nie bywa, Często z niego wylatywa I skrzydłami swymi nieścigłymi okiem Lata tam i sam po świecie szyrokim, Tak że jej ni nocne cienie Zwabią ani świt przyżenie, Tak że jej czasem wyglądam niebogi Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi. Mocny Boże
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 442
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ziemnych, Ale po morskich otchłaniach bezdennych Pływa, prędzej niż odziane Łuską ryby obłąkane. Czasem nad górne słoneczne obroty Niezmordowane zanoszą ją loty, I znowu stamtąd w krainy Ciemne srogiej Próżerpiny. Zgoła nie najdzie rozum ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od której nam wschodzi słonie. Tę, choć okropne Wulturny z niej wieją Ja przecię dobrą nazowię nadzieją. 704. Języki ludzkie.
Oset rad kole, pokrzywy parzają A starte polne języczki kąsają, Ale domowe w złości niezrownane Z tymi
ziemnych, Ale po morskich otchłaniach bezdennych Pływa, prędzej niż odziane Łuską ryby obłąkane. Czasem nad gorne słoneczne obroty Niezmordowane zanoszą ją loty, I znowu ztamtąd w krainy Ciemne srogiej Prozerpiny. Zgoła nie najdzie rozum ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od ktorej nam wschodzi słonie. Tę, choć okropne Wulturny z niej wieją Ja przecię dobrą nazowię nadzieją. 704. Języki ludzkie.
Oset rad kole, pokrzywy parzają A starte polne języczki kąsają, Ale domowe w złości niezrownane Z tymi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 443
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
do Artura/ zgasł/ i niemasz go już/ Artur jednak świeci pięknie jako zawsze: toż sobie wierze świętej przeciwko wolnościom Kościelnym/ że zgasną prędko/ nie da się mi Pan rozpostrzeć/ na uszczerbienie by namnieszje domu swego świętego. Druga ta gwiazda znaczy zimno bo nad których narodów głową Artur chodzi w zimniejszych kątach świata mieszkają. Wierzę że Ko meta przy niej wyrzuca nam na oczy oziębłość naszę wielką/ jako w miłości Pańskiego, tak i wzajemnej: snadźci o tym mówi Ewangelia święta/ gdy prawi o ziarnu co padło na stałę/ stała z przyrodzenia zimna jest i sucha/ i nasienie zbytnim zimnem gubi/ o czym dobrze
do Arturá/ zgasł/ y niemász go iuż/ Artur iednak świeći pięknie iáko zawsze: toż sobié wierze świętey przeciwko wolnościom Kośćielnym/ że zgásną prędko/ nie da się mi Pan rospostrzeć/ ná vszczerbienie by namnieszye domu swego świętego. Druga tá gwiazdá znáczy źimno bo nad ktorych narodow głową Artur chodźi w źimnieyszych kątách światá mieszkaią. Wierzę że Ko metá przy niey wyrzuca nam ná oczy oźiębłość nászę wielką/ iako w miłośći Páńskiego, tak y wzaiemney: snadźći o tym mowi Ewángelia święta/ gdy práwi o źiárnu co pádło ná stáłę/ stáłá z przyrodzenia źimná iest y sucha/ y naśienie zbytnim źimnem gubi/ o czym dobrze
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: D4v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Pola gdzie puste, gdzie włości, Pyrrha żywe powskrzesiwa kości. O kto w posępie świeżej zaniesionym Nie tuszył burzy; kto znowu śpaść onym Bibrakom w nasze Triony, Złote góry niosąc dla korony. Kto się nie obrał znowu od zachodu, Zdowu z zamorza obcego narodu, Elektów innych prowadzić; Kto gmin burzyć i po kątach radzić. Powaga w domu i twoje przymioty? Zasługi znaczne i doznane cnoty, Serca tak wszystkich sprawiły, Że na jeden głos się twój zgodziły. Milczą zawiśni blaskiem twym zaćmieni, Duchem niedawno inszym napuszeni, A sług twych nieznanych czoło, Tysiącami toczy się około. Czyli niesłusznie przed tobą ten szaniec? Pomni cię Moskal
Pola gdzie puste, gdzie włości, Pyrrha żywe powskrzesiwa kości. O kto w posępie świeżej zaniesionym Nie tuszył burzy; kto znowu śpaść onym Bibrakom w nasze Tryony, Złote góry niosąc dla korony. Kto się nie obrał znowu od zachodu, Zdowu z zamorza obcego narodu, Elektów innych prowadzić; Kto gmin burzyć i po kątach radzić. Powaga w domu i twoje przymioty? Zasługi znaczne i doznane cnoty, Serca tak wszystkich sprawiły, Że na jeden głos się twój zgodziły. Milczą zawiśni blaskiem twym zaćmieni, Duchem niedawno inszym napuszeni, A sług twych nieznanych czoło, Tysiącami toczy się około. Czyli niesłusznie przed tobą ten szaniec? Pomni cię Moskal
