nie w pierzu, nie w sai pieszczonej, Nie w próżnowaniu i nadziei płonej, Za pracą i duże poty W górze palma i nagroda cnoty. O! jakoś i ty przystęp niełaskawy, Jako miał śliskie i trudne przeprawy, Niżeś dostąpił tej skały, Gdzie twej sławie pałac okazały. Pierwej o słodkie w Parnasie Kameny, Niewinne z razu spracowawszy weny, Ważyłeś o większe zdroje, Gdzie Arkturus koła toczy swoje.
W nadzieje potem przyszłe patronowe, Deptałeś górne progi pałacowe. O! komu nie śliskie progi, Twojej nigdy nie uniosły nogi! Widziało morze, razem cię widziały Hiperborejskie Charybdy i skały, Przy panu równo z inszymi
nie w pierzu, nie w sai pieszczonej, Nie w próżnowaniu i nadziei płonej, Za pracą i duże poty W górze palma i nagroda cnoty. O! jakoś i ty przystęp niełaskawy, Jako miał śliskie i trudne przeprawy, Niżeś dostąpił tej skały, Gdzie twej sławie pałac okazały. Pierwej o słodkie w Parnasie Kameny, Niewinne z razu spracowawszy weny, Ważyłeś o większe zdroje, Gdzie Arkturus koła toczy swoje.
W nadzieje potem przyszłe patronowe, Deptałeś górne progi pałacowe. O! komu nie śliskie progi, Twojej nigdy nie uniosły nogi! Widziało morze, razem cię widziały Hyperborejskie Charybdy i skały, Przy panu równo z inszymi
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 82
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Neptunowi? Lecz niech nikt nie rozumie, żećby albo nowa W domu twoim, albo ta fortuna gotowa Spadła z nieba. Dobrześ jej pomógł i ty swemi Przy godności przymioty nieporównanemi. Tak że trudno rozeznać, kto od kogo mniejszy, I tyli? czyli ona? siebieście godniejszy. Bo skądeś wprzód Febowe rozpoczął Kameny,Takeś ich słodkościami spoił chciwe weny, Jakoby rzymska, jako grecka starożytność Usty twemi mówiła. Przyczyniła bytność W ziemiach cudzych co więcej, i widzenie świata; Gdzie, nie tylko na próżnych drogie trawiąc lata Oczu paszach i żądzach, ani które rodzi Rozkoszy kampania, jako drudzy młodzi, Ale co osobnego tamte mają
Neptunowi? Lecz niech nikt nie rozumie, żećby albo nowa W domu twoim, albo ta fortuna gotowa Spadła z nieba. Dobrześ jej pomógł i ty swemi Przy godności przymioty nieporównanemi. Tak że trudno rozeznać, kto od kogo mniejszy, I tyli? czyli ona? siebieście godniejszy. Bo zkądeś wprzód Febowe rozpoczął Kameny,Takeś ich słodkościami spoił chciwe weny, Jakoby rzymska, jako grecka starożytność Usty twemi mówiła. Przyczyniła bytność W ziemiach cudzych co więcej, i widzenie świata; Gdzie, nie tylko na próżnych drogie trawiąc lata Oczu paszach i żądzach, ani które rodzi Rozkoszy kampania, jako drudzy młodzi, Ale co osobnego tamte mają
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 128
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej Kalliopy, Skorom cię jednak poznał, Anno ulubiona, Zaraz mię chęć do twoich usług zniewolona W ten humor wprowadziła, że i rymy składam, I do Febowej lutnie z lekka się przysiadam. Ty tylko bądź łaskawa, wnet mię wyjmiesz z ceny Tych, którzy poniewolne mordują Kameny. Tobie ja hołd serdeczny samej ofiaruję, Tobie, której już równej zgoła nie najduję. Wolną szyję swą niosę pod twe jarzmo złote, A ty łaskawie przyjąć racz szczyrą ochotę.
