wazach. Z ziarna albo rózgi szczepionej rodzi się: lubi powietrze zimne, ale bardziej ciepłe. Koło Narcyzów nie wiele potrzeba podejmować pracy, najłatwiej rodzą się z ziemi i to piaszczystej. W medycynie womity sprawują, wyprowadzają wilgoci wszelkie. Hiacynty lubią słońce, a ziemię subtelną, chudą, sadzone zaś na ziemi twardej, kamienistej, albo zbytnie tłustej w liście tylko rosną a nie w kwiaty. Kto chce mieć nowalią i raritatem w zimie kwitnące narcyzy i hiacynty, niech przed jesienią w waze, lub w skrzynie ziemią wysypaną je wsadzi, w ciepłej konserwuje izbie, często polewając letnią wodą, będzie miał i kwiat i odorem napełnione pokoje. Tulipany
wazach. Z ziarna albo rozgi szczepioney rodzi się: lubi powietrze zimne, ale bardziey ciepłe. Koło Narcyzow nie wiele potrzeba podeymować pracy, nayłatwiey rodzą się z ziemi y to piaszczystey. W medycynie womity sprawuią, wyprowadzaią wilgoci wszelkie. Hyacynty lubią słońce, á ziemię subtelną, chudą, sadzone zaś na ziemi twardey, kamienistey, albo zbytnie tłustey w liście tylko rosną á nie w kwiaty. Kto chce mieć nowalią y raritatem w zimie kwitnące narcyzy y hyacynty, niech przed iesienią w waze, lub w skrzynie ziemią wysypaną ie wsadzi, w ciepłey konserwuie izbie, często polewaiąc letnią wodą, będzie miał y kwiat y odorem napełnione pokoie. Tulipany
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 434
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
królestwa: Batta/ kędy starzy kładli Agisimbę: Pango/ która graniczy z Pangelunghami: Sunde/ która leży ku pułnocy barziej: Songono/ która się poczyna u gęby Zaire: Bamba/ która jest naprze- dniejsza. Tam jest miasto Z. Saluatorys, kędy rezyduje król/ od morza 150 mil/ na jednej wysokiej i kamienistej gorze: lecz na wierzchu tej góry jest równina/ mając dosyć wody wszego dobra/ gdzie mieszka do 100000 ludzi. W mieście samym Portugalczykowie mają swój kąt abo miasto osobne od inszych ludzi/ którego może być wokoło na pół mile: tak wiele jest i tego/ co królowi należy. Ostatek ludzi/ mieszkają po więtszej
krolestwá: Báttá/ kędy stárzy kłádli Agisimbę: Pángo/ ktora grániczy z Pángelunghámi: Sunde/ ktora leży ku pułnocy bárźiey: Songono/ ktora się poczyna v gęby Záire: Bámba/ ktora iest naprze- dnieysza. Tám iest miásto S. Saluatoris, kędy residuie krol/ od morzá 150 mil/ ná iedney wysokiey y kámienistey gorze: lecz ná wierzchu tey gory iest rowniná/ máiąc dosyć wody wsze^o^ dobrá/ gdźie mieszka do 100000 ludźi. W mieśćie sámym Portogálczykowie máią swoy kąt ábo miásto osobne od inszych ludźi/ ktorego może być wokoło ná puł mile: ták wiele iest y tego/ co krolowi należy. Ostátek ludźi/ mieszkáią po więtszey
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 241
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
niem zrazu szkapa chory; Ale iż jego beł bieg po złej drodze spory, Nie wydołał prędkości takiej; potłuczony, Między kamieńmi zwłaszcza, których pola ony Pełne są, padł i zaraz nabiedniejszy zdycha, A głupi go, aby wstał, nogami popycha. Lecz widząc, iż iść nie chce, rozgniewany srodze, Po kamienistej wlecze za sobą go drodze.
LXXII.
Wlecze szalony Orland, choć dawno zdechłego, Do kraju obracając bieg swój zachodniego; A kiedy w przemorzonem żołądku głód czuje, Gwałtem bierze, zabija, wsi gęste plondruje, Owoce, mięso, chleby, co zastanie w domu, Zjada, nie przepuszczając, okrutny, nikomu;
niem zrazu szkapa chory; Ale iż jego beł bieg po złej drodze spory, Nie wydołał prędkości takiej; potłuczony, Między kamieńmi zwłaszcza, których pola ony Pełne są, padł i zaraz nabiedniejszy zdycha, A głupi go, aby wstał, nogami popycha. Lecz widząc, iż iść nie chce, rozgniewany srodze, Po kamienistej wlecze za sobą go drodze.
LXXII.
Wlecze szalony Orland, choć dawno zdechłego, Do kraju obracając bieg swój zachodniego; A kiedy w przemorzonem żołądku głód czuje, Gwałtem bierze, zabija, wsi gęste plundruje, Owoce, mięso, chleby, co zastanie w domu, Zjada, nie przepuszczając, okrutny, nikomu;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 401
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905