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 91
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
ozdobą N. K. P. N. M. nie ex Aventino zgruchnieni/ gdzie kiedyś dwa kroć parando juri ac Majestati constituendae secesserant Quirites, ale z-domów własnych ciekawości i ambicyj próżnych/ gdzie każdego dulcis saturat quies, na głos Pański WKM. przychodzimy. Zmieściemy się w-tych czterech jednego gmachu kątach wielkie i z-wielu języków złożone narody/ gdyż nas immutabilis Symmetria łaskawego panowania złotą Wolnością którejś WKM. nawyższym wodzem sklisła. Niesiemy hołd Jedynowładcy swemu wolnego Narodu godny/ wielkie serca i te piersi na których świątobliwi WKM. Przodkowie nie tylko poufale spoczywali/ ale je murum Aheneum być wyznawali. Ciśniemy pod manudykcją
ozdobą N. K. P. N. M. nie ex Aventino zgruchnieni/ gdźie kiedyś dwá kroć parando juri ac Majestati constituendae secesserant Quirites, ale z-domow własnych ćiekawośći i ambicyi prożnych/ gdźie káżdego dulcis saturat quies, na głos Pánski WKM. przychodźimy. Zmieśćiemy się w-tych czterech iednego gmáchu kątách wielkie i z-wielu ięzykow złożone narody/ gdyż nas immutabilis Symmetria łáskáwego pánowánia złotą Wolnośćią ktoreyś WKM. nawyszszym wodzem sklisłá. Nieśiemy hołd Iedynowłádcy swemu wolnego Narodu godny/ wielkie sercá i te pierśi ná ktorych świątobliwi WKM. Przodkowie nie tylko poufale zpoczywali/ ále ie murum Aheneum być wyznawáli. Ciśniemy pod mánudykcyą
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 38
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej ruinuję.
Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej ruinuję.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 106
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
czas i pochop natury dotarł ostatka. Uważała Magdusia, kiedy pani matka z gościem się na migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazji na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do
czas i pochop natury dotarł ostatka. Uważała Magdusia, kiedy pani matka z gościem się na migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazyjej na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 213
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, Lwami, na których w nocy wypadają. Na ludzi z drzewa się rzucają, ściskaniem zabijają, na ogonie się wsparszy do góry jako słupy wstają Obywatele tameczni w piasku kryją ostre oszczepy żclazne, lub haki, na których z jaskiń wyłażąc swoich, Igną i wnętrznąści przerzynają swoje, interim ludzie na to pilnujący, po kątach ukryci wypadają, dobijają. Mięso jego jedzą, żółć drogo przedają, gdyż lekarstwem jest na ukąszenie od psa wściekłego, Białogłowom ciężko rodzącym, i na oczy, jako świadczą Paulus Venetus, Flora Chińska i Kircher. Podczas Wojny 2.Penami, alias Kartagińczykami, co się zwało Punicum Bellum, przy rzece Brogada w Afryce
, Lwami, na ktorych w nocy wypadaią. Na ludzi z drzewa się rzucaią, ściskaniem zabiiaią, na ogonie się wsparszy do gory iako słupy wstaią Obywatele tameczni w piasku kryią ostre oszczepy żclazne, lub haki, na ktorych z iaskiń wyłażąc swoich, Igną y wnętrznąści przerzynaią swoie, interim ludzie na to pilnuiący, po kątach ukryci wypadaią, dobiiaią. Mięso iego iedzą, żołć drogo przedaią, gdyż lekarstwem iest na ukąszenie od psa wściekłego, Białogłowom cięszko rodzącym, y na oczy, iako świadczą Paulus Venetus, Flora Chińska y Kircher. Podczas Woyny 2.Penami, alias Kartagińczykami, co się zwało Punicum Bellum, przy rzece Brogada w Afryce
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 600
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755