Jeszcze taka w mych oczu żadna nie postała, Któraby się urodą z tobą równać śmiała. Bo gdy cię tylko w myślach swych konterfetuję
, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej Kalliopy, Skorom cię jednak poznał, Anno ulubiona, Zaraz mię chęć do twoich usług zniewolona W ten humor wprowadziła, że i rymy składam, I do Febowej lutnie z lekka się przysiadam. Ty tylko bądź łaskawa, wnet mię wyjmiesz z ceny Tych, ktorzy poniewolne mordują Kameny. Tobie ja hołd serdeczny samej ofiaruję, Tobie, ktorej już rownej zgoła nie najduję. Wolną szyję swą niosę pod twe jarzmo złote, A ty łaskawie przyjąć racz szczyrą ochotę.
Jeszcze taka w mych oczu żadna nie postała, Ktoraby się urodą z tobą rownać śmiała. Bo gdy cię tylko w myślach swych konterfetuję
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 235
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
lecz gdy próżnowanie Chwalą, słucha i wdzięczne czyni uśmiechanie. Przetoż gdy każdy człowiek błędom jest poddany, Nie dziw, żem od Kupida i ja zhołdowany, Który mię wychowańca Trionu zimnego Pod swój świetny znak przyjął a Marsa srogiego Zganiwszy i tę (w której myśli miałem) wojnę, Na to miejsce zalecił Kameny spokojne. Których ja fawor znając, nie dbam, żeby skały, Rzeki, lasy i zwierze wierszów mych słuchały, Jak niegdy Orfeowych, lecz me wszytkie siły Na tym się prawie samym dziele zasadziły, Żeby tego dokazać mogły rymy moje, Aby nigdy nie były zawarte podwoje
Przed nimi ślicznej Anny, która mię tak swymi
lecz gdy prożnowanie Chwalą, słucha i wdzięczne czyni uśmiechanie. Przetoż gdy każdy człowiek błędom jest poddany, Nie dziw, żem od Kupida i ja zhołdowany, Ktory mię wychowańca Tryonu zimnego Pod swoj świetny znak przyjął a Marsa srogiego Zganiwszy i tę (w ktorej myśli miałem) wojnę, Na to miejsce zalecił Kameny spokojne. Ktorych ja fawor znając, nie dbam, żeby skały, Rzeki, lasy i zwierze wierszow mych słuchały, Jak niegdy Orfeowych, lecz me wszytkie siły Na tym się prawie samym dziele zasadziły, Żeby tego dokazać mogły rymy moje, Aby nigdy nie były zawarte podwoje
Przed nimi ślicznej Anny, ktora mię tak swymi
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 259
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Ciebie, Niech wiek potomny z-twych Czynów dochodzi, lak złote Dusze Gryf BRANIC KICH rodzi, Któryć przy Orle Polskim, przez lat wiele Lotnej nie próżne Gniazdo Sławy ściele. Słyń długo-wiecznie, a w-cne Twoich tropy Wstepuj, z-pochwałą północej Europy: Teraz, nim dalsze Światu podasz Sceny, Czołemci biją Sarmackie Kameny, Z unizonego W. M. swemu Miłościw: Panu. Koleguim Kaliskiego Soc: Jezu. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Z Kozaki i Tatary Począwszy od Korsuńskiej aż do Pakt Zborowskich. w Roku 1648. i 1649. Część PIERWSZA Punkt I.
Wojnę powiem okrutną, sroższej której, ani Krwawszej nigdy nie było. Odkąd zamieszkani
Ciebie, Niech wiek potomny z-twych Czynow dochodźi, lák złote Dusze Gryf BRANIC KICH rodźi, Ktoryć przy Orle Polskim, przez lat wiele Lotney nie prożne Gniazdo Sławy śćiele. Słyń długo-wiecznie, á w-cne Twoich tropy Wstepuy, z-pochwałą pułnocney Europy: Teraz, nim dalsze Swiátu podasz Sceny, Czołemći biią Sarmackie Kámeny, Z unizonego W. M. swemu Miłosciw: Panu. Colleguim Káliskiego Soc: JESU. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY Z Kozaki i Tatary Począwszy od Korsuńskiey aż do Pakt Zborowskich. w Roku 1648. i 1649. CZESC PIERWSZA Punkt I.
