już z tobą uczyniwszy wieczne Rozgraniczenie i trwałe granice, Dziedzictwo od wszech otrzymał bezpieczne Najazdów prawnych i wszelkiej dzielnice; A miejsce sobie osiadszy stateczne I pożądanej dopadszy stolice, Od Pana, który-ć odjął moc i onę Przeszłą potęgę, świetną wziął koronę. III KANIKUŁA DO JAŚNIE WIELMOŻNEGO JEGOMOŚCI PANA KONIUSZEGO KORONNEGO
Com kiedyś śpiewał podczas kanikuły Nad brzegiem Semu i nad brzegiem Suły, Gdzie Psoł, gdzie Worskło toczą błotne wody I dwa słowiańskie graniczą narody, Tobie, Wielmożny Panie, ofiaruję, Którego jeśli łaskawym uczuję Tej lichej prace, do większej roboty Nabędę siły, nabędę ochoty. Teraz te karty, lubo ważą mało, Tobie nad inszych oddać mi się
już z tobą uczyniwszy wieczne Rozgraniczenie i trwałe granice, Dziedzictwo od wszech otrzymał bezpieczne Najazdów prawnych i wszelkiej dzielnice; A miejsce sobie osiadszy stateczne I pożądanej dopadszy stolice, Od Pana, który-ć odjął moc i onę Przeszłą potęgę, świetną wziął koronę. III KANIKUŁA DO JAŚNIE WIELMOŻNEGO JEGOMOŚCI PANA KONIUSZEGO KORONNEGO
Com kiedyś śpiewał podczas kanikuły Nad brzegiem Semu i nad brzegiem Suły, Gdzie Psoł, gdzie Worskło toczą błotne wody I dwa słowiańskie graniczą narody, Tobie, Wielmożny Panie, ofiaruję, Którego jeśli łaskawym uczuję Tej lichej prace, do większej roboty Nabędę siły, nabędę ochoty. Teraz te karty, lubo ważą mało, Tobie nad inszych oddać mi się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 151
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ręce rzadko piastowały, Trudno zgadnąć, jakoście stworzone atoli (Jeśli się pani wasza domyślać pozwoli) Widząc, że sama biała jak śnieg niedeptany, Że twarda, ni jej wzrusza stan mój opłakany, Mniemam, że kto się odkryć was odważy, snadnie Na twarde jabłka i na białą płeć napadnie. Strzeżcież się kanikuły i słońca, można-li, Bo i jabłka dojrzeją, i płeć się przypali. PRAKTYKA
Jeszczem się nie znał z Kupidynem ani Wiedziałem, jako strzała jego rani, Jeszczem był wolen, jeszcze na mnie była Zdradliwych Wenus sideł nie rzuciła, Kiedy gdy chłodu upatruję w cieniu,
Upalonemu psią gwiazdą ciemieniu, Ptaszyna
ręce rzadko piastowały, Trudno zgadnąć, jakoście stworzone atoli (Jeśli się pani wasza domyślać pozwoli) Widząc, że sama biała jak śnieg niedeptany, Że twarda, ni jej wzrusza stan mój opłakany, Mniemam, że kto się odkryć was odważy, snadnie Na twarde jabłka i na białą płeć napadnie. Strzeżcież się kanikuły i słońca, można-li, Bo i jabłka dojrzeją, i płeć się przypali. PRAKTYKA
Jeszczem się nie znał z Kupidynem ani Wiedziałem, jako strzała jego rani, Jeszczem był wolen, jeszcze na mnie była Zdradliwych Wenus sideł nie rzuciła, Kiedy gdy chłodu upatruję w cieniu,
Upalonemu psią gwiazdą ciemieniu, Ptaszyna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 165
