/ Dziadek pieniężny Wiek niedołężny Wzgardzą niewdzięcznika. Jej piekność czoła: Przeszła Anioła/ I Helenę w chwale Lice bieluskie Oko czerniuskie/ Wargi jak korale. Już nazbyt szczodry Szafuje dobry Wszytko dając Jagnie/ A ona duszka: Datku Staruszka Takiego niepragnie. Co jej po Wioskach? Gdy żywot wtroskach Ma wieść i wkłopocie/ Stary kochanku/ Niechcę Przywianku Fraszka dożywocie. Nic tu nie będzie Choć Orland gędzie/ I Balcerek nuci/ Dać stary musi Pokoj Jagusi/ Swe zgasiwszy chuci. Leć niech odnoszę Odpowiedz proszę/ Wzgarda z której miary. Iże niedragnie/ Przy młodej Jagnie/ Kiedy siędzie Stary. A nasze tąny I Marcypany
/ Dźiádek pięniężny Wiek niedołężny Wzgárdzą niewdźięczniká. Iey piekność czołá: Przeszłá Aniołá/ Y Helenę w chwale Lice bieluskie Oko czerniuskie/ Wárgi iák korale. Iuż názbyt szczodry Száfuie dobry Wszytko daiąc Iágnie/ A oná duszká: Datku Stáruszká Tákiego nieprágnie. Co iey po Wioskách? Gdy zywot wtroskách Ma wieść y wkłopoćie/ Stáry kochánku/ Niechcę Przywianku Frászká dożywoćie. Nic tu nie będźie Choć Orlánd gędźie/ Y Bálcerek nući/ Dáć stáry muśi Pokoy Iágusi/ Swe zgáśiwszy chući. Leć niech odnoszę Odpowiedz proszę/ Wzgárdá z ktorey miáry. Iże niedrágnie/ Przy młodey Iágnie/ Kiedy śiędźie Stáry. A násze tąny Y Márcypany
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 172
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Powietrze wolne Gwałcąc cieszy mile. Choć mała Niwa Leć płenne Zniwa Bujna Ceres daje Wszytkiego zgoła Acz w pocie czoła/ Pracując dostaje. Błogosławieństwo Nasze Starszeństwo Tu od Boga miało. Zawsze im Chleba Jako potrzeba Dosyć wystarczało. Na co mi skarby Wszytkie Hiarby/ Na co mi Paktole. Pozór we Złocie A myśl wkłopocie/ Troska serce kole. Fraszka India Pers/ Japonia/ Meksyk/ i Rataja. Intratą złotą Ale nie Cnotą/ Przewyszają GAJA. Lub się ochłodzić/ Lubo przechodzić/ Lubo na rozmowy. Do gęstej W sośnie Co blisko rośnie/ Możesz pość Dąmbrowy. Tam chłodne stoki Bystre potoki/ Zimnej wody dają. Skąd pełność
Powietrze wolne Gwáłcąc ćieszy mile. Choć máła Niwá Leć płenne Zniwá Buyna Ceres dáie Wszytkiego zgołá Acz w poćie czołá/ Prácuiąc dostáie. Błogosłáwieństwo Násze Stárszenstwo Tu od Bogá miáło. Záwsze im Chlebá Iáko potrzebá Dosyć wystárczáło. Ná co mi skárby Wszytkie Hyárby/ Ná co mi Páktole. Pozor we Złoćie A myśl wkłopoćie/ Troská serce kole. Frászká Indya Pers/ Iáponia/ Mexyk/ y Rátháiá. Intratą złotą Ale nie Cnotą/ Przewyszáią GAIA. Lub się ochłodźić/ Lubo przechodźić/ Lubo ná rozmowy. Do gęstey W sośnie Co blisko rośnie/ Mozesz pość Dąmbrowy. Tám chłodne stoki Bystre potoki/ Zimney wody dáią. Zkąd pełność
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 193
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
rzewliwe Z poranną rosą Głosy roznoszą. Przejrzysty strumień wody kryształowy Smutnym szemraniem dźwięk wydaje nowy I nieme wody Płaczą twej szkody. Zmiękczona nawet okropna pustyni, Gdyć z swych kupresów chłod przyjemny czyni A wonne ziele Pod twój bok ściele. O ktoś jest kolwiek! Jeśliś w swym żywocie Prowadził kiedy dni w gorzkim kłopocie, W tej mej ciężkości Pomóż żałości. R(esp.).