WOyne powiem okrutną, sroższey ktorey, áni Krwáwszey nigdy nie było. Odkąd zamieszkani
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 4
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
tu, Gdzie stało podczas swego na Boga dekretu. I Rzym, choć stary, stoi, ale nie ten, który Wziąwszy z cegły August przerobił w marmury; Ledwie znaczek wielkiego monarchijej świata, Tak w drobny go ułomek starożytność zgniata. MNEMOSYNA
Nie lamenty, nie nucić przeszłych rzeczy treny, Ale wesołe śpiewać przyszłyśmy kameny, Honoru powinszować nowemu staroście, Kiedy wjeżdża do miasta. Na tom ja, na toście I wy ze mną z Parnasu zstąpiły, nie żeby Ruiny i miast sławnych wspominać pogrzeby. Co ręka ludzka robi, to też ludzka ręka Zepsuje, jeśli sama starość nie ponęka. Mniejszy człowiek od wieże, od zamku,
tu, Gdzie stało podczas swego na Boga dekretu. I Rzym, choć stary, stoi, ale nie ten, który Wziąwszy z cegły August przerobił w marmury; Ledwie znaczek wielkiego monarchijej świata, Tak w drobny go ułomek starożytność zgniata. MNEMOSYNA
Nie lamenty, nie nucić przeszłych rzeczy treny, Ale wesołe śpiewać przyszłyśmy kameny, Honoru powinszować nowemu staroście, Kiedy wjeżdża do miasta. Na tom ja, na toście I wy ze mną z Parnasu zstąpiły, nie żeby Ruiny i miast sławnych wspominać pogrzeby. Co ręka ludzka robi, to też ludzka ręka Zepsuje, jeśli sama starość nie ponęka. Mniejszy człowiek od wieże, od zamku,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 109
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Piotr Broczkowski, dawni i wierni, jako świętej pamięci zmarłego rodzica, tak i Waszej Książęcej Mości dworzanie i domowi. Niewątpię i ja nic o łasce Waszej Książęcej Mości, Pana mego miłościwego, że tę pracę moję wdzięcznie przyjąć, i onej wzrok łaskawy i dobroczynność pańską pokazać będziesz raczył, która zachęcony, ubogie Kameny moje, jako i siebie samego, na dalsze usługi W. Książęcej Mci, Pana mego miłościwego, przysposabiać powinien zostanę. Tym czasem najwyższemu majestatowi supplikując, aby naprzód ku obronie kościoła świętego, ku pociesze ojczyzny miłej, i ozdobie prześwietnej familii, Waszę Książęcą Mość jako w latach, tak i błogosławieństwie swojem boskiem pomnażać raczył
. Piotr Broczkowski, dawni i wierni, jako świętej pamięci zmarłego rodzica, tak i Waszej Xiążęcej Mości dworzanie i domowi. Niewątpię i ja nic o łasce Waszej Xiążęcej Mości, Pana mego miłościwego, że tę pracę moję wdzięcznie przyjąć, i onej wzrok łaskawy i dobroczynność pańską pokazać będziesz raczył, która zachęcony, ubogie Kameny moje, jako i siebie samego, na dalsze usługi W. Xiążęcej Mći, Pana mego miłościwego, przysposabiać powinien zostanę. Tym czasem najwyższemu majestatowi supplikując, aby naprzód ku obronie kościoła świętego, ku pociesze ojczyzny miłej, i ozdobie prześwietnej familiej, Waszę Xiążęcą Mość jako w latach, tak i błogosławieństwie swojem boskiem pomnażać raczył
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 317
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
gdy w rezerwie, Na czas nieprzerwie Lat bujnych kwiatu,
Bardziej się sroży Śmierć gdy w obroży Swej ich prowadzi,
I ciężej Panom, Grozi Hetmanom, Niżli czeladzi.
Już nie komenta, Za dokumenta Tej prawdy śpiewam,
Prawdę widoczną Prawie coroczną Światu rozsiewam.
Na stronę bajki, Refleksje.
