był partus ingenii i łaska I. O. Książęcia IMści Dymitra na Podkamieniu z Prussów JABŁONOWSKIEGO, KOWELSKIEGO etc STAROSTY, KAWALERA Orderu Z. Huberta, w Szkołach Lwowskich, si glo-
riari oportet, mego Dyscypuła, a teraz Kolatora respektem Podkamienieckiej Plebanii. Tych wierszów takie sistema i schema.
Przybądzcie spiesznym krokiem na pomoc Kameny, Abym rytmem tu NOWE pochwalił ATENY, I Autora samego, dał stymę Godności, Który się nad księgami zamknął w osobności; Rewelując arcana, które księgi kryły, I niemi tylko mądry, albo mole tyły. Z tej książki będzie biegłym nawet Idiota, (Gotowego nieczytać, była by sromota,) Wszytko
był partus ingenii y łaska I. O. Xiążęcia IMści Dymitra na Podkamieniu z Prussow IABŁONOWSKIEGO, KOWELSKIEGO etc STAROSTY, KAWALERA Orderu S. Huberta, w Szkołach Lwowskich, si glo-
riari oportet, mego Dyscypuła, á teraz Kollatora respektem Podkamienieckiey Plebanii. Tych wierszow takie sistema y schema.
Przybądzcie spiesznym krokiem na pomoc Kameny, Abym rytmem tu NOWE pochwalił ATENY, I Autora samego, dał stymę Godności, Ktory się nad księgami zamknął w osobności; Reweluiąc arcana, ktore księgi kryły, I niemi tylko mądry, albo mole tyły. Z tey ksiąszki będzie biegłym nawet Idiota, (Gotowego nieczytać, była by sromota,) Wszytko
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 7
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Listopada, roku pańskiego 1659. Waszej Książęcej Mości, Pana mego miłościwego, uniżony sługa i bogomodlca X. Walenty Odymalski.
ŻAŁOŚNA POSTAĆ KORONY POLSKIEJ.
Nie ten był koniec zamysłu mojego, Pisać lamenty i żałobne treny, Ale chwalebne domu prześwietnego Wysławiać dzieła, i ozdobne sceny Triumfów męstwa twego odważnego, Mądre z Parnasu wzbudzając Kameny Helikońskiego do tejże zabawy, O godny wiecznie nieśmiertelnej sławy
Cny Aleksandrze Koniecpolski, który Słodkiej rodzica twojego pamięci, Kładąc przed oczy sobie zasług wzory, I dzieł wspaniałych, i wrodzonej chęci Przeciw ojczyźnie, skąd przednie honory I co do cnoty pobudza i nęci Jemu służyły, gdy i wojsk hetmanem, I krakowskim był wielkim
Listopada, roku pańskiego 1659. Waszej Xiążęcej Mości, Pana mego miłościwego, uniżony sługa i bogomodlca X. Walenty Odymalski.
ŻAŁOŚNA POSTAĆ KORONY POLSKIEJ.
Nie ten był koniec zamysłu mojego, Pisać lamenty i żałobne threny, Ale chwalebne domu prześwietnego Wysławiać dzieła, i ozdobne sceny Tryumfów męstwa twego odważnego, Mądre z Parnasu wzbudzając Kameny Helikońskiego do tejże zabawy, O godny wiecznie nieśmiertelnej sławy
Cny Alexandrze Koniecpolski, który Słodkiej rodzica twojego pamięci, Kładąc przed oczy sobie zasług wzory, I dzieł wspaniałych, i wrodzonej chęci Przeciw ojczyznie, zkąd przednie honory I co do cnoty pobudza i nęci Jemu służyły, gdy i wojsk hetmanem, I krakowskim był wielkim
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 317
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, żałobnym odziane Suknem po stronach, kędy mnóstwo stało Wszego pospólstwa, a chciwie patrzało Na swój uczynek — w rękach swych armatę Gęstą trzymając. Takową zapłatę Królowi swemu, tę cześć gotowali Szaleni ludzie i zapamiętali. Na trzeciej ścianie już wymalowano, Jako na ściętą króla śmierć wydano. Lecz wy, płaczliwe w gorzkich łzach Kameny, Ten żal opiszcie! waszej to jest ceny. Dość ja żałosny w ten czas zostawałem, Lub malowane rzeczy oglądałem, A ci, co na śmierć oczyma patrzeli, Z kaukazowej serca skały mieli Albo ich tygrys swym mlekiem karmiła, Albo żelazna gdzie matka zrodziła, Iż ich nie tknęła w serca ta żałoba
