ż w koło go krzesłami. A wprzód haftowanemi drogo tuwalniami Nakryć każe Charytom, które zawsze boku Jej pilnują, a gwoli temu dziś widoku, W niebieskie się nadzwyczaj barwy postroiły, I wdziękami dziwnemi wszystko napełniły. Tuż przy niej Amaltea stoi zaraz z drogim Onym wszystkich żyzności i rozkoszy rogiem. Skąd cokolwiek India słodkich ma kanarów, Co Hibla w swych pasiekach, co słonecznych darów I konfektów Libija, i znikome owe Fruktów różnych ogrody gdzieś Hesperydowe, Po tacach rubinowych wszystko rozłożywszy. Jeszcze o Gamineda bogów uprosiwszy Z niebieską ambrozją i swemi nektary, I temi kryształowe napieniwszy czary, Stół on złoty, jako jest długi i szeroki, Zastawiła; a
ż w koło go krzesłami. A wprzód haftowanemi drogo tuwalniami Nakryć każe Charytom, które zawsze boku Jej pilnują, a gwoli temu dziś widoku, W niebieskie się nadzwyczaj barwy postroiły, I wdziękami dziwnemi wszystko napełniły. Tuż przy niej Amaltea stoi zaraz z drogim Onym wszystkich żyzności i rozkoszy rogiem. Zkąd cokolwiek Indya słodkich ma kanarów, Co Hibla w swych pasiekach, co słonecznych darów I konfektów Libija, i znikome owe Fruktów różnych ogrody gdzieś Hesperydowe, Po tacach rubinowych wszystko rozłożywszy. Jeszcze o Gamineda bogów uprosiwszy Z niebieską ambrozyą i swemi nektary, I temi krzyształowe napieniwszy czary, Stół on złoty, jako jest długi i szeroki, Zastawiła; a
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 126
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
do w pół nagiej Wydawa się na wymiot. Wszystkieby posagi Ważył kto Helenine z połowicą świata/ Żeby co zazdrościwa kryje dalej szata Mógł przeniknąć: Ale dość ciekawemu oku/ Z tego tylko co widzi/ cieszyć się obroku. Nadobnej Paskwaliny. Punkt I.
Do ślicznej tej urody/ i płci dziwnie białej/ Takich nieba kanarów zewnątrz w nie nalały: Ze gdziekolwiek stąpiła/ gdziekolwiek spoyźrzała/ Zdało się że na świecie sama królowała/ I sama być rozkoszą. Luboli szła kędy/ Roże w trop jej i fiołki zakwitały wszędy; Luboli się rośmiała/ jakoby kto wdzięcznych Oknem wielkim uchyli rożanców Miesięcznych/ Tak język ułożyła/ tak scukrowej gęby/ Klarowniejsze
do w puł nágiey Wydawa się ná wymiot. Wszystkieby posági Ważył kto Helenine z połowicą świátá/ Zeby co zazdrościwa kryie dáley szátá Mogł przeniknąć: Ale dość ciekáwemu oku/ Z tego tylko co widzi/ cieszyć się obroku. Nadobney Pasqualiny. Punkt I.
Do śliczney tey vrody/ y płci dziwnie białey/ Tákich nieba kánárow zewnątrz w nie nálały: Ze gdziekolwiek stąpiłá/ gdziekolwiek spoyźrzáłá/ Zdáło się że ná świecie sámá krolowałá/ Y sámá bydź roskoszą. Luboli szłá kędy/ Roże w trop iey y fiołki zákwitáły wszędy; Luboli się rosmiáłá/ iákoby kto wdzięcznych Oknem wielkim vchyli rożáncow Mieśięcznych/ Ták ięzyk vłożyłá/ ták zcukrowey gęby/ Klárownieysze
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 7
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
mole Zawsze go gryzą; niechaj jedzie w pole, Niech gra, tańcuje i czym chce, ich zbywa, Przecięsię coraz sumnienie ożywa, Które tak umysł katuje strwożony, Jak miecz na nitce straszył zawieszony. Chrońmyż się wszyscy tych pożądliwości, Które ukrytą złość mają w słodkości, Świętej pragniemy, której kto skosztuje Słodszy kanarów wszytkich smak uczuje. EMBLEM A 57
Miłość święta idzie z latarnią, a człowiek z ciemnice patrzy na nię i drze się do niej. Napis: Dusza moja pożądała cię w nocy. Izaj. 26, 9.
Odtąd jak szatan przez nieokrócony Grzech srogiej pychy z nieba jest strącony, Że będąc
mole Zawsze go gryzą; niechaj jedzie w pole, Niech gra, tańcuje i czym chce, ich zbywa, Przecięsię coraz sumnienie ożywa, Które tak umysł katuje strwożony, Jak miecz na nitce straszył zawieszony. Chrońmyż się wszyscy tych pożądliwości, Które ukrytą złość mają w słodkości, Świętej pragniemy, której kto skosztuje Słodszy kanarów wszytkich smak uczuje. EMBLEM A 57
Miłość święta idzie z latarnią, a człowiek z ciemnice patrzy na nię i drze się do niej. Napis: Dusza moja pożądała cię w nocy. Izaj. 26, 9.
Odtąd jak szatan przez nieokrócony Grzech srogiej pychy z nieba jest strącony, Że będąc
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 316
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975