Jam jest (Niestytyż! ach niemasz takiego W całym okręgu kąta odległego, Gdzieby kłopoty Biednej sieroty Tajne być miały), jam jest utrapiona, Na cel fortunie srogiej wystawiona, Jam Wasilowa hospodarowa. Ktokolwiek wiekiem ugruntowanemu Państwu
rzewliwe Z poranną rosą Głosy roznoszą. Przejrzysty strumień wody kryształowy Smutnym szemraniem dźwięk wydaje nowy I nieme wody Płaczą twej szkody. Zmiękczona nawet okropna pustyni, Gdyć z swych kupresow chłod przyjemny czyni A wonne ziele Pod twoj bok ściele. O ktoś jest kolwiek! Jeśliś w swym żywocie Prowadził kiedy dni w gorzkim kłopocie, W tej mej ciężkości Pomoż żałości. R(esp.).
Jam jest (Niestytyż! ach niemasz takiego W całym okręgu kąta odległego, Gdzieby kłopoty Biednej sieroty Tajne być miały), jam jest utrapiona, Na cel fortunie srogiej wystawiona, Jam Wasilowa hospodarowa. Ktokolwiek wiekiem ugruntowanemu Państwu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 433
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dowija mu ostatka przędziwa, Wszytko rozumie, że już śmierć za pasem. I dlatego też rachując godziny Wszytkie przeszłego swojego żywota, W których plac święta otrzymała cnota, Które się cale przeżyły bez winy, A widząc, że tych liczby niezrownane Z tymi, które się przeciwiły cnocie, Że bez poprawy duszy być w kłopocie, Wczas z błędu wraca nogi obłąkane. Któż lepiej nad cię, cnotliwy marszałku, Kto lepiej nad cię z czasem się rachował? Kiedyś go cale ostatek zachował Sobie, bądź pewien, że i w tym kawałku (Tylko proś tego, który jest bogaty W czas i w litości) powetujesz straty. Erato.
dowija mu ostatka przędziwa, Wszytko rozumie, że już śmierć za pasem. I dlatego też rachując godziny Wszytkie przeszłego swojego żywota, W ktorych plac święta otrzymała cnota, Ktore się cale przeżyły bez winy, A widząc, że tych liczby niezrownane Z tymi, ktore się przeciwiły cnocie, Że bez poprawy duszy być w kłopocie, Wczas z błędu wraca nogi obłąkane. Ktoż lepiej nad cię, cnotliwy marszałku, Kto lepiej nad cię z czasem się rachował? Kiedyś go cale ostatek zachował Sobie, bądź pewien, że i w tym kawałku (Tylko proś tego, ktory jest bogaty W czas i w litości) powetujesz straty. Erato.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 467
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ostatek Salern was nauczy czytajcie/ We wszytkim/ ba i w mieszku miarę zachowajcie. SZKOŁY SALERNITAŃSKIEJ Część Pierwsza. O Afektach wnętrznych i ich zleczeniu.
MIasta Szkoła zupełna Salernitańskiego/ Wiersz do Króla potrzebny pisze Angielskiego. Jeżelić miła całość/ i zdrowie w klejnocie/ Puść troski/ gniew na stronę/ nie myśl o kłopocie. Trzeźwim bądź/ mniej wieczerzaj/ zaraz po jedzeniu/ Pomyślisz chociać nie wsmak jest o przechodzeniu. Sen porzuć południowy/ nie w strzymuj unyny: Ani wiatrów/ to niedasz chorobie przyczyny. Przejdziesz Nestora w stare i wszędziwe lata/ I zażyjesz w pocieszonym zdrowiu długo świata. Przydatek.
Jeśli niemasz
ostátek Sálern was náucży cżytáyćie/ We wszytkim/ bá y w mieszku miárę záchowayćie. SZKOŁY SALERNITANSKIEY Część Pierwsza. O Affektách wnętrznych y ich zleczeniu.