Parnaskie czajki, Milczcie Kameny:
Część tylko w sobie Macie przy probie, Prawdziwej sceny:
Prawdę tu głoszę, Dowodnie wnoszę Co za czym idzie,
Jak się zachmurza Gdy się kto nurza w Świata Tetidzie.
Już z pod powieki Na czas daleki Nierzucam okiem,
Dość gdy w dzisiejszym Wieku pewniejszym Postąpię krokiem.
Idę do kraju DUCHOWNE.
Lwiego
gdy w rezerwie, Ná czás nieprzerwie Lat buynych kwiátu,
Bárdźiey się sroży Smierć gdy w obroży Swey ich prowadźi,
Y ćiężey Pánom, Groźi Hetmánom, Niżli czeládźi.
Iuż nie kommentá, Zá dokumentá Tey prawdy śpiewam,
Prawdę widoczną Práwie coroczną Swiátu rozśiewam.
Ná stronę bayki, REFLEXYE.
Párnáskie czayki, Milczćie Kámeny:
Część tylko w sobie Maćie przy probie, Prawdźiwey sceny:
Prawdę tu głoszę, Dowodnie wnoszę Co zá czym idźie,
Iák się záchmurza Gdy się kto nurza w Swiátá Tetidźie.
Iuż z pod powieki Ná czás dáleki Nierzucam okiem,
Dość gdy w dźiśieyszym Wieku pewnieyszym Postąpię krokiem.
Idę do kráiu DVCHOWNE.
Lwiego
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 32
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
1
Próżnoć z koncentu mam chwalić Syreny, Co mają w morskiej mieszkanie powodzi, Próżno a urody mam wszczynać Kameny, Z któremi wdzięczny rad Apollo chodzi. Te wszystkie Tyzbe otrzymała weny, Które lub morze lubo Parnas rodzi, Co tylko niebo pod swe skrzydła ściele, To ona w swoim pańskim miała ciele. 2
Niechaj ma koniec urodziwa Dama Odemnie chwały, którą jej oddałem. Słuchajcież teraz o cnocie Pirama, Którego
1
Prożnoć z koncentu mam chwalić Syreny, Co mają w morskiej mieszkanie powodzi, Prożno a urody mam wszczynać Kameny, Z ktoremi wdzięczny rad Apollo chodzi. Te wszystkie Tyzbe otrzymała weny, Które lub morze lubo Parnas rodzi, Co tylko niebo pod swe skrzydła ściele, To ona w swoim pańskim miała ciele. 2
Niechaj ma koniec urodziwa Dama Odemnie chwały, którą jej oddałem. Słuchajcież teraz o cnocie Pirama, Ktorego
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 5
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
) dziękujęć za mych hebel rytmów niechędogich, dobywszy od wdzięcznego serca słów ubogich.
Dziękuję za twe prace i godziny drogie, co je łożysz na dozór i poprawy mnogie, a dziękuję tym więcej, że na pierwszym progu chęci twojej (czegom ja nie zasłużył Bogu, nie zasłużył i tobie) wziąłeś me Kameny pod skrzydła twe, nie patrząc na ich podłość ceny. Bo i sam przy auzońskim słowieński wiersz gruby, i znam to, że nie wszystko płód Minerwy ruby, ale je rzadkie Szczęście darowało tobą, tym niemniej, że przytomną przy prasie osobą. Z cienia je ty na słońce wywodzisz pogodne, choć w nie patrzyć
) dziękujęć za mych hebel rytmów niechędogich, dobywszy od wdzięcznego serca słów ubogich.
Dziękuję za twe prace i godziny drogie, co je łożysz na dozór i poprawy mnogie, a dziękuję tym więcéj, że na pierwszym progu chęci twojej (czegom ja nie zasłużył Bogu, nie zasłużył i tobie) wziąłeś me Kameny pod skrzydła twe, nie patrząc na ich podłość ceny. Bo i sam przy auzońskim słowieński wiersz gruby, i znam to, że nie wszystko płód Minerwy ruby, ale je rzadkie Szczęście darowało tobą, tym niemniej, że przytomną przy prasie osobą. Z cienia je ty na słońce wywodzisz pogodne, choć w nie patrzyć
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 330
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995