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Możemy z śmierci przeszydzać i tyle Niesmaków sobie nie knować w mogile. Tak i ja, kiedy dni swoich dopędzę, Kiedy ostatnią Parki zwiną przędzę, Opuszczę z chęcią zwiotszałe łachmany, A niż na nowy będę zawołany Żywot, będę się, w powietrze zmieniony, Przy Jadze bawił jak wietrzyk pieszczony, Będę ją chłodził podczas kanikuły I poddymając na piersiach przy stuły, Czegom pragnął żyw, w tej alabastrowej Jaskini czekać będę formy nowej. DO MIESIĄCA
Cyntyja jasna, gwiazd wierny hetmanie, Której wieczorne służy panowanie, Królowa planet, która świetnym wzrokiem Dziwny ruch wzruszasz na morzu głębokiem! Lubo-ć twarz szczupłą czyni twój brat drogi I w cienkie-ć
Możemy z śmierci przeszydzać i tyle Niesmaków sobie nie knować w mogile. Tak i ja, kiedy dni swoich dopędzę, Kiedy ostatnią Parki zwiną przędzę, Opuszczę z chęcią zwiotszałe łachmany, A niż na nowy będę zawołany Żywot, będę się, w powietrze zmieniony, Przy Jadze bawił jak wietrzyk pieszczony, Będę ją chłodził podczas kanikuły I poddymając na piersiach przy stuły, Czegom pragnął żyw, w tej alabastrowej Jaskini czekać będę formy nowej. DO MIESIĄCA
Cyntyja jasna, gwiazd wierny hetmanie, Której wieczorne służy panowanie, Królowa planet, która świetnym wzrokiem Dziwny ruch wzruszasz na morzu głębokiem! Lubo-ć twarz szczupłą czyni twój brat drogi I w cienkie-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 171
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
cienkie-ć postać wyformował rogi, Lubo-ć przyjazny twarz pełną przywraca, Którą czas mierzysz, co wszytko okraca, Słysz prośby moje utęsknione, a te Niech cię w czas dojdą, trzykształtna Hekate! Wszak gdy-ć amońskie każą czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu
cienkie-ć postać wyformował rogi, Lubo-ć przyjazny twarz pełną przywraca, Którą czas mierzysz, co wszytko okraca, Słysz prośby moje utęsknione, a te Niech cię w czas dojdą, trzykształtna Hekate! Wszak gdy-ć ammońskie każą czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 171
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, ani po serze, gdyż rzeczy te smak w języku odmieniają. Rzecz dobra probując wina zagrzać wina ochłodzić dopiero kosztować, a jakie wtedy będzie, takie zawsze. Wino się burzy, kiedy gwiazdy, Babami zwane zachodzą pod słońce, alias podczas kwitnienia głogu. Item podczas letniego solstitium koło Z. Wita. Item podczas kanikuły. Gdy też mrozy bywają wielkie w zimie, podczas grzmotów wielkich, wiatrów, O Ekonomice, mianowicie o Winie.
drzenia ziemi, gdy roża kwitnie i winnica. Burzeniu wina zabieżysz, osobliwie z racyj grzmotów, jeśli położysz żelazo na szponcie. Albo też połóż blachę żelazną, z solą na szponcie, albo sztukę krzemienia
, ani po serze, gdyż rzeczy te smak w ięzyku odmieniaią. Rzecz dobra probuiąc wina zagrzać wina ochłodzić dopiero kosztować, á iakie wtedy będzie, takie zawsze. Wino się burzy, kiedy gwiazdy, Babami zwane zachodzą pod słońce, alias podczas kwitnienia głogu. Item podczas letniego solstitium koło S. Wita. Item podczas kanikuły. Gdy też mrozy bywaią wielkie w zimie, podczas grzmotow wielkich, wiatrow, O Ekonomice, mianowicie o Winie.