, żałobnym odziane Suknem po stronach, kędy mnóstwo stało Wszego pospólstwa, a chciwie patrzało Na swój uczynek — w rękach swych armatę Gęstą trzymając. Takową zapłatę Królowi swemu, tę cześć gotowali Szaleni ludzie i zapamiętali. Na trzeciej ścianie już wymalowano, Jako na ściętą króla śmierć wydano. Lecz wy, płaczliwe w gorzkich łzach Kameny, Ten żal opiszcie! waszej to jest ceny. Dość ja żałosny w ten czas zostawałem, Lub malowane rzeczy oglądałem, A ci, co na śmierć oczyma patrzeli, Z kaukazowej serca skały mieli Albo ich tygrys swym mlekiem karmiła, Albo żelazna gdzie matka zrodziła, Iż ich nie tknęła w serca ta żałoba
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 85
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Uciekły, na ich miejsce młody Zefir z wiosną Nastąpiwszy, kwiatami pola uhaftował. Tej rozmaryn wrodzoną przyjemność darował. Tej róże sromieźliwe wstydu udzieliły, Tej ciało białością swą lilije okryły, Tej fiołki barwiste i pachniące zioła Koronę dla świetnego zgotowały czoła,
Tę nabatejskie kołem otoczyły wonie, Tę gracyje na wdzięcznym piastowały łonie, Tę kameny na wierzchu libetryjskiej skały Przy muzyce niebieską rosą wykąpały. Ta w jednej nawie z matką moją pianorodną Na oceanie wielkim pływać była godną. Tę ja, gdy zamyślała boskiemu imieniu Służby oddać u Westy w niedostępnym cieniu Namówiłem w małżeństwo, że też ani zgadła, Jako u boku twego za stołem usiadła.
Tak niegdy Persefona
Uciekły, na ich miejsce młody Zefir z wiosną Nastąpiwszy, kwiatami pola uhaftował. Tej rozmaryn wrodzoną przyjemność darował. Tej róże sromieźliwe wstydu udzieliły, Tej ciało białością swą lilije okryły, Tej fijołki barwiste i pachniące zioła Koronę dla świetnego zgotowały czoła,
Tę nabatejskie kołem otoczyły wonie, Tę gracyje na wdzięcznym piastowały łonie, Tę kameny na wierzchu libetryjskiej skały Przy muzyce niebieską rosą wykąpały. Ta w jednej nawie z matką moją pianorodną Na oceanie wielkim pływać była godną. Tę ja, gdy zamyślała boskiemu imieniu Służby oddać u Westy w niedostępnym cieniu Namówiłem w małżeństwo, że też ani zgadła, Jako u boku twego za stołem usiadła.
Tak niegdy Persefona
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 19
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
przymioty Raczej do morskiej podobne są istoty, W twym burze, wichry, flagi, skały nieprzebyte Sercu są skryte.
Ani niebo wylewając rosy płodne, Ani wiatry powiewając kwiatkorodne, Ani osłodzą morskiej gorzkawej paszczęki Łagodne rzeki.
Tak też chęci moje zwykłe i przyjazne Zaloty z podarunkami nie są ważne, Nie mają miejsca pieśni dowcipnej Kameny U złej Syreny.
Przetoż czas na brzegu stawić suche stopy, Póki mię nie pożrą żywcem te zatopy Morskie, których w mym sercu ognie wodą straszną Znienagła gasną. SZÓSTY: HIPOLIT
Rozyna mi w taneczku pomarańczę dała, A potym i wianeczek dać przyobiecała, Ale gdym jej pomagał wesołego tańca, W ogień
przymioty Raczej do morskiej podobne są istoty, W twym burze, wichry, flagi, skały nieprzebyte Sercu są skryte.
Ani niebo wylewając rosy płodne, Ani wiatry powiewając kwiatkorodne, Ani osłodzą morskiej gorzkawej paszczeki Łagodne rzeki.
Tak też chęci moje zwykłe i przyjazne Zaloty z podarunkami nie są ważne, Nie mają miejsca pieśni dowcipnej Kameny U złej Syreny.