MIastá Szkołá zupełna Sálernitáńskiego/ Wiersz do Krolá potrzebny pisze Angielskiego. Ieżelić miła cáłość/ y zdrowie w kleynoćie/ Puść troski/ gniew ná stronę/ nie myśl o kłopoćie. Trzeźwim bądź/ mniey wieczerzay/ záraz po iedzeniu/ Pomyślisz chociać nie wsmák iest o przechodzeniu. Sen porzuć południowy/ nie w strzymuy vnyny: Ani wiátrow/ to niedasz chorobie przyczyny. Przeydźiesz Nestorá w stare y wszędźiwe látá/ Y záżyiesz w poćieszonym zdrowiu długo świátá. Przydatek.
Iesli niemasz
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B2
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
jako przedniejszemu, Którego Bóg tak skarał, że z państwa wygnany, I dla złej wiary wiecznej godzien jest nagany. A jako płuca wiatry w się przyjmują różne, Tak oni aby w wierze mieli duchy próżne. Ślezionę Rozmus posłał Węgrom dumającym, Zwłaszcza melancholijej okwito mającym, Aby im Sastorowie nie opowiadali Wesela, lecz w kłopocie by zawsze mieszkali. Bo póki oni Lutra nie przyjęli wiary
Póty byli szczęśliwi i możni bez miary. A skoro jedno cnotą papieską wzgardzili, Zarazem na się Turka wojną obalili. Tak i Czechowic: dotąd na wolności trwali, Póki Husowej wiary nie naśladowali. A jako znieśli Boskie obrzędy okwite, Tak im też cesarz zgwałcił
jako przedniejszemu, Którego Bóg tak skarał, że z państwa wygnany, I dla złej wiary wiecznej godzien jest nagany. A jako płuca wiatry w się przyjmują różne, Tak oni aby w wierze mieli duchy próżne. Ślezionę Rozmus posłał Węgrom dumającym, Zwłaszcza melankolijej okwito mającym, Aby im Sastorowie nie opowiadali Wesela, lecz w kłopocie by zawsze mieszkali. Bo póki oni Lutra nie przyjęli wiary
Póty byli szczęśliwi i możni bez miary. A skoro jedno cnotą papieską wzgardzili, Zarazem na się Turka wojną obalili. Tak i Czechowic: dotąd na wolności trwali, Póki Husowej wiary nie naśladowali. A jako znieśli Boskie obrzędy okwite, Tak im też cesarz zgwałcił
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 364
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
ręku wszytko dobro płynie, A co komu naznaczysz, żadnego nie minie,
Któryś małżeństwo święte w raju postanowił I tam jego przywilej najpierwszy ponowił,
Ten zakon najprzedniejszy przejrzałeś od wieku, Przez mędrca rzekszy: Źle być samemu człowieku. Wprawdzie-ć rodzice mili piastują w pieszczocie, Lecz z lubym przyjacielem miło i w kłopocie.
Ręka umywa rękę, noga wspiera nogi, Przy dobrym przyjacielu nikt jest nieubogi. Otóż i ja, mój Panie, czyniąc wolą Twoję, Oddaję w ten to zakon młodą płochość moję.
Raczże mi dać, o Panie, z miłosierdzia Twego, Dobrego przyjaciela, do tego mądrego. Daj w stanie pobożnego,
ręku wszytko dobro płynie, A co komu naznaczysz, żadnego nie minie,
Któryś małżeństwo święte w raju postanowił I tam jego przywilej najpierwszy ponowił,
Ten zakon najprzedniejszy przejrzałeś od wieku, Przez mędrca rzekszy: Źle być samemu człowieku. Wprawdzie-ć rodzice mili piastują w pieszczocie, Lecz z lubym przyjacielem miło i w kłopocie.
Ręka umywa rękę, noga wspiera nogi, Przy dobrym przyjacielu nikt jest nieubogi. Otóż i ja, mój Panie, czyniąc wolą Twoję, Oddaję w ten to zakon młodą płochość moję.