drzenia ziemi, gdy roża kwitnie y winnica. Burzeniu wina zabieżysz, osobliwie z racyi grzmotow, ieśli położysz żelazo na szponcie. Albo też położ blachę żelazną, z solą na szponcie, albo sztukę krzemienia
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 492
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
domu bierze samego winowajcę/ niewinnych się nie tykając. A tyka się winowajców skutecznie i całą ręką/ którym się insze lekarstwa ledwo co naprzykrzają/ to jest melancholii i cholery. Śledzionę znacznie/ i prawie do czucia oczyszczając/ z wielkim ulżeniem głowy i serca. Znałem kilkoro ludzi w cieplejszych krajach/ którzy pod czas kanikuły/ (gdy melancholia dla ciepła fermentuje i w głowę bije) od rozumu odchodzili. Za wzięciem tego lekarstwa/ do razu zaraz ku sobie i zupełnego rozumu/ tudzież i zdrowia/ prżyszli. Drudzy w tymże niebezpieczeństwie się czując/ raz drugi i trzeci (kilka dni miedzy tymi opuściwszy) tymże się sposobem uleczyli
domu bierze sámego winowáycę/ niewinnych się nie tykaiąc. A tyká się winowáycow skutecznie i cáłą ręką/ ktorym się insze lekárstwá ledwo co náprzykrzáią/ to iest meláncholiey i cholery. Sledzionę znacznie/ i práwie do czućiá oczyszczáiąc/ z wielkim ulżeniem głowy i sercá. Znáłem kilkoro ludźi w ćiepleyszych kráiach/ ktorzy pod czás kánikuły/ (gdy meláncholia dlá ćiepła fermentuie i w głowę biie) od rozumu odchodzili. Zá wzięćiem tego lekarstwá/ do rázu záráz ku sobie i zupełnego rozumu/ tudziesz i zdrowiá/ prżyszli. Drudzy w tymże niebespieczeństwie się czuiąc/ ráz drugi i trzeci (kilká dni miedzy tymi opuśćiwszy) tymże się sposobem uleczyli
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 264
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
ci którzy się chcą kąpać w tej wodzie Szklanej/ i pilno się onej nauczyć: co za czas jest nalepszy używania tak wszystkich wód/ jako też tej naszej Szklanej. Napożyteczniejsze tedy czasy są takowe/ których ani zbytnie gorąco jest/ ani też zimna przykre: a takowe czasy są wszystka wiosna abo śrzodek aż do samej kanikuły tu w naszych krajach; gdyż podczas tu u nas i o tych czasiech nie zawadzi kożuch mieć na grzbiecie: a drugi czas dobry je[...] / początek jesieni. Jednak i godziny których dobrze do wanien wchodżyć pożyteczno słuszna wiedzieć: a te nie inne są/ jedno rano ze wschodem słońca; a po obiedzie przed zaściem słońca
ći ktorzy się chcą kąpáć w tey wodźie Skláney/ y pilno się oney náucżyć: co zá cżás iest nalepszy vżywánia ták wszystkich wod/ iáko też tey nászey Skláney. Napożytecżnieysze tedy cżasy są tákowe/ ktorych áni zbytnie gorąco iest/ áni teź źimná przykre: á tákowe cżásy są wszystká wiosná ábo śrzodek áż do sámey kánikuły tu w nászych kraiách; gdyż podcżás tu v nas y o tych cżaśiech nie záwádźi kożuch mieć ná grzbiećie: á drugi cżás dobry ie[...] / pocżątek ieśieni. Iednák y godźiny ktorych dobrze do wáńien wchodżić pożytecżno słuszna wiedźieć: á te nie inne są/ iedno ráno ze wschodem słońcá; á po obiedźie przed zaśćiem słońcá
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 150.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
12. m. 0. wpołud: Podczas którego gdy wschodzi zaczyna Orion, a na ten czas miesza się merkury z Jowiszem jako teraz przypada D. 26. Czerwca: albo też Słońce miesza się z tymże Jowiszem, jako D. 15. Lipca etc. Tedy konstelacyj i takowej wehemencja, aż do srzodku kanikuły D. 11. Sierpnia. kiedy wschodzi Syriusz; wielkie sprawuje nawalnice, to jest grzmoty, wiatry, deszcze, pioruny, i błyskawice, a miejscami grady. Wieje najczęściej Aquilo północny, złe powietrze czyszczący: dmą też Etezje zimne, wiatry suche, za któremi Jesień następuje zdrowa.