Przetoż czas na brzegu stawić suche stopy, Póki mię nie pożrą żywcem te zatopy Morskie, których w mym sercu ognie wodą straszną Znienagła gasną. SZÓSTY: HIPOLIT
Rozyna mi w taneczku pomarańczę dała, A potym i wianeczek dać przyobiecała, Ale gdym jej pomagał wesołego tańca, W ogień
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 61
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
;
Pardonuj! że cię Nimfą Mianować się waże,
Tak mi Srzeniawy biegów Wolny impet każe,
Bo jeźli wszelkie wody Nimfom aplaudują,
Tobie Sarmackiej Nimfie Wszystkie Kredensują
I ku twojej estymie Żywe zdroje płyną,
Które pierwszej w Europie Krwi dekorem słyną:
Przyznam! swoim sposobem Służyć kant Syreny,
Wabisz ku swym pochwałom Nie pieniem Kameny,
Lecz wokalniejszym tonem Wszędzie brzmiącej sławy.
Czym się od snem nudzących Syren, różnisz sprawy;
Nie śpi! ale się każdy Ku Twej chwale wznieca,
Kogo przy głośnej sławie Blask Twych cnot oświeca:
Aleć ja usnąć muszę, I stać się Memnonem,
Niewystarczając moim Twej pochwale Tonem;
W krótkim zawieram pieniu
;
Párdonuy! że ćię Nimfą Miánowáć się waże,
Ták mi Srzeniáwy biegow Wolny impet każe,
Bo ieźli wszelkie wody Nimfom ápplauduią,
Tobie Sármáckiey Nimfie Wszystkie Kredensuią
Y ku twoiey estymie Zywe zdroie płyną,
Ktore pierwszey w Europie Krwi dekorem słyną:
Przyznam! swoim sposobem Służyć kánt Syreny,
Wabisz ku swym pochwałom Nie pieniem Kámeny,
Lecz wokálnieyszym tonem Wszędźie brzmiącey sławy.
Czym się od snem nudzących Syren, roźnisz spráwy;
Nie śpi! ále się káżdy Ku Twey chwale wznieca,
Kogo przy głośney sławie Blask Twych cnot oświeca:
Aleć ia usnąć muszę, Y stáć się Memnonem,
Niewystarczáiąc moim Twey pochwale Tonem;
W krotkim záwieram pieniu
Skrót tekstu: JunRef
Strona: b5v
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
sławie Wszyscy się stawią;
Każdym momentem Wdzięcznym koncentem Wraz Boga sławią.
Koncent tak miły, DUCHOWNE.
Ze wszystkie siły Wzrusza na plauzy,
W zgodnej manierze, Wszyscy w swej mierze Nucą bez pauzy.
Wiecznie wesoło Brzmi Pean wkoło W Najsłodszym wdzięku,
Precz tren feralny, Kant Triumfalny Każdy ma w ręku.
Zanić kameny Parnaskiej sceny, Niekiedy wdziwie,
Respektem owych Koncentów nowych Skrzypią chrapliwie.
O! któż to snadnie Refleksje.
Pojmie i zgadnie? W takiej zabawie,
Co BÓG mieć raczył, I sam naznaczył Kant ku swej sławie.
Precz! Apollina Zła bazgranina W stroju Lutennym,
Gdzie swym konspektem Sam BÓG Prefektem W Chórze solennym
sławie Wszyscy się stáwią;
Káżdym momentem Wdźięcznym koncentem Wraz Bogá sławią.
Koncent ták miły, DVCHOWNE.
Ze wszystkie śiły Wzrusza na plauzy,
W zgodney mánierze, Wszyscy w swey mierze Nucą bez pauzy.
Wieczńie wesoło Brzmi Pean wkoło W Naysłodszym wdźięku,
Precz thren ferálny, Kánt Tryumfálny Káżdy ma w ręku.
Zánić kámeny Párnáskiey sceny, Niekiedy wdźiwie,
Respektem owych Koncentow nowych Skrzypią chrápliwie.
O! ktoż to snádnie REFLEXYE.
Poymie y zgadnie? W takiey zabáwie,
Co BOG mieć raczył, Y sam náznáczył Kánt ku swey sławie.