Raczże mi dać, o Panie, z miłosierdzia Twego, Dobrego przyjaciela, do tego mądrego. Daj w stanie pobożnego,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 606
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
czas obfitej mieszkała, Gdzie się niemal z pogany co dzień uganiała, Którzy po Lingwadoce tam i sam wpadali I po Prowencie szkody niemałe działali. Ona wszytko czyniła to, co hetmanowi I dobremu należy czynić rycerzowi.
XLVI.
Mieszkając tam, kiedy czas minął opisany, Którego się miał stawić jej Rugier kochany, W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła I że go jaki potkał przypadek, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła
czas obfitej mieszkała, Gdzie się niemal z pogany co dzień uganiała, Którzy po Lingwadoce tam i sam wpadali I po Prowencie szkody niemałe działali. Ona wszytko czyniła to, co hetmanowi I dobremu należy czynić rycerzowi.
XLVI.
Mieszkając tam, kiedy czas minął opisany, Którego się miał stawić jej Rugier kochany, W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła I że go jaki potkał przypadek, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z ziemnych spar wychodzi, czyli się też podobno z skał echo ozwało i przez słuch nazbyt chciwy wiarę oszukało. Gdy po wtóre na brzegach skarżę, że w nich zdrada, aż znowu powtórzony głos z lochów wypada. Głos słyszę, głos nie inny, tylko Twój, Żywocie, którym mię, obumarłą, ożywiasz w kłopocie. Szłam wpół martwa i z nagłam Twym głosem ożyła, któregom mocą cale już śmierci pozbyła, gdy się bowiem Twe święte usta otwierają, niby srogich piorunów z Twych słów głos wydają. Nie takie jednak przecię, jakie wonczas były, gdy się kule ogniste w Twych puklerzach kryły, którymi więc syryjskiej bogini fortelem rzucał
z ziemnych spar wychodzi, czyli się też podobno z skał echo ozwało i przez słuch nazbyt chciwy wiarę oszukało. Gdy po wtóre na brzegach skarżę, że w nich zdrada, aż znowu powtórzony głos z lochów wypada. Głos słyszę, głos nie inny, tylko Twój, Żywocie, którym mię, obumarłą, ożywiasz w kłopocie. Szłam wpół martwa i z nagłam Twym głosem ożyła, któregom mocą cale już śmierci pozbyła, gdy się bowiem Twe święte usta otwierają, niby srogich piorunów z Twych słów głos wydają. Nie takie jednak przecię, jakie wonczas były, gdy się kule ogniste w Twych puklerzach kryły, którymi więc syryjskiej bogini fortelem rzucał
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 139
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
nie weźmiecie, nieszczęśliwymi wiecznie zostaniecie, wszytko złe na was padnie opuszczonych i porzuconych. Już wam stworzenia nie będą służyły, ale mękami bez końca trapiły, już mię w uciskach wzywać nie będziecie, wiecznie zginiecie. Strzec was nie będą święci Aniołowie, ale katować okrutni czartowie. Matką się moją cieszyć nie będziecie w swoim kłopocie. Już na was suchym patrzać będę okiem, nie litując się was za tym wyrokiem, już od was łaskę na wieki odejmę, do niej nie przyjmę”. A oni krzykną: “Boże dobrotliwy, więc nas przeklinasz, Jezu miłościwy?! Gdzież są wnętrzności miłosierdzia Twego nieskończonego? Iżaliś nas krwią nie odkupił
nie weźmiecie, nieszczęśliwymi wiecznie zostaniecie, wszytko złe na was padnie opuszczonych i porzuconych. Już wam stworzenia nie będą służyły, ale mękami bez końca trapiły, już mię w uciskach wzywać nie będziecie, wiecznie zginiecie. Strzec was nie będą święci Aniołowie, ale katować okrutni czartowie. Matką się moją cieszyć nie będziecie w swoim kłopocie. Już na was suchym patrzać będę okiem, nie litując się was za tym wyrokiem, już od was łaskę na wieki odejmę, do niej nie przyjmę”. A oni krzykną: “Boże dobrotliwy, więc nas przeklinasz, Jezu miłościwy?! Gdzież są wnętrzności miłosierdzia Twego nieskończonego? Iżaliś nas krwią nie odkupił
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 60
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004