Jesień, Zacznie się D.
12. m. 0. wpołud: Podczás ktorego gdy wschodźi záczyna Orion, á ná ten czas miesza się merkury z Jowiszem iáko teraz przypada D. 26. Czerwcá: álbo też Słońce miesza się z tymże Jowiszem, iáko D. 15. Lipca etc. Tedy konstellacyi i tákowey wehemencya, áż do srzodku kánikuły D. 11. Sierpnia. kiedy wschodźi Syryusz; wielkie spráwuie náwálnice, to iest grzmoty, wiátry, deszcze, pioruny, y błyskáwice, á mieyscámi grády. Wieie nayczęśćiey Aquilo połnocny, złe powietrze czyszczący: dmą też Ethezye źimne, wiátry suche, zá ktoremi Jeśień nástepuie zdrowa.
JESIEN, Zacznie się D.
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: E2
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
pożyteczną czynić. Tudzież przez atemperacją własności inszych planet, różne z nimi skutki sprawiać. Wymierzać czasy, i części roku różnemi ewentami i atmosfery konstytucją dystyngwować. Co wszystko swoim regularnym około ziemi obrotem sprawuje, wszystkim ziemianom swojej dzielności mniej więcej udzielając. Więc nie mają się przypisywać słońcu żadne niełaskawe influencje, jako to pod czas kanikuły. Bo to zawisło, to z gorącości powietrza, szkodliwych ziemnych ekshalacyj, to osobliwiej z zapalenia krwi i muzgu osuszonego; że wariacja głowy, niebezpieczniejsze maligny, i inne paroksyzmy szkodliwiej panują. Co się tycze wymiaru czasu, jako to roku słonecznego, miesięcy, dni? dostatecznie naucza informacja Chronograficzna.
XIV. Własność druga
pożyteczną czynić. Tudziesz przez attemperacyą własności inszych planet, rożne z nimi skutki sprawiáć. Wymierzáć czasy, y części roku rożnemi ewentámi y atmosfery konstytucyą dystyngwowáć. Co wszystko swoim regularnym około ziemi obrotem sprawuie, wszystkim ziemianom swoiey dzielności mniey więcey udzielaiąc. Więc nie maią się przypisywáć słońcu żadne niełáskáwe influencye, iáko to pod czas kanikuły. Bo to záwisło, to z gorącości powietrza, szkodliwych ziemnych exchalacyi, to osobliwiey z zapalenia krwi y muzgu osuszonego; że waryacya głowy, niebespiecznieysze maligny, y inne paroxyzmy szkodliwiey panuią. Co się tycze wymiáru czasu, iáko to roku słonecznego, miesięcy, dni? dostatecznie naucza informacya Chronograficzna.
XIV. Własność druga
Skrót tekstu: BystrzInfAstron
Strona: Lv
Tytuł:
Informacja Astronomiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
wczora, Czeka ranego świtu, najemnik wieczora; Krawiec w sukni, w kożuchu pragnie kuśnierz dziury, Szwiec w bocie, garncarz w piecu; furman patrzy fury; Rzeźnik, żeby Wielkanoc, rybitw, żeby posty Zawsze były; ciągnienia życzy żołdat prosty, Myśliwy pola, żeby zające się szczuły, Pasożyci bankietu, żacy kanikuły. Co żywo na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by wyszła nazad, skoro się utłuści, Ale jej maź ani tam, ani sam
wczora, Czeka ranego świtu, najemnik wieczora; Krawiec w sukni, w kożuchu pragnie kuśnierz dziury, Szwiec w bocie, garncarz w piecu; furman patrzy fury; Rzeźnik, żeby Wielkanoc, rybitw, żeby posty Zawsze były; ciągnienia życzy żołdat prosty, Myśliwy pola, żeby zające się szczuły, Pasożyci bankietu, żacy kanikuły. Co żywo na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by wyszła nazad, skoro się utłuści, Ale jej maź ani tam, ani sam
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 151
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987