Precz! Apolliná Zła bázgrániná W stroiu Lutennym,
Gdźie swym konspektem Sam BOG Prefektem W Chorze solennym
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 108
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
trawa roście i lżej Siecze się kosą, kiedy rosa ją odwilży; Nigdy jej tak na sucho, bo mu się ugina, Choć co raz klepie kosę, chłop gładko nie ścina. Niech się smaży poeta, niech się woskiem topi, Darmo: jeśli mu Parnas mózgu nie pokropi, Jeśli Apollo, który pisze i kameny, I do aptek recepty, nie zatnie mu weny, Każde słowo oporem, każde jako z prasy Przychodzi niesmarowne, bo skrzypią zawiasy, Latają tłustym abo zalane olejem. Nie rodzi za królewskim rola przywilejem: Deszcza i słońca trzeba, ale to oboje W bożej mocy; często człek lemiesze i kroje Połomie. Lepiej by
trawa roście i lżej Siecze się kosą, kiedy rosa ją odwilży; Nigdy jej tak na sucho, bo mu się ugina, Choć co raz klepie kosę, chłop gładko nie ścina. Niech się smaży poeta, niech się woskiem topi, Darmo: jeśli mu Parnas mózgu nie pokropi, Jeśli Apollo, który pisze i kameny, I do aptek recepty, nie zatnie mu weny, Każde słowo oporem, każde jako z prasy Przychodzi niesmarowne, bo skrzypią zawiasy, Latają tłustym abo zalane olejem. Nie rodzi za królewskim rola przywilejem: Deszcza i słońca trzeba, ale to oboje W bożej mocy; często człek lemiesze i kroje Połomie. Lepiej by
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 340
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
acz tam z rany fiołki jego wyrastają, bo patrzcie, jako nieme bałwany ustają), ale po libanowych cedrach i tam kędy tkwią po dziś dzień pamiątki żywej prawdy wszędy. Tam niech myśli i pióra zalatają rącze, zbierając sok i kładąc w serca miód gorące”. Przestanie, a oddawszy Bogu cześć powinną, zaprowadził Kameny w dom lepiony gliną. A niż Jutrznia rumiona wróciła wóz rany, idą swoim porządkiem i szladem zaś panny: Klejo pierwsza z dziewiąci, a Ewterpe po niej, Talia z Melpomene Terpsychore goni, Erato z Polihymnią idą po nich w tropy, za nimi Uranija pobok Kallijopy, wszystkie mirtem zielonym obtoczywszy
acz tam z rany fijołki jego wyrastają, bo patrzcie, jako nieme bałwany ustają), ale po libanowych cedrach i tam kędy tkwią po dziś dzień pamiątki żywej prawdy wszędy. Tam niech myśli i pióra zalatają rącze, zbierając sok i kładąc w serca miód gorące”. Przestanie, a oddawszy Bogu cześć powinną, zaprowadził Kameny w dom lepiony gliną. A niż Jutrznia rumiona wróciła wóz rany, idą swoim porządkiem i szladem zaś panny: Klijo pierwsza z dziewiąci, a Ewterpe po niéj, Talija z Melpomene Terpsychore goni, Erato z Polihymnią idą po nich w tropy, za nimi Uranija pobok Kallijopy, wszystkie mirtem zielonym obtoczywszy
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
Żeć się już – widzę – wymówić nie mogę, więc wiejski koturn włożywszy na nogę i obtoczywszy krętym bluszczem ciemię, gdzie cień, gdzie okrył wonny kwiatek ziemię, pod ją pochyłem zacznę tu co bukiem, kędy Cyntyjej wisiał sajdak z łukiem.
TYRSUS Zacznijże, a ja gotoweć dam uszy, bo rad Kameny twej słucham nadłuższej. Zaczniże, a wjazd poświęć ten szczęśliwy, który witają dziś kujawskie niwy.
AMINTASProwadź różanym promieniem dzień, Febie, a ja wiersz łacny niech mam dziś od ciebie!
Idą zaś złote, idą w Polsce lata, kiedy na zgonie zgrzybiałego świata ma swój dank jeszcze, ma swe godność
Żeć się już – widzę – wymówić nie mogę, więc wiejski koturn włożywszy na nogę i obtoczywszy krętym bluszczem ciemię, gdzie cień, gdzie okrył wonny kwiatek ziemię, pod ją pochyłem zacznę tu co bukiem, kędy Cyntyjej wisiał sajdak z łukiem.
TYRSUS Zacznijże, a ja gotoweć dam uszy, bo rad Kameny twej słucham nadłuższéj. Zaczniże, a wjazd poświęć ten szczęśliwy, który witają dziś kujawskie niwy.
AMINTASProwadź różanym promieniem dzień, Febie, a ja wiersz łacny niech mam dziś od ciebie!
Idą zaś złote, idą w Polszcze lata, kiedy na zgonie zgrzybiałego świata ma swój dank jeszcze, ma swe godność
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 249
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995